life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Czesław Kędzierski: Knut Hamsun – najwybitniejszy twórca Północy

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Wyjątkowy rodzaj geniuszu Hamsuna porywa od dawna czytelników wszystkich narodów cywilizowanych i stoi dziś na czele twórców Północy. Nie przebywa na wyżynach fantastycznych abstrakcyj, ani wśród niedostępnych wertepów doktrynerskiego indywidualizmu. Nie jest wodzem duchowym tego czy owego światopoglądu, ani magiem wkraczającym hałaśliwie na jarmark życia i każącym się podziwiać. Nie jest apostołem i nie jest literatem, bo nim być nie chce, bo tzw. literatury nie znosi. Wróg uczoności książkowej.

Knut Hamsun — to radosny miłośnik życia, gorący wielbiciel młodości, tężyzny, siły. Wędrowiec samotny, uciekający od zgiełku i kultury miasta, które rozdrabnia siłę żywotną człowieka i rozprasza jego życie uczuciowe. Romantyk, fanatyczny wielbiciel natury — nie tej sielankowej, przez człowieka opanowanej, ale owej wielkiej puszczy, która zachowała jeszcze nieujarzmioną moc pierwotną. Krańcowo nieśmiały i wrażliwy gdy idzie o swoją osobę, a jednocześnie uparty do zuchwalstwa w zmaganiu się z losem. Wiecznie młody optymista życiowy, który niesłychanie wiele przeżył i przecierpiał, lecz zbył dumny, by kogo z tego powodu obwiniać.

Knut Hamsun — to wirtuoz słowa, mimo wrodzonej i przekornej abominacji wobec oficjalnego podręcznika gramatyki. Swoistym, skąpym swym słowem z siłą sugestywną wydobywa na jaw najsubtelniejsze i najskrytsze życzenia i dążenia, poruszenia i przeżycia duszy człowieka. Wydobywa je i przedstawia swych ludzi zasadniczo z największą dyskrecją i przy pomocy minimalnych środków. Instynktownie unika długookresowych, traktatowych rozprowadzeń. Najczęściej jednym słowem zaznacza to, co się dzieje miedzy wierszami. I to jedno słowo jego posiada dźwięk niezawodny, przecudowną pełnie obrazu, życia, nastroju. Posiadając fenomenalny dar podsłuchiwania drgnień duszy i serca człowieka, dobył z nich na światło dzienne tak wiele splotów poprzednio ukrytych i nieznanych, że w opisie jego ludzi dostrzegamy w istocie rzeczy opis nas samych z wszelkimi naszymi właściwościami. Przez swój relatywny sposób oceniania najgłębszego życia człowieka osiągnął mądrość przebaczania, skojarzoną z humorem pogodnym i ciepłym. Śmiechem ledwo dosłyszalnym potrafi ozłocić i opromienić wszelką niedorzeczność ludzką.

Takim wyłania się przed nami geniusz Hamsuna z dzieł jego. W zarysie najogólniejszym. Choć olbrzymi, to przecież tak ogromnie ludzki, tak mocno na ziemi i wśród nas wszystkich stojący. I to jest tajemnicą Hamsuna. Bo o ile dla innych sztuka jest motorem życia, to dla niego życie z całą różnorodnością przeżyć wewnętrznych jest motorem sztuki. Lecz jak się układała mozaika życia pisarza? Tego można się domyślać tylko z dzieł jego. Poza tym Hamsun, samotnik, wróg snobizmu i reklamiarstwa, nie odsłaniał przed nikim tajemnicy swych przejść. Na ten temat pisano już wiele. O jego autobiografię zabiegano z wielu stron. Jakiś literat na zlecenie wydawcy rosyjskiego, ofiarował Hamsunowi po tysiąc koron za każdą godzinę rozmowy, z której by mógł zebrać materiał do biografii, lecz spotkał się z stanowczą odmową. Komuś innemu znów miał Hamsun odpowiedzieć: „Całą prawdę o sobie zdecydowałbym się odsłonić chyba tylko na łożu śmierci.” — Tak więc o wielkim tym Norwegu w ciągu ostatnich dwudziestu lat pojawiło się zagranicą wiele rozpraw i szereg dzieł (w Polsce najobszerniejsza rozprawy Stefana Kołaczkowskiego w „Przeglądzie Warszawskim”, 1921, i „Przeglądzie Współczesnym”), — ale wszystkie, gdy idzie o biografię Hamsuna, stoją bezsilne wobec zagadki, obracając się w sferze domysłów, ogólników, anegdoty.

Dopiero w roku zeszłym Hamsun po raz pierwszy wykroczył przeciwko swej zasadzie milczenia o sobie. Po raz pierwszy w rozmowach i listach — zresztą nierozlewnych, raczej skąpych, — dopomógł biografowi do naszkicowania twardych i niezwykłych kolei swego życia. Szczęśliwym wybrańcem losu był Szwed John Landquist. Z jego tedy relacyj korzystamy, by po raz pierwszy zapoznać czytelnika polskiego z źródłowym — choć z konieczności tu skróconym — przedstawieniem obrazu życia Hamsuna, które, doprawdy, jest rewelacją. Knut Hamsun wywodzi się w prostej linii z norweskiej rodziny chłopskiej. Do 29 roku życia zdobywał sobie utrzymanie jako ciężko pracujący robotnik. Jednocześnie staczał najzaciętszą walkę artysty. W ciągu długich dziesięciu lat odrzucano stale wszystko, co napisał; nie zaopiekował się nim nikt, żaden opiekun literacki. Lata wędrówki jego młodości nie odbywały się symbolicznie w świecie książek, nie podejmował też podróży do środowisk kultury. Jego wędrówki to tułaczka zmieniającego zajęcie robotnika.

Urodził się 4 sierpnia 1859 roku w Lom nad jeziorem Ottavand, w Norwegii środkowej. Ojciec jego, Peder, był krawcem wiejskim i atrakcją całej okolicy z powodu wesołego usposobienia. Widocznie jednak zbyt trwałe szył ubrania, skoro zabrakło zamówień i rodzina staczała się powoli na dno nędzy. W nadziei -polepszenia bytu wyemigrował Peder z żoną i sześciorgiem dzieci — Knut miał wtedy 3 lata — daleko na północ do Hammarói, opodal miasta Narwik, naprzeciw potężnej ściany Lofotów. Ale i tu szczęście im nie bardzo sprzyjało i dlatego Knuta oddano na wychowanie do wujka, pastora. Srogi to był jednak wujaszek, z rysem przejawiającego się raz po raz okrucieństwa. Hamsun wspomina o nim nie bez pewnej goryczy w obrazku pt. „Upiór”: „Był to dla mnie czas bardzo ciężki: dużo pracy, dużo batów, a rzadko kiedy choćby godzina wytchnienia i przyjemności… Z czasem doszło do tego, ze jedyną moją przyjemnością było, gdy mogłem się gdzie ukryć i być sam. Jeżeli kiedy miałem jaką wolną godzinę, uciekałem do lasu albo na cmentarz i wędrowałem pomiędzy krzyżami i nagrobkami, marzyłem, rozmyślałem i głośno z sobą rozmawiałem…”. Te twarde lata dzieciństwa wpłynęły decydująco na ukształtowanie się osobowości pisarza.

W czternastym roku życia powrócił do Łom na konfirmację a jednocześnie na praktykę w sklepie kramarskim Hesthagena. Zaraz jednak po konfirmacji powrócił do Hammarói, gdzie kontynuował praktykę u miejscowego kramarza. Wytrzymał rok cały. Potem zmieniał zajęcia. Jakiś czas był wędrownym domokrążcą. Potem w nowej niespokojnej przemianie — uczył się trochę szewstwa w Bodó. W dwóch następnych latach przebywa w Bo, w najdalej na północ wysuniętej części Lofotów. Tu przez rok zajmuje stanowisko nauczyciela ludowego, a następnie jest czynny jako pomocnik sołtysa.

W tym czasie 18-letni Knut występuje po raz pierwszy na niwie literackiej. W r. 1877 ukazuje się w Tromsil nowela jego pt. „Zagadkowa historia miłosna z kraju północy”, a w r. 1878 wiersz „Spotkanie” oraz opowiadanie pt. „Bjorger” wszystkie drukowane w Bodo, własnym nakładem z szczupłych oszczędności. Na utworach tych podpisał się Knut Pedersen Hamsun. Rzecz zrozumiała, że krytyka ówczesna nie poświęciła najmniejszej uwagi tej odległej literaturze dzielnicy północnej. Dziś wydawnictwa te należą do najbardziej poszukiwanych norweskich osobliwości bibliofilskich. (Znamiennym jest, że już w pierwszych tych utworach Hamsuna zarysowuje się motyw Wiktorii, który z taką siłą i pełnią uczucia rozwinie się w formie doskonalej po latach dwudziestu).

W roku następnym, 1879, znajduje wyjątkowego dobrodzieja w osobie wielkiego kupca Zahla. Otrzymawszy od niego pewną pomoc materialną, młody poeta udał się w okolice słynącego z malowniczości fiordu Hardanger. Tam pisze trzecią nowelę pt. „Freda” i szereg liryków, których druk proponuje wydawnictwu Gyldendala w Kopenhadze. Oczywiście — bezskutecznie. (Dziś Gyldendat jest generalnym wydawcą wszystkich dziel Hamsuna.) Następnie udaje się do Krystjanii, gdzie w dalszym ciągu pisze bez przerwy, i wciąż kolące do poszczególnych redakcyj i wydawców — zawsze z tym samym rezultatem: odmową. Ostatecznie zasiłek pieniężny Zahla wyczerpany i Hamsun przywdział znowu bluzę robotniczą. Przez dwa lata pracuje w Toten, w dolinie Gudsbrandsdalu, w charakterze zwykłego robotnika drogowego.

Nadszedł rok 1880, rok spotęgowanej emigracji do Ameryki — po złote runo. Fala emigracyjna porwała i 21-letniego Hamsuna, który w skrytości żywił nadzieję, że tam właśnie będzie mógł się uniezależnić i rozwinąć talent pisarski. Mimo wszystko bowiem czuł w sobie instynktownie, że powołaniem jego jest twórczość literacka. Przejazd statkiem do Ameryki miał bezpłatny, ponieważ chciał pisywać korespondencje do kilku gazet. „Pisałem owe korespondencje pilnie i bez przerwy, ale wszystkie wędrowały do kosza redakcyjnego”. Pełen najpiękniejszych nadziei wylądował na ziemi obiecanej Nowego Świata i… rozpoczął na nowo żywot tułacza, stokroć gorszy i uciążliwszy, niż w ojczystej Norwegii. Uparty jednak i nieustępliwy, boryka się z wszelkimi trudnościami. Jest znowu robotnikiem drogowym, jest robotnikiem rolnym na farmach, wycina i karczuje lasy dziewicze, jest pomocnikiem kupieckim w stanie Wisconsin. We dnie pracuje ciężko, nocą pisze, zapisuje stosy kartek po to, by je nad ranem podrzeć i spalić. Potem przenosi się do Minneapolis, gdzie występuje już to jako przygodny kaznodzieja w kolonii norweskiej, już też jako posługacz, a wreszcie aukcjoner. I w dalszym ciągu całe noce trawi na marzeniach, pisaniu i niszczeniu manuskryptów. Z natury obdarzony był siłą fizyczną olbrzyma, spotęgowaną nadto ciężką pracą rąk. Ale przyszła chwila, kiedy i te siły załamały się. Gwałtowny krwotok powalił go, lekarz orzekł „galopujące suchoty” i wróżył najwyżej jeszcze „dwa miesiące życia”. Przy składkowej tedy pomocy kolonii emigrantów norweskich wraca do Norwegii, gdzie w ciągu półtora roku odzyskuje z powrotem dawne zdrowie i siły.

I od nowa rozpoczyna straszliwą walkę o byt. Bez egzaminów, bez patentów, bez protekcji. „W roku 1886 siedziałem znowu w Krystjanii, szukałem bez powodzenia jakiego bądź zajęcia, bytem bardzo biedny, kiedy niekiedy tylko kapło mi kilka koron za artykuł gazetowy”. W tym wyznaniu naszkicowany model do owej wielkiej poetyckiej opowieści o głodzie. Pisanie nie daje mu chleba, pisze jednak w dalszym ciągu, na chleb zaś zarabiać próbuje wygłaszaniem odczytów. Objeżdża miasteczka norweskie z odczytami o Kiellandzie i Strindbergu. Gdy zdobędzie z odczytu osiem koron, będzie dużo. Częściej jednak nie zdobył nawet oera. Po raz drugi przeto jedzie do Ameryki szukać szczęścia. Jesienią 1886 r. Znowu praca na farmie, w kamieniołomach, potem stanowisko konduktora tramwajowego w Chicago. Życie urozmaicone, ruchliwe, pełne najróżniejszych przygód. Znowu seria odczytów literackich o Bjórnsonie, Ibsenie, Garborgu, Jonaszu Lie, pełnych satyrycznego zacięcia, przeciwko moralizatorstwu, papierowemu symbolizmowi i naturalizmowi. Satyra ta znajduje później echo w „Misteriach”. Twórczość Hamsuna poczyna dojrzewać. Przekonywa się ostatecznie, że do życia amerykańskiego nie zdoła się nigdy nagiąć. I w początkach 1888 r. jedzie do Kopenhagi, gdzie latem pisze pierwszą część „Głodu”.

Pierwszy ten rękopis wielkiego dzieła wręczył osobiście Edwardowi Brandesowi, kierownikowi literackiemu organu lewicy „Politiken”. Wspomnienie tego spotkania utrwalił pisarz szwedzki Axel Lundegard na podstawie osobistej relacji Brandesa. Warto je przytoczyć. — Może pan sobie wyobrazić moją sytuację — powiedział Brandes. — Zgłosił się do mnie w redakcji pewien Norweg. Oczywiście, z manuskryptem w kieszeni! Człowiek ten zainteresował mnie zaraz na wstępie. Rzadko kiedy spotkałem kogoś w takiej nędzy. Mniejsza o ubranie, które było w strzępach. Ale twarz jego! Nie jestem wrażliwy, lecz twarz tego człowieka wzruszyła mnie. Wziąłem do ręki manuskrypt. Była to opowieść. Za obszerna na jeden numer „Politiken”, a na powieść w odcinku za krótka. Oceniłem to na pierwszy rzut oka. I już wykonałem ruch, aby mu manuskrypt zwrócić, gdy w tejże chwili ujrzałem wyraz jego oczu z poza binokli… i odpowiedź odmowna nie chciała mi przejść przez usta. Obiecałem przeczytać raz jeszcze, zanotowałem nazwisko jego i adres. Poczym odszedł. — Zabrałem się do zwykłej pracy. Ale doznanego wzruszenia nie mogłem się był pozbyć. Wyraz drżącej bladej twarzy prześladował mnie. Było w nim coś… coś, czego nie umiałem sobie wytłumaczyć. Teraz jednak zaczynam go już nieco pojmować. Opowieść jego zabrałem z sobą na obiad. Po obiedzie zacząłem ją czytać. Porwała mnie od pierwszej kartki. A im dalej się w nią wczytywałem, tym silniejsze było moje wzruszenie. Nie było to tylko dzieło talentu, jak tyle innych. Było czymś więcej, czymś, co mną wstrząsnęło. Wśród czytania uświadomiłem sobie nagle, że autor błąka się teraz po mieście, trawiony gorączką głodową. Odczułem coś w rodzaju wstydu. I jak wariat pobiegłem na pocztę i przekazałem mu 10 koron. Potem wróciłem do domu i dalej czytałem: I im dalej czytałem, tym większy mnie palił wstyd. A kiedym skończył, byłem całkiem zdruzgotany. — Słuchaj pan! — Brandes wydobył ostatnią kartkę manuskryptu i czytał głośno o głodującym i bezdomnym poecie bez nazwiska, który pewnego wieczora otrzymał nareszcie upragnione zawiadomienie o przyjęciu manuskryptu do druku: „Kilka drobnych zmian… kilka poprawek gramatycznych … rzecz napisana z talentem… ukaże się jutro… dziesięć koron”. — Brandes przeczytawszy to, uśmiechnął się znowu pełen zakłopotania i rzekł: — Rozumie pan teraz, że uczułem się zdruzgotany moimi nędznymi dziesięciu koronami? — Rozumiem. — Gdyby pan to w całości przeczytał, zrozumiałby pan jeszcze lepiej. — Jaki tytuł? — „Głód”. — A nazwisko autora? — Knut Hamsun.

Brandes opublikował ów ułamek „Głodu” w czasopiśmie „Ny Jord” (Nowa Ziemia) w r. 1888. A na wiosnę 1890 ukazała się w wydaniu książkowym cała powieść. „Głód” jednym zamachem wsławił nazwisko Hamsuna. Nietylko w krajach skandynawskich, ale i poza ich granicami. Niebawem bowiem pojawił się przekład niemiecki, wkrótce potem polski. Pamiętamy wrażenie, jakie u nas powieść ta wywołała. Wszakże były to wtedy czasy przysłowiowej nędzy ludzi pióra. Z podobnym głodem borykali się wtedy Żeromski, Reymont i własnymi przeżyciami potwierdzali straszną prawdę tej powieści,

Skończył się dla Hamsuna okres odpowiedzi odmownych wydawców i zmagania się z twardym losem.. Wystąpił jako talent całkiem dojrzały, budząc podziw powszechny. W dwa lata później pojawiła się druga jego powieść „Misteria”, która zupełnie już ustaliła pozycję literacką pisarza. Wędrówki jego jednak nie ustały. Gnany koniecznością wrodzoną czy nabytą, wiódł nadal życie koczownicze. W Krystianii pisze ostrą satyrę na dziennikarstwo tamtejsze—”Redaktor Lynge” (1893). Potem przenosi się do Paryża, gdzie powstaje powieść pt. ..Nowa ziemia”. Następnie zaszywa się w górach norweskich na wybrzeżu południowym opodal Kristiansand i tworzy owo arcydziełko „Pan”. Zima 1894 roku zastaje go znowu w Paryżu przy pracy nad utworem scenicznym „U wrót królestwa”. Do Paryża jednak już nie wróci, natura ciągnie go, pcha do gór ojczystych i dziczy pustoszy leśnej, odwiecznej. Tu w osamotnieniu czuje się najlepiej, tu jednoczy się z wszechświatem. Tak powstaje najpiękniejsza pieśń o miłości, klejnot w literaturze świata, „Wiktoria”, oraz wielki dramat wierszem pisany „Munken Vendt”. W roku 1902 otrzymuje stypendium rządowe, zwiedza Finlandię i Rosję, dociera do Kaukazu. Po blisko dwóch latach wraca z tomem wesołego i z prostotą spisanego opisu „W krainie baśni”. W tymże roku wydaje „Marzyciela” i tom liryk: „Dziki chór”.

Twórczość Hamsuna nie słabnie, a przeciwnie nabiera coraz większego rozmachu. W pięćdziesiątym roku życia wstępuje w nowy wspaniały okres, okres epopei norweskiego ludu. Zapoczątkowuje go powieścią „Benoni” (1908), a w siad za nią idzie poprzez „Różę”, „ Dzieci swej epoki”, ..Miasto Segelfoss” do nowego potężnego arcydzieła, do „ Błogosławieństwa ziemi” (1917). Po tym okresie następuje cisza w twórczości blisko 60- letniego Hamsuna. Cisza pozorna. Bo oto w r. 1920 Akademia szwedzka w Sztokholmie mianuje go laureatem Nobla, a jednocześnie Hamsun występuje z nową wielką powieścią, tym razem na tle życia małomiejskiego „Kobiety u studni”, a po upływie dalszych trzech lat wyrzuca z siebie pełen kpiarskiej zabawy ze śmiercią „Ostatni rozdział”, w którym powiększa galerię nieporównanie świetnych swych typów. Mijają dalsze cztery lata, i oto 68-letni Hamsun sprawia światu nową wielką niespodziankę: W końcu 1927 r. wydaje „Włóczęgów”, powieść w pewnej mierze awanturniczą, która porywa i czaruje wręcz niesłychaną swoją świeżością, tętnem młodości, mocą. Jest to zjawisko tak zadziwiające, że wyciągnąć z niego można jedno tylko porównanie: Twórczość Hamsuna podobna jest w pełnym tego słowa znaczeniu do źródła górskiego, które z ukrycia wytryska bez przerwy, stale, zawsze przeczyste, zawsze orzeźwiające, młode zawsze ochoczo i wesoło huczące w wędrówce po zrębach skalnych. Albo też przyrównać można do potężnego dębu, który w samotni góruje nad lasem wszystkim i trwa wieki cale w swym cudownym odradzaniu się, wystrzelając coraz to wyżej zielenią młodego listowia. Siły twórcze Hamsuna stały się synonimem wieczystej młodości pisarskiej.

Czesław Kędzierski

Poznań 1928.

knuthamsun

Chciałem jak najlepiej służyć mojemu krajowi, a nade wszystko wykorzystywać moje pióro dla tego, by Norwegia uzyskała swoją wysoką rangę wśród germańskich krajów Europy. Ta myśl przekonywała mnie od początku. Co więcej, ta myśl mnie zachwycała, wprawiała w oszołomienie. Nie wiem, czy przez cały ten czas spędzony w takiej samotności, kiedykolwiek byłem od niej wolny. Uważam, że dla Norwegii była to wielka myśl, i dzisiaj, tak jak i wtedy, uważam że to była wielka idea dla Norwegii, warta by dla niej pracować i by o nią walczyć: Norwegia, samodzielny, świecący własnym blaskiem kraj na krańcach Europy!

Knut Hamsun


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , ,

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*