life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Prof. Władysław Konopczyński: Królobójstwo w Polsce

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Polak niechętnie podnosił rękę na swych królów. Stara to prawda i bardzo zrozumiała. Po pierwsze, królobójstwo było zbyteczne, bo od dawien dawna nikt nie doznawał królewskiej tyranii, po wtóre, każdy, kto chciał się mścić za mniemaną krzywdę, mógł podnieść rokosz albo zerwać sejm, potrzecie, co najważniejsza, wolna elekcja stwarzała między wybrańcem i wyborcami osobliwy moralny związek, właśnie dlatego, że była wolna. Zresztą i dulcis sanguis Polonorum nie łaknęła krwi pomazańca. Zw. strzał do Zygmunta I (w r. 1523) pozostaje odosobnioną zagadką i nie wiadomo, czy w ogóle wyszedł z polskiej rusznicy. Półobłąkany fanatyk kalwin Piekarski, co godził na życie Zygmunta III (1620), niejako płacił rachunek za czyny katolickich Gerardów i Ravaillac’ów. Pogłosek o zamachach trucicielskich nie brakło, ani za Batorego, ani za Sobieskiego, ale do zbrodniczych zamachów nie dochodziło.

Dopiero narzucony przemocą i uległy wobec przemocy Stanisław August ściągnął na siebie tylu królobójców, ilu by ich wystarczyło na całą dynastię. Nie mówimy, rzecz prosta ani o Pułaskim, ani o jego narzędziach: Strawińskim, Łukawskim i towarzyszach, ci bowiem ostatni, aż zbyt dobitnie dowiedli, że o głowie królewskiej nie „myśleli”, skoro ją, mając w ręku przez kilkanaście gadzin, zostawili na karku: widocznie mieli rozkaz porwać „ciołka” żywcem i owa rana, którą król odniósł w pamiętnej nocy 3/4 listopada, i którą potem wypominał narodowi (w mowie sejmowej 1776 roku), jako najwymowniejszą pamiątkę po konfederatach, została zadana przypadkiem, nad program.

Ale na czyn Strawińskicgo składały się po trosze inne usiłowania. Rulhiere w „Dziejach anarchii” pisze, zapewne na podstawie ustnych rewelacyj konfederatów, że już w r. 1766, podczas tragicznego sejmu Czaplica, kiedy król z narażeniem tronu walczył o reformę sejmową, opozycja wówczas wspódziałająca w tej sprawie z Rosją i Prusami, propagowała legendę o rokoszu gliniańskim za Ludwika Węgierskiego, kiedy to miano wymordować zaprzedanych królowi senatorów; ze szczególną gwałtownością agitowali tak dwaj Mazurowie, Tressenberg i Zakrzewski, gdy sześciu ich towarzyszy, uknuwszy z nimi spisek, zamierzało przy pierwszym tumulcie zabić Stanisława i jego krewniaków. Do zamachu nie doszło, Zakrzewski ubóstwiany przez pospólstwo warszawskie zginął później w walce z Drewiczem pod Tykocinem 20 kwietnia 1769 r., a Tressenberg padł pod Pilznem 15. V. 1770 r., okryty dwudziestu ranami. W relacjach toruńczyka Gerata czytamy pod datą 17 marca 1768 r. wiadomość nadzwyczajną: „Przed tygodniem zaszedł tu dziwny wypadek. Król jechał wieczorem około 10 godziny parokonnym powozem z paru tylko hajdukami do Lhullirerowej; wtem kilka osób napadło na powóz. Król wyskakuje czym prędzej, a ponieważ rzecz dzieje się już na rogu ulicy, gdzie mieszka Lhullierowa, wpada do jej domu. Jednego hajduka ciężko zraniono. Jeden z napastników schwytany tłumaczy się tym, że nie wiedział, iż zaczepia osobę królewską, sądził bowiem, że król nie jeździ do domu schadzek. Ten fakt jest całkiem pewny, napastnik siedzi w areszcie zapewne jednak całe to zajście przytłumią. Podczas sesji sejmowej król miał także nieprzyjemną przygodę. Raz bowiem, gdy pozostał w tyle za innymi w towarzystwie hetmana Ogińskiego, padł strzał i kula świsnęła tuż obok jego głowy. Przestraszony wrócił czym prędzej do miasta”.

Można by złożyć to opowiadanie na karb dziennikarskiej plotki, gdyby nie to, że ów nocny napad powtórzył się niemal identycznie po niespełna czterech latach, i gdyby nie pośredni dowód, zawarty w liście Poniatowskiego do przyjaciela Anglika, ambasadora Józefa Yorke w Hadze, d. 20 marca, w dziesięć dni po napadzie: „Może mam paść ofiarą szału, aby ci, co przyjdą po mnie, skorzystali z wielkiego przykładu – i wielkiego przewrotu”…

Piątego sierpnia znów strzelano do króla, gdy odbywał przejażdżkę na Bielany, i nikt nie śmiał nawet przeszukiwać sąsiedniego lasku; dopiero Rosjanie zrobili to, lecz bezowocnie. Od początku zaś następnego roku, chociaż zamachów nie ma, nastrój zamachowy wciąż wisi nad Zamkiem Królewskim. Stanisław rzadziej wychodzi na miasto, częściej jeździ pod strażą. Naród go czyni odpowiedzialnym za okrucieństwa i łupiestwa Moskwy; wróg straszy go anonimami, napastliwymi wierszykami, trupimi główkami na podrzucanych świstkach, a kiedy zajdzie wypadek, opinia widzi w nim zamach. 11 maja np., czytamy znów u Gereta, zdarzył się na zamku dziwny wypadek. Kominiarze czyścili komin w piecu pokoju, nad którym król ma swój gabinet. W chwili, gdy jeden z kominiarzy wstawił świecę do pieca, rozległ się od razu tak silny huk wraz z takiem wstrząśnięciem, że nie tylko piec w dolnym pokoju rozpadł się na kawałki (mieszka tam kasztelan Karaś), ale zarazem wyleciała część podłogi w gabinecie królewskim. Król od tego wstrząsu spadł podobno z krzesła, nie odniósł jednak rany. Wielu śmieje się z tego wypadku, i twierdzi że nie było tam prochu, inni domyślają się szatańskich zamachów”. „Nieborak kasztelan Karaś ledwo z familią swoją nie był zakopany” notuje generał Mokronowski w liście do hetmana Branickiego (Bibl. Ord. Krasińskich 4588). Taksamo przedstawia rzecz Repnin. Kiedy indziej w październiku r. 1770, jak wiemy z relacji saskiej, podczas przedstawienia komedii u Kadetów dwa żyrandole spadły tak blisko króla, że kilka pań towarzyszących mu odniosło rany.

To były przypadki bez związku z toczącą się wojną konfederacką. Ale jednocześnie za kulisami owej wojny dojrzewał plan zamachu na osobę królewską, który chwilami przybierał charakter królobójczy. Jeżeli wierzyć parokrotnym zeznaniom znanego partyzanta, później odstępcy, Bierzyńskiego, sam biskup Krasiński namawiał jego i innych do uśmiercenia intruza; sprzysięgali się na to spiskowcy z pod znaku podskarbiego Wessla; osobno, jakby nie chcąc pozostać w tyle za biskupem i podskarbim, knuł zamach na życie Poniatowskiego wojewoda Mostowski, którą to tajemnicę zdradził królowi wtajemniczony spiskowiec, sławny później poeta Trembecki. Czyż dziwna, że później (pod koniec r. 1770) kiedy król wyczytał w pamiętnym uniwersale Generalności wezwanie do wszystkich dobrych obywateli, aby zmyli hańbę narodu we krwi tyrana i uzurpatora, i kiedy jeszcze po roku poczuł żelazo zamachowców na głowie, – to uwierzył, że go chciano zamordować z premedytacją, i poczuł się bratnim duchem francuskiego króla męczennika, Henryka IV.

Rozbiór otworzył oczy zapaleńcom na wiele rzeczy, których przedtem nie rozumieli, łącząc króla i jego wrogów we wspólnej niedoli. Odtąd już o zamachach na Stanisława Augusta nie słychać.

prof. Władysław Konopczyński

monarchia-w-polsce

„ABC Literacko-Artystyczne”, nr 23, 1934.


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

2 Komentarzy

  1. WK jest ulubionym historykiem Prawicy, czytanym przez narodowców i konserwatystów, vide np. KZM (były prezes, dr Artur Górski, RIP), przemilczywany i zapomniany w PRL.

  2. Sylwetka Autora:

    Władysław Konopczyński, pseud. Dantyszek, Korzonek (ur. 26 listopada 1880 w Warszawie, zm. 12 lipca 1952 w Młynniku koło Ojcowa) – polski historyk, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, członek Towarzystwa Naukowego Warszawskiego i Polskiej Akademii Umiejętności, członek Koła Krakowskiego Towarzystwa Historycznego, współtwórca i pierwszy redaktor naczelny Polskiego Słownika Biograficznego, erudyta i poliglota, poseł na Sejm I kadencji w II RP.

    „Władysław Konopczyński (1880-1952) – wybitny, zapewne najwybitniejszy polski historyk XX w. Absolwent Wydziału Prawa rosyjskiego Uniwersytetu Warszawskiego (studia ukończył w 1904 r.), jako historyk był Konopczyński samoukiem. Za swego mistrza uznawał poznanego przez kontakty rodzinne Tadeusza Korzona. Podczas studiów intensywnie czytał wskazywane przez Korzona dzieła historyczne. Historią interesował się zresztą już w szkole jako uczestnik nielegalnych kółek samokształceniowych.

    Kontakt z Szymonem Askenazym pchnął Konopczyńskiego ku dziejom wieku XVIII. Zanim skończył prawo, rozpoczął poszukiwania archiwalne w zbiorach krajowych (Warszawa, Kraków, Lwów), a w latach 1905-1907 odbył długie kwerendy zagraniczne: najpierw w Wiedniu i Dreźnie, potem Paryżu, Londynie, Berlinie.

    Debiutował artykułem o „Genezie liberum veto” w „Przeglądzie Historycznym” (1905) i książką o „Sejmie grodzieńskim 1752 roku” (1908), w tymże roku na podstawie pierwszego tomu rozprawy „Polska w dobie wojny siedmioletniej” (wyd. 1909), którą przygotował uczestnicząc w seminarium Askenazego, otworzył przewód doktorski i uzyskał stopień doktora na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Gdy Rosjanie otworzyli archiwa, Konopczyński należał do tych, którzy od 1910 r. intensywnie je penetrowali. Habilitował się na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1911 r. na podstawie drugiego tomu „Polski w dobie wojny siedmioletniej”. W tymże roku rozpoczął pracę w tej szacownej uczelni.

    Lata 1914-1916 historyk spędził w Szwecji, dokąd – znalazłszy się w chwili wybuchu wojny w Gdyni – jako poddany rosyjski został deportowany. Kwerendy w archiwach Sztokholmu i Kopenhagi zaowocowały książką „Polska a Szwecja od pokoju oliwskiego do upadku Rzeczypospolitej 1660-1795” (1924). Wbrew tytułowi praca dotyczy także stosunków polsko-duńskich i po dziś dzień stanowi podstawowe naukowe opracowanie tematu. Pisane przez Konopczyńskiego od 16-go roku życia „Dzienniki” wyjaśniają późny termin publikacji w państwie odrodzonym, ale zbyt biednym w stosunku do potrzeb nie tylko nauki. Wcześniej – już w 1917 r. – uzyskał Konopczyński katedrę historii Polski na UJ. Miał już wówczas na koncie jedno ze swych najlepszych dzieł – „Genezę i ustanowienie Rady Nieustającej” (1917), opartą na rosyjskich archiwaliach. Rok później wyszło inne podstawowe dzieło historyczno-prawne – „Liberum veto. Studium porównawczo-historyczne”, podobnie jak wymienione wcześniej prace do dziś stanowiące ostatnie słowo nauki na tytułowy temat. We wszystkich książkach Konopczyńskiego problemy polskie przedstawiane są na szerokim tle porównawczym, możliwym zarówno dzięki unikatowej znajomości archiwaliów (stąd przydomek „archiwożerca”), jak i doskonałemu opanowaniu światowej literatury historycznej i historyczno-prawnej. Takich też ujęć – na szerokim tle europejskim – uczył Profesor na prowadzonym na UJ seminarium; wyszło z niego ponad 40 doktorów.

    W 1919 r., po kilkumiesięcznym pobycie w Paryżu, gdzie był jednym z ekspertów polskiej delegacji na konferencję wersalską (w okresie mniej intensywnych prac kongresowych odwiedzał archiwa), Konopczyński wrócił do Krakowa. Prócz obowiązków uniwersyteckich, pracował nad konfederacją barską. Studia nad nią rozpoczął tuż po doktoracie, przygotowując w następnych latach szereg związanych z Barem edycji źródłowych. Wiele lat zajęła też badaczowi praca nad podręcznikiem historii Polski, ponadto w okresie międzywojennym Konopczyński trochę udzielał się w życiu politycznym, w obozie narodowo-demokratycznym. W latach 1926 i 1931 wydał kolejno dwie znakomite biografie – „Stanisława Konarskiego i Kazimierza Pułaskiego. Życiorys”. Lektura obu tych książek (także i one po dziś dzień stanowią ostatnie słowo nauki) jest przygodą – tytułowi bohaterowie żyją i czytelnik nawiązuje z nimi wręcz osobisty kontakt.

    Dwa dzieła, które sam autor uważał za opera magna – „Dzieje Polski nowożytnej” (dwa tomy, 1935-1937) oraz „Konfederacja Barska” (dwa tomy, 1936-1938) stanowiły zwieńczenie wieloletnich prac (we wstępie do „Konfederacji” autor pisał o poświęconych jej 25 latach). Równolegle od 1935 r. Konopczyński był redaktorem naczelnym Polskiego Słownika Biograficznego, którego tworzenie inspirował i o którego powstanie zabiegał przez wiele lat.

    W czasie II wojny światowej nie ominął go los profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego. W wyniku Sonderaktion Krakau okres od października 1939 do lutego 1940 Konopczyński spędził najpierw w więzieniu we Wrocławiu, a następnie w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen. Po powrocie uczestniczył w tajnym nauczaniu uniwersyteckim. Znany przed wojną jako zwolennik ograniczenia na uniwersytetach liczby studentów-Żydów, w czasie okupacji niemieckiej zaprosił do swej posiadłości w Młynniku k. Ojcowa rodzinę zamordowanego warszawskiego historyka żydowskiego pochodzenia, Ludwika Widerszala.

    Sowiecko-komunistyczne porządki od 1945 r. oznaczały kolejny trudny etap w życiu Konopczyńskiego. Niepodległy wewnętrznie i nie ukrywający swego sceptycznego stosunku do nowej rzeczywistości, usuwany pod presją władz z zajmowanych w nauce stanowisk (prezesury Komisji Historycznej Polskiej Akademii Umiejętności, szefowania Polskiemu Towarzystwu Historycznemu), Konopczyński stał się obiektem wzmożonej nagonki zwłaszcza od 1947 r. W 1948 r. usunięto go z Uniwersytetu, a rok później z kierowania Polskim Słownikiem Biograficznym. Nie miał też szans na publikację książek, coraz trudniej było z umieszczaniem artykułów w fachowych czasopismach. W 1947 Profesor zdołał jeszcze wydać pracę „Fryderyk Wielki a Polska”, ale jego „Polscy pisarze polityczni XVIII w.” musieli czekać do 1966 (tylko tom I) i 2012 r. (całość), „Pierwszy rozbiór Polski”, oddany do druku w 1947, ukazał się dopiero w 2010 r., zaś „Historyka” zapowiadana jest na rok 2014. Swym prześladowcom Profesor nie dał się złamać, na jednym z wykładów uniwersyteckich niczym testament zabrzmiały jego słowa o nauce: „Słychać żądanie, aby nauka służyła życiu. Owszem, niech służy, czym może, niech mu przyświeca. Ale niech się nie wysługuje”. Zmarginalizowany, ciężko przeżywał odcięcie się odeń części uczniów (Emanuel Rostworowski wspominał, że pójście na ostatnie imieniny Profesora 27 czerwca 1952 wymagało odwagi cywilnej), ale wewnętrznej niezależności nie utracił. Zmarł na serce w swym ukochanym Młynniku w nocy z 12 na 13 lipca 1952 r.”
    http://muzhp.pl/pl/c/1221/prof-zofia-zielinska-wladyslaw-konopczynski-najwybitniejszy-polski-historyk-xx-w

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*