life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

“Polska Pamięta” – akcja pomocy Polakom na Ziemiach Utraconych

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Tożsamość i pamięć

Czy fakt, iż dostrzegam różnice dzielące mnie od drugiego człowieka, potrafię je właściwie wskazać i wydawać osądy o sobie samym wskazuje na to, iż jestem człowiekiem w pełni świadomym swojej tożsamości? Czy środowisko, w którym wzrastałem, wychowywałem się miało wpływ na to, kim jestem, jak czuję, jakie mam spojrzenie na świat wokół? Obok mnie przecież żyją ludzie, jest rodzina, są przyjaciele, koledzy, znajomi i inne osoby, które mówią w tym samym języku. Może jednak by mieć obraz pełny należy spojrzeć na siebie w sposób szerszy, przecież każdy człowiek, a więc również i ja, jest istotą ze swej natury społeczną i nie żyje samotnie, lecz zawsze w jakiejś społeczności, w ściśle określonym miejscu i czasie. My Polacy, żyjemy w Europie, na ziemiach ukształtowanych przez cywilizację łacińską, w kraju ciągle niepokojonym przez wojny, we wspólnocie kulturowej zgromadzonej na przestrzeni lat przez dziesiątki pokoleń. Nasza wspólna historia to składanka wydarzeń wielu milionów istnień, wielu wojen, kataklizmów, wielu zwycięstw, triumfów, tysiącletnia tradycja, pamięć o wzlotach i upadkach. To dziedzictwo skłania nas do troski i pielęgnacji tego, co już stworzyliśmy, tego, co nas Polaków odróżnia od innych narodów. Z tożsamością w sposób ścisły związana jest więc pamięć. Świadomość osobista, ale również społeczna a konkretniej narodowa jest konieczna do tego bym mógł powiedzieć – jestem człowiekiem świadomym swej tożsamości. Tożsamość i pamięć jest więc dla mnie skarbem, jaki otrzymałem od Boga, który odróżnia każdego człowieka od zwierząt, roślin i świata nieożywionego. To dar, który ze względu na swój podmiot nakłada na mnie nie tylko chwałę osiągnięć mych Ojców, ale również obowiązek pielęgnowania i dbania o rozwój tego, co zostawili po sobie.

My członkowie Narodowego Odrodzenia Polski świadomi praw i obowiązków wynikających z naszej tożsamości, z której jesteśmy i chcemy być dumni, rozpoczynamy akcję mającą na celu pomoc naszym Rodakom zamieszkującym nasze polskie, Ziemie Utracone (wschodnie). Rozpoczynamy ścisłą współpracę z Fundacją Pomoc Polakom na Podolu, Wołyniu, Pokuciu i Bukowinie i przyłączamy się do realizacji statutowych celów Fundacji. Działania, jakie pragniemy podjąć, skupić się muszą na sprawach, które są najbardziej pilne i naglące. Pierwsza sprawa to tragiczna sytuacja tamtejszych polskich cmentarzy, zupełnie zapomnianych, które zawierają doczesne szczątki tych, którzy niegdyś opierali się wiedeńskim urzędnikom, a po odzyskaniu niepodległości budowali zręby drugiej Rzeczypospolitej. Nie godzi się by ciała naszych Rodaków, które były świątyniami Ducha Świętego jak wyraźnie podaje to Pismo Święte leżały w nieładzie i zapomnieniu. Jeżeli kiedykolwiek mielibyśmy na to pozwolić tym samym stracilibyśmy prawo do tego by móc nazywać się jeszcze Polakami! Druga sprawa to ciężka sytuacja materialna żyjących tam wciąż polskich rodzin. Brakuje przede wszystkim środków czystości. Pomoc finansowa i materialna jest w tym zakresie niezbędna. Bardzo potrzebne są również podręczniki szkolne do języka polskiego, historii i lektury szkolne dla polskich dzieci i dorosłych uczęszczających do szkółek sobotnich chcących uczyć się swego rodzimego języka i historii. Nasza działalność nie może być ukierunkowana tylko na sprzeciwie wobec promocji homoseksualizmu, feminizmu, aborcji, eutanazji i całego dorobku Unii Europejskiej… Nasza postawa sprzeciwu wobec tych spraw wynika i ma podstawy w przyczynach pozytywnych, jakimi są miłość do Boga i bliźniego, która wyraża się w miłości do Ojczyzny. Zatem i nasze działania muszą odzwierciedlać i pokazywać, że my polscy nacjonaliści mamy do zaoferowania coś więcej. Idea skłania nas do tego żebyśmy się poświęcili Ojczyźnie (Rodakom) w bezgraniczny sposób, co jest uosobieniem miłości do naszego Stwórcy. Akcja Polska Pamięta przy współudziale z Fundacją Pomoc Polakom na Podolu, Wołyniu, Pokuciu i Bukowinie kierowana do Polaków na Wschodzie jest dla nas szansą sprawdzenia się i pokazania, że słowo Ojczyzna może być na prawdę czymś więcej niż tylko zwykłym wyświechtanym przez politykierów Trzeciej Rzeczypospolitej hasłem!

W przyszłym roku będą organizowane kilkudniowe wyjazdy na sprzątanie i wykonywanie prac remontowych przy wskazanych cmentarzach. Wszystkich chętnych prosimy o kontakt! Wszystkie prace wykonywane będą za pełną zgodą władz ukraińskich!

Zebrane: książki, środki czystości, sprzęt komputerowy, urządzenia różne, materiały budowlane, stroje komunijne itd. proszę przekazywać do szefów Dzielnic NOP lub przesyłać na adres: ul. Basztowa nr 33 lok. 6, 58-316 Wałbrzych

Kontakt: telefon Fundacji: 698 572 825, numer telefaksu: [074] 840 15 28 lub do koordynatora akcji: 787 213 710

Strona internetowa Fundacji

Profil Fundacji na Facebooku

******

RELACJA Z WIZYTY PRZEDSTAWICIELA NOP NA UKRAINIE

Z potrzeby serca…

W dniach 22-27 marca 2010 roku wraz z założycielem Fundacji Pomocy Polakom na Podolu,Wołyniu, Pokuciu i Bukowinie Bogdanem Morozem odbył się wyjazd przedstawiciela Narodowego Odrodzenia Polski na tereny  Ziem Utraconych (obecnej Ukrainy Zachodniej).

Jest wciąż na pewno wielu Rodaków w kraju, którzy w swoich sercach mają takie miejsca jak Lwów, Wilno czy Zbaraż, kojarzące się z dzieciństwem, domem, bohaterstwem, polskością, nadzieją wbrew nadziei. Inspiracją do odbycia tej podróży była chęć powrotu do ziemi, z której pochodzą korzenie mojej rodziny, prześladowała mnie również ciągle powracająca myśl o pomocy pozostałym tam rodakom, którzy mimo wszystko, przetrwali te krwawe czasy, a którzy dalej trwają tam w Galicji opuszczeni i zapomniani przez państwo polskie i Polaków. Cele statutowe fundacji idące w dwóch kierunkach: pomoc materialna polskiej ludności oraz opieka nad polskimi grobami, pozwalały mi spełnić moje marzenie (poznanie zwyczajów, kultury, pomoc).

Zapoznajcie się więc z moimi wrażeniami, przeżyciami po odbytej podróży.

Naszą wspólną podróż rozpoczęliśmy 21 marca, to był poniedziałek. Organizator naszej wyprawy był już w pociągu z Dolnego Śląska, kiedy ja w godzinach nocnych dołączając do niego wsiadłem na stacji kolejowej w Zabrzu. Noc ta była spokojna, jakby zapowiadająca udany wyjazd. W trakcie podróży sen przerywały tylko nasze wspólne ciągle rozpoczynające się rozmowy. Nad ranem dojechaliśmy do Przemyśla, gdzie zmieniliśmy środek komunikacji na busa, który miał jechać do Medyki. Po dotarciu na miejsce – granicę przekroczyliśmy na piechotę – znaleźliśmy się w miejscowości Szeginia, już po stronie ukraińskiej. Tak zaczęła się podróż w nieznane, przynajmniej dla mnie. Niebo było lekko zachmurzone, pomyślałem jednak, że deszcz nam nie grozi. Nie myliłem się, nie padało. Udaliśmy się w kierunku przystanku autobusowego, gdzie jak się okazało stał już zaparkowany kursowy ukraiński autobus, którym dojechaliśmy do Gródka Jagiellońskiego. W Gródku rzecz jasna poszliśmy na miejsce, które było głównym miejscem naszego zainteresowania – na cmentarz. Przewodnik mój, jako ten, który zajmuje się od dawna tymi sprawami wiedział, jaki widok nas zastanie. Ja osobiście jednak nie spodziewałem się tego, co zobaczyłem. Miejsce było bardzo zaniedbane, takiego stanu grobów, w których spoczywają doczesne szczątki naszych Rodaków jeszcze w swoim życiu nie widziałem.

Krzyże były połamane, mnóstwo zdewastowanych nagrobków wystających z zarośli i traw. Pomyślałem sobie, iż jedynie to jakieś dzikie zwierzęta wyrządzić mogły takie szkody. Zamurowało mnie, ślina zaschła mi w gardle. Cel jednak był szczytny, zadaniem naszym było zgromadzenie dokumentacji fotograficznej potrzebnej do przygotowanie prac porządkowych, które rozpoczną się po zgromadzeniu funduszy, w terminie późniejszym.

Wracając z cmentarza nie opuszczała mnie myśl, że byłem na mogiłach tych wszystkich, którzy wiernie służyli naszej Ojczyźnie, a teraz znajdują się takim stanie, w zapomnieniu, w brudzie i nieładzie. Czy to jest uczciwe wobec nich?

Nie tracąc cennego czasu, tego samego dnia udaliśmy się w dalsza drogę. Stosunkowo tanią taksówką dotarliśmy do Rudek by pokłonić się Matce Bożej, obecnej poprzez cudowny wizerunek w tej miejscowości. Koronacji tego obrazu dokonał sam święty biskup Józef Sebastian Pelczar.

Jej macierzyńskie Oblicze spogląda z miłością na kryptę, znajdującą się pod kościołem, która przypomina o polskości tych ziem. Tam leży rodzina Fredrów, w tym Aleksander Fredro, ceniony w Polsce komediopisarz, znany  z takich bajek, jak np. „Małpa w kąpieli„, „Zupa na gwoździu” czy „Paweł i Gaweł„, które do dzisiaj są klasyką literatury dziecięcej. Głos jego, chociaż niemy, słychać zza sarkofagu, mówi, że to tutaj jest Polska! Tak sobie myślę, że na pewno chcę nam przypomnieć o tym, żebyśmy o nich wszystkich pamiętali w modlitwie.

Pogoda tego dnia nadal nam sprzyjała. Kolejnym punktem w drodze po ścieżkach wytyczonych przez historię była Sądowa Wisznia, gdzie jest również polski cmentarz. To tutaj zacząłem sobie uzmysławiać, w jakim stanie są tutaj te święte miejsca – cmentarze. W tym miejscu na mogiłach, pasąc się spacerowały kozy, na wielu mogiłach nie ma nawet krzyży, że nie wspomnę o płytach nagrobnych, miejscami trzeba nie lada się wpatrywać by móc rozpoznać miejsce grobu, mogiły. Znowu smutek.

Nie byłem świadomy, że kolejne dni będą obfitowały w równie głębokie przeżycia. W nocy nie zregenerowałem jednak w pełni sił na dalszą podróż, z boku na bok obracając się niewiele spałem. Przed oczami ciągle miałem obrazy tych grobów.

Wreszcie świt, postanowiłem już wstać! Po lekkim śniadaniu wyruszamy dalej. W drodze natrafiamy, jak się później okazało, na jeden z wielu zrujnowanych katolickich kościołów, które w zamyśle służących ideologii zła nie miały już spełniać funkcji liturgicznych – w tym konkretnym przypadku w minionym okresie był tutaj zakład dla nerwowo chorych kobiet.

Aż chwyciło mnie za serce, u nas taka budowla byłaby wyremontowana, ludzie zebraliby pieniądze i po sprawie. Ale nie tu, tutaj to nie jest takie proste. Ludzie nie mają pieniędzy, walczą o przeżycie utrzymując się z głodowych pensji. Poza tym po wysiedleniu lub wymordowaniu większości Polaków, prawie nie ma tu już katolików.

Nachodzi mnie myśl! Bóg zwyciężył – jak powiedział w innym miejscu ten, który urodził się tutaj nieopodal w Olesku, nasz sławny Jan, który u progu wiedeńskich bram odparł atak hord, mających za znak półksiężyc, ratując Europę. Ten kościół niedawno wrócił do właścicieli, do Kościoła Katolickiego. Są tu teraz księża z Polski. Ponownie ruszamy w drogę, jadąc dalej przejeżdżamy obok niedużej miejscowości o nazwie Bóbrka. Do parafii w Bóbrce należy też kościół p.w. św. Wawrzyńca w Pohorylcach. Dalej mijamy Złoczów, a tam kościół, który nawet za bolszewii był czynny – rzecz niesłychana. Ciekawa historia z tym związana: pewien biskup, (nazwiska niestety nie zapamiętałem) w czasie wojny uratował pewnego bolszewika, jak się później okazało ten po wojnie został szefem NKWD, a w drodze wdzięczności pozwalał na funkcjonowanie świątyni. Pan Bóg nie opuścił swego ludu…

Ruszamy dalej. Drogi tutaj nie rozpieszczają, mijamy samochody, jakich u nas nie zobaczysz (tzn. baardzo stare), mkniemy dalej drogą krajową do dzisiejszego celu, miasta o nazwie Tarnopol. Jesteśmy na miejscu, podobno większość mieszkańców, mimo że są tutaj zameldowani, mieszka zagranicą, na zachodzie. Tarnopol założony został, jako osada ruska na terytorium Rusi Halicko-Włodzimierskiej, która to została włączona do Polski w XIV w. W 1540 roku została tutaj założona twierdza mająca za zadanie bronić miasto przed najazdami tatarskimi. Pięć lat później, w 1548 r. Tarnopol uzyskał prawa miejskie. Od tego czasu notuje się stały rozwój miasta. Tarnopol stał się regionalnym ośrodkiem handlu, przez co do miasta coraz częściej napływali Żydzi. Przed II wojną światową Żydzi stanowili ponad 1/3 mieszkańców miasta. W 1772 roku Tarnopol po rozbiorze Polski wszedł w skład Austrii. Tylko na kilka lat, w 1809 r. miasto przeszło w ręce Rosjan. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, znalazł się w granicach Rzeczpospolitej. W okresie międzywojennym stanowił główny ośrodek Podola. Tarnopol w tym okresie był miastem wojewódzkim. Po wybuchu II wojny światowej kolejno przechodził z rąk Rosjan do Niemców, by po 1944 roku pozostać w granicach ZSRR. Wojna doprowadziła do eksterminacji ludności żydowskiej oraz masowych wywózek Polaków w głąb ZSRR. Zaraz po wojnie miasto opuściło jeszcze wielu Polaków, którzy zostali przesiedleni na „ziemie odzyskane”. Warto zaznaczyć, że w wyniku działań wojennych Tarnopol został niemal w całości zniszczony. Funkcjonuje tutaj Towarzystwo Polskie, działające czynnie na rzecz podtrzymania polskości wśród tych, w których żyłach płynie polska krew. Warto w tym miejscu dodać, że tu, ale i w wielu innych miejscach na Wschodzie działają tzw. szkółki sobotnie. Dzieci z polskich rodzin pobierają tam lekcje języka ojczystego, jak również zapoznają się z historią Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Szkółki korzystająz podręczników przywiezionych z Polski, ale tych jednak nadal jest za mało, dalej ich brakuje.

W czasie podróży nocujemy u zaprzyjaźnionych rodzin polskich i ukraińskich, które nas także żywią, zaopatrując nas dodatkowo w jedzenie na dalszą drogę. Na pewno taka życzliwość wynika z ich słowiańskiego usposobienia, z którego dawniej słynęli Polacy. Nazajutrz ruszamy dalej. Docieramy do Zbaraża, chyba nie trzeba opowiadać jego historii! Dzisiaj to podupadłe miasto z pięknym, niegdyś polskim pałacem, odnowionym w ostatnich latach przez Ukraińców. Nad rzeką Gniezną także jest wielki cmentarz, którego istnienie zależy od nas, od Ciebie i ode mnie, drogi Czytelniku.

Należy nadmienić, że od lat 30-tych XVIII wieku grzebano tutaj zmarłych na cmentarzu przykościelnym, potem zaczęto pochówki przy nowo powstałym kościele. Jednak i ten cmentarz zlikwidowano. W czasie późniejszym miejscową parafię objęli bernardyni. Zorganizowali oni nowy cmentarz na obrzeżach miasta, gdzie stoi do dzisiaj. Na tymże cmentarzu o. Gaudenty Moszkowiczowski, jako administrator parafii zbaraskiej, w dniu 27 lutego 1793 roku odprawił obrzędy ponownego pochówku ekshumowanych z dotychczasowego cmentarza. W 1825 roku dzięki ofiarności wiernych na nowo ogrodzono cmentarz. Na początku zeszłego stulecia wybudowano na cmentarzu kaplicę i drewniany dom pogrzebowy, który spalił się w dniu 23 września 1911 roku.

Kilka lat temu pan Bogdan po odkryciu tego cmentarza rozpoczął pracę przy nim. Zgromadził potrzebny materiał historyczny, fotograficzny. Zajął się promocją przedsięwzięcia, docierając do ludzi, którzy mogą pomóc przy realizacji niezbędnych prac. Fachowcy z dziedzin konserwacji w ciągu kilku wypraw wykonali badania potrzebne do dalszych robót. Wycięto dużą część drzewostanu, zagrażającemu jak się później okazało jednemu z najpiękniejszych cmentarzy w Europie (pod względem architektury nagrobków), wykonano fachową dokumentację drzewostanu, oczyszczono ze śmieci dzięki pomocy wolontariatu część polską cmentarza. Ogółem kosztowało to p. Moroza kilkadziesiąt tysięcy złotych prywatnych pieniędzy i zaangażowanie wielu życzliwych ludzi. Państwo polskie nie dba o nasze dziedzictwo narodowe, co roku budżety instytucji za to odpowiedzialnych są zmniejszane, drastycznie okrawane(…).Jednak mimo wszystko to tylko część z potrzebnych do wykonania prac…

Tam, wśród kołyszących się od podmuchów wiatru gałęzi drzew, których korzenie są tak głęboko zrośnięte z tą ziemią, jak czaszki i piszczele tych, którzy zakończyli doczesne bojowanie, jest Polska – tak sobie pomyślałem. Przyszła mi do głowy jeszcze jedna myśl, kiedy się przechadzałem pomiędzy tymi grobami, że muszę tu wrócić.

Następna stacją w drodze po mojej, bo tej, z której wywodzę się moi przodkowie ziemi był Skałat.

W tej miejscowości widziałem cmentarz, którego stan można opisać jako krytyczny. Po raz kolejny mym oczom ukazał się widok połamanych krzyży, zniszczonych nagrobków, swoistej dżungli, która tworzy się na tym miejscu. Jeśli nie zostaną podjęte natychmiastowe prace, to on po prostu zarośnie, a przynajmniej jego duża część. Gościliśmy tam u księdza, który bardzo kocha Polskę.

On sam nas zawiózł na cmentarz, który znajduje się w pewniej odległości od jego plebanii.

Z własnej inicjatywy zaproponował pomoc w pracach, m.in. zapowiadając, że użyczy swej ciężarówki, gdy będzie nam potrzebna, choć on sam biedny.

Nieopodal, w Wielkim Chodaczkowie jest pochowanych trzysta osób w zbiorowej mogile z czasów wojennych. Jest tam tabliczka informująca o tym fakcie, jednak zamazana i wręcz nieczytelna. Obok też jest kościół, a raczej jego ruiny. Widok tego dawnego Domu Bożego jest przerażający, w środku rosną drzewa. Od wielu lat są tam tylko ściany, dachu nie ma.

Przy wejściu do tych ruin niestety nie zauważyłem deski, gwóźdź z niej wbił mi się w stopę, gdy nastąpiłem na niego. Co za pech! Brak uwagi to chyba objaw zmęczenia.

Dalej jedziemy do miejscowości Bereżany, gdzie „oczekiwali” jak się później okazało na nas żołnierze, pochowani na wojskowym cmentarzyku nieopodal miejscowości, stan oczywiście nieciekawy. Pod ziemią leżą Ci, którzy nosili polski mundur, a teraz spoczywają w takim nieładzie!

Jeżeli chce ktoś spojrzeć na Maryję, niech jedzie do Turki. Tam Ona, w wizerunku, który po wielu latach został odnaleziony króluje nad górską już prawie okolicą i wyciąga z czyśćca swoich czcicieli.

Opowiadać mógłbym jeszcze długo, to dla Mnie szalenie interesujący temat, może dla was w przyszłości także?

Do Polski wróciliśmy z ciekawymi przygodami, ale to nie tutaj na to miejsce, może kiedyś, w książce…

Obecnie te Polskie ziemie administrowane przez Ukrainę są w opłakanym stanie, na każdym kroku korupcja, sami Ukraińcy mówią, że brakuje im gospodarza. Słyszałem wiele opinii, że Polska powinna tam wrócić, że jak byli Polacy to był porządek. Chociaż rzeczywiście słyszy się gdzieniegdzie o szowinizmie ukraińskim, to jednak większość społeczeństwa nie żywi uczucia nienawiści do Polaków. Z perspektywy kilkuset kilometrów przebytych komunikacją miejscową to transport pomiędzy poszczególnymi miejscowościami jest dobry. Żyje się tam bardzo biednie i skromnie, mimo tego mieszkańcy są bardzo życzliwi. Ludzie ci oczekują pomocy od nas, szerzej od tych, którzy mogą pomóc. Ci z polskimi korzeniami czują się zapomniani przez swoich, przez tych, od których spodziewaliby się najszybciej pomocy. Będąc tam można się też przekonać, jak unijna biurokracja okrada nas z naszych ciężko zarobionych pieniędzy, np. na Ukrainie, która jest poza strukturami Unii Europejskiej, cena papierosów wynosi około 2 złotych, cena paliwa… Korzystając z tych możliwości paliliśmy tyle ile chcieliśmy rzecz jasna. Wspólne przerwy na papierosa były okazją do  inspirujących rozmów. W urzędach zastajemy otwarte drzwi, nie ma barier pomiędzy urzędnikami a petentami, zatrudnionych jest znacznie mniej pracowników administracyjnych niż ma to miejsce w Polsce, a kolejek nie widać (mieliśmy kilka spraw do załatwienia w paru urzędach). Na ulicach, na targach można żywność bezpośrednio kupić od producenta, nie ponosząc kosztów bezproduktywnego pośrednika (niższa cena żywności).

O moim towarzyszu, a raczej przewodniku po tamtych ziemiach mogę powiedzieć, iż jest to człowiek autentyczny, którego serce zostało tam, za Bugiem…Mogę go opisać, jako człowieka, który realizuje to, co sobie postanawia, „ku większej Chwały Bożej”.

Cenię Go za uczciwość i dotrzymywanie słowa. Jest on człowiekiem wiarygodnym, dla którego słowo to rzecz święta. Jest on prawdziwym Kresowiakiem-Polakiem, człowiekiem, który chętnie będzie współpracował z tymi, którzy przychylą się ku szczytnym celom statutowym fundacji i uczynią je swoimi.

Najbardziej pocieszające jest to, że tacy ludzie jeszcze istnieją, ludzie, którzy poświęcają swój czas, zdrowie, pieniądze, nie patrząc się w ogóle na siebie samych. Tacy tylko ludzie są w stanie ocalić choćby część tego, co nam drogie, ażeby i te resztki nie zostały pogrzebane.

Byłem w różnych miejscach na świecie, ale zawsze powracał będę do tych polskich przestrzeni, do tej żyznej gleby, do tych stad bocianów, do tych budynków, kościołów, do tych mogił. Tam czuć Polskę, niegdyś tą wielką, dumną… Podróż, choć męcząca to bardzo owocna, widziałem to, czego inni przez szybę autobusu nie zobaczą, czego nie dowiedzą się z książek. Spotkałem ludzi choć biednych to życzliwych, widziałem kobietę, która ze łzami w oczach czytała po polsku, byłem tam gdzie moi dziadkowie żyli i mieszkali, gdzie pot swój wylewali i gdzie umierali. Dotknąłem tego, co wybudowali …to, co dzisiaj niszczeje.

Drogi czytelniku, Ty i Ja musimy wspólnymi siłami odbudować tą naszą polską spuściznę, uratować dorobek tych wszystkich Polaków, którzy żyli i ginęli w jej obronie tam na Wschodzie!



Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , , , , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

7 Komentarzy

  1. Niestety muszę się zgodzić z odczuciami autora na temat pomocy Polakom na Kresach. „Niestety”, ponieważ taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.

  2. Kolejna, znakomita akcja, i co ważniejsze, nie okazjonalna, ale permanentna.

  3. Brawo! Świetna akcja! Jeśli uda się wygospodarować trochę czasu wolnego, i zdrowie pozwoli, z wielką chęcią oferuję swoje niespracowane ręce do pomocy :). Piszę się na taką akcję!

  4. Dziwne to trochę, jak chcieliśmy (jeszcze jako Falanga NY) przelać pewna kwotę pieniężną na konto jednej z głównych organizacji polonijnych działającej „na Kresach” która się skarżyła na to iż nie ma pieniędzy na opłacenie kar które zostały nałożone Polakom za mówienie po polsku i wywieszanie polskich flag w miejscach publicznych to nawet nie odpowiedzieli… Chyba jednak aż tak pieniędzy nie potrzebują… Tak czy inaczej, inicjatywa jak najbardziej do poparcia. Szkoda ze dogorywająca polskość na Kresach jest pozostawiona sama sobie.

  5. Gdzie można znaleźć jakieś konkretniejsze info lub kontakt z organizatorami? Bo jednak taka wycieczka kilkudniowa to już poważniejsza sprawa i spontan raczej się nie sprawdzi.

  6. adres: ul. Basztowa nr 33 lok. 6, 58-316 Wałbrzych

    Kontakt: telefon Fundacji: 698 572 825, numer telefaksu: [074] 840 15 28 lub do koordynatora akcji: 787 213 710

  7. Czy są jakiekolwiek zdjęcia z cmentarza w Skałacie? Jeśli tak, to gdzie znajdę?

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*