life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Jan Borzym: Polski nacjonalista w ojczyźnie faszyzmu (1937)

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Perugia w czerwcu

Perugia leży na pagórkach umbryjskich i jest stara, jak świat; starsza od Rzymu. Wąskie uliczki stromo pną się pod górę, to znów opadają kamiennymi schodkami. Pełno jakichś wysokich łuków, jakichś nieznanego przeznaczenia zwałów kamieni. Ta etruska, a po tym romańska Parugia jest niedostępna i ponura. Trudno ją było zdobyć przed wiekami. Miesiącami można się bronić w każdym zakątku miasta. Teraz przelewa się Perugia poza dawny okrąg, zamknięty muram i bramami, strzeżony przez wysokie baszty. Na pobliskich wzgórzach wykwitają jasne, kolorowe, włoskie domki, zestrojone z krajobrazem pełnym wdzięku. I tu już jest wesoła Perugia.

Kamieniarz

Kol. Redaktor Kwasieborski prosił mnie w liście, żeby napisać coś o Wiochach, o ich dzisiejszym, faszystowskim życiu, o warunkach pracy. Nie jest to zadanie trudne – Włosi są rozmowni i lubią opowiadać. Parę kroków od domu, gdzie mieszkam, mieści się zakład kamieniarski. Bloki marmuru stoją pod ścianami podwórka i od rana rozlega się stuk młotków. Staję sobie tutaj często i przez ogrodzenie z drucianej siatki przyglądam się pracy kamieniarzy. Naturalnie musiałem zagadnąć od czasu do czasu tego, który najbliże j mnie pracuje — stąd znajomość. Nazywa się Primo Landucci, jest najstarszym synem rybaka z Recanati Tita Landucci i od ósmej rano do południa, a następnie od czwartej do szóstej tłucze swoje marmury. Primo Landucci ma około czterdziestu lat i nosi znaczek partii w klapie marynarki. Wobec tego pytam go się najpierw o wrażenia z czasów powojennych, a przedfaszystowskich.

- O, wtedy było niedobrze z Italią — mówi, patrząc przed siebie, we wspomnienia. — Żołnierzy, wracających z wojny tłum napadał na ulicy, zrywał mi odznaki. Do zagród przychodziły zbrojne bandy i  kradły co się dało. Rolnicy jeździli na skargę aż do Rzymu, ale rząd ówczesny nic nie mógł zrobić — był bezsilny. Pamiętam, w naszej okolicy, w fabryce, od kilku tygodni strajkowali robotnicy, okupując gmach. Żony ich nie miały dosłownie z czego żyć. Wtedy ubłagały miejscowego księdza, żeby do nich poszedł i namówił do rozpoczęcia pracy. Ksiądz poszedł; strajkujący wrzucili go do ogromnego kotła z wrzącą wodą. Tak skończył…

Uśmiechamy się do siebie cicho, że już dzisiaj jest inaczej.

— No, a jak pan pracuje i… żyje, wogóle? — Cóż? My mamy oddawna czterdziestogodzinny tydzień pracy, choć teraz we Francji Blum wprowadził go z takim szumem. Poza tym pracodawca nie może robotnika zwolnić z posady bez zezwolenia odnośnych władz. Wynagrodzenie też jest ustalone. Nie wolno płacić mniej. Wieczorami chodzę do klubu, do „Dopolavoro“. Pije się wino, gawędzi się, czasem gra się w karty czy w „boccie”… To „Dopolavoro“ — „Po pracy”, jest organizacją, która zajmuje się działalnością kulturalną i rozrywkową wśród robotników. W każdym, małym nawet mieście „Dopolavoro” ma swój gmach. Urządzane są odczyty, kursy obcych języków, zabawy. W lecie objeżdżają całe Włochy tzw. „Carri di Tespi“, wędrowne teatry i opery, dające popularne przedstawienia na świeżym powietrzu. Zresztą na przedstawieniach tych nie występują jacyś trzeciorzędni artyści, a pierwsze siły scen włoskich. — Czy pan jest zadowolony z życia ? — Zawsze, co prawda chciałoby się więcej, niż się ma. Ale narzekać nie można… Kamieniarz obciera sobie spoconą twarz.

Maria Soderini i jej mąż

Marię Soderini i jej męża znam dlatego, że mieszkają na tej samej klatce schodowej co ja. Pan Soderini jest urzędnikiem miejskim. Naturalnie małżeństwo zalicza się do inteligencji. Pani Soderini jest młoda, przystojna; zajmuje się sama, z pomocą przychodniej służącej domem, a w licznych wolnych chwilach czytuje „Romanzi Gialli“, kryminalne powieści wydawnictwa Mondadoriego. Rozmawiam z nią zawsze wtedy, kiedy za wcześnie wracam do domu na obiad, lub, kiedy za wcześnie wychodzę z domu na miasto. Pomimo, że życie pani Soderini jest na pewno łatwiejsze od życia kamieniarza, o którym już pisałem, jednak nie jest ona z niego zadowolona tak, jak tamten. Zawsze ma jakiś żal; a to, że by jej się przydała nowa suknia w kwiaty na lato, a to, że potrzebuje jasnego płaszcza… Pani Soderini nie jest uspołeczniona, nie pracuje w żadnej organizacji. Po prostu nie chce jej się fatygować. W każdym razie bywają chwile, kiedy i w niej budzi się entuzjazm dla wielkich osiągnięć politycznych faszyzmu. Taką chwilą było ostateczne zwycięstwo w Abisynii i proklamacja Imperium.

— Po mowie Wodza, której słuchali wszyscy, wieczorem uformował się wielki pochód. Ludzie szaleli z radości. Szkoda, że pan tego nie widział… Szliśmy z pochodniami i krzyczeliśmy, ile tchu w piersach. Nie wiem, ale wtedy był taki dzień, że chciałam rzucać się na szyję nieznajomym ludziom, ściskać ich z tej radości, jaka mnie przepełniała. Takiego entuzjazmu nie było jeszcze nigdy. Byliśmy wszyscy gotowi na każdy czyn, wymagający nieludzkiej odwagi, na każde bohaterstwo. Kiedy wróciłam do domu zauważyłam dopiero, z przerażeniem, że wyglądam strasznie, niemożliwie roztargana, z twarzą całą czarną od sadzy, czy dymu z pochodni, trzymanej w ręku. Wie pan — dotąd widzę: masy sztandarów, ludzie oszaleli radością i śpiew, jakiś przepotężny, wspaniały, tak czysty, jakby to nie tłum śpiewał, a wielki, ćwiczony chór… Pani Soderini oddycha głęboko, przechyla w tył głowę i zamyka oczy: — To był dzień! Mąż jej patrzy z nad gazety i uśmiecha się do mnie. Jest zrównoważonym politykiem i zagorzałym działaczem faszystowskim — nie wypada mu polityki przyjmować tak, po kobiecemu. Ale ja wiem, że wtedy on tak samo, jak inni, „ jak kobiety” krzyczał, śpiewał, był gotowy do wszystkich poświęceń i wyrzeczeń, do każdej pracy brał się z niezrównoważoną furią. Wygranie wojny abisyńskiej złączyło wszystkich Włochów pod sztandarami faszyzmu. Pękły ostatnie zapory, ostatnie podziały ideowe. Taka jest już wartość społeczna wielkich przełomów i wielkich osiągnięć.

Szofer i konduktor

W głębi placu, przed pomnikiem Pie tra Yannucci (Perugina) wypoczywają miejscowe taksówki. W kawiarni obok siaduję sobie często pod wieczór. W tej samej kawiarni siadują szoferzy taksówek, ponieważ milej jest tu i chłodniej i czarną kawę można popijać, a klientów idących do jakiegoś auta widać stąd doskonale. Wśród tych szoferów jest jeden, rzuca jący się w oczy: strasznie gruby, w czarnych spodniach, w koszuli z podwiniętymi rękawami, z kudłatymi włosami i o twarzy Benjamina Gigli. Wyobrażam go sobie, jak w domu pochłania miski makaronu z cudownie aromatycznym sosem pomidorowym. Kiedy zaczynam z nim rozmawiać i mówię mu, że jestem Polakiem zaraz pyta mnie się, co sądzę o Italii i faszyzmie. Mówię parę komplementów dla reżimu, zachwycam się pięknością kraju i bogactwem dzieł sztuki. To wszystko mojemu szoferowi nie wystarcza. Nie dowierza mi. I to je st bardzo typowe dła dzisiejszych Włochów — zaraz zaczyna mnie przekonywać do faszyzmu. Fachowo wykłada kwestię robotniczą i sposoby jej rozwiązania, mówi o idealizmie i materializmie, o ZSRR, ale kiedy dochodzi do tego, że nędza chłopa polskiego jest wynikiem zbyt opieszałej parcelacji wielkiej własności — dębieję.

— Skąd pan to wie? — Ano, ja jestem szoferem taksówki. Często mi się zdarza, że jadę z jakimiś cudzoziemcami na wycieczkę, czy na spacer. Muszę z nimi rozmawiać. I dlatego specjalnie mnie interesują takie sprawy. Zadaniem prawdziwego Włocha jest robić propagandę naszego ustroju, gdzie się da! Per l‘universita di Roma — dla uniwersalności Rzymu.

Podobnego „propagatora” spotkałem w drodze do pobliskiego Asyżu. Był to konduktor autobusu, którym jechałem. Ten znów zaczął mnie egzaminować ze znajomości literatury i poezji włoskiej. Polecił mi do przeczytania „niezbędne dla ogólnego wykształcenia” utwory tego lub owego pisarza. A po pół godzinie rozmowy już tłumaczył mi znaczenie poszczególnych figur na znanym frasku Perugina.

Znaczenie Rewolucji

We Włoszech uderza dziwny, niezrozumiały wprost dla nas, Polaków, brak opozycji. Nie można pojąć tej wspólnoty poglądów i ciągłej, bezinteresownej i wytężonej współpracy z rządem faszystowskim. I jeszcze jedna rzecz — narodowa duma Włochów. Duma z piękności kraju, z niezliczonych dzieł sztuki, z wielkiej, rzymskiej przeszłości, z faszyzmu wreszcie, jako wykwitu ducha rzymskiego, z faszyzmu, który zaimponował całemu światu potęgą organizacji i nowością reform, który zdobył dla Italii Imperium, wbrew woli, jak to się zawsze podkreśla, całego świata. Naturalnie jedni Włosi pracują dla ojczyzny więcej, drudzy mniej. Pisałem tutaj o starszym raczej pokoleniu, pamiętającym i czasy przedfaszystowskie. Ale wszyscy są, przynajmniej w pewnych momentach, gotowi do wielkich poświęceń i wielkich czynów. Takie jest scalające, niezwykłe znaczenie Rewolucji Narodowej.

Jan Borzym

Pismo Narodowo-Radykalne „Falanga”, 1937.

faszyzm


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , ,

Podobne wpisy:

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*