Rozpoczęta przez rząd jesienią 2010 roku akcja walki z tzw. „dopalaczami”, okazała się kolejną kompromitacją gabinetu Donalda Tuska. Odpowiadający przed sądami administracyjnymi dystrybutorzy używek wygrywają rozprawy, a miliony złotych przeznaczonych m. in na specjalistyczne ekspertyzy rozpłynęły się w urzędniczych kieszeniach.
20 milionów z rezerwy celowej przeznaczonych na badanie próbek zabezpieczonych „dopalaczy” trafiło do Głównego Inspektoratu Sanitarnego, z czego ponad 10 mln trafiło do wojewódzkich oddziałów (sam oddział Mazowiecki otrzymał 1,2 mln). Z dokumentów do których dotarli dziennikarze radia RMF FM wynika, że zaledwie kilka procent z tej sumy zostało wydanych zgodnie z przeznaczeniem. Mazowiecki oddział Sanepidu za pieniądze od GIS sfinansował zakup sprzętu komputerowego, biurowego oraz na zakup paliwa do samochodów służbowych. Sanepid w Łodzi za pieniądze z rezerwy celowej zafundował sobie tonery do drukarek za 50 tysięcy złotych, papier do faksów za 60 tysięcy złotych oraz meble biurowe. Jak poinformował rzecznik GIS, otrzymane środki finansowe przeznaczono także na cykl szkoleń dla 500 pracowników, konferencję naukową, ekspertyzy prawne oraz uruchomienie infolinii dotyczących tzw. „dopalaczy”.
Według raportu GIS od 2010 roku nie zdołano przebadać połowy z zabezpieczonych próbek pobranych podczas zamykania sklepów z dopalaczami w październiku 2010 roku. Najwięcej z nich trafiło do Narodowego Instytutu Leków.
Najnowsze komentarze