life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Abp Józef Teodorowicz: Ojczysta ziemia i myśl narodowa

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Co ty kochasz w ojczyźnie? Kochasz już samą ojczystą ziemię. Opowiadano mi o naszych polskich włościanach, emigrantach do Ameryki, że tam otwie­rali zawiniętą w papierku grudkę polskiej ziemi i płakali z żalu i roztkliwienia. Patrząc na to, Amerykanie wołali: Patrzcie na nich, jacy fantaści! Nie rozumieli jednak ci, co tak mówili ludzkiego serca; nie znali oni tajemnicy miłości do ojczystej gleby, której grudka ta mała, sta­rannie owinięta w papier, była symbolem i relikwią.

Grudka ziemi! — ileż to w niej tajemnic się kryje, bo kto wyrozumie, skąd to w niej tkwi tyle przyciągającej siły? skąd się jej to bierze, iż umie przemówić do rodzimej wyobraźni, rozbroić wszel­kie serce i choć sama twarda zlać się z niem w miłości. Czy uwieszona u szczytów gór alpejskich, czy zniżona w mazowieckie płaszczyzny, czy opro­mieniona słońcem południowym Włoch, czy utu­lona posępnym niebem północy, czy zdobna w zieleń i kwiaty, czy rozwiana na piaski pustyni, wszędzie i zawsze jednako jest kochaną.

W czymże tkwi ta tajemnica, że ta czarna gruda ziemi tyle ma jednak w sobie wyrazu, tyle ducha i tyle magnesu? Oto stąd, że jej szata przylgnęła i przywarła do wyobraźni jej synów, osnuwającej na niej, jak na kanwie, swoje widzenia i obrazy.

Stąd, że ta gruda ziemi kryje kurhany i mogiły, a w nich najdroższe wspomnienia; stąd że dźwiga na sobie zagrodę rodzinną, świątynię, jak i pom­niki narodowej chwały; stąd, że wsiąkła w nią krew bohaterska, wsiąkły cierpienia i bóle, wsiąkła radość i nadzieja; stąd, że jak przez obraz prze­chodzi ku tobie wspomnienie przeszłości i twoim się staje: ziemia ojczysta sama ci się staje obra­zem, który w ciebie wchodzi, ściany twej duszy ozłaca, a potem w żywy magnes wspomnień i mi­łości w tobie się przeistacza. I tak przyroda oj­czysta wchodziła w ciebie jakaś oczyszczona, udu­chowiona, przetopiona, a dusza twa snuła na niej „swych myśli przędzę i swych uczuć kwiaty.”

A ziemia ojczysta, jak gdyby o tym wiedziała, jak jest gorąco kochana. I nie zabiega nawet o naszą miłość, ani nie narzuca się z nią; nie próbuje stroić się w kraśniejsze szaty, bo wie, iż taką właśnie, jaką jest, bywa umiłowana. Choćby w cha­cie najuboższej, choćby w przyrodzie jałowej, każe się ona miłować i zawsze jest wysłuchana, i zawsze pokochana, i nigdy jej nie nazwie mieszkaniec macochą, a zawsze nazwie ją matką i zawsze się mówi: matka ziemia; a o jej mieszkańcach: sy­nowie tej ziemi.

I nie lęka się ziemia ojczysta żadnej obok sie­bie rywalki. Spytajcie mieszkańca pustyni, Araba, czy zechce zamienić swoje piaski na wasze łąki zielone? On wam odpowie, że nie. My nie zdołamy tego pojąć, jak można na takich piaskach wytrzy­mać, podobnie jak nie rozumiał mieszkaniec pięk­nych, słonecznych Włoch, filozof i historyk — Tacyt gdy pisał o mieszkańcach Galii i gdy ich ponure niebo porównał ze swoim. Lecz w końcu zrozumiał, a zrozumiał wtedy, gdy spytał się i po­radził instynktu swojego serca. Ono mu podykto­wało odpowiedź. I napisał był Tacyt: „Ten chyba tam, w Galii, wytrzyma, komu ta ziemia jest ojczyzną.

Znać ten wpływ nawet na kartach Ewangelij; znać tam miłość nienazwaną, cichą i ukrytą, ale taką ciepłą i taką bezpośrednią dla rodzinnej ziemi. Powiew przyrody, na którą patrzały oczy Zbawiciela, wejdzie w porównania i parabole Chrystusowe; lilia polna, której krasa przewyższa chwałę króla Salomona, po dziś dzień oddycha i wionie miłosnym tchnieniem Nazaretu i Galilei.

I wzajemną jest wymiana między nami a ziemią ojczystą. Obrazy przyrody tchną w nas swoją za­dumę, czy tęsknotę, radość, czar, czy poryw; du­sza zaś nasza, tak obdarzona, troskliwą swą mi­łością przepoi rodzimą skibę. Dlatego to tak prag­niesz, by jak najwięcej kultury dać ziemi swojej; pragniesz, by z ziarna był owoc stokrotny. A gdy użyźniasz potem twoim i pracą twoją ojczyste za­gony, to spełniasz z poświęceniem i miłością twarde zlecenie, zapisane na pierwszej karcie Genesis: „W pocie czoła będziesz uprawiał ziemię twoją” (Gen. III, 19).

Lecz miłość ojczyzny jest nazbyt szeroka byś się mógł zatrzymać tylko na ciasnej grzędzie swojej. Grządka staje ci się symbolem tej pracy, którą niesiesz całej twej ojczystej ziemi; jest ona tylko daniną miłości i haraczem dla twej ojczyzny, bo chcesz, by jej ziemia i to ziemia cała, prawdziwie przez twoją współpracę rosła w żyzność i bogactwo.

Skoro kochasz prawdziwie swój naród, to prag­niesz bogactwa całej Polski; ty np. w reformach agrarnych nie zamkniesz się na swoim podwórku; nie powiesz: bylem ja był ziemią syty, co mi tam ojczyzna!

Tak mówi najemnik i obcy, ale nie prawy syn ojczyzny. Ty, kochając Polskę, zawołasz: Takiej chcę reformy, jakiej wymaga dobro ojczyzny; wszelką inną odrzucam, choćby nie wiem jak miała ubogacić mnie samego.

Ale ziemia ojczysta to dopiero jest ciało ojczyzny. Ja zaś nade wszystko szukam w ojczyźnie i miłuję jej duszę. Ziemia nawet sama przez to szczególnie jest mi drogą, że ślad ducha pokoleń nosi na so­bie. Nieraz ducha ojczyzny, której nie widziałem, przenoszę nad ziemię obcą, choć mię ta wycho­wała. Tak wyrastało w Babilonie nowe pokolenie wybranego narodu, lecz nie przylgnęło do bogactw jego przyrody. Nad brzegami rzek Babilonu wy­rywały się ich serca ku umiłowanemu Jeruzalem.

Miłuję więc w ojczyźnie to, co mię sprzęga z du­chem prawdy, miłości i sprawiedliwości w niej; materialną zaś potęgę miłuję o tyle, ile ona jest odblaskiem ducha, warunkiem jego utrzymania, albo też rozwoju.

Jeśli zaś mnie zapytasz, co ty masz miłować w duszy swojego narodu, to w odpowiedzi zapy­tam ciebie co miłujesz u twoich rodziców, braci i sióstr, u twych nauczycieli, oraz przyjaciół?

Miłujesz myśl ich, która ci jest dobrą w trud­nościach i światłem w ciemności. Kochasz ich serce i uczucie, bo im to zawdzięczasz, że nie jesteś opuszczonym na ziemi sierotą. Kochasz ich czyny i dzieła miłości; kochasz i chlubisz się ich chwalą i sławą. Kochasz ich wreszcie dla nich samych, dla ich cnoty, bogobojności, charakteru.

To samo kochasz i w twojej ojczyźnie: kochasz jej myśl i serce i mądrość; kochasz jej czyny, jej moc i jej chwałę; kochasz jej cnoty i jej świętość; kochasz się w tym wszystkim, co jest jej mocą i siłą. W tym wszystkim kochasz się, lecz i w tym, co jej zapewnia bezpieczeństwo i rozwój, jak zdrowa i sprężysta administracja i rząd, jak dobre finanse, jak warownie i wojsko. Kochasz w ojczyź­nie to wszystko, co jest jej chwałą i sławą. Wieniec zwycięstwa, zdobiący pomniki, owija się też i o skroń każdego syna narodu. Sława i chwała narodu jest jego własną i chwałą i sławą. Twoją to jest chwała Częstochowy; twoją — uroczysta chwila ślubów Jana Kazimierza; twoim zwycięstwo pod Wied­niem; twoją — obrona bohaterska Lwowa.

Czyny te dawne wołają tobie: Rozmnóż nas i rozmnóż się przez nas.

*

Lecz kocham w ojczyźnie także i to co jest krasą i wdziękiem i pięknem: rzeźba, czy malar­stwo, piękna literatura i poezja, chociaż ojczyzny nie mają, bo do wszystkich należą, ustrojone są jednak w szatę, przemalowane kolorom tej ziemi, której słońce, czy dzieje wioną swym tchnieniem w arcydzieła i pomniki piękna.

Kochasz się w pomnikach i arcydziełach naro­dowej sztuki, bo piękno jej jest odbiciem i od­zwierciedleniem duchowego piękna narodowej duszy, jej wdzięku, jej szlachetnego polotu, jej ro­mantyzmu. Kochasz się i dlatego w narodowej sztuce i pieśni, bo w niej serce narodu łka, plącze, skar­ży się, kocha i spodziewa. Sztuka — to język serca narodu, to dziecko jego wyobraźni. W pieśni to natchnionej psalmu przemówiła gorąca miłość ojczyzny słowy tak rzewnymi i tak ognistymi: „Jeśli cię zapomnę, o Jeruzalem . . . niechaj przy­schnie  język  mój   do  podniebienia mego (Ps. cxxxvr, 5, 6).

W sztuce to i pieśni odzywała się dusza narodu naszego w swoich uciskach i swoich cierpieniach ; przemawiała językiem Sienkiewiczów o swej dawnej chwale ; obrazami Matejki na drogowskaz narodowi; przemawiała językiem wieszczów, skargą, miłością i nadzieją.

Kochamy się i w tym, co jest myślą i rozumem w narodzie, bo z myśli narodowej i jej rozumu wywija się polityczna mądrość; z myśli, rozumu i sumienia bierze swój początek prawo ; z niej, jak ze skarbnicy, czerpią wszystkie wielkie narodowe dzieła.

Kochamy się w myślach narodowych, które są mądrością ojczyzny. Tryskają one czasem z wiel­kiego natchnienia, jak np. myśli naszych wieszczów i wielkich kaznodziei ; innym razem idą z doświad­czenia, bo najczęściej się rodzą nie z doktryny samej, ale z miłości i odczucia.

Są jednak przeróżne narodowe myśli, stosownie do tego, czy wchodzą w dziedzinę wychowania, czy sumienia, czy programów społecznych, czy polityki.

Myśl narodowa jest tym dla duszy ojczystej, czym są warownie i twierdze dla jej ciała. One to bronią wstępu do wnętrza świętości narodowych myślom obcym, złym i szkodliwym, bronią ich przed najazdem ducha obcego. Skoro zaś zapukają do drzwi narodu jakie nowe myśli z zewnątrz, to przyjmuje się je nie na ślepo, ale wprzód się je odważy na szalach narodowej mądrości i odłącza wtedy pszenicę od plewy. Czyż to świadomość narodowej mądrości nie broniła nas przed anarchią rosyjskiej literatury, albo przed racjonalizmem filozofii niemieckiej ? Myśl narodowa jest i drogow­skazem dla przyszłości, nieraz drogo okupionym przez smutne doświadczenia.

Takim pomnikiem naszej narodowej myśli jest Konstytucja 3 Maja. W niej duch i mądrość narodu znalazły swój najwyższy i najszczytniejszy wyraz i w ustroju państwa i prawie.

Lecz kochasz się i we wszelkim zbożnym, naro­dowym czynie ; ty przecież czujesz i rozumiesz, że nie samem pięknem, nie samem uczuciem, nawet nie samą myślą żyje naród; stąd to tak nad tym bolejesz, gdy cię uderzy brak zorganizowanej woli narodu w działaniu ? stąd się tak radujesz, gdy na kartach jego dziejów najdziesz ślady prawdzi­wych czynów i prawdziwej chwały. Bo jak człowiek tak i naród wtedy naprawdę żyje, gdy talentów swoich nie zagrzebie w ziemię, ale je rozwinie i dopełni przez pracę i czyn.

Lecz ponad wszystko kochasz się w sprawiedli­wości i cnocie. Cokolwiek w narodzie jest pięknem, cokolwiek niespożytym i trwałem cokolwiek chwalebnym i rozgłośnym, cokolwiek w tradycji godnym zachowania — z dobrem, sprawiedliwością i miłością sprzymierzyć się musi. Dlatego zdrowa miłość narodu cnotę wynosi ponad moc i siłę ; wyrzutem nawet są w jej sumieniu te zdobycze, które ubo­gaciły kraj, ale duszę jego zubożyły. Zdrowa miłość ojczyzny wynosi duszę w jej wewnętrznej wolności, w jej umiłowaniu dobra i sprawiedliwości, w jej prawach rozwoju, ponad wszystko.

Rozumie też dobrze, że gdy w jej ojczyźnie zwichnięta zostanie równowaga pomiędzy mocą materialną a duchowymi skarbami narodu, wtedy maszyna administracyjno-policyjna będzie zastępować sumienie ; interes państwa deptać pocznie sprawiedliwość, a prawo państwowe i jego organi­zacja uciskać i gwałcić będą wolność i duszę. Ten, kto w prawdzie miłuje swój naród, cieszy się każ­dym jego duchowym i wewnętrznym rozwojem, wszelkimi trofeami sprawiedliwości prawdy, miło­sierdzia i poświęcenia, ale też i boleje nad wszelką nieprawością i niesprawiedliwością w swym narodzie.

Ból nad złem, które się panoszy w ojczyźnie, jest jednym z najpiękniejszych wyrazów jej miłości, bo najczystszym i najgłębszym. W ziemskich dob­rach ojczyzny, w jej rozwielmożnieniu jakże łatwo szuka siebie samego człowiek i jak chętnie użyje świetności ojczyzny za piedestał dla siebie samego, a wtedy rozgrzeszy jej błędy i zbrodnie, skoro te ziemskiej chwały jej, a więc i jemu przymnożą. Ale ten, który boleje i cierpi nad złem w narodzie, któremu złość w ojczyźnie łzy gorzkie wyciska, ten ponad wszystko szuka w ojczyźnie swojej królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, i żadne bogactwo, żadna chwała ziemska narodu nie wy­równa mu wewnętrznej jego ozdoby, klejnotu cnoty i diademu duchowego królestwa i życia. Więc płacze rozbolały a niepocieszony, płacze nad podeptaną sprawiedliwością, nad prawami Bożymi znieważonymi jak Eliasz rozwodzi się przed Panem: „żalem rozżaliłem się u Pana Boga zastępów, iż opuścili przymierze twoje synowie Izraela, ołtarze twoje zepsuli, proroków twoich mieczem pozabijali, zostałem ja sam i szukają duszy mojej, aby ją odjęli- (III Król. XIX, 10).

I miłość męża, bolejącego nad złością swo­jego narodu, wchodzi do samych głębin jego du­szy, tam gdzie się rozgrywa jej sąd i sprawa po­między Bogiem i Panem i Jego darami, a jej przeniewierstwem. A miłość, która głęboko wnika, da­leko patrzy i wiele rozumie. I wtedy, kiedy bły­skotliwi i samolubni miłośnicy ojczyzny, spokojni i bezpieczni, kąpią się w słońcu jej sławy, mąż, który w bólu kocha i rozżala się o złe swego na­rodu, z dala wejrzeniem obejmuje te chmury, które sąd Boży i historii nad dumną głową niebacznego narodu gromadzi i kupi.

Szczęśliwy ból, który daje tak głęboko wni­kać, a tak szerokie kręgi miłośnie ujmować, bo ból to jest święty, z którego się rodzą proroki, wczas jeszcze zdolni zawrócić swój naród z nad brzegu przepaści, jeśli tylko ich głosu posłucha.

*

Lecz choć wam mówiłem o ojczystej ziemi, o wdzięku i krasie narodowej duszy, o sile i mocy ojczyzny, o jej rozumie, jej sprawiedliwości i świę­tości, to jeszcze wam przez to wszystko nie wyra­ziłem, czym jest właściwie ojczysta dusza. Czym jest dusza narodu? Ażeby to pytanie ostatecznie rozwiązać, postawmy się wobec zapytania: w czym tkwi idea ojczyzny?

Co to jest ojczyzna. By na to pytanie odpowiedzieć pośpieszy geograf i odmierzy dawne kraju naszego obszary; wszak znacie je z książek szkolnych. Przyjdzie polityk-dyplomata i przyniesie księgę z nową kartą Polski i jej gra­nicami i zawoła: oto jest Polska. Geolog będzie opiewał bogactwo jej pokładów i źródeł. Miłośnik sztuki wygłosi wam wykład o właściwościach sztuki polskiej, o imionach sławnych jej mistrzów, o dzie­łach i pomnikach jej, i wskaże wam na kościół Mariacki, na zamek Wawelski, i tyle innych po­mników, i rzecze: oto sztuka Polski. Historyk wskrzesi minione dzieje, wywoła z zamierzchłej pamięci przemiany tronów i przemiany społeczne, walki, wojny domowe, traktaty ościenne, i rzecze nam: oto dzieje Polski. Filolog rozbierze język polski i wydobędzie zeń jego bogactwa, aby je roztoczyć przed wami i wykazać, jak one rosły, jak się wciąż więcej, a więcej gromadziły w lite­raturze narodowej. Wszyscy ci z osobna mówią o ojczyźnie, ale ty czujesz, że jednak to jeszcze nie jest cała ojczyzna, tak jak odcięte ręce, nogi, tu­łów, głowa jeszcze nie są organizmem.

Ojczyzna jest czymś jednym; dlatego w jednym zamykasz ją słowie. Jej dzieje, jej język, jej sztuka kultura zbiegają się w jeden zbiornik, jak potoki rzek w morze. Tym zbiornikiem jest dusza narodowa; ona żyła w historii, ona przemawia przez język narodowy, ona się odziewa w szatę śliczną poezji i sztuki, ale sama jest niepodziel­ną – jest jednością.

Pracowały na nią pokolenia przeszłe, pracują obecne; lecz te miliony ludzi snuły jedną wspól­na przędzę, i dusza narodu jest jak ów tkacz, który, choć w ręku tysiące splata nici, ale jedno­lity deseń z nich wszystkich wyrabia.

Pokolenia zmarłe i żywe są podobne pszczołom, które rojami pierzchliwymi rozlatują się wkoło, gubią się, to w kwiecie niskim, to na wysokim drzewie, ale razem jeden plaster miodu urobią.

Poeta nasz napisał fantastyczny poemat, który nazwał Królem Duchem; mityczny król przewija się przez dzieje Polski, wciela się w ludzi, dzieje i epoki. W fantazji tej coś tkwi z prawdy. Dusza narodu jest jakoby Królem Duchem, jednym w ty­siącznych przemianach, jednym w różnych poko­leniach.

I stąd ojczyzna jest czymś zawsze żywym. Dla­tego to Zbawiciel odzywa się do Jerozolimy, jak­by do jakiejś żywej osoby. A wszakże miał mart­we tylko mury przed sobą. Ożywia je Jezus swym słowem, zwraca się ku nim swym wołaniem. Jeru­zalem kamienna ma dla Niego i myśl, i serce i wolę. Ona staje przed Nim, okolona rojem swych synów, których ducha i dusze urabia. I żyje Mu Jeruzalem w zamarłych pokoleniach, a żyje i w obec­nych. I pozywa ją Jezus przed siebie, a w niej naród cały.

I w naszej myśli i w naszej wyobraźni jawi się ojczyzna jako żywa i dlatego w tysiącznych swoich odmianach – jedna. I przemawia ona dziś do nas przez swoje potrzeby, przez swe cierpienia i swoje problemy, tak jak przemawia od grobu przez swoje wspomnienia. I niech tylko potrąci o nie histo­ryczne zdarzenie, wyłożone nam z książki, czy katedry, opiewane w poezji, albo zaklęte w płótnie, to zaraz w duszy naszej rozebrzmi jako hejnał wołającej ku nam przeszłości. Co dla obcego jest tylko fragmentem zimnym i wyrwanym, to tobie jest ciepłem tchnieniem twej ojczyzny. Tak np. stajesz przed Matejkowskim obrazem Skargi, albo przed płótnem tego mistrza: Sobieski pod Wied­niem, i staje obok ciebie jakiś cudzoziemiec z przewodnikiem w ręku. I on i ty patrzycie na ten sam obraz: i on i ty znacie te same co do słowa historyczne szczegóły, które te obrazy przed­stawiają, a jednak jakże inaczej patrzysz na to płótno ty, a jak inaczej on. Dla ciebie głos Skar­gi rozlega się jakby żywy; uderza nie tylko w su­mienia, tak plastycznie odmalowanego audytorium dworu Zygmunta Wazy, ale rozbrzmiewa i w su­mieniu twoim własnym. Tymczasem cudzoziemiec zachwyci się kolorytem, talentem mistrza, lecz wrażenia te ślizgają się po zimnem jego sercu, nic mu więcej nie mówiąc Tyś jednak zasłyszał idący z obrazu szept ojczyzny, tyś poczuł targ­nięcie się bolesne jej duszy, i ból jej dawny, zda­wałoby się zakrzepły, jak i ostrzeżenie sumienia  odnowiły się i ożywiły w tobie. Dlaczegóż ten sam obraz tak inaczej przemawia do cudzoziemca i do ciebie? Dlatego, że ojczyzna w swych dziejach, życiu i przeżyciu nie tylko staje przed tobą, ale żyje w tobie. W tobie to, w sercu twoim żyją te dawne pokolenia, ich cnoty i porywy ; w tobie żyją bogactwa narodowej kultury, języka i sztuki ; to­bie mówią żywi i zmarli: w sercu twym schronis­ka szukamy; ty zaś im odpowiadasz: wyście moi a jam wasz.

*

I dlatego to wszystko, co dotyka ojczyzny, tak żywo cię obchodzi i porusza, jak gdyby to doty­kało ciebie samego a nawet i więcej. Dlatego to ból cię ściska w jej cierpieniu, a radość w jej szczęściu i chwale.

A czy „przeszłość do gruzów przywiera, ażeby stamtąd dawne opowiadać czasy”, czy przez pieśń przelewa się gminną, która jest „arką przymierza”  pomiędzy dawnym a nowym pokoleniem; czy się dobywa z pożółkłych aktów w starych archiwach; czy powstaje świeża i wiośniana z pióra natchnio­nego pisarza — wszędzie i zawsze umie przemó­wić do pokoleń przyszłych językiem i mową miłości.

I któż z nas nie zna tej mowy tajemnej, która już do dziecięcej przemawiała wyobraźni i dzie­ciom pieśń zawodziła, ażeby później do dojrzewa­jących i dojrzałych mówić już mową dojrzałą ?

A myśmy słuchali i wciąż słuchali czarownej tej mowy, bośmy rozumieli i czuli, że mowa przeszłoś­ci jest dialektem i językiem samej ojczyzny. W tym języku wyśpiewała nam ona wszystkie swoje prze­życia, cała swoją przeszłość wyśpiewała swoje wzniosłe, bohaterskie czyny, jak i swoje codzienne życie; swoje zawody i pogromy, jak i swoje tri­umfy i swoją chwałę; swoje słabości jak i moc swoją i siłę; dzieje wewnętrzne swej duszy, w jej wzlotach i upadkach, w jej winach i pokucie, w jej cnocie i heroizmie, jak i swoje dzieje zewnętrzne tkane na przemian to z przędzy szarej, to znowu złocistej.

Przeszłość wychodzi z grobowców, ażeby oblec się w duszę i żyć na podobieństwo tych kości, które w swym widzeniu oglądał Ezechiel (XXXVII, 1).

I kości z pod naszej stopy wzrosły w olbrzymie kształty, a za słowem i pieśnią przeszłości powi­nęła się ona sama i stanęła przed nami. Stanęła, niby wizja jaka; stanął jej duch; ob­jawiła się nam jej dusza, ujawniła jej misja dziejowa. Marzenie to, czy jawa? — pytamy. Lecz nie po to przemawia przeszłość, nie po to nachyla się ku nam i nie po to nam opowiada, by zniknąć później, jak jakie senne widziadło. Po to stanęła przed nami, ażeby z grobowców dobyć ziarno, które wsiane w nasze pokolenie wzejdzie i w kłos wystrzeli.

Ziarnem takiem jest duch spójni i jedności ze wszystkim, co w tej przeszłości było czyste, wzniosłe i święte. Dusza jej wchodzi w naszą du­szę, myśl jej staje się naszą myślą, losy jej naszymi losami, a serce jej naszym sercem. W niej to odnajdujemy siebie samych, ona zaś w nas od­najduje siebie.

I wsiewa nam drugie jeszcze ziarno: ziarno ukrzepienia. Ona nam mówi o ciężkich swoich wstrząśnieniach i przejściach; lecz razem wska­zuje na drogi świetliste, przez które wyszła z ot­chłani ciemności i z morza bólów i cierpień. Gdy bezradni jesteśmy, gdy przywaleni i uciśnieni, wtedy jej przeżycia i doświadczenia stają się nam drogowskazem, umocnieniem i ukrzepieniem. „Potuerunt hi et hae” — mogli ci i te — tak mówi św. Augustyn sam do siebie, krzepiąc się przykładami świętej przeszłości Kościoła. Podobnie przemawia do nas przeszłość, krzepiąc nas w przejściach narodowych. „Wyście — woła ona do nas —  dziećmi mego ducha. To, co zdołały pokolenia tamte, to, czemu wydołały, dlaczego byście temu podołać nie mogli i wy ?” I czyśmy nie doświadczali na sobie, ile to siły krzepiącej spoczywa w jednej takiej myśli ? Niechaj pokoleniu przybitemu i wątpiącemu wpadnie jedna z takich książek, jakieśmy otrzymali w darze, np. we wspania­łej Trylogii; niechaj jeno przez jedną książkę taką zbudzi sie zamarła przeszłość i żywo do wyobraźni i serca przemówi, a w ślad zaraz za tymi kartami powinie się i udzieli czytającemu pokoleniu ukrzepienie i siła.

Lecz i sądem dla potomnych są wieki przeszłe. Gdy faryzeusze nacierają na Zbawiciela, wtedy On ich pozywa przed sąd przeszłości; wtedy wska­zuje na ojca ich Abrahama. „Nie tak czynił Abraham” — mówi do nich, wytykając im ich złe uczynki (Jan VIII, 40). Lecz jest i zła tradycja przeszłości – co w duszy narodu jak i w duszy czlowieka ścierają się między sobą zło i dobro. Zło tworzy tradycje ciemne jako noc czarna; dobro ściele w historji niby mleczną drogę po niebie, a sprawiedliwi w narodzie świecą, jak gwiazdy czystym blaskiem cnoty.

Tę tradycję podwójną ukazuje Jezus światu, ale i swemu własnemu narodowi. Ukazuje mu świetlistą, Boską tradycję w prorokach i ich spuściźnie, a znowu tradycję hańby i poniżenia w poko­leniach, które się sprzeciwiały prorokom i głoso­wi Bożemu; drugą tradycję, tradycję Beliala, snu­je synagoga; w jednym to słowie zamyka Jezus jej skłonności, jej dzieje, jej dzieła i czyny, zwra­cając się do Jeruzalem i wołając do niego: Ty, które zabijasz proroki!” (Mat. XXIII, 37).

Biada narodowi, który się zwraca ku swej tra­dycji złej, który czci i na ołtarzach swych stawia bohaterów, co sprawiedliwość i cnotę zaprzedali i poświęcili, albo jej wcale nie mieli. Biada narodowi, który by znał tylko jedynie tradycję hajdamaczyzny i kozactwa, bo taki naród sam będzie burzył, niszczył, rozbijał i mordował. Biada naro­dowi, śpiewającemu hymny na cześć swych żelaz­nych kanclerzy, którzy mu byli wyrazem jego włas­nych aspiracyj, pragnień i programów; bo naród, który swój ideał miał w brutalnej sile żelaznego swego bohatera, sam w siłę tylko uwierzy i su­mienie całego świata przeciwko sobie obróci, aż w końcu wiara jego w ślepą siłę stanie mu się na ostateczny upadek; do narodu bowiem, który żyje złą tradycją, zawsze można przystosować słowa Jezusa, wyrzeczone do faryzeuszów: „Dopełnicie miary ojców” (Mat. XXIJI, 32). Nowe jego poko­lenia dopełnią tylko niedokończoną robotę prze­szłości w przewrotności i skażeniu.

W miarę zaś, jak będziemy się rozmiłowywali w cnocie jaśniejącej narodowej duszy, odwracać się będziemy od błędów, od tradycyj bezczynności, kastowości, liberum veto, przekupstwa czasów sa­skich i w ogóle od wszelkiego zła. Miłość narodo­wej cnoty, a nienawiść narodowych wad stanie się nam wałem ochronnym przed kwasem złym, za­czyniającym nas; bo nie będziemy wtedy pobłaż­liwi dla wad narodowych, tak w nas jak w innych; nie przezwiemy wówczas ciemności światłem, a ska­żenia nie nazwiemy cnotą. Osądzać będziemy sie­bie samych ostro i surowo i baczyć będziemy, by nie zawrócić w te błędy, w któreśmy ongi tak łacno popadali. Tak to przez nienawiść dawnego błędu, a przez umiłowanie wzniosłych wzorów ścielimy drogę nową starej, narodowej cnocie. I dzisiaj to zwłaszcza z obawą patrzymy na pierwsze kroki wstającego narodu, by znów karygodna pobłażli­wość tam, gdzie potrzeba nieugiętej zasady, by dawna prywata, by duch klasowości, by liberum veto nie odrodziły się i nie przeszły już w masy całe społeczeństwa i ludu. Nakreślmy śmiało i sze­roko programy, jak wypleniać stare nałogi i błę­dy, a jak znowu szczepić ideały i cnoty.

Do takiego programu nas wzywa, taki program nam narzuca miłość narodowej duszy i umiłowa­nie w niej sprawiedliwości.

Mówiłem wam dotąd o miłości ojczyzny, która z ziemskich pije soków; mówiłem wam o ziemskim królestwie narodu i ojczyzny; jeszcze jednak nie powiązałem tej miłości z królestwem nadziemskim, którego odblaskiem jest miłość ojczyzny; jeszcze dotąd nie nazwałem imieniem, w którym się zlewa miłość narodu w znaku i haśle: Bóg i Ojczyzna. Jeśli miłość narodu ma być pełna, to niechaj czer­pie nie tylko z ziemskich źródeł, ale niech sięgnie do pokładów najgłębszych, do źródeł niebieskich; niech nie odłącza królestwa ziemskiego od kró­lestwa niebieskiego i niech nie odcina węzła najserdeczniejszego pomiędzy Bogiem a ojczyzną.

Niechaj się więc przedrze promień z nieba i niechaj ozłoci, niechaj rozgrzeje, niechaj podniesie i uanieli wszystko to, na czym miłość oj­czyzny spoczywa i buduje. Źrenicą wiary wejrzyjmy w ojczyznę i zapraw­my nią naszą ku niej miłość. Widzieliśmy, jak miłość ojczyzny dotyka grudy ziemi ojczystej, ażeby potem uściskiem swoim obejmować żywą ludzką społeczność, ażeby uczepić się o miłość rodzimego języka, to o tradycje przeszłości, to o sztukę i kulturę narodu ziemską i duchową. A teraz patrzajmy, jak promień wiary wszędzie tam zdolen wślizgnąć się swoją jasnością i swoim widzeniem, gdzie tylko serce, miłością ojczyzny i przeniknione, mówi: Kochasz ojczystą glebę na której dom twój rodzinny spoczął i wiązał cie z nią tysiącem splotów, wspomnień, wrażeń i przeżyć.

Skoro na ojczyznę patrzysz okiem wiary, wi­dzisz coś jeszcze więcej, coś jeszcze nadto w tej ojczystej ziemi. Bo widzisz w niej i w jej grani­cach osobną część królestwa Bożego, osobną jego prowincję, której wyrazem i symbolem jest twój wiejski kościółek, wznoszący się obok rodzinnej zagrody, albo też kościół wspaniały miast wiel­kich i stolic. Już poganie przy słabym kaganku swych wierzeń wiązali miłość ojczyzny i sprzęgali dwa ogniska: ziemskie i niebieskie. Oni to prze­cie ukuli byli hasło, którego znakiem rozbrzmie­wały wojenne surmy, skrzył się ogień zapału, po­święcenia i męstwa. „Pro patris et focis” – wołał Rzymianin, prowadząc swe bitne legiony na walki ze światem całym.

Życie nadprzyrodzone w narodzie podobne jest żywotnej oazie. Gdy mdleje blask cnoty i gdy moralność publiczna się osłabia, śpieszcie do oazy z której tryska zdrój świętości, a wyschłą użyźnia i odradza. Nie na darmo zwano Polskę matką świętych. Święci w wielkiej i bogatej kulturą jagiellońskiej epoce są zaczynem tej żywotności i rozkwitu na­rodu. W chwilach późniejszych święte postaci ratują Polskę z odmętu pogromu ; zapada się ona w ciem­ną noc dopiero wtedy, gdy ani jeden świetlany błysk z serca narodu świętością nie wystrzeli.

Lecz i przez mądrość narodu przetyka zmysł Pański i mądrość Boża. Ona jest w narodzie tym zaczynem ewangelicznym, który jak drożdże zaczy­nia całe ciasto. Ona przetyka przez ustawy i pra­wa; ona jest sterem w polityce, ona busolą na drogach narodowego ducha. Bez niej za skąpo świeci w narodzie sam tylko kaganek ziemskiego rozumu i ziemskiej mądrości.

Czyż to nie mądrzy byli faryzeusze i uczeni w Piśmie? Czyż to sam Zbawiciel nie przyznaje im, iż postawę nieba rozróżniać umieją? A jednak Jezus nazwał ich ślepymi i wodzami ślepych, któ­rzy swój naród do przepaści wiodą. Osądził ich zaś Pan tak surowo dlatego, iż mieli tylko mą­drość podług świata, ale zbywało im na mądrości, która sprawy rozpatruje w Bogu i rozeznaje się w znakach czasu, ręką Bożą pisanych.

Zgubą stać się może dla narodu mądrość wedle świata, której zbywa na zmyśle dla działań Ducha Bożego w dziejach. A w cóż byśmy się obrócili my, którzy budować mamy królestwo nasze od podstaw, gdyby nam zgasło światło Chrystusowej mądrości? W co się obrócą nasze konstytucje i nasze ustawy, w co się obrócą wytyczne linie naszej polityki, jeśli mą­drość Pańska przyświecać nam nie będzie? Myślimy może, że zbudujemy co przy błędnych ognikach, które sobie zapożyczymy u gasnących ognisk świata ?

Obyśmy to zrozumieli; obyśmy stanęli w rzę­dzie tych narodów, o których mówią Akta Apo­stolskie: „A łaska Ducha Św. wylana jest na na­rody” (X. 45). Oby się wylały na nas przeobfite dary światła i mądrości Ducha Bożego, bo wyso­ką wieżycę mamy dzisiaj wznosić, gdy zaś nam zabraknie światła, staniemy się podobni tym ewan­gelicznym budowniczym, którzy, zabierając się do budowy wieży, zaniedbali rozliczyć i przemyśleć koszta jej. (Łuk, XIV, 28)

Lecz tak przenikliwym jest promień nadprzyrodzonego życia, że dźwigając i tworząc trofea poświęcenia i męstwa, złoci on zarazem niespoży­tym wdziękiem to, co jest tylko życia urokiem i ozdobą, bo sztukę i piękno.

Kto zaś zna swoją ojczystą literaturę, sztukę i kulturę, ten wie dobrze, ile to w ich tworzeniu się i urabianiu zasłużyła się wiara. Ona to była wdziękiem i krasą, rzewnością i rozlewnością w jędrnej mowie sarmackiej. Ona to duszę naro­dową przelewała w hymn prosty jak szczebiot dziecięcy, a zarazem wzniosły i potężny, w pieśni „Bogurodzica”.

Powiew religijny oczyszcza, uświęca i uduchownia sztukę. Ona na skrzydłach natchnienia świę­tego wzbija się aż ku kopułom kościołów, aby po­tem na skrzydłach miłości i wiary wzlatywać po­nad ziemskie przestworza, a na ziemię samą rzu­cać siejbę świętej wyobraźni i miłości. — Sztuka taka dotyka czystym pocałunkiem oblicza narodu i pociąga go w górę ku sobie. I wspina się za nią dusza narodu ponad skrzące się nad bagniskami zmysłowe ogniki, ponad wszelaką powszedniość, aby się skąpać w zdroju żywotnym, które­go wody życiodajne są ideałem wiekuistym.

Lecz trudno mi przechodzić wszystkie dziedziny przez które przebiega ożywczy prąd wiary. Ona z hojną rozrzutnością rozdawała skarby sztuki po świątyniach, ona promieniała jako sprawiedliwość i miłość w rządach i ustrojach, z jej tchnienia zrodziły się bohaterstwa i wielkoduszne serca, ona zaczynem się stała i stanie prawdziwej wewnętrz­nej narodowej kultury.

I czego ziemskie twe oko w ojczyźnie twojej nie dojrzy i nie dopatrzy, to wiara ci ukaże i objawi. Źrenica twa ślizga się po ziemskim ma­jestacie twojego królestwa, po tronach, po berłach, po koronach, albo też po senatach i sejmach. Lecz spójrz no tylko na ojczyznę twoją okiem wiary, a ponad trony, ponad berła, i korony ujawni się oczom twoim inny jeszcze tron i inne berło i inne królestwo. Nad króle ziemskie wznosi się Król niebieski, nad panowania i mocarstwa wyżej się wznosi ten Pan Zastępów, który rzekł o sobie: ,Per me reges regnant” — przeze mnie króle rzą­dzą — (Prov. VIII, 15). On to odzywa się do na­rodu, jak ongi do wybranego swojego ludu: „A ty Izraelu, sługo mój Jakóbie, któregom obrał, na­sienie Abrahama, przyjaciela mego, w którym cię uchwycił z kończyn ziemie: i z dalekiej strony wezwałem cię i rzekłem ci: Sługaś ty mój, obrałem cię i nie odrzuciłem cię” (Izaj. XLI, 8, 9).

Chcesz li więc wiedzieć, gdzie jest twój obowią­zek miłości wobec ojczyzny? Pytaj się wtedy, czy służba ojczyźnie sprzęga się, łączy ze służbą Bożą. Tam, gdzie tak jest, tam jest prawda. I biada nam, jeśliby miłość ojczyzny naszej nie miała w Bogu swojego źródła. Biada nam, bo wtedy każdy będzie miłował w ojczyźnie jakieś własne bóstwo. Bo takie już jest serce ludzkie, iż gdy nie umiłuje Boga prawdziwego, to się zakocha w jakimś bożyszczu.

Biada nam! bo gdy nie będziemy budowali Polski na obraz i podobieństwo myśli Bożej, to każdy ją będzie lepił na obraz i podobieństwo myśli i wyobraźni własnej.

Skoro zatrzemy w ojczyźnie plany Pańskie, wtedy naszym sterem stanie się wola nasza własna i interes własny. Gdy nam przestanie sterować zakon Pański, wtedy rozgrzeszać się będzie wszel­ką nawet zbrodnię, byle sobie przez nią ścielić drogę do zwycięstwa.

Gdy zabraknie w sercach naszych zdroju mi­łości Bożej, wtedy miarą miłości ojczyzny stanie się nam złość, gniew i nienawiść.

Uciekaj, młodzieńcze, od takiej miłości! niechaj cię ona nie nęci złudną tajemniczością; niechaj nie oszuka twojego górnego i płomiennego za­pału, niechaj cię nie omamią zdradliwe słowa tych, którzy powtarzają: służba ojczyzny — a mają na myśli tylko służbę im samym. Odwróć się od niech, gdy ci każą deptać sprawiedliwość i sumienie zawołaj, że „więcej trzeba słuchać Boga, niżli ludzi” (Dz. Ap. V, 29).

*

Kiedyśmy się pytali o ostateczną tajemnicę miłości ojczyzny,   otrzymaliśmy na to odpowiedź naszego serca. Ono nam mówi, że z roju i wiru wypadków i zdarzeń wyłania mu się ojczyzna w swych pięknych rysach i staje przed niem tak, jak przed kimś staje osoba jedną ożywiona myślą i jedną rozpłomieniona duszą. W tej jedności, promieniającej przez różne cnoty, poznaje się, rozu­mie i miłuje ojczyznę. Lecz jedność ta, która w jeden węzeł sprzęga i zmarłe i żyjące pokolenia, dopiero w Bogu się dopełnia. „Czy nie czytaliście — mówi Jezus —…  jam  jest  Bóg  Abrahama, Izaaka i Jakóba. Nie jest ci Bóg umarłych, ale żywych” (Mat. XXII, 32). Święci pośród  narodu i wybrani w Nim wiecznie żyją, stąd wołał Izajasz: „Niech  żyją  umarli  Twoi,  pobici Twoi  niechaj powstaną” (Izaj. XXVI, 16).

W Bogu też żyją wszystkie przeszłe pokolenia, i w Nim i przezeń łączą się  z tymi, które  żyją, i z tymi, które nastąpią. Groby przeszłości nie są pomnikami tylko, a groby dzisiejsze nie są mierzwą dla tych, którzy po nas żyć będą. Z popiołów, i kości i trumien Bóg zdolny jest wzbudzić pokolenie synów Abrahama i plemię wybrane, które, przeorując glebę królestwa Bożego, zielenią, kwie­ciem i owocem jest dla swej  ojczyzny. I widzę w długim korowodzie pokolenia, jak dorzucają daninę swoją ofiar, cierpienia, miłości do skarbnicy Pańskiej, ustawianej w świątnicy narodu. Po­kolenia te idą i przechodzą; kładą się do grobu, ustępując miejsca nowym; i znowu skarbiec Pań­ski w ojczyźnie wypełnia się więcej a więcej; śmierć go nie zabiera, groby nie rozproszą, prze­grane nie zniszczą. On wiecznie bogaty; wciąż nowe znajduje źródła; wiecznie żywy, choćby naj­mniejszym groszem wdowim nie gardzący, jest skarbem zawsze nowych w Panu pokoleń, jedną, wysoką, w Bogu połączonych myślą, jednoczonych jedną, wspólną duchową pracą nad urzeczywistnie­niem wielkiego posłannictwa narodów na ziemi.

*

Stąd dla tych, którzy umierają za swoją oj­czyznę, dopiero w Bogu w pełni rozjaśnia się tajemnica jej miłości. Żołnierz, który ma dać swe życie na polu bitwy w daninie za swój naród, nie­raz usłyszy kołatającą do serca swojego pokusę, której on wtóruje i pyta: „Cóż mi po ojczyźnie, skoro na jej rubieżach padnę i na zawsze ją dla siebie utracę? I dla kogo to właściwie mam od­dać swe życie? Za ojczyznę zapewne, ale na oj­czyznę składają się przeszłe i przyszłe pokolenia. Mamże umierać za przeszłość, która w prochach leży? Lub może za obecne mam ginąć pokolenie, obojętne mi, a bodaj nawet czy nie nienawistne? Albo dlaczegóż to miałbym być mierzwą przez mą krew dla przyszłych pokoleń, zgoła mi obcych i nieznanych ? Więc dla kogo właściwie mam ginąć?”

Gdy z wyżyn tajemnic Pańskich zstąpię z mem słowem do twego serca, o żołnierzu! to ci odpo­wiem na twe zapytanie.

Ty mówisz: „Cóż mi po pokoleniach, które legły w grobach?”

Lecz nie zapominaj, że choć one poginęły, to jednak śpiew ich śmierci nie zaginie nigdy. Nie zapominaj, że siewcą nasienia dziejów to Ten, który nie jest Bogiem umarłych, ale żywych. Oni żyją w Nim, bohaterzy – żyją, z królestwa ziemskiego przeniesieni do królestwa Bożego. A żywa ich krew, przemieszana w kielichu Pań­skiego sądu i zmiłowania, zrasza i użyźnia łany ojczyzny, jej pola i dzieje.

Ty pytasz, czy pokolenie żyjące warte twojej ofiary? Położy ci ono krzyż żołnierski na grobie twym i na tym zakończy swoje rozrachunki z tobą. Lecz i tu pomnij, że jeśli pokolenie żyjące nie jest twego poświęcenia godne, to godzien go Ten, który twej ojczyzny jest Panem i Królem. On jej potrzebuje i dla utwierdzenia swojego królestwa, i dla jej własnej budowy, bo jedno wchodzi w drugie, i najgodniej zwierzysz swą krew, skoro mrąc za ojczyznę, w Jego ręce złożysz śmierć swoją. Dzisiejsi o tobie zapomną; potomni po twej mogile nieraz i bez wspomnienia przejdą; ale ty sam i krew twoja w wiecznej i żywej ostaną się pamięci, bo Król królestwa Bożego, a zarazem Król twojego królestwa ziemskiego, użyje krwi twojej za cement, spajający budowę twego oj­czystego gmachu.

Pytałeś żołnierzu, o przyszłe pokolenia. Lecz nie zapominaj, że skoro królestwo ziemskie jest stacją misyjną królestwa Bożego, to nie masz więcej różnic między przeszłymi, obecnymi i przyszłymi pokoleniami. Więc i ty ich nie dziel, ale obejmij miłośnie w Chrystusie wszystkie. Wszys­tkie one współpracują w budowie gmachu, wedle pomysłu i planu najwyższego architekta — Jezusa Chrystusa. Boć hetmanem niewidzialnym wojsk Rzeczypospolitej, pod którego dowództwem ty stoisz i służysz — to Chrystus. A ten wódz twój i Pan — w zamian za życie utracone daje ci życie w królestwie swoim. Za to, że nie ujrzysz już więcej blasku twojego królestwa, ty oglądać bę­dziesz w pełnym blasku chwałę królestwa Bożego, którego cieniem jest jedynie wspaniałość królestwa ojczyzny.

Daj więc krew twoją za wolność ojczyzny. Od­daj ją, choćbyś sam nigdy jej samej więcej obaczyć nie miał. Oddaj szlachetnie młodociane twe życie.

Kiedyśmy się rozglądali w tradycji narodu, wydobywaliśmy ze skarbca jej wielkie chwile i wielkie narodowe przeżycia i widzieliśmy, jak to one są czy wyrzutem dla naszego sumienia, czy ostrogą dla pracy, czy zachętą, czy ośmiele­niem. Im bogatsze jest przeżycie przeszłości i im szczytniejsze, tym bardziej przetwarza on nas i nasze serca.

Lecz czyż są  wewnętrzne przeżycia i w prze­szłych  wiekach i w dzisiejszej  chwili silniejsze, czyż są potężniejsze nad te, które spływają ze źródeł nadprzyrodzonych? Zaiste nie. Kiedy ba­dacz historyk lub filozof uczepia dzieje narodu o jakieś zdarzenia, o tę czy ową bitwę, o to czy tamto przymierze, o tego czy tamtego człowieka, to w źrenicy wiary przędza dziejów narodowych skręca się ponad wszystko inne około jednego: około wierności czy niewierności narodu w posłan­nictwie Pańskim. Tu się doszukasz cudów zmiło­wania Bożego dla narodu, który wbrew wszystkim ludzkim wyrachowaniom i obliczeniom wychodzi z największych przejść cało. Ale tu także się do­patrzysz ostatecznych przyczyn przegranych wojen, złych przymierzy i sojuszów, zdrad i nieszczęść narodu. Tu rozbrzmiewa w głębi narodowej duszy dialog wiekuisty pomiędzy nią a jej Panem. Tu ona w przemiennych swych dziejach odbiera ich zrozumienie w słowach Pańskich: „Na małą chwilę jam ciebie opuścił” (Izaj LIV, 7). „Na mały czas rozgniewania zakryłem oblicze moje maluczko od ciebie, a miłosierdziem wiecznym zmiłowałem się nad Tobą” (Izaj. LIV, 8). „Miłosierdzie moje nie odstąpi od ciebie, a przymierze pokoju mego nie zachwieje się” (Izaj. LIV. 10).

Tu dusza narodu odbiera wskazania, co ma czynić, by przymierzu Pańskiemu starczyła, by mu się nie sprzeniewierzyła. I znowu głos Boży woła do niej: „Uważnym się stań i posłuchaj, ludu mój; bo zakon ode mnie wyjdzie, a sąd mój na światłość narodów odpoczywać będzie” (Izaj. LI, 4).

„Słuchajcie mnie, którzy znacie sprawiedliwość… Nie bójcie się urągania człowieczego, a bluźnierstwa ich nie lękajcie się” (Izaj. LI, 7).

Tu jest też źródło, z którego naród czerpie moc swą i swoją nadzieję. Bo jak są moce narodu widoczne, olśniewające oczy ciała, tak są też w na­rodzie moce niewidzialne, źródła i pokłady nad­przyrodzone. A są to moce tak potężne, iż nawet wtedy, gdy narodu siła strzaskana zostaje, gdy złamana jest jego potęga, gdy pokruszone jego wojska, gdy obalone jego trony, gdy naród sam, jak Polska, żywcem do grobu strącony zostaje, tedy właśnie, w ostatecznym upadku, w zaniku światła i sił, tylko tym potężniej w górę strzelają moce duchowe, dobywające się ze źródeł w duszy narodu złożonych i ukrytych. Wtedy to naród obraca się na wstecz, ażeby jednym wejrzeniem objąć drogi swoje, by je prześwietlić opatrzną myślą Bożą i aby wszystkie swoje uczucia zbolałe i wszystkie swe udręki w hymn przelać ufności narodowej: „Boże, coś Polskę przez tak liczne wieki…”

Patrząc na dzieje zmiłowania Pańskiego, obraca się on ku winom swoim i słyszy głos Pański:

„Otoście zaprzedani dla nieprawości waszych, a dla złości waszych opuściłem matkę waszą”(Izaj. L, 1).

I uderza się naród w pierś swoją grzeszną przed Panem i woła: „Miserere mei Deus secundum magnam misericordiam Tuam” (Ps. L, 1). I podnosi się z uniżenia i zawstydzenia swojego, bo znowu wzywa go głos Pański, który mu mówi: „Izali skróconą i maluczką się stała ręka moja, żebym nie mógł wykupić; czyliż niemasz we mnie mocy ku wybawieniu? (Izaj. L, 2). I wtedy uderzy naród w modlitwę, prostą jak mowa dziecięca, korną jak grzeszne wyznanie, smętną jak ból i cierpienie, ale ufnością silną i nieporuszoną: „Przed Twe ołtarze zanosim błaganie…”

I któż by z nas jeszcze nie widział, kto by nie rozumiał, iż w tej wewnętrznej rozprawie narodu z Bogiem swoim tkwi tajemnica szczęścia i nie­szczęścia, światła i ciemności, dróg prostych i obłąkań, zwątpień i nadziei, katuszy i zmart­wychwstania. Kto by tego nie rozumiał, że jądro dziejów narodu tu ma swój przybytek? Dzieje zewnętrzne są tylko przebłyskiem tych dziejów wewnętrznych; są one jak lawa wulkanów, która jest znakiem niewidzialnych, wewnętrznych prze­mian w głębi ziemi. Tu wypadki dziejowe mogą się toczyć i najbardziej kapryśną koleją; mogą iść w nieczytelne zygzaki, załamania i zawroty; wikłać się mogą jak nici na motku, ręką niewprawną ujęte; mogą nagle wpadać niby pociąg w tunel ciemny; spychać się mogą jedne na drugie jakby w bezładną i bezkształtną masę kamieni  – ale nic to wszystko. Źrenica, która skrzy się wiarą, nie obałamuci się na chwilę, ani obłokiem ciem­ności nie zajdzie. Ona to obejmuje dzieje narodu od Skargi do rozbioru Polski, by w rozgromieniu jej dojrzeć okres kary, przepowiedziany przez słowo prorocze; ona to patrzeć będzie przez ser­ca i oczy wieszczów naszych, by w chwili najcięż­szego zwątpienia narodu wpatrywać się i wieszczyć trzeci dzień zmartwychwstania.

Lecz ostateczne rozwiązanie myśli przewodniej i misji narodu znowu jest w Bogu.

W przeróżnych narodu odmianach rozmiłowuje się miłośnik narodu w jakimś jednym szczególe, który tym jest w narodzie, czym w człowieku bywa rys główny jego charakteru, czym w rodzinie rys główny jej tradycji rodzinnej. Grek się kochał w swym kulcie piękna, Rzymianin w swej pań­stwowej organizacji, Izrael w swoim wybraństwie Bożym, Germanin w swej mocy, Wenecjanin w swoim kupiectwie, a Polska, jak o niej wieszcz nasz powiedział, żyła z wiary, nadziei i miłości. Kocha się miłośnik narodu nade wszystko w tej myśli, która się wybija z tradycji, a w której ona czyta zadanie i posłannictwo swojego narodu i osta­teczny powód jego istnienia. Świeci ona jak lampa jasna, jak pochodnia, którą naród, krocząc przez dzieje, trzyma w swym ręku, to wznosi ją w górę, to zniża, to jasnym skrzy się ona światłem, to blednie i przygasać zdaje, gdy zas zgaśnie, z tą chwila i naród wykreślony jest z liczby żyjących, a miejsce jego na liście umarłych.

Historyk bada zamierzchłe dzieje, by uchwycić historyczne początki swojego narodu; lecz cień to jest raczej niż światło, który spływa z jego pióra, nurzającego się w mroku pierwszych podań. Wiara podnosi mglistą zasłonę, by narodowi ukazać, jak to on począł się z myśli Bożej, a myśli twórczej, myśli ujmującej, która go hen, od kończyn światów przyzwała, i nad nim wyrzekła twórcze słowo; „Bądź sługą moim”. „Ja Jehowa jestem Bogiem twoim. Ja, który morze wzruszam i sprawiam, iż ryczą jego fale”. „Jam to włożył me słowa w usta twoje”. „Jam ciebie cieniem rąk moich przyodział, ażeby wznieść niebiosa i utwierdzić ziemię, i ażeby rzec do Syjonu: tyś jest ludem moim”(Izaj. L, 15,16).

Dlatego to słowo Pańskie, puszczone w usta narodu, równocześnie utwierdza ziemię, lecz i stwa­rza niebo. Dlatego to narody chrześcijańskie, co mają w organizmie ciała Chrystusowego rolę człon­ków tego ciała, każdy swoją odrębną i każdy inną, w narodowej swej świadomości mają żywe poczucie misji dziejowej, włożonej im przez Pana.

Prześlicznie i głęboko wyraża się poeta o narodach, zwracając się z apostrofą do Chrystusa:

„To w łasce Twojej poczęte narody!

„Garść im powołań sypnąłeś z wysoka —

„W każdym z nich żyje myśl jakaś głęboka,

„Co z piersi Twoich zesłanym jest tchnieniem

„I narodowi odtąd — przeznaczeniem”.

(Krasiński.)

Jakże więc bogate promienie światła i miłości wychodzą z nadziemskiej myśli narodu. To, co Boże, i to, co ludzkie, „gesta Dei” i dzieje człowieka kojarzą sie w niej i splatają w jeden wyraz i jeden okres, by można choćby tylko pomyśleć o rozłączeniu Boga od narodu.

I jakże? Jak odsądzić można wodza i hetmana od wojsk jego? Albo jakże to odbierać króla jego ludowi? Jakże to odłączać można budowę wspa­niałą od architekta, który ją obmyślił? jakże na­ród od myśli Bożej, która go poczęła? jak go odcinać od serca, z którego miłosnego podmuchu ojczyzny się rodzą? Do nich to odzywa się Pan: „Oto na rękach moich napisałem cię; mury twoje zawżdy przed oczyma mymi” (Izaj, XLIX, 16).

Jakże to odcinać naród od łączności z Bogiem, który „cierpliwie czeka”, albo też na sąd narodów przychodzi? Jakże to odłączyć od spójni z Panem ciebie, o narodzie polski, któryś przeżył i do­świadczył na sobie wielkich zmiłowań Pańskich, ale też i za twe przestępstwa zaznałeś gniewu Pańskiego, zwiastowanego ci przez głos proroczy Skargi.

Lecz zarazem jakże to odłączyć naród od sprzy­mierzeńca potężnego, miłościwego, który go bro­ni przed krzywdą, pomści się za niego i spra­wiedliwość mu odmierzy? Jakże więc odłączyć naród od sprzymierzeńca, którym jest Pan, po­tężny i sprawiedliwy, który na dnie kary posyła promień zlitowania, miłości dla uciśnionych, a pokuty dla uciskających? Jakże to oderwać chorego od związku z cudotwórcą, który życiem darzy? Jakże odłączać narody, same za siebie na śmierć powolną skazane, od Tego, który im mówi: „Jam jest zmartwychwstanie i żywot”?

Jakże to mi ciebie odłączyć, o narodzie polski, przywalony w twej niedawnej przeszłości wiekiem trumny, od Tego, który cię w tej wojnie cudem wskrzesił i do nowego życia powołał? Jakże to odciąć naród w jego pragnieniach, w jego bólach i nadziejach, w jego tęsknotach i żalach, od Tego, przed   którym swe serce spowiada i zwierza? Jakże to odłączać duszę od ciała; jak odłączać Boga, który jest duszą narodu, od ludu jego?

Nie — niepodobna odłączać Boga od narodu!

Zaprzałby się sam siebie naród, który by się zapierał Boga swojego. Bo nie tylko w Bogu posiada on najdroższe dobra swoje, ale nadto w Nim odnaj­duje on siebie samego. Naród, jako jedno, jest i czuje się w Bogu.

Niechaj więc żyje Hetman królestwa Bożego i Hetman niewidzialny naszego narodu; Jezus Chrystus! Niechaj wiara weń, niechaj miłość Jego zasila, oczyszcza wszelkie ziemskie uczucie. Niechaj On stanie się nam naprawdę królem i wodzem narodu.

Niechaj będzie światłem i pochodnią myśli narodowej, mocą narodowej mocy, pięknem naro­dowej sztuki, bogactwem naszej kultury.

W nim szukajmy źródła jak i dopełnienia we wszystkim naszych miłości.

Idźmy więc odtąd pod tego sztandarem. Idźmy z miłosną obawą, byśmy go snać nie porzucili na nowo. Idźmy z wiarą, patrząc na cudowny Jego wymiar sprawiedliwości narodom; idźmy z nadzieją, że w Jego znaku zwyciężymy. Zatknijmy Jego sztandar, Jego hasło, Jego imię i w rządzie naszym, i w konstytucji, i w sejmie, wołając: Ty, o Chryste, nas prowadź, Ty nami rządź, Ty bądź karmą naszą i siłą, Ty w nas i przez nas działaj i króluj!

abp Józef Teodorowicz

abpt

Józef Teofil Teodorowicz (1864 – 1938) był polskim arcybiskupem lwowskim obrządku ormiańskiego, teologiem, politykiem, posłem na Sejm Ustawodawczy, a następnie senatorem I kadencji w II RP. Był członkiem Ligi Narodowej. W latach 1919–1922 był posłem niezależnym na Sejm Ustawodawczy i wiceprzewodniczącym klubu poselskiego Związku Ludowo-Narodowego. W latach 1922–1923 senatorem z ramienia Stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego do chwili, gdy na polecenie Piusa XI zrezygnował z mandatu.


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , ,

Podobne wpisy:

  • 9 grudnia 2016 -- Marek Konecki: Polska należy do nas!
    Chcemy wziąć odpowiedzialność za Naród i ziemią polską. Czujemy się na siłach wziąć na swe barki i na swe sumienie tę odpowiedzialność, która jest szczytnym obowiązkiem każdego syn...
  • 20 lipca 2019 -- Roman Dmowski: Odrodzenie polityczne
    W miarę tego, jak się przekształcamy na społeczeństwo normalne, jak zatracamy naszą społeczną monstrualność, stosunek jednostki do narodu musi się stać też normalniejszym, musi się...
  • 22 marca 2019 -- Zygmunt Balicki: Naród, etyka i polityka
    Myśl ludzka jest o tyle płodna i twórcza, o ile, obracając się w granicach możliwości, zmierza w kierunku największego oporu; wszystko jedno, czy będzie to opór zewnętrzny, czy wew...
  • 20 września 2016 -- Robert Kożuchowski: Chrześcijanin czy katolik? Patriota czy nacjonalista?
    Cywilizacja socjalizmu wykorzystuje hasła personalistyczne i nadaje im nowe sensy. Jednym z przykładów jest słowo "człowiek". Wszystko brzmi tak samo, lecz nie znaczy to samo. U "p...
  • 20 stycznia 2017 -- Prymas Tysiąclecia: Kochać Polskę, bronić Narodu!
    Kardynał Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia, był jednym z najwybitniejszych polskich przedstawicieli Kościoła i przez całe swoje życie twardo stał po stronie Prawdy. W okresie pr...
Subscribe to Comments RSS Feed in this post

Jeden komentarz

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*