life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Gilbert Keith Chesterton: Obrona jawności

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Znamiennym zjawiskiem jest postać sztuki, w której świat nowy nie okazał się doskonalszy od dawnego, odmiana, zasługująca na cokolwiek brutalną nazwę sztuki wolnego powietrza. Dzisiejsze pomniki publiczne na pewno nie stały się lepsze od dawnych; tak samo ich krytyka. Dowodem tego jest manieryczne nazywanie wielu z nich pompatycznymi. Można by napisać interesującą rozprawę o niezmiernej ilości określeń, używanych do besztania, posiadających w istocie znaczenie pochlebstwa. Już sama skłonność widzenia rzeczy w gorszym świetle, niż na to zasługują, jest zastanawiająca i wymaga systemu metodycznej obrony. Krytycy teatralni n. p. obniżają wartość przedstawień nazywając je teatralnymi, przez co rozumieją po prostu ich odpowiedniość do warunków scenicznych, co równa się nazwaniu poezji poetyczną. Nazywamy pewne utwory sentymentalnymi, to znaczy, że posiadają one tę godną podziwu cechę istotnego sentymentu. Te i tym podobne zdania są szczątkami filozofii kramarskiej, tchórzliwej i przypominają czasy, w których nazwa „marzyciel“ była obraźliwa. W całym słowniku tych mimowolnych pochwał nic bardziej nie uderza, jak słowo „pompatyczny“.

Biorąc rzecz rozsądnie, oczywista że pomnik publiczny winien być pompatyczny. Pompatyczność jest jego zadaniem. Byłby to absurd, gdyby obeliski i piramidy kryły się gdzieś w skromnym kącie, niby fiołki na wiosnę. Pomniki zaś publiczne miałyby jeszcze do powiedzenia wiele i bardzo potrzebnych rzeczy. Męstwo, miłosierdzie i wielkie natchnienia mogłyby stać się głośniejsze, niż obecnie. Zbyt chętnie oddajemy się grzechowi strachu i dlatego nazwaliśmy go szacunkiem. Zapomnieliśmy o dawnym, zdrowym morale księgi Przypowieści, że: „Mądrość na dworze woła, głos swój na ulicach wydaje“. W Atenach i Florencji słyszano jej głos na ulicach. Pędzono życie jawne w kłótni i walce, posiadano to, czego brakło zawsze współczesnej cywilizacji kupieckiej — publiczną sztukę. Rzecz najświętszą, nabożeństwa odprawiano publicznie; w nas zaś zrodził się błędny, zgoła nowy pogląd, że świętość równoznaczy z tajemniczością. Wielu poetów nowoczesnych, z ogromnie złożoną i subtelną wrażliwością, kocha ciemność przeważnie z tych samych powodów co złodziej. Przejęcie duszy uczuciem dumy tak nagłym, jak uderzenie piorunu — oto zadanie wielkiej kolumny lub posągu. Winny one wznosić nas w sferę wolności i uszlachetnienia. Dokoła cokołu każdego posągu wzniosłego, cokolwiek pisałoby się o tym, ryją się niewidzialnymi zgłoskami słowa Swinburne‘a:

„Oto czym — Bóg:

Człowiekiem w całej pełni być,

W swojego ducha mocy prosto iść

i życie przeżyć w światła pełni“.

 Jeżeli pomnik publiczny nie spełnia tego zadania, czyli nie jest publiczny i monumentalny — był już w pomyśle poroniony.

Ukazała się szkoła rzeźby realistycznej, godna raczej miana szkoły plastyki szkicowej. Było to nieuniknione i zrozumiałe, jako reakcja przeciw banalnej i bezbarwnej pompie plastyki wiktoriańskiej. Najwstrętniejszą przypuszczalnie i niezwykle przygnębiającą w świecie rzeczą, ohydniejszą niż któryś z galaretowatych i bezkształtnych potworów W. G. Wellsa (przy tym zupełnie do nich podobną), byłby posąg angielskiego filantropa. Na równi z tym, o ile nie niżej, stoją posągi polityków angielskich w Parliament Fields. Każdego z nich zapakowano w cylindryczny tużurek i dano do dźwigania rulonik lub też podejrzaną część garderoby (na ramieniu), która równie dobrze mogłaby uchodzić za ręcznik kąpielowy, jak za letnią narzutkę. Każdy z nich ma gest mówcy, robiący wrażenie ujemne, jako afektacja pozbawiona zalet teatralności. Nie przekonywajcie nikogo, że te poronione płody są owocem tylko technicznego niedołęstwa. Z każdego rysu tych ołowianych lalek widać, że nie stworzyło ich naturalne uwielbienie piękna i godności. Postawiono je automatycznie, by uniknąć pozoru skąpstwa i niedekoracyjności. Umieszczono je tam nawet ze złym humorem, w stuleciu utylitarystycznym, nawiedzonym myślą, że istnieje o wiele więcej i rozsądniejszych sposobów użytkowania pieniędzy. I dopóki to stanowi ideę przodującą kraj będzie bezpłodny, a posągi i kościoły przestaną wyrastać, gdyż muszą one rosnąć, tak samo jak kwiaty i drzewa. Wada ciążąca na rzeźbie wiktoriańskiej odbiła się również, w postaci zmienionej, na szorstkiej, malarskiej, banalnej rzeźbie późniejszej, czego dowodem posąg Darwina w Sout Kensington Muzeum i pomnik Gordona na Trafalgar Square. W posągu publicznym nie wystarcza, jak w szkicu węglem, artyzm; musi on uderzać, być sensacyjny w pełnym tego słowa znaczeniu, musi zrodzić się dla ludzkości, przemawiać w imieniu naszym do gwiazd i wobec wszystkich nieb, a gdy skończy się rejestr długi najczarniejszych głupstw i zbrodni naszych, musi świadczyć, że są jednak rzeczy, których my, ludzie, wstydzić się nie potrzebujemy.

Pamięć męża publicznego uczcić można w sposób dwojaki: posągiem lub biografią. W pewnym sensie są one bliskie sobie, w tym mianowicie, że żadne nie jest podobne do oryginału, wskutek wygładzania nie tylko wad, ale również interesujących zalet człowieka. W jednym tylko wypadku ujmuje się je różnie. Nie zdarza się biografia, bez uwagi o świętości prywatnego życia, bez usprawiedliwień, że zatarło się najważniejsze strony egzystencji pewnego człowieka. Rzeźbiarz nie ponosi tej straty. Nie opuszcza on w pomniku wybitnego filantropa nosa dlatego, że jest on za piękny, by go ujawniać, nie tworzy męża stanu z workiem na głowie dlatego, że miał on uśmiech za słodki, by mógł znieść światło dzienne. W biografii natomiast zasada ta utrzymała się dotychczas i trzeba by odwagi, aby wątpić o tym, że im człowiek był lepszy i bardziej po ludzku spędził życie, tym mniej należy o tym mówić.

Do idei nowoczesnej, jakoby świętość była identyczna z tajemniczością, trzeba by bodaj coś niecoś dodać. W stosunku bowiem do zadań praktycznych jest ona myślą całkiem nową; nieznana była w epokach prawdziwego rozkwitu świętości. Historia wielkich ruchów religijnych zwęża pojmowanie religii, jako sprawy prywatnej. Najszanowniejsza tajemnica każdej duszy ludzkiej, jej najbardziej osobista i najintymniejsza potrzeba, najpierwszy i najbardziej psychologiczny stosunek zwany pobożnością, związek między duszą a ostateczną rzeczywistością — ta w najwyższym stopniu prywatna sprawa staje się publicznym widowiskiem świata. Kto zechce udać się w niedzielę rano do wielkiego kościoła, ujrzy setki ludzi, z których każdy obcuje sam na sam ze swoim Bogiem. Stajemy wobec najdziwniejszego w świecie widoku — wobec narodu pustelników. Chrystianizm w tej chwytającej ostatecznie za serce jawności, która czyni z najgłębszej tajemnicy rzecz publiczną, działa zgodnie ze swym najdawniejszym źródłem, ze swym straszliwym początkiem. Nie był to przypadek zapewne, iż zjawisko zaćmienia słońca ukazało się w południe na wzgórzu. Męczeństwo pierwszych chrześcijan było jawne nie tylko dla kaprysu prześladowców, ale płynęło z pragnienia i myśli samych ofiar.

Już czysto gramatyczne znaczenie wyrazu „męczennik“ burzy całkowicie myśl o prywatnym charakterze dobrych czynów. Męczennicy chrześcijańscy stanowili coś więcej, niż przykład; byli oni zapowiedzią. Dzisiejsza teoria duchowej subtelności rozstrzygałaby te sprawy zapewne inaczej. Zezwoliłaby ona Chrystusowi na ukrzyżowanie, gdyby to było potrzebne dla jego boskiej natury, lecz w imię dobrego smaku zadałaby pytanie, czy nie mogłoby się to odbyć w mieszkaniu prywatnym, tłumacząc się tym, że proces rozszarpywania męczennika przez lwa mógłby być ponętną sensacją, jakkolwiek nic nie stałoby temu na przeszkodzie, by delikwent pozwolił się rozszarpać we własnym salonie, wobec grona tylko bliskich przyjaciół.

Bliski jestem myśli, że mniemanie, jakoby świętość musiała być ukryta, jest wytworem chorobliwej i dekadenckiej skromności. Gwiazdy nie utraciły swej świętości, mimo że są bezwstydne, nagie i liczniejsze niż afisze o mydle Pears‘a. Dziwnym stałby się ten świat, gdyby przyrodę ogarnął nagle ów wstyd eteryczny, gdyby drzewa rosły korzeniami w górę a ciężarem liści i kwiatów pod ziemią, gdyby kwiaty zawierały się o świcie, a otwierały o zachodzie, gdyby słonecznik odwracał się od ciemności, zaś ptaki latały w nocy jak nietoperze.

Gilbert Keith Chesterton

Chest211111

Fragment książki „Obrona rzeczy wzgardzonych” wydanej przez Instytut Norwida (część środowiska NOP).


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: ,

Podobne wpisy:

  • 11 listopada 2019 -- Gilbert Keith Chesterton: Obrona detektywnych opowieści
    Aby osiągnąć właściwą podstawę psychologiczną, w badaniu przyczyn rozpowszechnienia opowieści detektywnych, należy wyzwolić się z natłoku pustych frazesów. Nieprawdą jest np. że lu...
  • 26 grudnia 2019 -- Gilbert Keith Chesterton: Obrona patriotyzmu
    Zanik patriotyzmu w nowoczesnej Anglii jest sprawą poważną i przygnębiającą. Tylko skutkiem tego możliwe stało się pomieszanie zwykłej żądzy posiadania majątku ziemskiego z dawną m...
  • 29 czerwca 2019 -- Gilbert Keith Chesterton: Obrona farsy
    Nie pojmuję, dlaczego pewne rodzaje sztuki uważamy za niższe, trywialne i godne pogardy. Mówi się np. o jakiejś komedii, że „wyradza się w farsę“, słuszniejszym byłoby określenie o...
  • 3 października 2019 -- Gilbert Keith Chesterton: Obrona rzeczy brzydkich
    Niektórzy ludzie twierdzą, że obojętny jest im wygląd osoby, jej płeć i cechy fizyczne; decydującą rzeczą dla nich jest tylko wspólnota duchowa. Nie należy się tym jednak zrażać. W...
  • 1 listopada 2019 -- Gilbert Keith Chesterton: Obrona miłości do dzieci
    Dwie rzeczy pociągają każdego prawie normalnego człowieka u dzieci: ich wielka powaga i skutkiem niej wielka radosność. Są one tak bezgranicznie, niezależnie od humorów, radosne, j...
Subscribe to Comments RSS Feed in this post

Jeden komentarz

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*