life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Ks. Alojzy Kowalkowski: „Protokoły Mędrców Syjonu” i sytuacja w Polsce

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Przejdziemy do samej polityki wewnętrznej, przepisa­nej przez „Mędrców”. Przyjrzyjmy się ustrojowi wewnętrznemu państwa masońskiego. Zanim poruszymy jednakże wszystkie takie kwestie, jak konstytucja, władza prezydenta, wybory, administracja, wojsko, policja it. d. musimy przytoczyć zdanie autorów „Protokółów” o różnych stadiach rzeczypospolitej, o ustroju, odpowiadającym najlepiej dążeniom masonerii, o drogach jakimi masoneria do władzy dochodzi it. p. wstępne, że się tak wyrazimy, wiadomości.

„Każda rzeczpospolita piszą —„Mędrcy” — przechodzi kilka stadiów; pierwsze z nich stanowią pierwsze dni szału ślepca, miota­jącego się na wszystkie strony, drugie — demagogia, rodząca anarchię, która bezwzględnie prowadzi do despotyzmu, lecz nie do jawnego, uprawnionego, a więc tym samem odpowiedzialnego, ale do niewidzialnego i niewiadomego, niemniej jednak dotkliwego de­spotyzmu jakiejkolwiek organizacji tajnej, działającej tym bezwzględniej, bo z ukrycia, z za pleców różnych ajentów, których zmienianie nie tylko nie szkodzi, lecz nawet dopomaga do rozwoju siły tajemnej, pozbywającej się wskutek tego koniecz­ności wydatków na zapłacenie ajentów za długotrwałą pracę”- (Prot. IV).

Ustrój zaś, który najlepiej prowadzi do zrealizowania programu syjonistów i wolnomularzy, to ustrój republikański, pozbawiony silnej władzy, w jednym spoczywającej ręku. A w jaki sposób masoneria i syjonizm zdołały zagarnąć wła­dzę, mówi następujący ustęp: „W owych czasach, kiedy ludy uważały panujących za przejaw woli Boskiej, wówczas ulegały bez szemrania samowładztwu królów; począwszy lecz od chwili, kiedy podsunęliśmy ludom myśl o prawach własnych, zaczęły one uważać panujących za zwykłych śmiertelników. Cechy uświęcenia przez wybór Boski znikły z czoła królów w oczach ludów, kiedy zaś pozbawiliśmy je wiary w Boga, wówczas (władza) wyrzucona była na ulicę wraz z własnością publiczną i zagar­niętą przez nas“ (Prot. V). Formą rządu, według „Protokółów” najwłaściwszą dla każdego państwa, które chce dojść do wysokiego poziomu cywilizacyjnego, to autokracja, bo „tylko w umyśle samowładcy mogą wytworzyć się plany rozległe i jasne w kolejności, regulującej cały mechanizm maszyny pań­stwowej. Z powyższego wnioskować należy, że celowe w sen­sie dobra kraju rządy winny być skoncentrowane w ręku jednej osoby odpowiedzialnej. Bez despotyzmu bezwzględnego nie może istnieć cywilizacja… Tłum, to barbarzyńca, ujawnia­jący przy każdej sposobności swe barbarzyństwo. Skoro tylko tłum zdobędzie wolność, przemienia się ona w anarchię”.., (Prot. I).

Masońscy syjoniści chełpią się, że zatruwali organizmy państwowe jadem liberalizmu, przez co zmienił się zupełnie ustrój polityczny. „Państwa zapadły na chorobę śmiertelną — na zakażenie krwi. Nie pozostaje nic, jak — oczekiwać koń­ca ich agonii” (Prot. X). Z liberalizmu zaś zrodziły się z cza­sem państwa konstytucyjne z figurą prezydenta na miejsce dotychczasowych królów. O tej zmianie w ustroju politycznym państw tak się wyrażają „Protokóły”: „ …Zastąpiliśmy władzę przez karykaturę rządu — przez prezydenta, wziętego z tłumu, z środowiska naszych kreatur i niewolników”. Jednakże i ma­sońskie państwo w pierwszym swojem stadium będzie miało i konstytucję i prezydenta. Tylko tak prezydent jak konsty­tucja urobione będą już ściśle wtedy według wskazówek tajnej władzy żydowsko-masońskiej. Otóż właściwości prezydenta, bę­dącego w służbie państwa syjonistyczno-masońskiego: „Będzie­my organizowali wybory takich prezydentów, w których przeszłości istnieje jakaś niewyjaśniona ciemna sprawa, jakaś „pa­nama”. Wówczas będą oni wiernymi wykonawcami planów na­szych, a to w obawie rewelacji, oraz z powodu wrodzonej ka­żdemu, kto doszedł do władzy, — dążności zachowania dla siebie przywilejów i zaszczytów, związanych z godnością pre­zydenta. Izba deputowanych będzie osłaniała, broniła, wybie­rała prezydentów, lecz odbierzemy jej atrybucję wnoszenia projektów praw i zmiany ich, bowiem atrybucję tę przekażemy prezydentowi odpowiedzialnemu, — zabawce w naszych rękach. Rzecz prosta, iż wówczas władza prezydenta stanie się ce­lem najróżniejszych napaści, to też damy mu samoobronę w formie prawa odwoływania się do narodu, do jego decyzji poza jego przedstawicielami czyli do tego samego naszego popychadła ślepego, — większości z pośród tłumu. Niezależnie od tego nadamy prezydentowi prawo wprowadzania stanu wo­jennego. Umotywujemy to w taki sposób, że prezydent, jako szef armii całego kraju, winien mieć możność rozporządzenia nią w wypadkach, kiedy zachodzi potrzeba obrony nowej kon­stytucji republikańskiej, do czego jest najzupełniej uprawniony jako przedstawiciel odpowiedzialny konstytucji tej“. (Prot. X)

W dołączeniu do tego punktu o prezydencie i Izbie depu­towanych czytamy w małym ustępie zatytułowanym „Masoństwo jako siła prawodawcza” takie wielomówiące zdanie: „Zrozumiałe jest, że w warunkach podobnych… nikt, prócz nas nie będzie kierował siłą prawodawczą”. Zresztą o prawodaw­stwie w państwie syjonistyczno-masońskim będzie jeszcze mowa na innym miejscu.

Tymczasem przyjrzyjmy się nowej konstytucji repu­blikańskiej, mającej przygotować grunt pod przyszłe samowładztwo masonerii. Oddajmy głos Mędrcom Syjonu, niechaj oni nam mową swych „Protokółów” coś niecoś o tym powie­dzą. Oto jak wygląda program nowej konstytucji: „My bę­dziemy stwarzali i wykonywali prawa i rządy: 1) w formie projektów, składanych ciału prawodawczemu, 2) przy pomocy dekretów prezydenta w formie postanowień ogólnych, orzeczeń senatu, uchwały rady państwa, decyzyj ministerialnych, 3) w chwili zaś odpowiedniej — w formie przewrotu państwo­wego”. (Prot. XI).

Na mocy zaś nowej na modłę ideologii masońskiej uro­bionej konstytucji zmaleją prawa sejmu do minimum, co jest rzeczą nadzwyczaj charakterystyczną dla naszych stosunków polskich. Oto, co o tym czytamy w Protokóle X: „Z chwilą wprowadzenia nowej konstytucji republikańskiej odbierzemy Izbie prawo interpelacji co do zarządzeń rządowych… Prócz tego sprowadzimy do minimum liczbę przedstawicieli, a tym samem ograniczymy o tyleż namiętności polityczne i namiętność do polityki: jeżeli zaś one, wbrew oczekiwaniom wybuchną i w owym minimum, to zanulujemy je przez odwołanie się do większości narodu całego”.

„Mianowanie prezydentów i wiceprezydentów Izby i Se­natu będzie zależne od prezydenta. Nieustające sesje parla­mentów zredukujemy do paru miesięcy. Poza tym prezydent, jako naczelnik władzy wykonawczej, będzie miał prawo zwoły­wania parlamentu lub zarządzenia w sesjach przerw, które mogą trwać aż do naznaczenia terminu nowej sesji. Aby sku­tki tych działań bezprawnych w istocie swej nie spadły przed­wcześnie dla naszych planów na wprowadzoną przez nas od­powiedzialność prezydenta, podsuniemy ministrom oraz innym przedstawicielom wyższej administracji, otaczającym prezyden­ta, — myśl obchodzenia jego rozporządzeń własnymi środkami, za co oni, nie zaś prezydent, będą ponosili odpowiedzialność. Szczególnie zalecamy powierzanie wykonywania tej roli sena­towi, radzie państwa lub radzie ministrów, nie zaś poszcze­gólnym osobom”.

„Prezydent będzie według uznania naszego komentował treść tych z pośród istniejących praw, które dadzą się tłumaczyć w sposób różnoraki. Będzie również kasował je, jeżeli wskażemy mu, że zachodzi tego potrzeba. Prócz tego prezydentowi będzie przysługiwał przywilej wnoszenia praw tymcza­sowych, a nawet wprowadzenie nowych zmian do pracy konstytucyjno-państwowej. Jako motyw w obydwu wypadkach będą podawane wymagania wyższe dobra państwowego”.

Ot! czyżby to był klucz do rozwiązania tajemnicy gry w ciuciubabkę, jaką od pewnego czasu widzimy między rzą­dem a sejmem polskim? Czyżby ostatni ustęp tłumaczył nam różne niezrozumiałe dla ogółu prawa i zmiany nie zawsze zgod­ne z obecną konstytucją ani z postanowieniami sfer prawni­czych (dekret prasowy!)?.. Od tak ujętej konstytucji już krok tylko do samowładztwa masońskiego:

„Stosowanie środków tych da nam możność niszczenia stopniowego, krok za krokiem, wszystkiego, co początkowo przy przejęciu przez nas praw naszych musieliśmy wprowa­dzić do konstytucyj państwowych, jako środki przejściowe do niepostrzeżonego zniesienia wszystkich konstytucyj, kiedy na­stanie czas zastąpienia wszelkiego rządu przez nasze samo- władztwo”.

Już powyżej słyszeliśmy o „odwołaniu się do większości narodu całego” zamiast do jego przedstawicieli parlamentar­nych. Obecnie cytujemy mały, ale jakże ważki ustęp o gło­sowaniu powszechnym, aktualne także u nas w walce o „no­wą konstytucję”: „Musimy dopuścić do głosowania wszystkich bez różnicy klas i cenzusu, aby wprowadzić absolutyzm wię­kszości, czego nie można wymusić na klasach inteligentnych, posiadających cenzus”. Jeżeli ten przymiot głosowania przy wyborach np. do sejmu wykazał swoje wielkie dla spraw na­rodowych niedomagania, to o ileż gorzej rzecz się będzie miała, gdy dopuścimy do wyboru prezydenta drogą głosowania pow­szechnego, jak tego domagają się pewne czynniki polityczne!.. Granie na najniższych instynktach tłumu, wyzyskiwanie anal­fabetyzmu i ciemnoty szerokich mas na wschodzie państwa, a wreszcie ewentualne ograbywanie budżetu państwowe­go mogą na kraj sprowadzić nieobliczalne następstwa. Ale kto z czynników miarodajnych o to się pyta; taki jest rozkaz loży i basta!

A teraz przypatrzmy się sądownictwu i „praworządności” przepisanej przez Protokóły Mędrców Syjonu dla społeczeństwa, na które urządzono połów. Już w Prot. I. orzekają syjoniści masońscy wyraźnie: „ prawo nasze polega na sile”. Tę miarę w pewnym pojęciu stosują także na polu sądownictwa. Siłą przeforsowane obniżenie powagi prawa i władzy, dwulicowa sankcja prawna lub zgoła stosowanie sankcji „wbrew prawu”, wreszcie obsadzenie sądownictwa ludźmi posłusznymi rozka­zom loży — oto niektóre objawy żydowsko-wolnomularskiego ustroju „prawnego”. Zaiste, czy w Polsce są one nieznane?… Zapytajmy się teraz samych „Mędrców”, co oni o tym mówią. Oto ich wynurzenia w Protok. XV:

„Pod wpływem naszym wykonanie praw gojów spadło do minimum. Powaga jest zachwiana przez komentowanie wolnomyślne, wprowadzone przez nas do tej sfery. W najważniej­szych sprawach politycznych i zasadniczych sądy wydają wyroki w myśl wskazań naszych, widzą sprawy w takiem świetle, jakiem je zabarwiamy dla administracji gojów, rzecz prosta, przez osoby podstawione, z którymi na pozór nie mamy nic wspólnego, oraz przy pomocy opinii gazet i innych środków. Nawet senatorowie i przedstawiciele wyższej administracji ko­rzystają z rad naszych. Zwierzęcy par excellance umysł go­jów niezdolny jest do analizy i obserwacji, tym więcej zaś nie może przewidzieć, co ma na celu odpowiednie postawienie danej sprawy”.

„Kiedy przyjdzie okres naszych rządów jawnych… wtedy przerobimy wszystkie prawodawstwa. Prawa przez nas utwo­rzone będą zwięzłe, jasne, niewzruszone i bez wszelkich ko­mentarzy, to też każdy będzie w stanie poznać je gruntownie. Zasadniczym rysem będzie posłuszeństwo dla zwierzchności, doprowadzone do stopnia najwyższego…”

„ … Aureola władzy naszej wymaga stosowania kar celo­wych za najmniejsze zachwianie jej powagi dla zysku osobi­stego…”

„Nasz personel sądowy będzie pracował nie dłużej, jak do lat 55, po pierwsze dlatego, że starcy z większym uporem obstają przy powziętym z góry zdaniu, trudniej poddając się rozporządzeniom nowym, po drugie zaś dlatego, że da nam to możność osiągnięcia łatwości w przenoszeniu personelu, który z tym mniejszą trudnością ugnie się pod uciskiem naszym: kto zechce pozostać na zajmowanym stanowisku, będzie musiał być ślepo posłuszny, żeby zasłużyć na to”.

Jakżeż charakterystyczne objaśnienie dla naszych stosun­ków prawniczych, prawda? A teraz jeszcze jedno słówko o przenoszeniu sędziów i sławnych dzisiaj u nas emeryturach:

„ … Przenoszenie sędziów powoduje zmniejszenie solidarno­ści zbiorowej kolegów i przykuje wszystkich do interesów pań­stwa, od którego będzie los ich zależał…”

„ … Na ewentualny zarzut, że dymisja starych urzędników obciąża znacznie skarb, mogę odpowiedzieć, że po pierwsze w zamian utraconej posady będą otrzymywali inną prywatną, przy­gotowaną dla nich wcześniej, po drugie zaś przypomnę, że w naszym posiadaniu będą pieniądze całego świata, a więc rząd nasz nie ma przyczyn liczenia się z kosztami”.

Zniósłszy poza tym prawo kasacji i wpoiwszy społeczeń­stwu „nieomylność” sędziów państwa żydowsko-masońskiego, będzie masoneria panowała bezwzględnym absolutyzmem, o któ­rym tak się wyraża autor Protokółów: „Absolutyzm nasz będzie pod każdym względem konsekwentny, to też wola nasza w każdej jej decyzji będzie sza­nowana i wykonywana bezwzględnie: wola ta będzie ignoro­wała wszelkie szemranie, wszelkie niezadowolenie, tępiąc każdy ich przejaw czynny przy pomocy przykładnych kar”.

Specjalnym przepisem ujęto sposób sądzenia przestępstw politycznych: „Chcąc przestępców politycznych pozbawić nimbu dzielności, będziemy ich sadzali na ławie oskarżonych obok złodziei i zabójców, oraz innych brudnych i wstrętnych prze­stępców. Wówczas w umysłach ogółu zjednoczy się pojęcie takich przestępstw z haniebnością wszelkich innych. W wy­niku wszystkie będą jednakowo pogardzane”. (Prot. XIX).

Tych kilka wyciągów niechaj starczy o sądownictwie żydowsko-masońskim.

W programie podboju świata przez żmiję syjońską ma­my także arcyciekawą wzmiankę o policji i o służbie „denuncjatorskiej”. Masoneria kładzie nie tyle nacisk na policję urzędową, która służy tylko do załatwiania służalczych „formal­ności”, ile na zręcznie zorganizowane szeregi „podglądaczy”, „podsłuchiwaczy”— słowem: denuncjantów, Agenci rządu wolnomularskiego rozsiani będą po całem społeczeństwie, we wszyst­kich jego stanach i warstwach, i skrzętnie będą donosili wła­dzom o wszelkich przejawach nieprawomyślności. Są to wszystko rzeczy, modne od pewnego czasu nie tylko w protokółach „mędrców syjonu”… Ależ oddajmy głos Protokółowi XVII:

„Będziemy wiedzieli o wszystkim bez pomocy policji urzędowej, która we formie, opracowanej przez nas dla go­jów, przeszkadza rządom widzieć wiele rzeczy. Zgodnie z pro­gramem naszym, „trzecia część” poddanych naszych będzie śledziła pozostałe części w poczuciu obowiązku w myśl zasady służenia dobrowolnego państwu. W czasach tych zajęcie szpie­ga i denuncjanta nie będzie hańbiło. Przeciwnie nawet, — bę­dzie chwalebne, lecz denuncjacje bezpodstawne będą surowo karane, by zapobiec szerzeniu się nadużyć w tym kierunku. Agenci nasi będą należeć zarówno do wyższych jak i do niż­szych klas społecznych. Będą tu również wydawcy, drukarze, księgarze, subiekci, robotnicy, stangreci lokaje i t. d. Policja podobna, nieprawna, nieupoważniona do jakiejkolwiek samo­woli, a więc pozbawiona władzy, będzie tylko świadczyła i denuncjowała. Kontrola jej doniesień oraz ewentualne areszty będą zależne od grupy odpowiedzialnej kontrolerów do spraw policji. Aresztowań będzie dokonywał korpus żandarmerii oraz policja miejska. Osoba, która nie zawiadomi o czymś widzianym lub słyszanym z zakresu kwestyj politycznych, będzie po­ciągana do odpowiedzialności za ukrywanie przestępstwa, o ile da się to udowodnić”.

Oto! czyż wyznaczenia te nie przypominają nam nasze sanacyjne donosy, nasze kartoteki przeciwko duchowieństwu, działaczom katolickim i narodowym? Żywo mamy w pamię­ci tajne okólniki do osób „zaufanych” na Pomorzu w czasie ostatnich wyborów do Sejmu, a polecające „badać” nastroje i usposobienie duchowieństwa pomorskiego. Ustęp co dopiero z Prot. XVII przytoczony jest nam kluczem wystarczającym do wyświetlenia tych wszystkich posunięć.

Łącznie z rozdziałem o policji, stojącej pod wpływem masonerii można przypomnieć głośną swego czasu sprawę apoteozowania wolnomularstwa na urządzonym przez Min. Spraw Wewn. kursie dla wyższych oficerów policji, zimą 1927/28. Zrozumiemy lepiej to urzędowe uwielbianie wolnomularstwa, jeżeli sobie przypomnimy, co piszą Protokóły o stosunku policji do lóż masońskich. Czytamy tak w Prot. XV: „ …W liczbie członków lóż będą prawie wszyscy agenci policji narodowej i międzynarodowej, bowiem ich współpraca jest dla nas nie­zbędna, policja ma możność nie tylko załatwiania się po swo­jemu z opornymi, lecz również i ukrywania dzieł naszych, stwarzania przyczyn do niezadowoleń it. d.”

Wyznanie nad­zwyczaj charakterystyczne dla naszych spraw polskich, prawda?

ks. Alojzy Kowalkowski

EJ

Pro Christo, Wiara i czyn, Organ młodych katolików, sierpień Rok VI, nr. 8, 1930.


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , ,

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

Jeden komentarz

  1. O Autorze:

    Urodził się 16 września 1905 r. w Kartuzach. Był drugim dzieckiem Edmunda i Walerii z d. Pierzyńskiej, wnuczki Feliksa Pierzyńskiego – powstańca z 1863 roku.

    Znaczny wpływ na jego osobowość wywarta atmosfera domu rodzinnego, z którego wyniósł żywe tradycje religijne i miłość do ojczyzny. Ojciec Alojzego był też malarzem wykonującym dla kościoła obrazy, złocenia i remonty. Wpływ na młodego Alojzego wywarł zapewne również jego stryj – ks. Antoni Kowalkowski- proboszcz w Rytlu, gdzie Alojzy spędzał okres wakacji, a może i bracia ojca – nauczyciele i zakonnik. Po ukończeniu szkoły powszechnej rozpoczął w 1915 r. naukę w ówczesnym progimnazjum w Kartuzach. Następnie w latach 1918-1924 uczęszczał do Gimnazjum im. Jana III Sobieskiego w Wejherowie. Tam należał do I Drużyny Harcerskiej im. Stefana Czarneckiego. a potem w II Drużynie im. Tadeusza Kościuszki był przybocznym. W 1923 r. wraz z Klemensem Ponka założył Drużynę Zuchów. W Kartuzach 9 stycznia 1919 r. uczestniczył w wielkim zjeździe kaszubskim, w którym wzięło udział 25 tys. Polaków, co wywarło na nim wielkie wrażenie. Egzamin dojrzałości zdał 16 czerwca 1924 r. i idąc za głosem powołania jeszcze tego samego roku wstąpił do Seminarium Duchownego w Pelplinie. Już wtedy obok zajęć związanych ze studiami. rozpoczął działalność publicystyczną będąc od 1926 r stałym współpracownikiem „Słowa Pomorskiego” i „Pro Christo”. Jak sam wspominał: Wstępując do Seminarium marzyło mi się wielkie kaznodziejstwo, ale rychło się przekonałem. Ze Bóg mi odmówi, tego daru. a dal inne talenty przemawianie in scriptis, również do licznych rzesz. Stąd nie nęciły mnie jakieś długie rozprawy naukowe przeznaczone dla wąskiego kręgu specjalistów Raczej popularyzacja tematów i zagadnień nauki, raczej redaktorskie przemawianie na łamach prasy codziennej na tematy wówczas aktualne. Interesował się bardzo Pomorzem i jego historią i w tym celu wakacje poświęcał na studiowanie materiałów w Archiwum Państwowym w Gdańsku oraz w tamtejszej Bibliotece Miejskiej. Święcenia kapłańskie przyjął ks. Alojzy 30 czerwca 1929 r. z rąk bpa Konstantyna Dominika. Zaś jego pierwszą pracą był wikariat w Kaszczorku pod Toruniem, gdzie pracował do 31 stycznia 1931 r. W międzyczasie 1 października 1930r. podjął studia na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Poznańskiego. Po przeniesieniu się do Poznania został kapelanem Bratniej Pomocy i aktywnym członkiem „Pax Romana”. Uczestniczył m.in. w Kongresie we Fryburgu (Szwajcaria). Tematem jego pracy magisterskiej była „Wojna Domowa” Samuela Twardowksiego licząca 360 stron maszynopisu praca jest chyba najpoważniejszym omówieniem tej polskiej epiki barokowej i jedyną dziś szansą poznania treści zaginionego rękopisu. 19 czerwca 1934 r. ks. Alojzy uzyskał dyplom mgr. filozofii. Po powrocie do Pelplina został wykładowcą w Collegium Marianum. Uczył języka polskiego i literatury polskiej w kl. VII i VIII Gimnazjum.
    Tu naraził się ówczesnym władzom państwowym za głoszenie śmiałych i krytycznych poglądów w duchu Narodowej Demokracji publikowanych m.in. w „Pielgrzymie” i „Gońcu pomorskim”. W 1936 r. został usunięty ze szkoły i wysłany do parafii w Kiełpinach w dziekanacie Lidzbarskim. Miało mu to umożliwić ukończenie pracy doktorskiej o teatrze barokowym na Pomorzu. Niestety, wojna zniszczyła dzieło. Był kandydatem na redaktora naczelnego „Pielgrzyma”, jednak veto postawione przez bpa St. Okoniewskiego nie zezwoliło na tę pracę ks. Alojzego, jak również prawdopodobnie uratowało mu życie. Z dniem I lipca 1939 r. ks. Alojzy został kapelanem na m/s Piłsudski i w tym charakterze w chwili wybuchu II.wojny światowej znalazł się za granicą, nie podzielił więc tragicznego losu duchowieństwa pelplińskiego. Wojna zastała go w drodze z Nowego Yorku do Gdyni , pozostał więc w Anglii. Po wyokrętowaniu 2 października w Newcastle pozostał w parafii św. Wawrzyńca sprawując opiekę nad mieszkającymi tu Polakami. Z dniem I marca 1911, został powołany do Wojska Polskiego w charakterze kapelana lotnictwa, otrzymując stopień kapitana WP. Był kapelanem w Szkołach Pilotażu, Ośrodku Szkolenia Załóg Bombowych. a od lutego 1946 r, do 30 kwietnia 1947 roku zastępcą szefa Duszpasterstwa Polskich Sił Powietrznych w Anglii. Otrzymał m.in. War Medal. Defence Medal, Medal Lotniczy – dwukrotnie. W trakcie swego pobytu w Anglii nie zaniedbywał też pracy naukowej i pisania artykułów do polskich czasopism. Przygotowywał m.in. historię piśmiennictwa kaszubskiego od Mrongowiusza do Majkowskiego. Po powrocie do kraju przez miesiąc byl administratorem parafi Linia, a następnie powrócił do Collegium Marianum w Pelplinie. gdzie był nauczycielem polskiego i angielskiego do 1951 r. Jednocześnie do 1958 r. prowadził wykłady w Seminarium Duchownym z języka polskiego, a następnie z dziedziny bibliotekarstwa, będąc od 1952 r. aż do swej śmierci Kustoszem Biblioteki Seminaryjnej. Swą sumiennością, pracowitością, dokładnością oraz ukochaniem książki postawił ją na wysokim akademickim poziomie. Nie zaniedbywał przy tym pracy naukowej i publicystycznej. Najchętniej, jak wspomniano, pisywał krótkie artykuły na aktualne tematy, ‚choć spod jego pióra wyszło także kilka większych prac, m.in. o dziejach kartuskiego klasztoru czy o duszpasterstwie w Polskich Silach Powietrznych we Francji i Wlk. Brytanii. Bibliografia jego publikacji opracowana przez ks. Henryka Mrossa liczy ponad dwieście pozycji. W 1984 r. ks. Alojzy Kowalkowski został kanonikiem honorowym Kapituły Katedralnej Chelmińskiej.
    Ksiądz Alojzy zmarł 14 marca 1986 r W Pelplinie, a pochowany został w rodzinnych Kartuzach, obok swych rodziców.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*