life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Roman Dmowski: Praca to fundament Cywilizacji

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Przy legionach rzymskich, idących na podbój nowych ziem dla imperium, istniały ciała cywilne, zwane kolegiami, złożone najmniej z trzech członków (tres faciunt Collegium), a zwykle liczące ich więcej. Zadaniem kolegiów było cywilizować podbite ziemie, czyli organizować w nich prace. Bo cywilizacja to praca. To też, gdy inne wielkie imperia, powstałe z podboju, rozsypywały się tak, że śladu po nich nie pozostawało, Rzym wprawdzie zginął jako potęga polityczna, ale jego praca, jego cywilizacja pozostała. Na niej zbudowała się cywilizacja całej Europy. Prowadzący do upadku imperium dzieło szerzenia cywilizacji rzymskiej Kościół szedł tymi samymi drogami. Czymże były rozsiane po całej Europie klasztory benedyktyńskie, jak nie ogniskami i szkołami pracy, przerabiającej barbarzyńców na cywilizowanych ludzi.

Duch, kierujący tym dziełem, przeniknął już w wiekach średnich do organizacyj miejskich, cechów, które uczyły pracę szanować, kochać, ambicję swą wkładać w jak najdoskonalsze jej wykonanie i być dumnym z jej wyników. Ten duch zbudował wielką cywilizację europejską, święcącą na wszystkich polach triumfy pracy. Bez niego nie byłoby nie tylko postępu gospodarczego, ale i europejskiej nauki, sztuki i bogatego piśmiennictwa wielkich narodów. Wszystko to stworzył szacunek dla pracy, jej umiłowanie, ambicja stworzenia czegoś w danej gałęzi najlepszego, najwyższego. Nie był on zresztą właściwością jedynie cywilizacji rzymskiej, europejskiej. Wszystkie wielkie cywilizacje go posiadały – bez niego nie byłyby wielkimi. Gdy przyglądamy się wykopanym z ziemi zabytkom wielkich cywilizacji, czy to egipskiej, czy egejskiej, czy greckiej, ich dziełom sztuki i wytworom przemysłu, mimo woli myśl nasza się zwraca ku tym artystom i rzemieślnikom, z których rąk one wyszły: jaka miłość pracy, jakie jej poważanie, jaka ambicja twórcza musiała kierować tymi ludźmi, ażeby wydać taką niesłychaną dbałość w wykończeniu każdego szczegółu! Ten, kto się zastanawiał głębiej nad wytworami sztuki chińskiej i japońskiej, a zwłaszcza, kto widział przy pracy tego rzemieślnika-artystę starego typu, ten musi przyznać, że obie te cywilizacje zostały na tym duchu zbudowane.

Kultem pracy, szacunkiem dla niej i zamiłowaniem w niej żyła i karmiła się cywilizacja europejska jeszcze w trzeciej ćwierci dziewiętnastego stulecia, aczkolwiek od długiego już czasu działały czynniki ten kult rozkładające. Ja sam w moich młodych latach znałem jeszcze typ rzemieślnika, który – wbrew panującym zasadom ekonomii politycznej – wolał stracić na danej robocie, byle nie wypuścić ze swego warsztatu t. zw. fuszerki, byle móc być dumnym ze swego wyrobu. Trzeba zauważyć, że ten stosunek do pracy podnosił pracownika jako człowieka: dawał mu poczucie własnej wartości, godności osobistej, wytwarzał w jego duszy nie pychę, nie próżność, ale szlachetną dumę, czerpiącą swą siłę ze źródła rzeczywistego, prawdziwego, a nie z urojeń, z reklamy i kłamstwa. Z końcem dziewiętnastego stulecia ten kult pracy się kończy. Wyznawcami jego pozostają już tylko wyjątki. Ogół pracuje, pracuje dużo, ale już tylko dla zarobku, dla zysku.

Postęp techniczny, mechanizujący pracę, głównym jej wykonawcą czyniący maszynę, a człowieka robiący jej niewolnikiem, niszczył szacunek dla pracy i zamiłowanie w niej wśród licznej warstwy robotników, obsługujących maszyny. Wyrosły na gruncie wielkiego przemysłu socjalizm propagandą swoją budził nienawiść do pracy. Tam, gdzie wielkiego przemysłu było niewiele, jak w naszym kraju, rzucił się on na rzemiosła i tę sferę gospodarczą – wymagającą właśnie wielkiego zamiłowania i szacunku do pracy, bo tu wynik pracy zależy nie od maszyny, ale od pracownika, od jego zdolności i sumienności – strasznie zdemoralizował i wartość jej, zarówno zawodową, jak ludzką, obniżył. Wreszcie przyszedł trzeci, najważniejszy czynnik. W miarę jak panem życia gospodarczego stawał się uzależniający od siebie wytwórcę pośrednik, wartość wytworu pracy zeszła na plan ostatni. Nie o to chodzi – mówił on wytwórcy – czy towar będzie zły czy dobry, ale o to, ile będzie na nim zysku. Przeważnie nawet żądał lichego, tandetnego towaru, bo na nim więcej zarabiał, a szybkie jego niszczenie się wytwarzało coraz nowe zapotrzebowanie. Stosowanie się do wymagań nie spożywcy, ale pośrednika, zabiło w wytwórcy dawną ambicję do wyrabiania rzeczy dobrych. Pośrednik, czy to w obrocie towarowym, czy pieniężnym, odegrał w tym względzie jeszcze inną, bodaj ważniejszą rolę. Gdy sfera niewytwarzająca, jeno pośrednicząca urosła ogromnie w liczbę, potężnie się zorganizowała, zapanowała nad życiem gospodarczym i pozyskała dominujący wpływ polityczny, tym samem zaczęła ona nadawać ton życiu: jej pojęcia i upodobania zaczęły przenikać do wszystkich innych sfer społecznych. Ta sfera nie ceni pracy, ceni ona tylko zysk, który się z pracy ciągnie. Pod jej wpływem na całej linii stopniowo zapanowywała komiwojażerska pogarda dla pracy, nie dającej osobistego zysku, i nie dla zysku wyłącznie prowadzonej. Postęp w tym kierunku był niesłychanie szybki.

Dziś, w powojennej Europie już nie tylko życie gospodarcze jest przez ten pogląd na pracę opanowane. Panuje on w polityce, a przeniknął głęboko nawet w życie artystyczne, literackie i naukowe. Artysta lub uczony stara się przede wszystkim za swą twórczość czy wytwórczość zdobyć jak najwięcej pieniędzy, nie tylko z potrzeby, nie tylko z pociągu do pieniądza i do tego, co pieniądz daje, ale i z ambicji: bo w sferze, nadającej ton życiu, wielkość artysty czy uczonego mierzy się jego dochodami. Dziś poeta, siadając do nowego utworu, szuka natchnienia w myśli o tym, jak się to zareklamuje i ile grosza z tego się wyciągnie. Cywilizacja to praca. Z upadkiem zamiłowania w pracy, szacunku dla niej, ambicji do tworzenia rzeczy lepszych, wyższych, cywilizacja musi zginąć. Cywilizacja nasza już niszczeje, już zrobiła szmat drogi ku swemu upadkowi. Nie tylko rozkłada się życie gospodarcze, ale wyrodnieje sztuka rządzenia – polityka, upada nauka, literatura, sztuka we wszystkich gałęziach. Obniża się poziom umysłowy na wyższych piętrach, obniża się poziom moralny i estetyczny. Upadek ten wyraźnie się zaczyna w końcu ubiegłego stulecia, postępuje szybko i będzie postępował, dopóki praca nie odzyska tej godności, jaką w niej tak niedawno jeszcze posiadała, dopóki się nie zlikwiduje to, co pracę upośledziło. Widzimy jednak, że czynniki, które odebrały pracy jej wysokie w naszej cywilizacji stanowisko, w wielkim zakresie i z wielką szybkością same się likwidują. Wbrew woli ludzkiej odbywa się proces tragiczny w swych bezpośrednich następstwach, ale nieunikniony, jeżeli ta cywilizacja ma być na długo zdolną do życia. Kryzys obecny jest katastrofą dzisiejszego pokolenia, ale nie jest katastrofą cywilizacji zachodniej, rzymskiej.

Roman Dmowski

RDmowski


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , ,

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

2 Komentarzy

  1. Słowa prawdziwego ojca polskiego nacjonalizmu. Praca, nie rozdawnictwo i zasiłki, jest fundamentem Cywilizacji.

  2. I dlatego Pan Roman był największym z Polaków przy którym towarzysz piłsudski (pisownia prawidłowa) to malutki śmierdziel owładnięty patologiczną,narcystyczną pychą i żądzą władzy.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*