life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Wojciech Kwasieborski: Polski nacjonalizm prowadzi do Boga

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Drogą, wiodącą człowieka do jego ostatecznego celu, jest życie na ziemi. Po ziemi nie chodzi człowiek w pojedynkę, ale żyje w gromadzie, w określonym ustroju współżycia, żyje z innymi ludźmi — w społeczeństwie. Człowiek zbliża się do swego zaziemskiego, nadprzyrodzonego celu po przez rozwijanie się i doskonalenie w życiu ziemskim, a więc w życiu z innymi w gromadzie społecznej.

Nie możemy mówić o człowieku w oderwaniu od jego społecznego środowiska nie tylko dlatego, że nikt jeszcze takiej izolowanej jednostki ludzkiej nie widział, ale także dlatego, że po prostu nie można jej sobie wyobrazić. Człowiek wyrósł ze społeczeństwa, ono jest jego tłem, ono uzasadnia najprostsze jego cechy z mową na czele, ono go wychowało i rozwinęło, poza nim człowiek nie istnieje.

Rozwój duchowy człowieka, jego podnoszenie się w kulturze odbywa się w społeczeństwie, pod potężnym wpływem i przy współudziale środowiska. Dusza człowieka jest soczewką, skupiającą w sobie dorobek kulturalny środowiska i przerabiającą go na swój indywidualny użytek, karmi się tym, co stworzyła gromada, ogniskuje w sobie jej idee, wierzenia, ambicje, wszystko to. czym całość społeczna żyje. W normalnych warunkach, poziom kulturalny, duchowy jednostki odpowiada poziomowi środowiska. Na jałowych piaskach nie wyrastają dęby. Społeczeństwo, zdezorganizowane, zbutwiałe, rozstrojone fizycznie i upadłe moralnie, nie wychowuje wartościowych, zdrowych jednostek. Nowożytny naród lepiej spełnia swą funkcję wychowawczą od pierwotnej hordy, inny typ indywidualnej duszy wyrasta w jego cywilizacji.

„Jednostka jest punktem — pisze Balicki — w którym się zbiegają i przecinają prądy społeczne. Jesteśmy odbiciem tych stosunków… a indywidualność nasza jest specjalną kombinacją panujących w społeczeństwie prądów. Dąży ona do syntezy, do harmonii wewnętrznej, która jest zarazem harmonią między naszą jaźnią i wielorakimi osobowościami naszymi, będącymi wyrazem tych prądów otoczenia. Im większą będzie harmonia i koordynacja tych ostatnich, im sprawniejszy układ stosunków zapanuje wśród kół, stanowiących o naszej indywidualności, tym więcej jednolitości osiągnie nasza duchowość, tym bardziej zdolna będzie do szczęścia. Człowiek może zdobyć harmonię duchową tylko w środowisku społecznym, które ją posiada. Nienormalne warunki społeczne w swej całości, a zwłaszcza nienormalne warunki moralnego i duchowego bytu, mogą doprowadzić całe pokolenie do stanu zdenerwowania, pesymizmu, niewiary w siebie i we wszystko, zniszczyć jego równowagę duchową i uczynić je nieszczęśliwym we wszystkich dziedzinach życia… Marny tedy odpowiedź na pytanie, od czego zależy harmonijna i jednolita duchowość człowieka: „Mens sana in sana societate”.

Doskonalenie się duchowe, kształcenie charakteru, opanowywanie swej natury — oto środki, dzięki którym człowiek zbliża sic do celu najwyższego. Wiemy, jak dalece zdrowie duchowe jednostki zależy od wszechstronnego zdrowia jej środowiska społecznego; zrozumiałym jest przeto, że ustrój i treść ideowa środowiska odgrywają ogromną rolę w kształtowaniu moralnej osobowości człowieka i wskutek tego wpływają na jego indywidualną pracę nad osiągnięciem najwyższego celu życia.

Co to jest jednak środowisko społeczne?

Jednostka ludzka tkwi w całym szeregu środowisk, różnego typu i różnej wielkości. Z pośród nich wyłania się wszakże jedno, które najwszechstronniej ujmuje jej życie i najgłębiej sięga w jej duszę, które wchłania są psychicznie bez porównania silniej od wszystkich innych grup społecznych.

Tym środowiskiem społecznym najwyższego typu, bo najbardziej wszechstronnym, z największą niezależnością duchową na zewnątrz, obok największej spoistości wewnętrznej — jest naród.

Nie ma tu miejsca na analizowanie zjawiska społecznego, psychologicznego i cywilizacyjnego, jakim jest nowożytny naród, na szukanie definicji, która by najlepiej oddawała jego istotę. Do ścisłego zdefiniowania nowożytnego pojęcia państwa doszła nauka prawa przed czterema wiekami, ale dotychczas nikt nie zdołał dokładnie, „naukowo” określić, co to jest naród.

Istota narodu nie leży bowiem w świecie zewnętrznymi, fizycznym; naród jest przede wszystkim tworem psychicznym, jest świadomością wspólnoty, jednolitym typem myślenia, odczuwania i działania, jednolitym stylem twórczości, jednolitym zespołem idei, wierzeń, dążeń, tęsknot i ambicji. Naród istnieje w duszach swych członków, jako ich własność psychiczna, a jego wielkość i moc zależą od tego, jak wiele zajmuje w nich miejsca, jak dalece pochłania dla siebie indywidualną duszę jednostki.

Węzły, zespalające człowieka z narodem, wybiegają daleko poza sferę jego świadomości i najczęściej nie poddają się jej codziennej kontroli, jednostka nic zdaje sobie zazwyczaj sprawy z ich siły i ich roli w swej duszy. Korzenie ich tkwią bowiem w rozległej sferze instynktów, w odwiecznym głosie krwi. W chwilach wyjątkowych, o wielkim historycznym napięciu, zwłaszcza w okresach walki z narodem obcym w obronie swojej ojczyzny poczucie narodowe ujawnia się w swej całej, niespodzianej częstokroć, a niezgłębionej potędze. Wypadki historyczne sięgają wówczas brutalną ręką do głębi duszy narodu i wydobywają stamtąd ukryte, drzemiące, odwieczne wartości. Naród, jako fakt psychiczny, staje się wówczas najpotężniejszym zjawiskiem psychologii zbiorowej człowieka. Człowiek rodzi się z narodowymi dyspozycjami w swej psychice, juko soczewka, w kto rej ogniskują się wpływy wszystkich poprzednich pokoleń narodu, jako ogniwo, które przekaże je pokoleniom przyszłym.

Przemożna siła, jaką w indywidualnej duszy ludzkiej stanowi naród, nadaje ogromne znaczenie jego roli wychowawczej wobec człowieka. Żyć w narodzie to znaczy żyć w określonym ustroju nie tylko prawnym, społecznym, ale także duchowym, w określonym typie myślenia, woli i odczuwania. Jedynie szczególne jednostki mogą nie mieć narodu w swej duszy i mogą żyć poza narodem. Albo to będą jednostki na poziomie niemal zwierzęcym, niewciągnięte w orbitę cywilizacji społecznej, o kulturze prymitywnej, zdolnej jedynie do zaspakajania naturalnych potrzeb fizycznych, albo też wyjątkowe jednostki o specjalnym ustroju duchowym wyłączające się świadomie ze środowiska społecznego — pustelnicy. Wszyscy inni żyją w narodzie, bo żyją wartościami, które naród zaszczepił w ich duszach. Żyją w narodzie ludzie, którzy, poza fizycznymi cechami, pozornie niewiele mają wspólnego ze środowiskiem. Pomnaża wartości swego narodu, rzucony na drugą półkulę, misjonarz, pomnaża je mnich, odgrodzony od życia społecznego murami klasztoru. Na skarbiec wartości, wnoszonych przez naród do cywilizacji ludzkiej, składają się bowiem wartości moralne, osiągane indywidualnie przez każdego członka narodu. Potęga kultury włoskiej po-lega nie tylko na tym, że kultura ta wychowała wielkich artystów, uczonych i mężów stanu, ale także na tym, że dała ludzkości Świętego Franciszka z Asyżu. Wartością Hiszpanii jest nie tylko Cervantes czy Velázquez, ale i Święta Teresa. A my, Polacy, o ileż bylibyśmy ubożsi jako typ kultury, gdybyśmy obok Chrobrego i Mickiewicza nie mieli Św. Stanisława Kostki. Jednostki, przerastające duchowo swe środowisko, stanowiące niejako beznarodową własność całej kultury ludzkiej, nie tracą znaczenia i wartości dla narodu, który je wydał. Przeciwnie, są jednym z najdoskonalszych dowodów jego wielkości, bo wielkim niewątpliwie jest środowisko narodowe, bogatą jego treść kulturalna, skoro z jego łona wychodzą ludzie, wznoszący się na szczyty moralnej doskonałości…

Człowiek normalny musi żyć w narodzie i naród formuje jego osobowość. Między jednostką i narodem istnieje wieczna wymiana twórcza: jednostka tworzy naród, — naród wychowuje jednostkę. Człowiek rozrasta się kulturalnie, wchłaniając dorobek cywilizacyjny swego narodu, odnajdując w nim tworzywo dla własnej osobowości, soki żywotne dla swego indywidualnego rozwoju. Wspólnota narodowa jest w dzisiejszej epoce dziejów najdoskonalszą wychowawczynią duszy człowieka, jest środowiskiem cywilizacyjnym, które najpotężniej go urabia i rozwija. „Dotąd nikt nie wymyślił w drodze eksperymentów utopijnych — pisze Zygmunt Wasilewski — lepszych form współżycia i rozwoju zbiorowości, jak naród z samoistnym ideałem osobowości. Tak, jak nie wymyślono nic lepszego dla dziecka od rodziny”.

W narodowej zbiorowości nie może ginąć człowiek, nie może mu ona zasłaniać jego celu indywidualnego a najwyższego: Zbawienia. Cel ten leży ponad ziemią i ponad narodem, bo naród jest bytem ziemskim. Ale nie ma zbawienia bez pełni rozwoju duchowego człowieka, bez opanowania rozumną wolą rozkładowych sil natury ludzkiej i ukształtowania całej osobowości na ideał Boski. Tę pełnię duchowego rozwoju osiąga człowiek przede wszystkim przez naród, bo tylko w zdrowym, mocno zorganizowanym duchowo środowisku społecznym, wyrastają zdrowe duchowo jednostki. Tylko wielki naród tworzy w duszach swych członków wielką kulturę, stanowiącą ich dźwignię moralną i podstawę wzrostu duchowego.

Naród — jak powiedzieliśmy — leży w duszach swych członków. Wielkość narodu tkwi w człowieku. Budując wielkość swej duszy, walcząc o pełnię duchowego rozwoju, tworzymy wielkość narodu, podobnie zaś, pracując dla narodu, poświęcając dla niego nasze dobra osobiste, tworząc jego wielkość cywilizacyjną, zdobywamy dla siebie samych najszersze pole indywidualnego, duchowego rozwoju. Pełny człowiek rodzi się bowiem w ofierze, w poświęceniu, w przełamani u samego siebie na ideał ponadosobisty. „Jeśli ziarno pszeniczne, wpadłszy w ziemię, nie obumrze, samo zostaje — naucza Chrystus — lecz jeśli obumrze, wielki owoc przynosi. Kto miłuje duszę swą, traci ją: a kto nienawidzi duszy swojej na tym świecie, ku wiecznemu żywotowi strzeże jej“. (J 12, 24-25).

Nie naród, ale Bóg jest najwyższym celem człowieka, jednak naród jest na ziemi najwyższym dobrem ludzkim, dobrem niezastąpionym dla normalnego człowieka, tak, jak niezastąpiona jest rodzina dla dziecka. Idąc do Boga, idziemy w narodzie i z pomocą narodu. Jest on wielkim środkiem, prowadzącym do wielkiego celu. Praca dla narodu stanowi drogę, wiodącą człowieka do Boga.

Ramy społeczne, w jakich żyje jednostka, wpływają — jak już podkreśliliśmy — w dużej mierze na rozwój jej osobowości. Warunki życia społecznego ułatwiają jej lub utrudniają samowychowywanie się, zbliżanie do celu wiecznego. Kształtowanie form życia zbiorowego jest sprawą polityki, jej ideowej treści i praktycznych metod. Gdy zatem spojrzymy głębiej na istotę prawdziwej polityki, gdy pozbędziemy się materialistycznych sugestii, w jakie owinęła ją ubiegła epoka dziejów myśli ludzkiej, dostrzeżemy jej cel zasadniczy i zrozumiemy, że zadaniem polityki narodowej jest takie urządzenie życia narodowego we wszystkich jego dziedzinach nadanie mu takiego ustroju, w którym jednostka ludzka — członek narodu, znajduje najlepsze warunki dla swego duchowego i fizycznego rozwoju na drodze, wyznaczonej przez Chrześcijaństwo.

Wojciech Kwasieborski

NOPlogo1


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

10 Komentarzy

  1. „Istota narodu nie leży bowiem w świecie zewnętrznymi, fizycznym; naród jest przede wszystkim tworem psychicznym, jest świadomością wspólnoty, jednolitym typem myślenia, odczuwania i działania, jednolitym stylem twórczości, jednolitym zespołem idei, wierzeń, dążeń, tęsknot i ambicji. Naród istnieje w duszach swych członków, jako ich własność psychiczna, a jego wielkość i moc zależą od tego, jak wiele zajmuje w nich miejsca, jak dalece pochłania dla siebie indywidualną duszę jednostki.

    Węzły, zespalające człowieka z narodem, wybiegają daleko poza sferę jego świadomości i najczęściej nie poddają się jej codziennej kontroli, jednostka nic zdaje sobie zazwyczaj sprawy z ich siły i ich roli w swej duszy. Korzenie ich tkwią bowiem w rozległej sferze instynktów, w odwiecznym głosie krwi. W chwilach wyjątkowych, o wielkim historycznym napięciu, zwłaszcza w okresach walki z narodem obcym w obronie swojej ojczyzny poczucie narodowe ujawnia się w swej całej, niespodzianej częstokroć, a niezgłębionej potędze. Wypadki historyczne sięgają wówczas brutalną ręką do głębi duszy narodu i wydobywają stamtąd ukryte, drzemiące, odwieczne wartości. Naród, jako fakt psychiczny, staje się wówczas najpotężniejszym zjawiskiem psychologii zbiorowej człowieka. Człowiek rodzi się z narodowymi dyspozycjami w swej psychice, juko soczewka, w kto rej ogniskują się wpływy wszystkich poprzednich pokoleń narodu, jako ogniwo, które przekaże je pokoleniom przyszłym.

    Przemożna siła, jaką w indywidualnej duszy ludzkiej stanowi naród, nadaje ogromne znaczenie jego roli wychowawczej wobec człowieka. Żyć w narodzie to znaczy żyć w określonym ustroju nie tylko prawnym, społecznym, ale także duchowym, w określonym typie myślenia, woli i odczuwania. Jedynie szczególne jednostki mogą nie mieć narodu w swej duszy i mogą żyć poza narodem. Albo to będą jednostki na poziomie niemal zwierzęcym, niewciągnięte w orbitę cywilizacji społecznej, o kulturze prymitywnej, zdolnej jedynie do zaspakajania naturalnych potrzeb fizycznych, albo też wyjątkowe jednostki o specjalnym ustroju duchowym wyłączające się świadomie ze środowiska społecznego — pustelnicy. Wszyscy inni żyją w narodzie, bo żyją wartościami, które naród zaszczepił w ich duszach”
    W podobny sposób naród i rasę przedstawiali Evola i Codreanu.
    Naród (i rasa) to nie tylko fakt społeczno-fizyczno-antropologiczny. Naród i rasa to są też zjawiska duchowe.

    • Kwasieborski nie tylko w tym fragmencie uswiadomił, że naród i rasa to są byty duchowe. Samo główne przesłanie tekstu, że człowiek idzie do Boga przez Kościół, ale też przez życie we wspólnocie narodowej o rasowej potwierdza ten fakt.

  2. „Węzły, zespalające człowieka z narodem, wybiegają daleko poza sferę jego świadomości i najczęściej nie poddają się jej codziennej kontroli, jednostka nic zdaje sobie zazwyczaj sprawy z ich siły i ich roli w swej duszy. Korzenie ich tkwią bowiem w rozległej sferze instynktów, w odwiecznym głosie krwi”
    Przede wszystkim naród to wspólnota etniczno-rasowa, wspólnota krwi.
    Krew wpływa psychikę narodu w taki sposób, że ludzie wspólnego pochodzenia wewnętrznie bardziej oddziałowują na siebie w kształtowaniu zachowań zbiorowych i doborze w jedną wspólnotę/zbiorowość niż ludzie obcej krwi.

  3. Klasyka polskiej myśli NR.
    Odnosząc się do komentarzy Przedmówcy – ktoś, kto neguje element krwi w definiowaniu narodu, z pewnością nie jest nacjonalistą, tylko jakąś demoliberalną patriopizdeczką ;)

    • „tylko jakąś demoliberalną patriopizdeczką”
      Idealne określenie :D

    • Faktycznie tak zwany przez anglojęzyczną brać „civic nationalism” jest nie bez przyczyny nazywany wśród etnonacjonalistów „cuck nationalism”. Z drugiejż strony, wielu chrześcijan jest uniwersalistami i taki np. E. Michael Jones, choć jest jak najbardziej świadomy problemu żydowskiego i innych bolączek zachodniej cywilizacji, na pytanie „czy murzyn, praktykujący chrześcijanin, znający idealnie polszczyznę, mieszkający od 20 lat w Polsce, mógłby być uznany za Polaka?” odpowiedział „tak”.

    • Ja jestem katolikiem i uważam katolicyzm za ważniejszy od narodu. Z drugiej strony religia nie może być pretekstem do popierania tego, co szkodliwe dla narodu, ponieważ jako nacjonalista nie mogę czegoś takiego poprzeć, a katolicyzm, choć nie wymaga bycia etnicznym nacjonalistą to nie wymaga ode mnie popierania race-mixingu i tak wykrzywionego „uniwersalizmu”. Z czystym sumieniem katolika protestuję przeciwko takiemu „uniwersalizmowi”.

    • Osobiście stawiam krew ponad tożsamość religijną, dlatego choć sercem jestem bliższy rodzimowierstwu, podkreślam na każdym kroku konieczność współdziałania ponad religijnymi podziałami przeciwko wyniszczaniu białej rasy.

      Niestety, niemal wszystkie główne autorytety religijne są bez reszty pod łapą ZOG. I Kościół i larpujący neo-poganie, sterowani przez „Starszych braci w wierze” pierdolą dzień w dzień farmazony, których nie idzie słuchać. Wcale nie dziwię się tym nacjonalistom, którzy stawiają na „biały szariat”, bo chyba tylko islam w dzisiejszym wydaniu ma najmniej absolutnie demoliberalnych heretyków.

      Jest jednak zastanawiające, iż mimo całkowitego kryzysu obyczajowego, wciąż przebrzydłe maso-media wypluwają ścierwa pokroju Kler. Nie dość, że kontrolują najwyższe eszelony Watykanu, liberalizując i spłycając co się da w tej religii, to jeszcze muszą wycierać sobie mordy Kościołem na poziomie lokalnym, gdzie wzbudza się niechęć nawet do wiejskich parafii. Jak zwykle Goldbergom nie wystarczy zwyciężyć Europejczyków – trzeba ich jeszcze upodlić w najokrutniejszy sposób.

    • „Wcale nie dziwię się tym nacjonalistom, którzy stawiają na „biały szariat”, bo chyba tylko islam w dzisiejszym wydaniu ma najmniej absolutnie demoliberalnych heretyków”
      Zgadzam się co do Twojej oceny dekadencji, jaka trawi obecną hierarchię kościelną (nie tylko hierarchię w sumie) i środowisko neopogan.
      Islam faktycznie jest najmniej trapiony przez liberalną zgniliznę. Mimo to, nie rozumiem tych nacjonalistów, w tym białych nacjonalistów, którzy szukają ucieczki w islamie. Mimo wszystko islam dzisiaj z europejską tożsamością (nie chodzi mi o dzisiejszą liberalną tożsamość „zachodnią”) ma raczej antagonistyczne relacje wyłączając stronnictwa takie jak Hezbollah, ale nie widzę perspektyw na europeizację nawet takiego rodzaju islamu.
      Druga sprawa to islam nie ma w zwyczaju popierać separatyzmu rasowego, ten fakt potęguje brak zakorzenienia islamu w kulturze Europy, co sprzyja mieszaniu rasowemu Europy z niebiałymi. Nie rozumiem zachowania tych nacjonalistów.
      Dla nacjonalisty są różne alternatywy wobec obecnych modernistycznych trendów religijnych w Europie – tradycjonalizm chrześcijański (w tym katolicki), pogański lub stricte pro-białe systemy religijne typu Ruch Twórczości lub kosmoteizm wyznawany przez Williama Luther’a Pierce’a

  4. Wojciech Kwasieborski (1914 – 1940) – jeden z czołowych działaczy Ruchu Narodowo-Radykalnego,, Falanga”, redaktor, publicysta. Absolwent Gimnazjum im. Jana Zamoyskiego, oraz Wydziału Prawa UW, Kierował w swojej szkole Narodową organizacją Gimnazjalną, podczas studiów członek oddziału Akademickiego 0bozu Wielkiej Polski. Członek Komitetu Redakcyjnego ,,Akademika Polskiego”, w którym pełnił funkcję przewodniczącego sekcji historii ruchu narodowego. Wstąpił do ONR, a po rozłamie związał się z grupą Bolesława Piaseckiego (RNR Falanga). W 1937 roku wszedł w skład Komitetu Redakcyjnego Ruchu Młodych pod kierownictwem Bolesława Piaseckiego, którego owocem prac stały się Zasady Programu Narodowo-Radykalnego. Do 1939 roku członek ścisłego kierownictwa,,Falangi”. Pełnił funkcję kierownika Grup Szkolnych Ruchu Narodowo-Radykalnego ,,Falanga” oraz redaktora naczelnego powołanego do życia w tymże roku periodyku ,,Przełom”. Swoje artykuły zamieszczał w: ,,Szczerbcu”, ,,Jutrze” ,,Falandze”, ,,Ruchu Młodych”, ,,Pro Christo”. Był autorem dwóch broszur programowych:,,Podstawy narodowego poglądu na świat” oraz ,, Podstawy narodowo-radykalnej przebudowy szkoły polskiej”

    Po wybuchu II wojny światowej działał w konspiracji w konfederacji Narodu. Aresztowany przez Niemców i rozstrzelany w masowej egzekucji w Palmirach w nocy z 20 na 21 czerwca 1940 roku.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*