life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Adolf Nowaczyński: Chan chamstwa (Stalin)

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Obchodził niedawno jubileusz, pięćdziesięciolecia urodzin swoich, zatem jest jeszcze stosunkowo młody. W galerii tych nowego typu „regentów”, rekrutujących się z hersztów, w galerii uzurpatorów na Słowiańszczyźnie, „włamywaczy w historię”, z tej trójcy najmłodszy, najzdrowszy, pełen sił, choć tam pono na epilepsję, herbową chorobę „Biesów” Dostojewskiego, też cierpiał i w sanatorium w Gorkach jakiś czas przebywał. W każdym razie 50 lat to „wiek męski, wiek klęski”, ale nie jego, tylko tych mas, tej miazgi, tego mrowia, tej Tszaudali, co niebacznie na takie szczyty podsadziła „Warega” ale „Warega” od Południa, Kauazczyka, Gruzina. Znowu się spełnia starorzymska maksyma: „Graecia capta”… Z narodów oprymowanych, krzywdzonych, gniecionych, poszkodowanych „ex ossibus nostris adest ultor” przychodzi mściciel. Gruzja jęczała jak jęczy pod kopytami najazdu moskiewskiej Sowietarchii, ale zato Gruzin „Stalin”, dyktator impostor swoim butem gniecie sto milionów, ogładza, łupi, pali, rozstrzeliwa masami, wyrzuca z odwiecznych siedzib, zsyła na banicję, mści się, pastwi, tarza się w nieszczęściach i niedolach rdzennych Rosjan, mógłby się kąpać w sadzawce z łez wylanych.

Idzie, wywodzi się ten śmieszny a piekielny potworek z tej samej kompanii, z tego samego gatunku, który ongiś przegrywający Niemcy narzucili Wschodniej Europie, dowożąc ich do granic w swojej asyście w wagonach plombowanych i nieplombowanych, licząc słusznie na ich wieczystą, dożywotnią wdzięczność. Opowiadają o tem per longinu et latum dwaj specjaliści w dostawianiu „Waregów” niejako kingmacherzy dla Słowiańszczyzny, hr. Hugo Kessler i generał Hoffmann. Wynurzenia serdeczne i rolę historyczną pierwszego dostatecznie znamy. Zaś szef sztabu i kierownik Wydziału propagandy gen. Hoffmann mówił:

„Rzecz prosta, że w czasie wojny sztab generalny korzystał ze wszelkich środków, ażeby zniszczyć front rosyjski. Jednym z tych środków – wszystko jedno, jak go nazwiemy był Lenin. Cesarski rząd niemiecki wysłał Lenina w zaplombowanym wagonie w określonym celu. Za zgodą naszą Lenin i jego towarzysze zdemoralizowali armję rosyjską. Sekretarz stanu Kühlmann, hr. Czernin i ja zawarliśmy układ z Leninem głównie dlatego, żeby moc przerzucić armię na front zachodni. Układając się w Brześciu z tymi panami, byliśmy najmocniej przekonani, że nie utrzymają się przy władzy dłużej, niż dwa – trzy tygodnie. Proszę mi wierzyć, że nie bacząc na to, iż Lenin i Trocki w swoim czasie oddali nam nieocenione usługi, gdybyśmy wiedzieli albo przewidywali następstwa naszej współpracy z Leninem, nigdybyśmy pod żadnym pozorem nie weszli z nimi w układy, chociaż dusiliśmy się wtedy poprostu i pokój był nam konieczny za wszelką cenę. Tego pokoju nie mogła nam zapewnić żadna partja rosyjska: jedynym ratunkiem dla nas byli bolszewicy, uczepiliśmy się ich, nie biorąc zupełnie pod uwagę skutków tego nienaturalnego porozumienia…”

Z dalszej tedy perspektywy historycznej należy całkiem inaczej, bo sumarycznie, zapatrywać się na genezę układu stosunków powojennych i w W. Europie. Dowiezionych tam swoich sympatyków sfery rządzące niemieckie uważały niejako za podświadomych emisariuszów, niejako moralnych wasali czy locum tenentes pangermanizmu, osadzonych na Wschodzie w dużych grupach jednych do r. 1917 współkombatantów, innych od r. 1917 sprzymierzeńców, w każdym razie narzuconych czy nasłanych słowiańskim narodom (w ich mniemaniu) w tym celu, aby przez czas ich władania zduszony i zgnieciony imperializm Teutonów mógł podlizać się w pierwszym dziesięcioleciu z ran i przyjść do siebie, by z czasem znów stanąć na nogi gotów do nowego „Drang nach Osten”. Impostorzy ci narzuceni tak, jak w średniowieczu przez cesarzów, organicznie i podskórnie zwycięskiej Francji niechętni, mieli według szeroko nakreślonych planów niemieckich, wytworzyć przez swe chaotyczne rządy takie stosunki tragiczne, taką gehennę ludów rządzonych, taką wojnę domową in permanentia, któraby w rezultatach definitywnych ułatwiła w przyszłości wszczęcie odwetowej interwencji germańskiej.

Locum tenentes rosyjski Gruzin nie jechał do swej „ojczyzny” w zaplombowanych wagonach niemieckich z ładunkiem bakcyli Leninoskich. Jego rok 1917 zastał w syberyjskich tajgach na zesłaniu z czego też utworzono wielką legendę, koloryzując i blagując na znany manier. Zaczynał swą wielką, „lśniącą karierę” następcy Lenina-Uljanowa tak samo jak tego nowego stylu bohaterzy eurazyjscy, od terrorystycznego napadu na Bank w Tyflisie (1906). Ten napad na bank i ekspropriacja „kapitału” (grab nagreblennoje) to kamień węgielny jego popularności i „romantyczna” aureola. Czy tego typu bohaterzy i działacze rewolucyjni, którzy całą młodość przepędzili w ciemnościach i czeluściach konspiracji, a ideał widzieli Ii tylko we wszelkim burzeniu i destrukcji, mogą w drugiej połowie życia przekształcić się w doskonałych organizatorów i spokojnych konstruktorów, których dzieła przeżyją stulecia, to dopiero okaże historia. Ponieważ ten typ regentów, wywodzących się z hersztów dopiero we Wschodniej Europie, najpierw wyszedł na widownię i raczej dopiero debiutuje w kunszcie rządzenia, przeto jedynie w przyszłości okaże się dopiero, czy wybór i dobór takich „przybłędów historycznych” był trafny i szczęśliwy dla ich narodów, czy też przypadkiem nie zarazili oni swych poddanych miazmatami swych mentalności bądź co bądź anarchicznych i satanicznych, bo wszelkiemu ładowi i porządkowi etycznemu na świecie w ogóle organicznie wrażych.

Zapewne, że i takie „przybłędy historyczne”, tacy „zjadacze ludów”, demovores mogą czas jakiś w maskach włodarzy, gospodarzy, rządców zdziałać coś pozytywnego czy efektywnego, „złudzić współczesność”, ba nawet uchodzić nie za emisarjuszów Szatana, ale za ludzi Opatrznościowych! Ale dopiero po ich odejściu, w następnej generacji okazać się może, jak głęboko demonią swoją zatruli wszystkie zdrowe tkanki organizmu przez siebie rządzonych narodów. To też jeżeli szczęśliwymi czują się nacje, które w państwa organizowali tacy ludzie świetlani, jak Waszyngton, Lincoln, Cavour, Masaryk, lub nawet Cromwell z Biblią i Gustaw Adolf z Biblią, to jednak nie jest jeszcze stwierdzone, czy mogą przetrwać burze dziejowe nawy państwowe, budowane przez narzuconych splotem przypadków awanturników, których głównym rysem jest odraza i pogarda dla rządzonych, potęgowana w nich furią „zbuntowanego niewolnika” wobec narodu swoich byłych władców, odraza śmierdzącego sługi z Dostojewskiego, tego Smerdiakowa, pastwiącego się nad swym dawnym panem i rozkazodawcą.

Aby zdać sobie sprawę, jaki to „czerwony car” rządzi teraz za naszą wschodnią ścianą i dysponuje 60-cioma dywizjami i najtęższą po amerykańskiej flotą skrzydlatą, trzeba sobie zestawić dwie lektury, to jest przypomnieć Dostojewskiego głównie „Biesów” i świeżo wydany a cieszący się olbrzymią poczytnością w Europie pamiętnik Lwa Dawidowicza Trockiego: „Aus meinem Leben”. W „Biesach” Dostojewskiego jest cały program „cezaryzmu demokratycznego…” Szygałowszczyzna. Oto jak formułują ten program „bohaterzy”:

„Cóż zrobił socjalizm? Stare siły poniszczył, nowych nie wytworzył! A my tymczasem będziemy mieli siły i to jeszcze jakie! Socjaliści fetyszów nie mają, a my mamy swego fetysza! Wy jesteście naszym fetyszem! Was by nikt nie ośmielił się poklepać po ramieniu. Wy jesteście arystokratą takim jak rzadko! Dla was nic nie znaczy życie własne lub cudze. Wy jesteście wodzem! wyście słońcem! a my jesteśmy marne robaki u waszych stóp!”

Albo:

„Puści się w obieg wielką bajkę. Wspaniałą można z was zrobić legendę. Wy to piękny carewicz, dumny jak bóg, niczego nie pragniecie dla siebie, w aureoli poświęcenia ukrywający się przed światem! Legenda, oto czego nam potrzeba przede wszystkim!”

Albo:

„Każdy członek naszej zmowy pilnuje jeden drugiego i obowiązany jest go denuncjować. Każdy należy do wszystkich, a wszyscy do każdego… Wszyscy są niewolnicy i w niewolnictwie równi… bez despotyzmu jeszcze nie było ani swobody ani równości, ale w stadzie musi być równość, oto jest Szygałowszczyzna!…”

Ale ten fetysz, carewicz… ten Człowiek Legendy, ulepiony przez gromadę „Biesów”, mówi:

„Zaplątałem się we własnych przesłankach i moja konkluzja jest w zupełnej sprzeczności z założeniem z któregom wyszedł. Wychodząc z bezgranicznej swobody, kończą bezgranicznym despotyzmem: dodam jednak, że prócz mego rozwiązania formuły społecznej, żadnego innego rozwiązania być nie może”…

W „Braciach Karamazowych” zaś, powieści, napisanej akurat równo pół wieku temu (1880), mówi Szatan, który zeszedł do nihilisty amoralisty Fedorowicza:

„Tam na Wschodzie w krainie nihilizmu i anarchizmu znajdą się nowi ludzie, mocni ludzie, bez żadnych skrupułów. Ich zamiarem jest zniweczyć i wywrócić wszystko do cna i rozpocząć życie na nowo od ludożerstwa. Głupcy! Czemu się nie zwrócili do mnie o radę, poco się tyle męczyć, wieszać, rzucać bomby, przecież to zbyteczne wszystko. Wystarczy po prostu zniszczyć w człowieku pojęcie Boga i wpoić przekonanie, że Boga niema, a tym samym padnie wszystko i cała moralność sczeźnie, człowiek sam dla siebie będzie bogiem i zrobi się miejsce dla zorganizowanej bezbożności”.

Oto z tych cytat już widzimy jasno, jak to w „Biesach” jasno przewidział Dostojewski te ceraryzmy wschodnio-europejskie i ten sanacyjny i ten proletarjacki. I Lenin Uljanow i Stalin Dżugaszwili wywodzą się wprost z tej Szygałowszczyzny Dostojewskiego… z Wierchowieńskiego ze Smerdiakowa (Karamazowy), Marmeładowa, Świdrygajłowa. Bolszewizm w dzisiejszej fazie to jest ucieleśnienie, to jest zejście z książek, z fikcji w życie, w rzeczywistość polityczną całej galerji ludzkiej i całej mentalności „bohaterów” Dostojewskiego. W swoim pamiętniku Trocki-Bronstein jako żyd bądź co bądź więcej i raczej Europejczyk niż Eurazjata wykazuje to właśnie na Stalinie uzurpatorze i jego metodach rządzenia kanalskich i mongolskich. Cytuje o nim przedewszystkiem zdania i sądy innych wielkich, Lenin w swym testamencie (ukrytym i zatajonym przez Stalina) mówił o Józefie Wissarjonowiczu:

„Brutalny i nielojalny, skłonny do nadużycia władzy”.

Bucharin zwierzał się Trockiemu: „Drugą cechą Stalina to niezwykła zawiść do tych, którzy wiedzą lub umieją więcej niż on”. Sam zaś Trocki pisze od siebie:

„Jego stosunek do faktów i ludzi odznacza się wyjątkową bezceremonjalnością. Jego opinje o ludziach pełne są sprzeczności. Niegdyś o mnie mawiał, że zwycięska rewolucja październikowa zawdzięcza swe powodzenie Trockiemu; obecnie oświadcza, że żadnej wybitnej roli Trocki nie grał. To samo jest z opinją Stalina o Zinowiewie i Kamieniewie, Można nie wątpić, że wkrótce Stalin o Rykowie, Bucharinie, Tomskim, będzie powtarzał te same opinje które jeszcze wczoraj uważał za złośliwe oszczerstwa opozycji. Jakże Stalin decyduje się na takie sprzeczności? Oto występuje z mowami albo artykułami dopiero wówczas, gdy przeciwnicy pozbawieni są możności odpowiadania”…

I tacy są regenci-hersztowie, Impostorzy, cezarowie słowiańscy, w samej istocie swej natury, na „Biesach” Dostojewskiego na ich wzór i podobieństwo formowani. Brutalni, nielojalni, zawistni, zmiennicy i oszczercy. Cały ich kunszt utrzymania się na powierzchni polega na wygryzaniu i podkopywaniu jednych konkurentów do władzy drugimi, poczem na eskamotowaniu „principiów”, programów i idei właśnie tym usuniętym i zwyciężonym. Cały talent czy instynkt władczy tych drapieżników zasadza się na tkaniu intryg, zastawianiu wilczych dołów, nasnuwaniu pajęczych sieci, na szakalim rzucaniu się na gardła i przegryzaniu grdyki przeciwnikom. Wcielenie Smerdiakowa, chytry i plugawy plebej Józef Wissarjonowicz ten kunszt pozbywania się i topienia indywidualności od siebie mądrzejszych, a mniej gadzinowych doprowadził do wirtuozostwa i absurdu. Na front estrady pierwszy wylazł wbrew wyraźnym ostrzeżeniom Lenina. Najpierw obezwładnił i zdeptał lewicową opozycję z pomocą hien z prawicowego „nachylenia”. Poszli w djabły Rakowskij, Preobreżańskij, Radek, Siewruk, Biełobrodow, Miasnikow, Zinowiew, Kamieniew. Na Trockiego naszczuł Bucharina i „Jemieluszkę” Jarosławskiego (porteplume cezaryzmu proletarjackiegiego).

I to zdruzgotanie się udało. „Mister Trockiego” wywieziono i wygnano. Mniejszemi rybami i płazami zajęła się czrezwyczajka: G. P. U. Pozbywszy się maksymalistów, integralnych komunistów, wziął się Kaukazczyk do wytępienia prawicowej opozycji, „herezji”, pogodziwszy się pozornie z rekinami Zinowiewem i Kamieniewem. Teraz rozpoczęło się wyrugowywanie, „czystka” prawicowej linji, usuwanie w cień szefa Politbiura Bucharina, prezesa Rady Komisarzy Ludowych: Rykowa, „finansisty” Szejnmana, nieprzejednanego Tomskiego i innych protektorów Nepu; poczem uszczuplanie i ograniczanie kompetencji wojskowych dygnitarzy Tuchaczewskiego, Klima, Budiennego, podejrzywanych o „Bonapartyzm”. Z rozgromu wyratował się Woroszyłow, na którego już, już miała iść nagonka i szczucie, gdyby nie jego pochlebstwa. Podchlebcy bowiem potrafią się wyratować przy rządach kamarylli „Biesów”. Woroszyłow ogłosił Stalina wielkim „wodzem wojny domowej”. Tymczasem ten to właśnie strateg i militarysta od siedmiu boleści jak się okazało najwalniej w r. 1920 przyczynił się do zwycięstwa polskiej armji, dowodzonej przez tak świetnych fachowców, jak. Sikorski, Weygand, Hallerzy, Szeptycki, Rozwadowski, Latinik, Piłsudski, Skierski. Stalin bowiem miał specjalny apetyt na Lwów wtedy, kiedy Tuchaczewski i Szmilga szli na Warszawę

i jego fałszywe ambicje walnie dopomogły do rozgromienia Sowietów. Kiedy bowiem dopiero na skutek kilku rozkazów i gróźb południowe wojska, przez Stalina na Lwów pchnięte zmieniły kierunek działania, było już zapóźno i Tuchaczewski, pozbawiony tego sukursu musiał uciekać.

Takim to wodzem i strategiem okazał się swego czasu Józef Wissarjonowicz. Pomimo tego pochlebcy i panegiryści nadal o nim piszą jako o „Spasitielu” i znawcy spraw wojskowych, które to „znawstwo” polega też na „czystce” w wojsku, t. j. na masowych rugach tych wszystkich wyższych szarż, które „Kaukazczyk” podejrzywał tylko o inklinowanie do opozycjonistów lub których dawniej nasadził jeszcze głównowierch Trockij. Nazywało się to „odmładzaniem” czerwonej armji, a było właściwie obsadzeniem wszystkich stanowisk ważnych adorantami żelaznej ręki Stalina.

To też cała „elita” sowiecka jest dziś nowa i całkiem inna. Stara gwardja szpiców i speców z r. 1917 usunięta gdzieś w cienie, jak również ci wszyscy, co stanowili podporę tronu Uljanowa, a w to miejsce wszędzie nowe, nowe nazwiska potentatów:

Larin, Nepotow, Gamariuk, Jagoda (G. P. U), Komarow, Mołotow, Czuchow, Polidorow, Manulski i t. p. Z pomocą olbrzymiej sieci szpiegów, „domkorów”, szpiclów, denuncjantów, inwigilatorów Stalin zdołał na najdalszych placówkach wytropić, wyłowić, i wyciągnąć, i wyłuskać, swoich wrogów (a sympatyków opozycji) i wszystkich przez te kilka lat unicestwić, zdruzgotać, ogłodzić. Jego „twierdokamienmost” uczuciowa nie pozwoliła mu na żadną lojalność i na żadną wdzięczność w stosunku do tych, co mu kiedyś pomagali. Jego niska zajadła mstliwość zmusiła go do pastwienia się nietylko nad tymi, którzy byli jego rywalami, ale nawet nad tymi, których urojenie podejrzewał o konkurencję. „Brutalną nielojalność”, o której już pisał w „Testamencie” Lenin i względem dawnych przyjaciół doprowadził do absurdu.

Personalne animozje, nienawiści i zawiści stały się jego żywiołem, z którego czerpał olbrzymie zasoby niespożytej aktywności i energji. Kto tylko nie uprawiał fetyszyzmu wobec następcy Lenina, kto tylko był „niepewny”, na tego zaraz szła ofenzywa cuchnących oszczerstw, kalumnij, „rugatielstw” w stylu Smerdjakowskim, poczem podziemne podkopy intryg, prowokacyj, podejść, wciągania do wsypy, a w rezultacie dymisja, banicja, ogładzanie, Krym lub Sybir.

Adolf Nowaczyński

Stalin

„Tęcza”, nr 33, 1930.


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: ,

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

Jeden komentarz

  1. Urodził się w rodzinie mieszczańskiej w Krakowie. Od najmłodszych lat cechował się nieprzeciętną inteligencją, wybuchowością i ciągłym poszukiwaniem sposobów realizacji bądź ekspresji.
    .
    Antoni Słonimski pisał: „Upajał się słowami, bawił kalamburami (…). Nie znając ani angielskiego, ani francuskiego, wykształcony w austriackim Krakowie, mieszał w swych makaronizmach znaczenia słów i tytułów książek”.
    .
    Adolf Nowaczyński podjął studia prawnicze. Od 1895 roku aktywnie działał w kółku literackim Uniwersytetu Jagiellońskiego. Odegrał główną rolę w sprowadzeniu do Krakowa Stanisława Przybyszewskiego, przedstawiciela cyganerii artystycznej, cieszącego się już wtedy sławą europejską.
    .
    Jednak, gdy Przybyszewski zjawił się w Krakowie, Nowaczyński musiał uciekać przed więzieniem do Monachium. 10 września 1898 roku, w dzień zabójstwa austriackiej cesarzowej Elżbiety krzyknął w restauracji: „Niech żyje anarchia!”.
    .
    Wrócił do Krakowa chory na gruźlicę w 1900 roku. Dwa lata później wydał znakomity tom satyr „Małpie zwierciadło”.
    .
    - We wszystkim co pisał widać mistrzostwo językowe. Jako publicysta wprost szalał, tworzył kunsztowne kalambury, budował całe szeregi drwin, inwektyw, wyzwisk. Całe wiązanki epitetów, które robiły z niego bardzo niebezpiecznego publicystę i prowokowały do oznak nienawiści czy odtrącenia – mówił prof. Andrzej Makowiecki w audycji z cyklu „Biografie niezwykłe”.
    .
    Na łamach „Liberum Veto” zaciekle atakował i parodiował twórców Młodej Polski. Wkrótce przeprowadził się do Warszawy i już nigdy nie wrócił do Krakowa.
    .
    W stolicy przeszedł pewnego rodzaju przemianę. Stał się wielbicielem Wielkopolski, apologetą pozytywizmu, praktycyzmu w zakresie ekonomii i życia społecznego. Występował jako zadeklarowany przeciwnik postaw romantycznych.
    .
    W odrodzonej Rzeczpospolitej związał się z Narodową Demokracją. Stał się jednym z najbardziej napastliwych, narodowo-antysemickich publicystów. Stale współpracował z „Gazetą Warszawską” i „Myślą Narodową”. Z uznaniem powitał ustawy norymberskie. Twierdził, że dobrze jest oczyścić z obcych elementów zbiorowości narodowe.
    .
    W dwudziestoleciu międzywojennym był zaciekłym polemistą oraz krytykiem sanacji i Józefa Piłsudskiego. Został za to trzykrotnie pobity przez zwolenników Marszałka i w wyniku napaści stracił oko.
    .
    Pod koniec dwudziestolecia międzywojennego w życiu Adolfa Nowaczyńskiego zaszła kolejna zmiana. Po śmierci żony nastąpił zwrot ku religijności. Połączenie świadomości pozytywistycznej, zorientowanej ku zbiorowości, życiu społecznemu i religijności w dobrym stylu. W 1938 roku planował nawet wstąpić do zakonu Albertynów. Wybuch II wojny światowej pokrzyżował te plany.
    .
    Zaczął prowadzić działalność charytatywną i organizować pomoc, która nie uszła uwadze władz okupacyjnych. Był dwukrotnie aresztowany, więziony i torturowany na Pawiaku.
    .
    Zmarł ciężko chory 3 lipca 1944 roku.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*