life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

David Vercruysse: Flandryjski Lew

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Większości ludzi Bruksela kojarzy się ze stolicą Unii Europejskiej i eurokratów. Jest ona jednak również stolicą Belgii. A czym zaś jest Belgia? Tego dokładnie to już nikt nie wie. W powszechnym mniemaniu jest to kraj zamieszkany przez Belgów, mówiących po belgijsku i szczęśliwych, że przyszło im żyć w centrum „jednoczącej się Europy”. Nic bardziej błędnego.

Państwo dwóch narodów

Jak uczą oficjalne podręczniki historii, Belgowie po raz pierwszy zaistnieli na arenie historii podniósłszy broń i wystąpiwszy przeciwko „holenderskim kolonizatorom” podczas powstania 1830 roku. Belgia była wówczas częścią Królestwa Niderlandów. Belgijskie siły powstańcze odrzuciły rządową armię na teren Holandii i proklamowały niepodległość swojego kraju.

W rzeczywistości Belgia jest państwem sztucznie stworzonym, wymyślonym przy biurkach władców ówczesnej Europy, jako strefa neutralna, buforowa. W taki właśnie sposób powstał nowy „naród” złożony z dwóch populacji: Flamandów na północy i Walonów na południu kraju. Aby utrzymać obydwie społeczności pod jedną władzą zaplanowano wybór króla „neutralnego”, pochodzącego z zewnątrz.

I rzeczywiście, po kilku latach znaleziono niemieckiego księcia, którego ambicje sięgały pozycji „króla Belgów”. Prawa nowo powstałego państwa były na wskroś nowoczesne. Niemalże rewolucyjne. Niestety, daleko im było do rewolucyjnej rzekomo „równości” i „sprawiedliwości”. Pomimo bowiem dwujęzyczności społeczeństwa, dwóch odrębnych tradycji kulturowych, językiem urzędowym stał się francuski. Automatycznie łatwiejszy start życiowy i możliwość kariery w strukturach państwowych (wojsku, policji, sądownictwie, szkolnictwie) przypadł francuskojęzycznym Walonom. Stali się oni niepodzielnymi władcami kraju. Ponadto walońskie południe było wówczas znacznie lepiej rozwinięte ekonomicznie ze swoim „nowoczesnym” przemysłem stalowym. Flamandzka zaś, rolnicza północ pogrążona była w ubóstwie, bez nadziei na jakąkolwiek poprawę. Mężczyźni, kobiety i dzieci pracowali tam jak niewolnicy w mało wydajnych farmach i manufakturach na skromne utrzymanie.

Nikłe bogatsze warstwy ludności flamandzkiej, nie chcąc stracić swej pozycji, zmuszone były przyjąć francuski język i obyczaje. Szkoły flamandzkie nie istniały, tak więc każdy, kto chciał osiągnąć coś w życiu musiał nauczyć się francuskiego. Kto nie pogodził się z tymi warunkami skazany był na emigrację. Fale flamandzkich uchodźców kierowały się więc do Ameryki, Australii i południowej Afryki.

Tożsamość narodowa

Sprowadzenie do roli obywateli drugiej kategorii spowodowało jednak stopniowy wzrost poczucia narodowego wśród Flamandów. Przemożny wpływ na przyspieszenie tego procesu miała rodząca się w drugiej połowie XIX wieku flamandzka literatura. Jej najwybitniejszymi postaciami byli: twórca narodowych poematów Georges Raymond Constantin Rodenbach i Hendrik Conscience, którego dzieło De Leeuw van Vlaanderen (Flandryjski lew) rozbudziło patriotyczne uczucia Flamandów: Treścią tej ostatniej książki są dzieje zwycięskiej bitwy stoczonej przez „piekielną” armię Flandrii z wojskami króla francuskiego w 1302 roku. Do dziś rocznica tej bitwy – 11 lipca, jest narodowym świętem Flamandów.

Powoli narodowa świadomość mieszkańców Flandrii budziła się z długiego odrętwienia. Stopniowo uświadamiali sobie, że ich piękna ojczyzna znajduje się pod wrogą okupacją. Powstały pierwsze społeczne towarzystwa zajmujące się pielęgnacją flamandzkiej kultury, walczące o zrównanie w prawach obydwu języków i stworzenie flamandzkiego szkolnictwa. Symbolem tej walki stał się katolicki ksiądz, ojciec Daens, który niezmordowanie zabiegał o poprawę losu flamandzkich robotników i poszanowanie dla ojczystego języka. W roku 1890, jako pierwszy Flamand (w 60 lat od chwili proklamowania niepodległości!), został on posłem do belgijskiego parlamentu.

Pierwsza niepodległość

Wkrótce jednak nadeszły gwałtowne zmiany. Dnia 5 sierpnia 1914 r. wybuchła I wojna światowa. Armia cesarskich Niemiec zaatakowała Belgię, Francję i Wielką Brytanię. W krótkim czasie, nie przygotowana do działań bojowych armia belgijska została odrzucona na linię rzeki Ijzer na południu kraju. Większość mas żołnierskich stanowili wówczas Flamandowie – Walonowie zajmowali stanowiska oficerskie i podoficerskie. I to flamandzcy żołnierze składali daninę krwi, bohatersko broniąc państwa belgijskiego, które tylekroć okazywało im swoją pogardę.

Najlepszym przykładem bohaterskiej postawy Flamandów była bitwa pod Diksmuide, a szczególnie słynny Dodengang (Korytarz śmierci), gdzie oddało swe życie tysiące prostych żołnierzy. Nie spotkała ich za to żadna nagroda czy słowa uznania, a jedynie krytyka francuskojęzycznego korpusu oficerskiego. Był to wielki wstrząs dla flamandzkiej społeczności i punkt zwrotny, od którego pojawiła się myśl, aby walczyć o niepodległość Flandrii.

Już po wielkiej wojnie wielu weteranów zjeżdżało się do Diksmuide, by wspólnie wspominać bohaterstwo swych poległych kolegów i by nie zapomnieć, że oddali oni swe życie dla kraju, który odmawiał im wszelkich praw. Wtedy też powstało hasło Hier ons bloed, wanneer ons recht? (Oto nasza krew, kiedy przyjdą nasze prawa?).

W tym samym czasie okupacyjne władze niemieckie w Belgii zastosowały nową politykę względem ludności: stworzyły podstawy flamandzkiego samorządu, by tym posunięciem zaskarbić sobie poparcie Flamandów. Autorytet legalnych władz belgijskich upadł całkowicie. W 1917 roku powstała Rada Flamandzka, która proklamowała niepodległość Flandrii.

Przyszedł jednak dzień 11 listopada 1918 roku. Wojska niemieckie pospiesznie wycofały się, a popierany przez Francję belgijski rząd królewski odzyskał władzę. W konsekwencji, wielu flamandzkich nacjonalistów trafiło do więzień – rozpoczął się czas represji.

Nowa rzeczywistość

Jednak już w 1919 r. odbyły się pierwsze wybory do władz krajowych, w których udział wzięła partia katolicka, liberalna, socjalistyczna, a także partia reprezentująca interesy większości flamandzkiej. Była to Frontpartij, która wzięła swą nazwę od linii frontu pod Ijzer, będącej symbolem bohaterstwa Flamandów. W tym czasie lider partii, dr Borms, przebywał w więzieniu. Pomimo to został wybrany do parlamentu wielką liczbą głosów; a belgijskie władze zmuszone były go uwolnić. Frontpartij stała się największą partią katolicką w kraju, która za swe naczelne zadanie uznała walkę o prawa flamandzkiej ludności. W następnych latach Frontpartij przekształciła się w VNV - Vlaamsch Nationaal Verbond (Flamandzki Związek Narodowy), którego liderem został Staf de Clerq. Jego polityczna kariera rozpoczęła się już w czasie I wojny światowej, kiedy zaczął wydawać pismo „De Payot ter Taalgrens”. Słowo Taalgrens (Granica językowa), zrobiło w późniejszych latach ogromną karierę.

Obok partii politycznej, powstawać zaczęły grupy akcji czynnej, jak na przykład Verdinaso (Verenigde Diets Nationaal Solidaristen) Jorisa van Severena. Była to grupa paramilitarna, umundurowana, pielęgnująca wojskowego ducha, zdyscyplinowana i hierarchiczna. Postulowała ona utworzenie Dietslandu, czyli państwa jednoczącego Flandrię i Holandię, które łączy wspólny język i kultura. Verdinaso było niewielką organizacją kadrową, ale bardzo aktywną i popularną, a jej lider wyrósł na jedną z najważniejszych osobistości w historii flamandzkiego ruchu nacjonalistycznego. Z aktywnych organizacji podobnego typu warto jeszcze wymienić Zwarte Brigade (Czarna Brygada) oraz Dietsche Militie.

verdinaso

Verdinaso

Jak wcześniej powiedzieliśmy, każdego roku w Diksmuide spotykali się weterani I wojny światowej i flamandzcy nacjonaliści, aby oddać hołd poległym bohaterom i przywiązanie do idei wolnej Flandrii. W 1927 roku odsłonięto tam monument de Ijzertoren, jako symboliczny pomnik żołnierza flamandzkiego. Zjazdy, w których pierwotnie brało udział kilka tysięcy weteranów, przerodziły się z czasem w ogromne zloty, które gromadziły ponad 100 tysięcy ludzi (tak zresztą jest do dzisiaj). Należy wspomnieć, że udział w tych spotkaniach był także aktem odwagi – ich uczestnicy narażeni byli bowiem na aresztowania.

Stracone złudzenia

W dniu 10 maja 1940 r. hitlerowskie Niemcy najechały Belgię. Armia belgijska uległa najeźdźcy zaledwie po 18 dniach walki, a katolicko-socjalistyczny rząd ewakuował się do Francji wraz z królem Leopoldem III. W trakcie odwrotu wojsk, państwowe służby specjalne znalazły świetną okazję, aby wyeliminować tzw. siły antybelgijskie, np. szefa Verdinaso, Jorisa van Severena, lecz również komunistów, Włochów, Polaków i nawet niektórych niemieckich Żydów. To pokazuje, jak „sprawiedliwa” potrafi być demokracja.

Pamiętającym o doświadczeniach z I wojny światowej, flamandzkim działaczom narodowym wydawało się, że nadszedł oto czas spełnienia ich marzeń o niepodległości. Początkowo zasilali więc chętnie ochotnicze formacje antybolszewickie, organizowane przez Niemców. Jednak faktyczne plany nazistów okazały się odmienne od oczekiwań. Flandrię wcielono do Rzeszy. W takiej sytuacji część środowisk flamandzkich nacjonalistów zeszła do zbrojnego podziemia. W końcu 1944 roku do Belgii wkroczyły armie alianckie, zaś Flamandów potraktowano, jako ludzi „niepewnych” i ponad 10 tys. osób umieszczono w tymczasowych obozach koncentracyjnych. Flamandzki ruch narodowy znalazł się więc w punkcie wyjścia, ale jak często bywa w chwilach kryzysowych, dość szybko pojawiły się siły odrodzeńcze – narodził się ruch Zjednoczenie Flamandzkie – Vlaamse Concentratie.

W roku 1946 monument Ijzertoren został wysadzony przez rządowych terrorystów. Oczywiście sprawcy pozostali nie wykryci. Ale doroczne obchody w Diksmuide nadal miały miejsce, a sam ruch nacjonalistyczny nabierać zaczął cech radykalnych. Pod koniec lat 40. XX w. odrodził się, pod postacią VMO (Vlaamse Militanten Organisatie/Orde), flamandzki ruch oporu. Kierowana przez Boba Maesa, organizacja ta doprowadziła do zaprzestania represji wobec społeczności flamandzkiej. W początkach 1950 r. pomnik Ijzertoren został odbudowany.

Taalgrens

Gospodarka Flandrii rozwijała się szybko. W pierwszych latach po wojnie Flamandowie byli o połowę biedniejsi od swych Walońskich sąsiadów. Teraz to się zmieniło. Flandria okazała się motorem rozwoju gospodarczego całego państwa. Okazało się, że nowoczesny niegdyś przemysł południowej Belgii stał się niewydajny i nieopłacalny. Z kolei wielu mieszkańców miast, szczególnie francuskojęzycznych, porzucać zaczęło swoje niewygodne życie, by przenieść się do spokojniejszych rejonów wiejskich na północy. W ten sposób zaczęła ulegać zmianie etniczna struktura państwa. Doprowadziło to do nowych, ostrych konfliktów narodowych. W roku 1962 zaniepokojony rząd zdecydował położyć kres tym problemom. Wprowadzono nową politykę. Belgia oficjalnie została podzielona na dwie części według granicy językowej (Taalgrens). Nie była to realna granica międzypaństwowa, ze strażnicami i zasiekami, jednak faktycznie dzieliła kraj na Flandrię i Walonię. Przebiegała ona jednak często nawet przez miasta, których mieszkańców nikt o zdanie nie pytał. W tym mniej więcej czasie rozpoczęły się marsze na Brukselę. Były to masowe protesty flamandzkiej społeczności w obronie własnej kultury, ważne o tyle, że stolica kraju – Bruksela - pierwotnie całkowicie flamandzka, zasiedlona została przez francuskojęzyczną ludność napływową.

Przyszedł rok 1968. Dobrze znane z innych krajów rewolty studenckie miały miejsce również i w Belgii, ale ich podłoże było zupełnie odmienne. Główny hasłem belgijskiego sześćdziesiątego ósmego było żądanie podziału najstarszego belgijskiego Uniwersytetu w Leuven na część francuską i flamandzką. W rezultacie zamieszek językiem wykładowym stał się flamandzki, natomiast część francuska przeniesiona została do Walonii.

Siły odrodzenia

W latach 70. XX w. uaktywniła się nowoczesna narodowo-radykalna partia Vlaams Blok, która obok tradycyjnych haseł niezależności Flandrii, głosiła potrzebę przeciwstawienia się demoliberalizmowi i koncepcjom zjednoczenia Europy. Pod skrzydłami Vlaams Bloku’u skupili się wszyscy flamandzcy nacjonaliści, organizacje młodzieżowe, studenckie, kulturalne, oświatowe i kobiece.

Lata 80. ubiegłego wieku, to w Belgii okres nowego kryzysu ekonomicznego. Jednocześnie regionalne ośrodki władzy umacniają swą niezależność od rządu centralnego. Państwo staje się powoli krajem de facto federalnym. Fakt ten, w opinii polityków rządowych, położyć miał kres flamandzkiemu nacjonalizmowi. Opinia ta panowała aż do wyborów z 24 listopada 1991 roku, kiedy to Vlaams Blok odniósł ogromne zwycięstwo, stając się czwartą siłą polityczną kraju (np. w drugim, co do wielkości mieście Belgii, Antwerpii, VB zdobył najwięcej głosów).

Dzień niepodległości

Jaka przyszłość czeka Belgię? Doświadczenie historyczne podpowiada nam, że większość sztucznych tworów politycznych, stworzonych w gabinetach dyplomatów, ma krótki żywot. Każde państwo, by być trwałym, opierać się bowiem musi na etnicznej tożsamości i narodowym pragnieniu wolności. Cechy te są wśród Flamandów widoczne. I to daje nadzieję, że ich już ponad stuletnia walka zakończy się sukcesem – powstaniem Niepodległej Flandrii.

David Vercruysse

Tekst ukazał się w “Szczerbcu”, czasopiśmie Narodowego Odrodzenia Polski.
Przedruk całości lub części wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Pismo do nabycia:

http://www.archipelag.org.pl/ oraz na Allegro

*Autor był działaczem Flamandzkiej Trzeciej Pozycji, a także inicjatorem belgijskiej „Kampanii na rzecz NOP”, zorganizowanej w obronie uwięzionych w roku 1996, w wyniku prowokacji pabianickiej, działaczy Narodowego Odrodzenia Polski.

***

Vlaamsch Nationaal Verbond – flamandzcy nacjonaliści 1933-1944


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , , , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

5 Komentarzy

  1. Szkoda, że temat nie cieszy się jakimkolwiek zainteresowaniem w komentarzach. Historię Flamandów też można uznać za swego rodzaju historię tragiczną. Nie dlatego że tracili swoją państwowość, przelali wiele krwi na polach bitew, ale z tego powodu, że byli traktowani przedmiotowo, a nie jako normalna część społeczeństwa i to w tej bardziej cywilizowanej części Europy. Nam to może wydawać się jakby śmieszne, ale Flamandowie to niewielki naród, więc i inne ma kryteria budowania świadomości narodowej, i zachowania własnej kultury.

    „Każde państwo, by być trwałym, opierać się bowiem musi na etnicznej tożsamości i narodowym pragnieniu wolności”
    Dawno temu trafiłem na podobne stwierdzenie o państwie narodowym i było ono podpisane imieniem jednego z Doktorów Kościoła, ktoś może spotkał się z tym kiedyś albo wie, który z nich to mógł być?

  2. Od tej etniczności są wyjątki, choćby Szwajcaria. A to jest państwo trwałe

  3. @Skanderbeg

    Szwajcaria to jest ewenement na skalę światową, główny powód tej trwałości, jest bardzo dobry system polityczny i państwowy.

    Głównie państwa z zasady gdzie nie są jednolicie etnicznie się rozpadają, ale tak jak mówię są wyjątki.

    USA jest wielkim kotłem narodów, bo taki był zamysł twórców USA, by narody tu przyjeżdżające pracowały na rzecz USA, to samo z niewolnikami sprowadzaniami do USA, BA! można stwierdzić wprost że bogactwo USA jest dziełem pracy kilku pokoleń europejczyków, oraz niewolników murzyńskich.

  4. Lèon Degrelle nie zgodziłby się ze stwierdzeniem, że Belgia to sztuczny kraj.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*