life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Tadeusz Gluziński: Rządzący i rządzeni w ujęciu narodowo-radykalnym

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Tytuł moralny władzy? Któż o tym dzisiaj myśli? Czyż to nie zabawny jakiś romantyzm, nie mający z realizmem politycznym nic wspólnego? Dość kłopotów ma w okresie ogólnego kryzysu wszelka władza na świecie, by się miała jeszcze troszczyć o tytuł moralny! Pytanie o tytuł moralny rządzących -to jakaś cienka kwestia filozoficzna, ale przecież nie zagadnienie życiowe, zagadnienie polityczne! Otóż – nie całkiem tak. Nie należy sądzić zbyt pochopnie.

Nie zawsze prawdą jest to, za czym przemawiają pozory i przyzwyczajenie myśli. W każdym ustroju, nawet najbardziej prymitywnym, jest jakiś człowiek lub grupa osób, sprawujących władzę i jakiś ogół „ludzi szarych”, tej władzy podległych; w każdym ustroju są rządzący i rządzeni. Na czym opiera się władza rządzących? Na czym opiera się posłuch rządzonych? – trzeba się zapytać. Władza rządzących i posłuch rządzonych dzisiaj bywa często wytworem stanu faktycznego; ot, po prostu jedni rządzą dlatego, że im się chce rządzić, a drudzy słuchają dlatego, że muszą albo dlatego, że są za bierni, by nie słuchać. W takich warunkach tytułem władzy jest siła rządzących i słabość rządzonych. Rządzeni nie uważają wówczas, żeby odmówienie posłuchu było czymś niemoralnym,czymś przynoszącym opornemu ujmę, czymś godnym potępienia; uważają natomiast, że opór jest czymś niebezpiecznym, grozi niemiłymi konsekwencjami. W takim ustroju politycznym poty panuje pozorny spokój, czyli „stałość rządów”, póki rządzący mają poczucie swej zdecydowane przewagi nad rządzonymi, zaś rządzeni poczucie swej zdecydowanej niemocy wobec rządzących; jednym zdaniem, póki trwa w tym społeczeństwie podział wyraźny na panów i niewolników. Jest to ustrój naturalny dla ludów łagodnych i biernych, gdy zostaną podbite przez wojowniczych najezdników. Momentem zachwiania się takiej władzy, pozbawionej tytułu moralnego, jest zachwianie się poczucia siły rządzących albo zachwianie się poczucia niemocy u rządzonych.

Bywają atoli i inne, bardziej skomplikowane przyczyny zachwiania się takiego regime’u; nie zawsze rzecz przedstawia się tak prosto, że jedni władzy się zrzekają, a drudzy wchodzą na ich miejsce; czasami bowiem w chwili, w której rządzący stracili już poczucie swej siły, rządzeni pozostali jeszcze w duszy niewolnikami. Wtedy zniechęcenie rządzących do wykonywania rządów może wyprzedzić proces usamodzielnienia się rządzonych; rządzący rzucają wtedy władzę niejako na łup ulicy, jak to uczynił był w marcu 1917 r. rząd carski, a nie ma jeszcze nikogo, kto by miał siłę dostateczną po temu, by ją podjąć. Następuje okres anarchii, aż póki nie dorośnie ktoś (swój lub obcy), kto ster pochwyci dostatecznie silnie. Może się także zdarzyć inaczej: rządzący mają jeszcze pełne poczucie swej siły, gdy rządzeni stracili już poczucie swej niemocy. Wtedy walka o władzę, a nawet wojna domowa, staje się naturalnym wynikiem napięcia między rządzącymi a rządzonymi. Przyjęliśmy, że w świadomości jednych i drugich władza nie opiera się na żadnym tytule moralnym, że uzasadniają ją tylko bezwzględność i siła; te dwa czynniki muszą więc rozstrzygnąć o wyniku walki. Stąd jej niebywała zaciętość.

Formy władzy, oparte jedynie na sile, nieodbicie należą do typu o równowadze chwiejnej. Każdej chwili coś może się załamać, coś może się przewrócić, coś może wybuchnąć. Nigdy nie wiadomo dzisiaj, co przyniesie jutro. Siła fizyczna -to najbardziej niestały czynnik w życiu politycznym. „Fortuna variabilis, sed Deus mirabilis” – rzekł proroczo ksiądz Starowolski zwycięskiemu Karolowi Gustawowi szwedzkiemu w podziemiach wawelskiej katedry. A jaki sens ma taka rozgrywka o władzę? Jakie jest jej miejsce w pochodzie wieków? Czy to nie to samo, co spotkanie się dzikich zwierząt w puszczy? Mocniejszy dusi słabszego. Świat ma jakiś swój sens i życie społeczne musi mieć także jakiś sens. Jeżeli przyj mierny jakikolwiek sens „ustroju społecznego”, to musimy się zgodzić, że władza powinna być sprawowana „po coś”. A jakiż w takim razie może być cel władzy? Albo korzyści rządzących, albo też korzyści rządzonych, albo wreszcie korzyści jakiejś zbiorowości stojącej ponad rządzonymi, ale także i ponad rządzącymi. W pierwszym wypadku jest to właśnie kwestia siły, kto z kogo ciągnie korzyści; o tym mówiłem wyżej. Za to w drugim iw trzecim wypadku rządzący muszą podlegać czemuś, co ich działaniem kieruje, a nie da się w żaden sposób utożsamić z ich własnym interesem, czemuś wyższemu. I jakkolwiek nazwiemy to,czemu służą rządzący, tę „rację stanu”, to ona, me zaś co innego, w ich własnej opinii i w opinii rządzonych daje im uprawnienie do rządzenia, a dla rządzonych stwarza obowiązek posłuchu. Ten wyższy powód, dla którego jedni uważają za godziwe rządzić, zaś drudzy równocześnie za godziwe słuchać, nazywam tytułem moralnym władzy. „To wszystko pachnie sofisterią” – mógłby ktoś zarzucić. -„Przecież władza jest władzą, zaś oparciem jej jest prawo. Kto przekracza kodeks kamy, przewidujący kary za przestępstwa, polegające na odmówieniu posłuchu władzom państwowym, ten… Po cóż tu tytuł moralny?”

No tak, ale w takim ujęciu prawo jest jedynie wyrazem zewnętrznym siły, po prostu jednym batem więcej. Nie zapominajmy, że i zwierzęcy terror bolszewicki ufundowany został na „prawie rewolucyjnym”. Na prawie można oprzeć wszystko; bo prawo – według dzisiejszych pojęć – stało się czymś formalnym, martwą literą. Rządzić w imię czegoś wyższego -to ta sama służba, co w imię czegoś wyższego słuchać. W ustroju, w którym rządy zbudowano na jakimś fundamencie moralnym, wszyscy sobie są równi. I ta podległość czemuś wyższemu daje tę równość istotną rządzących i rządzonych; jedni i drudzy są na wyższej służbie. Oto jest równość prawdziwa, wcale nie przeciwstawna hierarchii: wolność masońska -to sparodiowanie tego pojęcia, to pojęcie wolności mechaniczne, dające się pogodzić tylko z anarchią albo z oszustwem. Władza, oparta na tytule moralnym, krępuje się w wykonywaniu swych uprawnień jakimś wyższym celem; to się widzi, to się wyczuwa, o tym wiedzą rządzeni. To stanowi najmocniejszą rękojmię stałości tej władzy. Upadek jej może mieć miejsce tylko wtedy, gdy rządzący lub rządzeni stracą wiarę w ów cel, któremu władza ma służyć. Jeżeli zaś ustali się, że rządzący z najlepsza wiarą pełnia swą rolę, lecz popełniając błędy niedołęstwa, wtedy następuje nie upadek rządzących, ale ich zmiana w drodze ewolucji, często za obopólną zgodą rządzących i rządzonych. Rządzący bez przewrotu wchodzą w szeregi rządzonych. Taki idealny stan byłby oczywiście możliwy wówczas tylko, gdyby wiara w ów wyższy cel, uświęcający władzę i dający jej tytuł moralny, była powszechna tak u rządzących, jak u rządzonych. Tak zorganizowane społeczeństwo żyłoby w ustroju ustabilizowanym; nie groziłoby mu żadne niebezpieczeństwa wewnętrzne, co najwyżej musiałoby się strzec przed niebezpieczeństwami zagrażającymi mu z zewnątrz, od obcych.

Niewątpliwie ideały nie są osiągalne w warunkach ziemskich; nie powinno to jednak odstręczyć od zbliżania się do nich, od pochodu w ich kierunku. Wieczny ferment rewolucyjny, w jakim żyjemy w dzisiejszej epoce, nie może sprzyjać rozwojowi narodów osiadłych. Wyrazem dążenia do tego ideału były w dziejach tak powszechne próby nadawania władzy charakteru sakralnego. Obserwujemy to już u ludów na nader niskim stopniu cywilizacji. Gdy zaś z jakichkolwiek względów pryska bezpośrednia i szczera wiara rządzących w ów wyższy cel, któremu służą, dająca tytuł moralny ich władzy, widzimy usiłowania zmierzające do zastąpienia tytułu prawdziwego tytułem sfałszowanym.

Dla ilustracji przytoczę jedną klasyczną próbę z cywilizowanej starożytności: jest nią proklamowanie w imperium rzymskim religii cesarskiej. W okresie upadku rzeczypospolitej, w której władza miała charakter wyraźnie sakralny i była służbą „dobru publicznemu” (salus rei publicae suprema lex), wiara w bogów była już wybitnie poderwana w najwyższych kołach. Dyktatury Sulli, Pompejusza, Cezara, Antoniusza, Oktawiana podważyły do reszty tytuł moralny władzy. Rządzący w nowym ustroju zdawali sobie doskonale sprawę z chwiejności władzy opartej jedynie na sile i – w braku rzetelnej wiary we własny tytuł moralny do sprawowania władzy – zdecydowali się tytuł ten sfałszować w nadziei, że po upływie lat rządzeni przyzwyczają się do tego, by tę fałszywą monetę przyjmować, jak prawdziwą. Tak powstała w cesarskim Rzymie tzw. „religia cesarska”, uznanie panującego za wcielone bóstwo, co znaczyło w praktyce ubóstwienie panującego. Tutaj atoli okazało się dowodnie, że wiary w tytuł moralny władzy nie da się sfałszować ani tym bardziej wymóc siłą i postrachem. Tylko ktoś, kto sam w coś wierzy, potrafi innym narzucić tę wiarę. Cesarze rzymscy tak wybitni, jak Oktawian, Tyberiusz, Tytus, Markus Aureliusz, a później taki Dioklecjan czy nawet Julian Apostata nie byli zwyrodniałymi naiwnisiami, w bóstwo własne wierzyć nie mogli. Szerzenie tej wiary wśród rządzonych uważali za konieczność państwową, za wymóg „racji stanu”. Stąd bezowocność ich wysiłków. W rezultacie religii cesarskiej w imperium rzymskim nikt nigdy nie wyznawał, choć jej propaganda trwała parę wieków. Okoliczność, że w tytuł moralny swej władzy nie wierzyli sami rządzący, wystarczyła na to, aby nie było go i w oczach rządzonych, rządy cesarzy rzymskich stały się typowymi rządami bez tytułu moralnego, rządami siły, którym towarzyszyła charakterystyczna dla takiego ustroju chwiejność równowagi.

Ustrój władzy w wiekach średnich zbliżał się do naszego ideału. W tytuł moralny władzy wierzyli rządzący i rządzeni. Stabilizacja ustroju trwała poty, póki reformacja, racjonalizm, a w końcu oświecenie nie zabrało tej wiary rządzącym. Wtedy już żadna siła nie mogła podtrzymać jej wśród rządzonych.Ostateczny cios nie tylko tytułowi moralnemu władzy, ale już nawet poszukiwaniu go zadała etyka publiczna wolnomularstwa. Masoneria – jak wiadomo – rozprzestrzeniła się w XVIII, XIX i XX w. wśród rządzących i zdobyła sobie rozstrzygający wpływ na rządy. Do niej należały zarówno rządy „oświeconego absolutyzmu”, jak i późniejsze rządy „demokratyczne”. Organizacja wolnomularska polega na coraz to wyższym wtajemniczaniu swych członków; tajemnicą istotną jest sam cel organizacji i każde dalsze wtajemniczenie bardziej go odsłania. Stąd olbrzymie różnice między wtajemniczonymi. Ale jakaż niezgłębiona przepaść w mniemaniu „braci”oddziela ich wszystkich od ogółu tych, którzy w ogóle nie dostąpili wtajemniczenia, od „profanów”? Jeżeli wolnomularstwo gdziekolwiek opanowało rządy, jakaż nić mogła łączyć rządzących i rządzonych? W dodatku wolnomularstwo uznawało zawsze interes własnej, tajnej organizacji za cel najwyższy, służenie mu za jedyny przykaz etyczny.

Tak więc, oddzielone przepaścią wtajemniczenia od rządzonych i dla dobra własnej organizacji sprawujące rządy, nie mogło dbać o żaden prawy tytuł swej władzy; dla utrwalenia jej fałszowało go świadomie. Tu mamy znowu wyjaśnienie, dlaczego w XVIII i XIX w. rozlano w chrześcijańskiej Europie taką powódź doktryn. Jedynie zabicie w mózgi aryjskie „naukowych”kołków mogło sfałszować „Nieznanym Przełożonym” tajnych związków tytuł moralny ich władzy i zapewnić jej stabilizację bez względu na ustrojowe zmiany. Rządy wolnomularstwa wykołysały w ten sposób cynizm polityczny wśród rządzących. Zasady masońskie: „interes organizacji najwyższym prawem” (jakby „salus Templi suprema lex”) i w tej służbie tajemniczej druga „cel uświęca środki”, w rezultacie wiec pojęcie rządów jako służby na rzecz „wielkiego sekretu stwarzało konieczność bezustannego okłamywania rządzonych, którzy o tych celach nic wiedzieć nie mogli. W atmosferze stałego kłamstwa zanikały łatwo wszelkie skrupuły; powodzenie, z jakim uprawiano trwałe oszukiwanie rządzonych, wzmogło naturalną pogardę cechującą i tak zwykły stosunek wtajemniczonych „braci”do „profanów”. Udane oćmienie „obywateli”, czy „poddanych”, dawało mężowi stanu czy politykowi tytuł do laurów. Obłuda i cynizm przenikają na wskroś rządy „oświeconego absolutyzmu”, jak i rządy „demokratyczne”czy socjalistyczno-bolszewickie. Zgnębiono nawet poczucie nieuczciwości takich rządów wśród rządzonych, zduszono nadzieję, by inne rządy mogły nadejść kiedykolwiek, by w ogóle były możliwe. Zakrólowała powszechnie zasada, że w rządzeniu i w ogóle w polityce nie obowiązuje żadna etyka, żadna uczciwość. Jakież to odległe od wiary w „laskę Bożą”wieków średnich! Co najmniej tak odległe, jak wojny o źródła naftowe od krzyżowych wypraw!

Dzisiaj powrót do przeszłości, w szczególności zaś nawrót do średniowiecznych ustrojów monarchicznych niemożliwy jest przede wszystkim dlatego, że nikt nic potrafi wskrzesić zamarłych tytułów moralnych władzy. Dziś ani rządzący, ani rządzeni nic uwierzą, by współcześnie powołany na tron monarcha miał panować naprawdę z Bożej łaski. Zbyt przyziemnie myślą dziś rządzeni, zbyt ziemskie rzeczy dzieją się na półpublicznie na monarszych dworach. Powoływanie prezydenta o tytule królewskim nic ma już nic wspólnego z instytucją średniowiecznej monarchii, której istotną cechą jest dziedziczność tronu. Tą drogą nic da się dziś stworzyć tytułu moralnego władzy w nowoczesnym państwie.Czyż więc nic może być dzisiaj władzy opartej na tytule moralnym? Czyżby destrukcja społeczna zaszła już tak daleko?

Tytuł moralny władzy musi wyrastać ze służby jakiemuś wyższemu celowi, któremu składają ofiary tak rządzący, jak i rządzeni. Czyż istnieje taki wyższy cel, na rzecz którego każdy Polak gotów byłby do ofiary? Czy wszystko pochłonął już beznadziejnie płaski materializm? Przypomnijmy sobie czasy bardzo niedawne. Rok 1919 i 1920 oraz 1924. W imię czego składali Polacy dobrowolnie i hojnie daninę krwi, a potem daniny materialne na utworzenie Banku Polskiego? Czy wątpił wtedy kto w istnienie narodu polskiego, czy pragnienie oddania usług narodowi nie było dla Polaka dostatecznym uzasadnieniem ofiary mienia, krwi, a nawet życia? Służba narodowi była w powszechnym wierzeniu wyższym celem, rząd, narodowi służący, opierał się na tytule moralnym, w który wierzyli wszyscy, tak rządzący, jak rządzeni. Cokolwiek potępiającego powiemy o rządach aż do 1926 r. to musimy przyznać, że koalicyjny rząd obrony narodowej w 1920 r. oparty był na mocnym tytule moralnymi dzisiaj jedynie rząd, pełniący jawnie i szczerze służby narodowi, może ubiegać się o tytuł moralny, będący czymś naprawdę naturalnym; wszystko inne to aureola sztuczna, którą rozedrzeć musi pierwszy podmuch wiatru.

Jedynie naród jest dziś – obok rodziny – w chrześcijańskiej Europie formacją społeczną naturalną, dostrzegalną dla wszystkich i wrosła w dusze. O nią wesprzeć się musi organizacja państwa, będącego dla narodu tym, czym (jeżeli wolno ze sobą zestawiać rzeczy z odrębnych dziedzin) jest dla Kościoła tzw. bracchium saeculare. W państwie narodowym wszyscy służą narodowi, pełnią służbę szczerą i rzetelną. Toteż zanika przepaść między rządzącymi a rządzonymi, wytworzona przez systemy rządów wolnomularskich.W państwie narodowym przedział między rządzącymi a rządzonymi traci charakter przedziału kastowego, staje się zaś jedynie odstępem hierarchicznym.Te słowa mieszczą już w sobie odpowiedź na tak modne dziś zagadnienie „elity rządzącej”. W ustroju narodowym elity w znaczeniu kastowym być nie może. Do służby narodowi, a więc pośrednio do funkcji rządzenia, powołany jest każdy, do narodu należący; nie narusza to w niczym struktury hierarchicznej, tak jak hierarchiczny ustrój armii nie niszczy w ideowej armii samodzielnej wartości bojowej oficerów i żołnierzy. Ideał takiego ustroju, w którym każda jednostka na swym właściwym miejscu pełni narodowi służbę, a więc bierze na swe barki część obowiązków rządzenia, nie będzie pustym ideałem, jeżeli w możliwość jego urzeczywistnienia uwierzą wszyscy w narodzie. A do takiej wiary – wbrew pozorom – niezbyt nam dzisiaj daleko.

Władza w narodzie i w jego państwie oprze się wtedy znowu na mocnym tytule moralnym. W tytuł ten uwierzą wtenczas wszyscy swoi, w Polsce wszyscy Polacy i ci Białorusini czy Rusini, którzy z narodem polskim cywilizacyjnie i uczuciowo współżyją. Czyż plebiscyt w zagłębiu Saary,w którym ponad 90% głosów, w tym tysiące socjalistów i komunistów niemieckich, wyraziło wolę poddania się pod rządy Hitlera, nie jest imponującym uznaniem tytułu moralnego, jaki – niezależnie od indywidualnych poglądów jednostek – zdołał zapewnić sobie rząd narodowy w Niemczech? W ustroju narodowym – powiedziałem – panuje równość istotna, wszyscy bowiem objęci są obowiązkiem tej samej służby, tylko w różnym hierarchicznie stopniu i wskutek tego w różnym wymiarze. Im wyższy stopień w hierarchii, tym większy wymiar obowiązków i tym większa odpowiedzialność za ich wypełnienie; odpowiedzialność nie tylko moralna czy historyczna, ale po prostu odpowiedzialność kama. Stosunek rządu narodowego do szerokich mas musi być z natury stosunkiem szczerej dbałości o ich los; te szerokie masy – to dlań nie „mięso armatnie”, nie tłumy „profanów”, ale to żywa siła narodu. Rząd narodowy nie może się patrzeć biernie, jak siły żywotne polskich mas wysysa wielki kapitał czy mrowie żydowskich pijawek. Przy takim ogromie obowiązków i przy takiej odpowiedzialności rząd przestaje być przyjemnością czy przywilejem, ale staje się ciężarem, dźwiganym „pro publico bono”. W ustroju narodowym rządzący nie żerują na rządzonych, lecz – rządząc – składają ofiarę w służbie narodowi. W ustroju narodowym stosunek między rządzącymi a rządzonymi przestaje być niepokojącym problemem.

Tadeusz Gluziński

FalangaNOPNR11111113213311111


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

2 Komentarzy

  1. „Czytelnik aryjski pragnie przede wszystkim prawdy i pragnienie to jest ostoją naszej cywilizacji”. Ta maksyma w sposób najbardziej pełny oddaje pojmowanie swoich obowiązków wobec społeczeństwa Tadeusza Gluzińskiego, jednego z najwybitniejszych polskich pisarzy politycznych okresu międzywojnia. Urodził się w 1888 r. w patriotycznej rodzinie inteligenckiej. Atmosfera panująca w domu rodzinnym sprzyjała wyborowi politycznej drogi, jakiej dokonali Tadeusz Gluziński i jego młodszy brat Kazimierz – późniejszy Przewodniczący Rady Politycznej Narodowych Sił Zbrojnych. Po wstąpieniu do Związku Ludowo-Narodowego Tadeusz Gluziński dość szybko piął się po szczeblach kariery organizacyjnej. Wpłynął na to niewątpliwy talent organizatorski, jak również sukcesy, jakie osiągał jako pisarz i publicysta nacjonalistyczny….
    https://www.nacjonalista.pl/2010/11/05/daniel-pater-zyciorysy-dzialaczy-obozu-narodowo-radykalnego/

  2. Rządzą Ci którzy mają siłę i śmiałość sięgnąć po władzę. Przecież każdy znaczny ród, czy to arystokracja, przemysłowcy czy finansiera, wywodzi się od jakiegoś cwaniaka, sprytniejszego/silniejszego od reszty.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*