life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Kazimierz Hałaburda: Nacjonalizm – za czy przeciw demokracji?

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Rok temu jawnie i z hałasem utworzony został wielki front demokratyczny pod hasłem przeciwstawienia się antydemokratycznemu nacjonalizmowi. Front ten reprezentowany przez Ligę Narodów skupił najrozmaitsze żywioły — rosyjskich komunistów, socjaldemokratów z Drugiej Międzynarodówki, drobnomieszczańskie partie liberałów, radykałów, republikanów demokratów i konserwatystów, międzynarodową finanserię a przede wszystkim piętnaście milionów żydów rozsianych po świecie. Okazało się w ten sposób, że obrońcami demokracji rzekomo są wielcy bankierzy, szefowie karteli, Stalin — czerwony car i nowoczesny azjatycki satrana, tudzież żydzi, od początku nie uznający równości pomiędzy sobą a innymi, mniemający, iż są jedynym narodem wybranym, arystokracją, mającą monopol na handlowo-polityczną umowę z Bogiem. Że współczesny ustrój Rosji nie ma nic wspólnego z demokracią, jasne jest dla każdego, jednakże wielu się łudzi, co do demokratycznego charakteru takich krajów iak naprzykład: Stany Zjednoczone.

Oddajmy więc głos byłemu prezydentowi U.S.A. Hoowerowi — w książce swej „The Chellenge to Liberty” pisze, że współczesny ustrój Stanów Zjednoczonych nie jest demokracją, ale parodią komunizmu, socjalizmu i faszyzmu! Trudno go posądzić o nieznajomość zasad demokracji lub fałszywy sąd o amerykańskiej rzeczywistości. Faktv sąd ten potwierdzają — kto wie, jaką rolę w życiu obywateli Stanów Zjednoczonych odgrywa przekupna prasa, zależna od trzech wielkich koncernów; kto zdaje sobie sprawę z istotnego charakteru „wolnych” wyborów, którymi kierują zawadawi organizatorzy opinii zwani „political boos”, lub zgoła gangsterzy; kto bodaj pobieżnie zna organizację „racketingu”, policji fabrycznej; kto wreszcie unrzytomni sobie sytuację murzynów w tvm „wolnym” kraju — ten niewątpliwie dojdzie do wniosku, że „wielka demokracja” bynajmniej demokracją nie jest.

Gdzie istnieje demokracja

Mussolini stwierdził że „faszyzm jest zorganizowaną, scentralizowaną i autorytatywną demokracją”. Włosi twierdzeniu temu dali pełną wiarę, jest ono umieszczone na wszystkich widocznych punktach w faszystowskiej Italii. Goebbels o narodowym socjalizmie powiedział: „Narodowa rewolucja dała Niemcom najszlachetniejszą formę współczesnej europejskiej demokracji”. Twierdzenie to znalazło pełną aprobatę Hitlera i Niemcy również w to wierzą. A właśnie przeciwko tym dwóm państwom utworzony został front demokratyczny!

Ale nie na tym kończy się mentlik demokratyczny. Wielu nacjonalistów w Polsce, twierdzi z uporem, że nie są demokratami. Każda grupa chce uchodzić za najbardziej antydemokratyczną, a tymczasem program polskiego nacjonalizmu, dosyć zbliżony w poszczególnych grup, wyraźnie podkreśla rolę mas narodu w życiu politycznym i to nie jako przedmiotu biernego, ale jako czynnego podmiotu! Czy można apelować do świadomej woli całego narodu wiarę w przyszłą wielkość Polski opierać na instyktach najszerszych mas narodowo myślących i przy tym wszystkim być antydemokratą? Antydemokrata, to znaczy arystokrata nie w masy wierzy i nie na nich chce się opierać,a le jest zwolennikiem ujarzmienia mas przez nieliczną stosunkowo grupę, rządzącą — rzecz jasna — wbrew tym masom. Jednocześnie istnieją w Polsce sfery, głoszące o sobie iż są demokratatyczne, które jednocześnie stoją na stanowisku rządów elity, wyłonionej w ten czy inny sposób, uzasadniającej swe prawa tymi czy innymi względami. Kto więc tu ostatecznie jest w istocie demokratą, a kto antydemokratą? Czemu za demokratów się uważają ludzie niechętni upełnoprawnieniu szerokich mas narodowych i czemu z demokracją walczą ci, którzy najszerszym masom narodu decydujący głos w polityce chcą oddać?

Czym ostatecznie jest demokracja?

Dziś jest niczym — pustym dźwiękiem, szyldem pod którym kryje się zgoła inny interes, nalepką, którą się zaopatruje towar, aby szedł w szerokich masach, słowem, które nic nie znaczy. Trwać to będzie tak długo, aż masy zaczną myśleć. Wówczas nie będzie ich można brać na lep frasezu Dopóki kierują się uczuciem, jak długo nienawidzą lub kochają pusty dźwięk tak długo są i będą żerowiskiem.

Frazes i podstęp

Rzeczywistość odrodzonej europejskiej cywilizacji, oczyszczonej z gnilnych miazmatów przedwojennej sofistyki, nadchodzi. Jeszcze trzeba operować frazesem — na przykład Hitler, aby zdobyć posłuch u mas, musiał ruch swój nazwać narodowym socjalizmem, który obecnie określa jako demokrację! Socjalizm produkt dialektyki materialistycznej, w założeniach swych międzynarodowy i antyidealistyczny— został sklejony dla celów propagandowych z nacjonalizmem — ruchem idealistycznym, z zaprzeczeniem kosmopolityzmu… Za tę cenę udało się Hitlerowi zmusić, masy do wysłuchania go, dopiero wówczas zdołał naród swój przekonać, zjednoczyć i pchnąć na drogę ku wielkości. Oceniając fakty nie można pominąć zakłamania w pierwszym stadium. Było to zrozumiałe — Hitler zaczął działać w okresie straszliwego chaosu, gdy namiętności w Niemczech grały ponad miarę, a rozsądek był w letargu. Za ten swój chwyt omal nie zapłacił puczem Roehma…

Socjalizm od samego początku był antydemokratyczny, głosząc zupełnie zresztą słusznie, że ustrój parlamentarny, uchodzący za wyraz demokracji, będący prawną formą liberalezmu, jest w istocie swej ustrojem timokratycznym – rządami bogatego mieszczaństwa i ziemiaństwa, z mieszczaństwem się asymilującego. Po osiemdziesięciu latach zwalczania demoliberaiizmu, socjaliści ogłosili się obrońcami i demokracji, i liberalizmu. Czy łgali poprzednio, czy kłamią dziś?

Szukamy pierwowzoru

Demokracja ściśle biorąc porządek w państwie w którym decyduje wola demosu, czyli szerokich warstw. I nic więcej wyraz ten nie znaczy. Jeśli szukamy w historii pierwowzoru demokracji, państwa i okresu, kiedy po raz pierwszy zrodziło się określenie porządku demokratycznego, znajdujemy Ateny pod rządami Peryklesa — był to bowiem najświetniejszy okres ateńskiej demokracji, po raz pierwszy w dziejach Aten została zrealizowana przez tyrana Pizystrata. Do jego bowiem czasów rządzili państwem arystokraci, i dopiero Pizystrat uwolnił lud z pod władzy uprzywilejowanych. Ostateczne zwycięstwo odnosi lud ateński za rządów Klistenesa, również będącego faktycznie twardym rządcą. Ale najświetniejszy okres właśnie przypada za Peryklesa, który lat kilkadziesiąt rządził Atenami, corocznie wybieramy na stanowisko strategosa, jednakże rządził ręką twardą i nikt w Atenach nie śmiał usunąć go za pomocą ostracyzmu, jak usunięto Temistoklesa czy Arystydesa. W świetle ateńskiej historii demokracja wygląda zgoła inaczej niż chce to przedstawić współczesny front demokratyczny. Klistenes czy Perykles, rządzący za wolą ludu, a jednak twardo, zdecydowanie gniotący opozycję, bezwzględnie przeprowadzający swą wolę, dziwnie przypominają choćby Mussoliniego, który, gdyby chciał mógłby przecież nie co rok, a co miesiąc być wybierany.

Kto ma mieć monopol na demokrację

Jeśli dziś niejeden nacjonalista wzdraga się na słowo demokracja, ma na względzie przede wszystkim te akcesoria, które na gwałt do pojęcia demokracji przyklejono w ubiegłym stuleciu — pięcioprzymiotnikowe wybory, dające tak szerokie pole do kombinacji tajnych związków i wielkiego kapitału, chaos parlamentarny, znany w Polsce pod terminem sejmowładztwa i będący źródłem słabości narodu, wreszcie niechęć do równouprawnienia politycznego wszelakich przybłędów, a przede wszystkim żydów, warto tu dodać, że w całym okresie ateńskiej demokracji prawa polityczne nie przysługiwały obcoplemieńcom — metajkowie zawsze byli tylko tolerowanymi gośćmi.

Na przykład dziś w imię demokracji protestuje się przciwko usuwaniu żydów ze związków sportowych a przecie w olimpiadach mogli brać udział wyłącznie Grecy czystej krwi, nie dopuszczono nie tylko azjatów, ale nawet nie tolerowano pobratymczych ludów z północnej części półwyspu bałkańskiego. Gdy się do tego wszystkiego doda fakt istnienia w demokratycznych Atenach bardzo licznej warstwy niewolników, dziwnie to jakość nie pasuje do dzisiejszego pojęcia demokracji, wedle formułki rewolucji francuskiej — są to zupełnie różne ustroje. I powstaje pytanie, czy współcześni „demokraci” mają jakieś prawo na demokrację się powoływać? Jeśli mamy się trzymać pierwowzoru, to wobec nieistniejącej dziś warstwy niewolniczej w ogóle nie można mówić ustroju demokratycznym w XX-ym wieku; jeśli zaś mamy mianem tym określić inny ustrój, będący zreformowanym porządkiem antycznych Aten, to czemu monopol na to ma mieć akurat Blum czy Lloyd Georges, a nie naprzykład Mussolini czy Hitler?

Spór o demokrację jest tylko przykładem jałowości walki o terminologię, ale zarazem przykładem bezkrytycznego emocjalnego nastawienia mas, które jednym wyrazem za nos można wodzić i szczuć na siebie fikcją. Dziś w dobie Przełomu, gdy się przebudowuje cywilizację, walka wre w istocie, nie o słowa, lecz o treść. Im prędzej masy nauczą się na treść zwracać uwagę, tym prędzej zachwiana równowaga Europy odzyska swój pion.

Kazimierz Hałaburda

Pismo Narodowo-Radykalne „Falanga”, 1938.

FalangaNOPNR1111111321331


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , ,

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*