life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Che Guevara jako mit radykalnej prawicy – wywiad z Mario La Ferla

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

che-guevara-casapoundPrezentujemy przekład krótkiego wywiadu udzielonego przez historyka Mario La Ferlę, autora książki „Inny Che. Ernesto Guevara – mit i symbol zbrojnej prawicy”(L’Altro Che. Ernesto Guevara – mito e simbolo della destra militante). Wydana w 2009 r. praca poświęcona jest recepcji postaci Che Guevary w środowiskach neofaszystowskich i narodowo-rewolucyjnych, prężnie działających we Włoszech i innych krajach Europy Zachodniej w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.

David D’Amario:  Jak doszło do powstania mitu Che Guevary jako faszysty? Kto podejmował działania przybliżające go wyobraźni radykalnej prawicy? 

Mario La Ferla: Po pierwsze, myślę, że mówienie o “Che-faszyście” nie jest ani precyzyjne, ani uczciwe. Ponieważ nikt wśród najbardziej skrajnych postaci radykalnej prawicy, może oprócz kilku izolowanych przypadków nie używał wobec argentyńskiego bojownika tego terminu. Radykalni prawicowcy, którzy podziwiali i czcili Che dobrze wiedzieli, że był on zaprzysięgłym marksistą. Oczywiście, jak już wspomniałem, były znaczące wyjątki. Niektórzy badacze porównywali Che do D’Annunzia i Lorda Byrona. Adriano Bolzoni, scenarzysta filmowy i autor pierwszej włoskiej biografii Che przybliżył jego postać radykalnej prawicy. Zainspirowany tekstem francuskiego pisarza Jeana Cau który porównał śmierć Che Guevary do męki Chrystusa, aktywista Młodych Włoch Alfredo Oriani napisał artykuł zatytułowany „Che Guevara, faszysta” wiążąc go z nietzscheańskimi ideami indywidualistycznego i arystokratycznego nadczłowieka. Tym niemniej, na podstawie zgromadzonej dokumentacji jestem zdania, że mit Che na prawicy powstał jeszcze przed 1968 r., przynajmniej we Włoszech i nie był efektem wydarzeń majowych w Paryżu. Już w marcu w walkach studentów Uniwersytetu Valle Giulia z policją, oprócz młodych lewicowców uczestniczyli też przedstawiciele prawicy. Wśród flag i symboli które nieśli były transparenty z portretem Che. Ale, jak już powiedziałem, użycie przez prawicę Che jako symbolu miało dłuższą historię. Pierwsze uhonorowanie pamięci Che po jego śmierci 9 października 1967 r. miało miejsce w popularnym rzymskim kabarecie Bagaglino związanym z radykalnymi prawicowcami. Założyciele kabaretu, Pierfrancesco Pingitore i Dimitri Gribanovskiy skomponowali utwór “Żegnaj Che”. Wspomniałem już o Adriano Bolzonim który po napisaniu włoskiej biografii Che stworzył scenariusz do filmu “El Che Guevara” który Pier Paolo Pasolini zarekomendował reżyserowi Paolo Heuschowi. Zainteresowanie postacią Che zaczęło się jednak już z początkiem lat sześćdziesiątych. Pisarz i historyk Franco Cardini, członek Włoskiego Ruchu Społecznego i Młodej Europy Jeana Thiriarta powiedział, że pierwszy hołd dla Che z strony neofaszystów miał miejsce w 1961 r. we Florencji podczas okupacji uniwersytetu miejskiego przez Front Uniwersytecki Akcji Narodowej (sekcję studencką Włoskiego Ruchu Społecznego). Później artykuły chwalące Che pojawiały się w wielu pismach radykalnej prawicy takich jak „L’Orologio”, „Azimut” – magazynie Narodowej Federacji Żołnierzy Włoskiej Republiki Społecznej, czy młodzieżowym „Controcorrente”.

Nie tylko Che, ale także Fidel Castro wywalczył sobie miejsce w sercach neofaszystowskiej młodzieży. Cardini powiedział : „Na swój sposób wszyscy kochaliśmy Fidela. Ja także, jako młody człowiek zaangażowany w  działalność skrajnej prawicy. Nasi rodzice i starsi bracia ostrzegali nas przed tym, bo uważali Fidela za komunistę. Ale my i tak za nim szaleliśmy.” Po Thiriarcie, wystąpienia i teksty Alaina de Benoist pomogły zwiększyć sympatię prawicy do Che. A potem uczucie to wybuchło z całą mocą w 1968 r. Dla młodych w maju 1968 r. Che i jego towarzysze byli mitem doskonałym. Bohaterem który przegrał w walce o idee mieszczące się poza kanonami utylitaryzmu i karierowiczostwa.  Popularność Che wśród młodej prawicy rosła dzięki pisarzom i intelektualistom (nie zawsze prawicowym) za sprawą których Ernesto Che Guevara dołączył do galerii postaci obecnych w kolektywnej wyobraźni zbuntowanej prawicy, takich jak Lawrence z Arabii, bohaterowie książek Emilio Salgariego, Giuseppe Garibaldi, Zorro i Don Kiszot. Był przedłużeniem linii idącej od Marinettiego i Papiniego przez Drieu La Rochelle,  Louisa-Ferdinanda Celine, Ernsta Jüngera i Giuseppe Prezzoliniego.

David D’Amario:  Jaki ruch, a raczej jaki wewnętrzny nurt na radykalnej prawicy najbardziej identyfikował się z Che Guevarą?

Mario La Ferla: Bezpośrednią inspiracją dla moich badań był tekst Gabriele Adinolfiego „List miłosny do Che Guevary” opublikowany w 2007 r. Jestem więc zdania, że jeśli mielibyśmy wskazać konkretny nurt radykalnej prawicy, dla którego Che jest ważną postacią, to byłaby nim Trzecia Pozycja założona przez Adinolfiego, Roberto Fiore i Giuseppe Dimitriego. Sympatia Trzeciej Pozycji do Che opiera się na dwóch przesłankach: politycznej i romantycznej. Idee Adinolfiego i jego przyjaciół były i pozostały bardzo czytelne. Jedną z nich jest awersja do Stanów Zjednoczonych, zrodzona tuż po wojnie w kręgach faszystowskich i wzmocniona w czasie wojny w Wietnamie. Z wrogości do USA wypływają inne stanowiska skrajnej prawicy: sprzeciw wobec globalizacji, NATO, Izraela, kolonializmu, przeciwstawianie się arogancji władzy i bogaczy, partiom politycznym i związkom zawodowym, bunt wobec status quo. Stąd sympatia Trzeciej Drogi do wszystkich udręczonych całego świata: Indian amerykańskich, irlandzkich republikanów, Palestyńczyków, Indian z Chiapas, mieszkańców Tybetu. Stąd także odniesienia do Mussoliniego, Perona, Corneliu Codreanu, mistrza Juliusa Evoli, poety Ezry Pounda, czy Alessandro Pavoliniego. Che był doceniany gdyż podjął walkę z potęgą Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników. Franco Cardini, pisarz i historyk o międzynarodowej renomie wydaje się nadawać na tych samych falach co Adinolfi. Ich korzenie ideowe są inne, ale ideały są niezwykle podobne. Za młodu Cardini był entuzjastycznym zwolennikiem Thiriarta, który również wyrażał podziw dla Guevary i Fidela Castro. Jak pisał Thiriart: „Fidel był człowiekiem który politykę przełożył na język przygody. Fidel, uczeń jezuitów, młody katolik i czytelnik Bernanosa inspirował się wczesną Falangą Hiszpańską, bohaterską i czystą złożoną na ołtarzu furii republikanów i cynizmu Franco. Tego Fidela szanowaliśmy i podziwialiśmy.” To tylko kilka słów, ale są one kluczowe dla wyjaśnienia tajemnicy która mnie zafascynowała gdy czytałem obfitą dokumentację demonstrującą miłość radykalnej prawicy do Che Guevary. Wielu neofaszystów mówiło, że ich sympatia do Commandante nie jest większa niż ta którą przez wiele lat manifestowała lewica. Zapewne mają rację, ale ich odczucie wydaje się bardziej autentyczne, spontaniczne, niemal „czyste” w odróżnieniu od strony która zredukowała Che do marionetki pojawiającej się w sloganach i przemówieniach. Krótko mówiąc, Che był używany w celu polemiki z wrogami klasy robotniczej i przeciwnikami Komunistycznej Partii Włoch jako narzędzie w marszu po władzę. Na skrajnej prawicy przeciwnie, nigdy nie wykorzystywano go do celów politycznych. Był tylko jedną z licznych postaci które się kocha lub nienawidzi. Co więcej, radykalna prawica była świadoma, że jej sympatia do Che nie przysporzy jej popularności wśród zbliżonych środowisk i może prowadzić do zyskania nowych wrogów.

Tłumaczenie: Redakcja Xportal.pl
Źródło: Vox NR

Xportal.pl

Komentarz redakcji Xportal.pl: Pamięć o tym, kim naprawdę był Guevara, znajduje się dziś w zaniku. Zakrawa to na ironię losu, bo z jego podobizny zrobiono popularny motyw graficzny na gadżetach kupowanych przez bananową młodzież snobującą się na lewicę, a jeszcze częściej przez stada bezideowych młodych głupków, którzy chcą uchodzić za modnych i „fajnych”, na ogół nie bardzo nawet zorientowanych, kim był człowiek nadrukowany przez sprytnego handlarza na ich koszulce czy innym kupionym bzdecie. Ten sam zbanalizowany motyw graficzny zazwyczaj oburza i złości prawicowców. Ale bynajmniej nie dlatego, że za jego pomocą zamieniono w towar, maskotkę i gadżet człowieka, który bądź co bądź dla swoich idei politycznych wystawiał się na kule karabinowe przeciwnika, tylko dlatego, że przedstawia on „komucha”. Zachęcamy do lektury poniższego wywiadu i refleksji: na ile Guevara naprawdę jest postacią z panteonu politycznego lewactwa? Uwiecznione na fotografiach długie włosy i nieco ciapowaty wyraz twarzy nie uczyniły z niego pacyfisty ani „obrońcy praw człowieka”. Czy rewolucjonista, który domagał się karania pederastów więzieniem w obozie pracy, znalazłby wspólny język ze współczesną lewicą? Rozważmy przykład jego najbardziej znanego towarzysza broni, Fidela Castro. W okresie działań partyzanckich na Kubie Castro nosił ze sobą i namiętnie czytał książki hiszpańskich falangistów – tych autentycznych, z radykalnego, faszystowskiego skrzydła ruchu. Głosił wówczas poglądy zbliżone do narodowo-bolszewickich. Od początku przyświecała mu inspirowana Bolivarem, typowo romano-amerykańska idea ustroju politycznego opartego na władzy wodzowskiej (caudillaje). Castro nie był natomiast marksistą-leninistą. Do przyjęcia orientacji prosowieckiej w polityce zagranicznej zmusiła go już po objęciu rządów dopiero konieczność uzyskania skądkolwiek pomocy pozwalającej oprzeć się naciskowi Stanów Zjednoczonych, w tym próbom „zmiany reżimu” i ponownego wciągnięcia Kuby do amerykańskiej strefy wpływów. Ani zatem materiał na ikonę lewicy, ani nawet szczególny „komuch” (i nie zmienią tego toporne filmowe produkcyjniaki Olivera Stone’a, który podaje się za komunistę, a jest hollywoodzkim milionerem).

Komentarz redakcji Nacjonalista.pl: Jako zwolennicy Trzeciej Pozycji, zdecydowanie odrzucamy sztuczny podział na „lewicę” i „prawicę”, nie identyfikujemy się też z postacią Che Guevary. Celem zamieszczenia tego wywiadu jest przede wszystkim unaocznienie absurdu, z jakim mamy do czynienia w przypadku szufladkowania Ernesto, Fidela i pokrewnych mu latynoamerykańskich rewolucjonistów w kategoriach „komunistów” rozumianych przez pryzmat doświadczeń europejskich, czy też polskich. Warto zauważyć, że wspomniana w rozmowie Terza Posizione również nie była całkowicie wolna od lewicowo-prawicowej dychotomii. Dała jednak początek nowej idei, odrzucającej stare, kompletnie bezużyteczne schematy.

chegev2

Utwór włoskiego zespołu z szeroko rozumianego nurtu „neofaszyzmu i tradycjonalizmu” w hołdzie Ernesto Guevarze


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , ,

Podobne wpisy:

  • 12 sierpnia 2010 -- WT: Gianfranco Fini – casus „nowoczesnego narodowca”
    Kłótnia w rodzinie We Włoszech lato 2010 roku w polityce było ciekawe dzięki wydarzeniom, których bohaterem był nie kto inny, jak Gianfranco Fini. Mający w kręgach narodowych opin...
  • 1 czerwca 2015 -- Gabriele Adinolfi: Demokracja to farsa, rządzą lobbies i oligarchia
    Gabriele Adinolfi, jeden z głównych ideologów włoskiego rewolucyjnego nacjonalizmu i europejskiej Trzeciej Pozycji, współtwórca legendarnej Terza Posizione, świetnie podsumował obe...
  • 17 maja 2013 -- Gabriele Adinolfi: To wy jesteście mordercami
    Po zabójstwie przez nielegalnego imigranta z Ghany trójki Włochów, Gabriele Adinolfi, jeden z głównych ideologów włoskiego rewolucyjnego nacjonalizmu, współtwórca legendarnej Terza...
  • 17 kwietnia 2010 -- Roberto Fiore: Rycerze Białej Europy
    To może zdarzyć się pewnego wieczoru, gdy będziesz leżał w zimnej, nędznej celi lub na szpitalnym łóżku, gdy twoje ciało będzie pocięte, połamane, obolałe od stóp do głów. Może się...
  • 17 stycznia 2018 -- Gabriele Adinolfi: Nowy Człowiek na nowe czasy
    Czas i przestrzeń to bliskie sobie i związane ze sobą nawzajem pojęcia, zarówno z perspektywy fizycznej jak i filozoficznej. W teorii są możliwymi do zmierzenia i jasno określonymi...
Subscribe to Comments RSS Feed in this post

33 Komentarzy

  1. Bardzo ciekawy wywiad i komentarz redakcji portalu.
    Niestety w polskim środowisku „narodowym” panuje absurdalny antykomunizm w którym idolem staje się agent amerykańskiego imperializmu Pinochet niewolący własny naród, a za „zbrodniarza” uważany jest Che Guevara latynoski nacjonalista inspirowany marksizmem – walczący o wyzwolenie narodów Ameryki Południowej.
    Choć nie zmienia to faktu, że mamy własnych narodowych bohaterów w Europie i do nich powinniśmy się odwoływać. Che Guevara to bohater, ale nie naszej sprawy i nie naszej barykady. Ale trochę zrozumienia do uczuć i historii Latynosów się należy.

    Ps. Jedyna udana gospodarka komunistyczna w historii to były Redukcje Misyjne w Paragwaju stworzone przez Jezuitów. Do przemyślenia dla komunistów lecz także dla korwinowskiej łże-prawicy.

  2. Co do używania Che Guevary jako symbolu przez europejskich i polskich nacjonalistów NR – jestem przeciwny bo mamy własnych bohaterów, którzy żyli i ginęli dla naszej sprawy, zarówno w Polsce, w Europie, a nawet w Ameryce Południowej (Peron, sandiniści)
    Che nie stał po naszej stronie barykady i ideowo był nam bardzo daleki.
    Ale wyważona i rzeczowa ocena tej postaci – jak najbardziej.
    Dość już prymitywnego podniecania się określeniami takimi jak „zbrodniarz” przy jednoczesnym otaczaniu kultem liberalnego dyktatora Pinocheta czy bandyterki z Contras.

  3. Generalnie co do symboliki porównałbym doświadczenie niemieckie, które polegało w ostatnich latach na próbie przejmowania symboliki radykalnej lewicy i włoskie które polega ostatnio na tworzeniu własnych symboli i mitów i wprowadzaniu ich do przestrzeni publicznej. Zdecydowanie na korzyść wypada doświadczenie włoskie bo Włosi stworzyli własny unikalny styl podczas gdy niemieckie próby z modą i symboliką już się kończą i pozostaje pustka.

  4. PATRIA O MUERTE!!!
    OJCZYZNA ALBO ŚMIERĆ!!!

  5. Jako uzupełnienie tematu polecam artykuł z konserwatywnego pisma Pro Fide Rege et Lege nr 1/2012 pod tytułem „Między Evolą a Mao. Wizja państwa w koncepcjach „nazi-maoizmu” końca lat sześćdziesiątych i lat siedemdziesiątych XX”

  6. Ciekawy tekst jednak nie zmienia to faktu, że Che mimo tego, że jakieś poglądy i nie wątpliwie wielki umysł to był przede wszystkim mordercą. Był kanalią mordującą słabszych

  7. Che Guevara to zwykły ideowy najemnik, jakich wielu było w tamtym okresie.

  8. „Można ścinać kwiaty, ale wiosny to i tak nie zatrzyma”.

  9. Zbaczając z tematu Che na bardziej ogólne sprawy latynoskie…
    W mediach „prawicowych” np. Polonia Christiana, często wychwalana jest „prawicowa” Kolumbia proamerykańskiego prezydenta Juana Manuela Santosa (jednocześnie prawicowcy potępiają walczące z nim FARC). Tymczasem w tym kraju legalna jest aborcja i małżeństwa homoseksualne.
    Dla porównania w rządzonej przez byłego partyzanta sandinistę Daniela Ortegę Nikaragui aborcja jest całkowicie nielegalna i karana a jakiekolwiek związki homoseksualne nie istnieją.

  10. „Che Gueavera idolem naszej młodzieży?Nigdy!Stop czerwonej propagancie” tak bodajże było napisane na wlepkach NOP u mnie w szkole hmmmm….. zadziwiacie mnie.Choć z drugiej strony kilku istotnych rzeczy się dowiedziałem na temat nacjonalizmów a.połdniowej

  11. @Bartek NR swoja drogą to weź czytaj dokładnie: gdzie tu masz napisane że NOP popiera Che? Artykuł ciekawy, ale czy warty zamieszczenia? I to tutaj?

  12. Ile jest prawdy, że Che zabijał ludzi tylko dlatego, że byli katolikami i tylko dlatego, że byli obywatelami (nie szpiegami) wrogiego mu państwa?

  13. Pisanie o tym człowieku w jakikolwiek sposób pozytywnie, oraz sugerowanie, że był on jakimś tam bojownikiem o wyzwolenie Ameryki Płd. jest nie tylko idiotyczne, ale nawet niesmaczne.

  14. @ Hevelius
    Prawda historyczna jest taka że Guevara zabijał na Kubie agentów proamerykańskego dyktatora Batisty

  15. Nigdzie ale dziwią mnie takie reakcje ludzi ,którzy się wypowiadają na portalu nacjonalista…. a nie na komunista:).Rozumie ,że wasz nie smak co do Piocheta ale czemu wogóle nie piszecie np. o Salazarze ….

  16. Kompletnie nie rozumiem zachwytów części osób ze środowiska nacjonalistycznego nad różnej maści lewicowcami, a już zwłaszcza totalniakami i mordercami oraz szukania jakichś porozumieN z lewicą. Da się to od biedy jakoś wytłumaczyć na gruncie zachodnim, gdzie ideowa lewica jest bardzo liczna (kto wie, czy w niektórych krajach nawet nie liczniejsza od środowiska nacjonalistycznego), gdzie ruch kibicowski jest często podzielony na pół między lewicę a nacjonalistów i część tamtejszych nacjonalistów próbuje tą liczną (zagubioną mentalnie i umysłowo) część swojego społeczeństwa przeciągnąć na rzecz sprawy narodowej, szukając na siłę jakiejś platformy porozumienia. Ale nie rozumiem, po co ten syf (który jest jedynie dowodem degrengolady tamtych narodów) przenosić na polski grunt, gdzie ideowa lewica to całkowita, nic nieznacząca kanapa, a dominujący liczebnie nurt lewicy to albo uwłaszczeni na majątku PRL postkomuniści z SLD i plankton biznesowy się wokół nich kręcący, albo „kawiorowcy” z kręgu „Krytyki Politycznej” oraz okolic finansowani przez zachodnie fundacje i przez państwo, albo środowisko „Gazety Wyborczej” z satelitami, czyli Żydzi i szabesgoje.
    Antyamerykanizm i czytanie dzieł hiszpańskich falangistów to jednak za mało, by wybielić takich łotrów jak Guevara czy Castro. Prawda jest taka, że obaj wymienieni zrobili z Kuby obóz koncentracyjny, a z Kubańczyków nędzarzy, którzy od dekad są gotowi uciekać z całymi rodzinami do Miami na tratwach, zaś po otwarciu Kuby na zagranicznych turystów, kraj ten znów stał się burdelem dla Jankesów, chyba nawet większym, niż za czasów Batisty (czytałem, że dochody z prostytucji to obecnie 20% PKB Kuby). To samo tyczy się katolicyzmu, który został tam zniszczony w nie mniejszym stopniu, niż w zachodnich państwach liberalnych. Teraz na Kubie szerzą się sekty typu santeria i voodoo.
    Guevara próbował taki „raj” zafundować całej Romanoameryce i dzięki Bogu, że skończył tak, jak skończył.
    Na koniec nie powstrzymam się przed krytyką względem Xportalu i środowiska skupionego wokół niego. Jako, że tworzą je ludzie inteligentni i ze sprawnym piórem i jako że z powodu tych cech wyrobili sobie pewną estymę i opiniotwórczość w środowisku nacjonalistycznym, to obawiam się, że mogą skutecznie „zasyfić” ideowo i duchowo tę część nacjonalistów, którzy dotychczas niestrudzenie szli po linii katolickiej, nie zbaczając z niej ani na lewo, ani na prawo. Prawda jest taka, że falangiści staczają się coraz bardziej w neopogaństwo i socjalizm czyli w taki sam rodzaj syfu, jak amerykanizm i liberalizm, tyle, że odwołując się w pewnym stopniu do nacjonalizmu i tradycjonalizmu (od tradycji pisanej przez małe „t”), sprawiają, że opakowane w ten sposób neopogaństwo i socjalizm stają się dla części nacjonalistów – dotąd trzymających się linii katolicko-narodowej – akceptowalne i przyswajalne.

  17. AMDG – artykuł jak najbardziej wart zamieszczenia, bo poszerza horyzonty o pewne nieznane fakty. Jego celem nie jest dediabolizacja postaci Guevary, lecz wskazanie, że w pewnych (istotnych) aspektach z europejskimi skłociarzami było mu nie po drodze, więc niech ci drudzy nie wycierają sobie nim mordy.

    Oczywiście temat kontrowersyjny tak samo, jak tragedia drezdeńska, ale o takich kontrowersyjnych tematach warto czasem porozmawiać.

    rebeliant80 – Kto tu niby sugeruje rzeczy, o których piszesz?

    Już sam tytuł artykułu: „Che Guevara jako MIT…” implikuje, że chodzi o pewien iluzoryczny obraz wytworzony wokół Che, będący raczej produktem fantazji, choć w jakimś ułamku związany z rzeczywistością.

    Tytus Flawiusz – to samo, co wyżej. Nie widzę tu jakiegokolwiek zachwytu nad postacią Ernesto Che Guevary, ani w wywiadzie, ani w komentarzach, ale pewnie jestem niedowidzący.

  18. Ja się Sigurd zgadzam: ja wiem o co chodzi, wiesz ty i paru innych. No ale co zobaczy człowiek co dopiero zaczyna swoją przygodę z nacjonalizmem?
    Jasne, że artykuł ciekawy, tylko jak dla mnie jest pewnego rodzaju przestrogą żeby nie szukać na siłę wzorców, bo to jak widać do niczego dobrego nie prowadzi.

  19. Człowiek, który zaczyna swoją przygodę z nacjonalizmem zapewne będzie zaskoczony, bo „Che” kojarzy mu się z wcieleniem wszelkiego zła. Co jest tego przyczyną? Ano to, że adepci polskiego nacjonalizmu to w większości ludzie, którzy zazwyczaj narodowy radykalizm, korwinizm i atlantycką „narodową” prawicę wrzucają do jednego wora. Ergo – cierpią na odchylenie prawicowe, dokładnie tak samo, jak ich koledzy w Ameryce Płd. cierpią na odchylenie lewicowe. Jest jednak istotna różnica – o ile jedni walczą z upadłą, zdechłą, wyimaginowaną „komuną”, o tyle drudzy walczą z całkowicie żywym i krwiożerczym (choć możliwe, że tracącym powoli zęby) kapitalizmem i imperializmem.

    Tak, to prawda, że ostatnie marksistowskie reżimy na tym świecie – na Kubie i w Korei – należy zlikwidować. Jednak nie to jest obecnie priorytetem. Dopóki Kubańczycy i Koreańczycy z północy mają do wyboru jedynie czerwony reżim bądź amerykański burdel, dopóty sprawa pozostaje nierozwiązywalna. Podobnie nie jest priorytetem demolowanie pomników rozmaitym stalinowcom, mimo iż oczywiście należy je demolować.

  20. Sigurd Chodzi Mi oczywiście o bardzo pozytywnie oceniony komentarz Pana X (nawet napisane wprost) , a w samym artykule autor stara się tą postać postawić w pozytywnym świetle, a nawet zrobić z niej wzór do naśladowania dla nacjonalistów (najbardziej w akapicie „Jaki ruch, a raczej jaki wewnętrzny nurt na radykalnej prawicy najbardziej identyfikował się z Che Guevarą?”)

  21. Ja tego nie dostrzegam, być może dlatego, że nie lubię szukać dziury w całym.
    A prawda jest taka, że niezależnie od stanowiska rozmaitych atlantystów, Frond, srond i innych prawicowych patałachów, latynoamerykańscy „czerwoni nacjonaliści” to NIE TO SAMO, co lokalna neo-marksowska hołota pokroju Środy, Żakowskiego, czy Baumana. W przypadku tych pierwszych, należy zgłębiać temat i oceniać, na ile dana postać odzwierciedlała ideały marksistowskie, a na ile miała w sobie coś ze zdrowego nacjonalizmu, katolicyzmu, etc. W przypadku tych drugich nie mamy takich dylematów, stanowisko jest oczywiste i brzmi: na pohybel.

  22. Ani Castro ani Che nie byli zwolennikami państwa wolnych obywateli. Pirewszy to udowodnił, drugi nie miał tyle czasu. Nie pojęte ,że ww. materialiści i komuniści choćby nacjonalistyczni mogli zaistnieć w swiadomosci zwolenników trzeciej pozycji. Zrozumiałbym narodowych bolszewików, czy narodowych socjalistów…Chociaz pod koniec lat 60. może i mogli takie wrażenie robic.

  23. do Sigurd, zauważ,ze „amerykański burdel” ma się swietnie właśnie w „czerwonym reżimie”. Nie ma tu problemu to, czy to. Nie można tez chyba mówić o „zdrowym nacjonalizmie” , gdy znajdzie się w nim choćby lyżka „marksizmu”?

  24. Do X. „Marksistowskie” wyzwalanie narodów jest jednakowe na całym swiecie i kończy się wszędzie tak samo dlatego nie widzę absurdu w takim traktowaniu Che jaki, jak rozumiem tobie nie odpowiada. Czy jednak nie po owocach ich poznacie? Wyzwolone narody na modę kubańską, czy zniewolone przez „agenta imperialistycznego” Pinocheta? Przymiotniki, określenia, to czasem wprowadza w błąd, a jedyną wykładnią jest jakość życia narodu. Nie tylko ta materialna. Tak myslę.

  25. Być narodowym bolszewikiem to jakby być chrześcijańskim buddystą, ideologie kompletnie nie przystają do siebie. Idea narodowa stawia naród jako dobro najwyższe, bolszewizm idea stworzona przez Lenina odrzucała koncepcję istnienia narodów, uważała państwo narodowe za instrument ucisku klasowego.

  26. Krótko o tym, czym jest a czym nie jest Xportal.pl:

    „Dekonstrukcja wszystkich „prawd absolutnych” (w tym liberalnych) w duchu ponowoczesności stwarza dobre warunki do powołania swoistego „laboratorium idei”, gdzie różne punkty widzenia mogą ścierać się ze sobą i wywierać na siebie obustronny wpływ, tworząc niekiedy nową całość. Uporządkowanie i usystematyzowanie tych całości może stać się przyczynkiem nowej doktryny. Nie należy jednak mylić owych wspomnianych „laboratoriów idei” z działalnością społeczno-polityczną, czy przedsięwzięciami związanymi z tworzeniem i implementacją doktryn. W naszym przypadku funkcja „laboratorium” zlokalizowana jest w obrębie mediów internetowych i powiązanej z nimi publicystyki, co implikuje jej nieco eklektyczny charakter. Błędem jest utożsamianie tej swoistej palety barw z ostatecznym celem przedsięwzięcia, jakim jest gotowa do wcielenia w życie doktryna. Mylą się więc ci, którzy posądzają o eklektyzm Organizację – tutaj bowiem nic nie może dziać się z przypadku, obowiązuje ścisła hierarchia wykluczająca szersze dyskusje. Kontrolowany chaos laboratorium idei powinien być przetwarzany za pośrednictwem pracy organizacyjnej w działanie i krzepnący zarys doktryny.”

    Oskarżenia o satanizm, neopogaństwo, thelemizm itp. proszę przekazywać naszym spowiednikom.

  27. 2. Globalny Sojusz Rewolucyjny powinien być rozmyślnie asymetrycznym – mógłby potencjalnie być częściowo reprezentowany przez państwa, siły społeczne, partie polityczne, ruchy, grupy, aż do poszczególnych jednostek. Wszystko to, co opiera się w stopniu skrajnym lub umiarkowanym, frontalnie lub w bezpośredniej styczności władzy światowej oligarchii musi zostać uznane za terytorium Globalnego Sojuszu Rewolucyjnego. Ten obszar może być warunkowy lub konkretny, narodowy lub cybernetyczny, naturalny lub sieciowy.

    a) Jeśli jakikolwiek kraj na świecie – duży lub mały – działa przeciwko globalnej dominacji Stanów Zjednoczonych, NATO, zachodnich globalistów i światowego liberalnego systemu finansowego, wówczas państwo takie powinno być uważane za część Globalnego Sojuszu Rewolucyjnego i wspomagane na wszelkie sposoby, niezależnie od tego czy podzielamy wartości tego państwa, czy rządzący nim są atrakcyjni czy odrzucający, czy jego obecny system jest skorumpowany czy sprawiedliwy. Nic nie powinno nas powstrzymywać przed popieraniem takiego państwa, skoro w różnych miejscach współczesnego układu krytyki władz, oczernianie i demonizacja takiego państwa, może być niczym więcej niż czarną propagandą globalnych elit, dyskredytujących swoich przeciwników. Globalny Sojusz Rewolucyjny kategorycznie zakazuje swoim zwolennikom i uczestnikom jakiejkolwiek krytyki reżymów antyamerykańskich i nawet tych wszystkich krajów, których polityki chociażby w jakimś stopniu znacząco różnią się od strategii globalnej elity. Ci którzy poddadzą się otumanieniu przez światowy system totalnej dezinformacji i uwierzą w insynuacje pod adresem takich antyamerykańskich reżymów zasługują na zganienie. Nie da się wykluczyć, że są to prowokatorzy dążący do podziału w szeregach kontrelity. Przestrzeganie lub złamanie tej reguły może być prawdopodobnie przyczyną ocenienia adekwatności lub nieadekwatności tych, którzy twierdzą, że uczestniczą w Globalnym Sojuszu Rewolucyjnym.

    b) Ta sama zasada stosuje się do oceny ruchów, partii, organizacji religijnych, narodowych i politycznych. Nie ma znaczenia czego się domagają, czy ich cele są dobre czy złe, czy lubimy czy nie ich liderów, czy ich wartości są czyste czy nie, podobnie jak ich nastawienie, motywy i cele. Ważne jest co innego: czy walczą one ze Stanami Zjednoczonymi i światową oligarchią, czy niszczą istniejący system, lub przeciwnie, podtrzymują go, służą mu i asystują jego funkcjonowaniu. Jeśli to pierwsze, to są one automatycznie uznawane za część Globalnego Sojuszu Rewolucyjnego; jeśli to drugie – wówczas spadają do obozu światowego zła i satelitów światowej oligarchii; w takim wypadku nie powinny się spodziewać ani litości, ani uznania. W szczególności kryterium orientacji i niezgody powinno być tu wyróżnione: te ruchy, partie polityczne, grupy religijne i inne stowarzyszenia, które konfrontację i rywalizację z innymi grupami tego samego poziomu stawiają ponad imperatywem przeciwstawiania się światowej oligarchii, są w sposób pośredni wspólnikami tej oligarchii i jej nieświadomymi instrumentami. Światowa oligarchia złośliwie szczuje poszczególne grupy przeciwko sobie nawzajem, by odciągnąć je w ten sposób od walki przeciwko sobie samej. Właśnie dlatego tylko te grupy (duże, jak zrzeszające wyznawców poszczególnych religii, i małe, jak oddzielne stowarzyszenia obywateli mające wspólną platformę) powinny być zaliczane do Globalnego Sojuszu Rewolucyjnego, które są świadome faktu, że w każdej lokalnej lub regionalnej konfrontacji wróg jest najczęściej ukryty, jak to jest ze światową oligarchią, i żeby go pokonać, jeśli to konieczne, muszą one się zjednoczyć nawet z najgorszymi wrogami (na szczeblu lokalnym), jeśli są oni również zorientowani przeciwko światowej oligarchii.

    Ci którzy odrzucają tę zasadę, grają na korzyść światowej oligarchii i mogą być z tego powodu obwiniani na podstawie pełnej palety oskarżeń. W sferze tej nie można także ufać globalnym środkom masowego przekazu, dyskredytującym konkretne polityczne, narodowe, ideologiczne lub religijne organizacje, zmagające się ze światową oligarchią; dla pewności wszystkie takie informacje na ich temat zostaną uznane za fałszywe, zaś zaufanie owym mediom powinno zostać uznane za pomyłkę, jeśli nie za przestępstwo. Ci którzy są niesprawiedliwie krytykowani przez globalne środki masowego przekazu, są niemal na pewno tymi politycznymi, religijnymi, ideologicznymi i społecznymi grupami, które najbardziej zasługują na wsparcie Globalnego Sojuszu Rewolucyjnego.

    c) To samo powinno być zastosowane do poszczególnych jednostek, stojących na pozycji odrzucenia światowej oligarchii, lub na pozycji jej krytyków. Oni już są członkami Globalnego Sojuszu Rewolucyjnego, niezależnie czy są tego świadomi czy nie, deklarują to czy ukrywają, przyznają to czy temu zaprzeczają. Nie jest potrzebne, by wymagać od takich ludzi jasnego opowiedzenia się: z powodów technicznych, w określonych sytuacjach byłoby to dla nich (a zatem i dla nas wszystkich) niekorzystne. Należy jedynie ocenić, jak bardzo szkodzą oni w praktyce światowej oligarchii i dalej postępować wobec nich wedle tej oceny. Pozytywny program o realizację którego walczą jest zupełnie nieistotny. Może być nam bliski, ale może też być zupełnie obcy. Należy oceniać tych ludzi w oparciu o zasięg i efektywność ich oporu, ich wywrotowej destruktywności wobec dzisiejszego status quo. Jeśli ten poziom jest wysoki, zasługują oni na pełne i niewątpliwe poparcie. I ponownie: w tej sprawie byłoby błędem, a nawet przestępstwem, brać pod uwagę oczerniające ich informacje, wytwarzane przeciw nim przez globalne środki masowego przekazu i ich krajowych satelitów. Jeśli światowa oligarchia umieszcza jakąś osobę na czarnej liście, Globalny Sojusz Rewolucyjny musi po prostu tą osobę poprzeć. Niemal zawsze wszystkie posądzenia wobec niej będą przemyślanym kłamstwem, od początku aż do końca. Ale to wszystko nie ma i tak znaczenia – nawet gdyby wszystkie globalistyczne insynuacje były czystą prawdą, niczego by to nie zmieniło – żyjemy w stanie wyjątkowym i bohaterem jest ten, kto jest w stanie zadać maksymalne zniszczenia wrogowi, nie zaś ktoś legitymizujący przykładną moralnością i innymi przymiotami, decydującymi o społecznym szacunku dla człowieka w czasach pokoju. Rewolucjonista ma swoją własną moralność: mierzą ją efektywność i sukces w jego walce przeciwko głównemu światowemu despotyzmowi.

  28. Łatwość redukowania Franco do cynika, Pinocheta do agenta oraz jednoczesne eksponowanie Che jako ideowego rewolucjonisty a Fidela Castro jako męża stanu nie jest dowodem na „trzecio-pozycyjnym” myśleniem niezależnym pomiędzy komunizmem i atlantyzmem, lewicą i prawicą. Jest niestety dowodem na niebezpieczne lewicowe ciągoty. Może jest to dowód na prawdziwość teorii podkowy. A może koncentracja uwagi, aby uciec spod jednej maski nie pozwala dostrzec, że się już paraduje w innej.

    Pinochet nie był agentem USA. Stosując leninowską nomenklaturę był pożytecznym idiotą pozwalając chicago boys zamienić gospodarkę chilijską w naukowe laboratorium eksperymentalne.
    Pinochet nie urwał się jednak z choinki, obalił on rządy Allende, realnego agenta, tylko że Moskwy, opłacanego przez radzieckich towarzyszy.

    Franco był cynikiem? Zniszczył Falangę, a może też Falanga pozwolił mu na to. Był jednak realnie myślącym mężem stanu, bo zachował neutralność podczas, gdy Fidel Castro zamienił Kubę z kapitalistycznego burdelu w radziecki lotniskowiec. Fidel czytał hiszpańskich falangistów? Więc nie wykorzystał swojej szansy i został ich najgorszym uczniem.

    Che Gevara likwidował głównie agentów reżimu Batisty? Pewnie tej formuły używał z podobną swobodą, jak KWB i SB wobec „faszystowskich band” i „zaplutych karłów reakcji” po `45. Nie oszukujmy się – myślenie w kategoriach prawdy i sprawiedliwości u Che i Bermana szło po tej samej linii kursu polit-propagandowego.

    Che boliwarysta? Litości! On dążył do starcia dwóch światów: kapitalistycznego i komunistycznego. Oczekiwał światowej wojny atomowej.Po Zatoce Świń towarzyszy radzieckich uważał za tchórzy i sojuszników szukał w Chinach. W dupie miał los tych wszystkich biedaków indiańskich, którzy w wyniku takiego masowego konfliktu umieraliby milionami. Gdzie tu myślenie tożsamościowe, kontynentalne, wspólnotowe. Nie był romantykiem, był zawodowym zabójcom. Jak dobrze poskrobać, to z mitu za wiele nie zostanie. Pozostawił Kubę na rzecz Boliwii, bo nie interesowała go praca państwowa, publiczna. Interesował go niepokój. Realizowanie swojej wizji przygody. W gruncie rzeczy nie był nawet komunistą, był egoistą.

    Włosi mają swoje powody, swoje doświadczenia z amerykańską okupacją.

    My wzmacniajmy własne mity. Wolę mit Roja – prostego chłopaka, który w obronie biednych chłopów strzelał wrogów ojczyzny.

    Dychotomiczna wizja świata – Stany Zjednoczone kontra reszta świata jest jednak naiwna, bo suma niebezpieczeństw, jaka może się wyłonić z takiego konglomeratu nie mysi być mniejsza niż ma to do zaproponowania „imperium zła”.

    Dlatego też budujy koalicję wokół kilku podstawowych wartości:
    - chrześcijaństwo;
    - wspólnota narodowa;
    - rodzina;
    - tradycja;
    - wolność i własność;
    - etnopluralizm.

    A pozostałej układance anty-atlantyckiej przyglądajmy się bez stachanowskej egzaltacji, bo tyle się teraz pisze o pożytecznych idiotach.

    Artykuł pożyteczny, bo prowokuje do wymiany poglądów i ich porządkowania.

  29. „Łatwość redukowania Franco do cynika, Pinocheta do agenta oraz jednoczesne eksponowanie Che jako ideowego rewolucjonisty a Fidela Castro jako męża stanu nie jest dowodem na „trzecio-pozycyjnym” myśleniem niezależnym pomiędzy komunizmem i atlantyzmem, lewicą i prawicą.”

    Kto tak robi? Przyznam, że niektórych tasiemców nie chce mi się czytać, dlatego pytam, zwłaszcza, że przywołana została Trzecia Pozycja.

    „Pinochet nie był agentem USA. Stosując leninowską nomenklaturę był pożytecznym idiotą pozwalając chicago boys zamienić gospodarkę chilijską w naukowe laboratorium eksperymentalne.”

    Tym gorzej, bo jako agent realizowałby po prostu to, co jego mocodawcy postrzegali jako interes narodowy… Stanów Zjednoczonych. Tymczasem wychodzi na kretyna i pospolitego skurwiela.

    „Pinochet nie urwał się jednak z choinki, obalił on rządy Allende, realnego agenta, tylko że Moskwy, opłacanego przez radzieckich towarzyszy.”

    Z wielką pewnością zarówno odrzucasz związki Pinocheta z obcymi służbami, jak i potwierdzasz je w przypadku Allende. Interesujące. Za Allende może kolorowo nie było, ale to Pinochet doprowadził kraj do stanu nędzy.

    „Che Gevara likwidował głównie agentów reżimu Batisty? Pewnie tej formuły używał z podobną swobodą, jak KWB i SB wobec „faszystowskich band” i „zaplutych karłów reakcji” po `45. Nie oszukujmy się – myślenie w kategoriach prawdy i sprawiedliwości u Che i Bermana szło po tej samej linii kursu polit-propagandowego.”

    Jesteś tylko o krok od stwierdzenia, że agenci reżimu Batisty to latynoscy „Żołnierze Wyklęci”. Nie oszukujmy się – komuniści i socjaliści w Ameryce Południowej, nawet jeżeli sami byli skurwielami, to likwidowali głównie poprzednich skurwieli, tyle że kapitalistycznych. Na tym polega różnica. U nas Bermany, Baumany i Stoltzmany, zanim przechrzcili się na wzorowych kapitalistów, likwidowali naszych bohaterów narodowych.

    „Che boliwarysta? Litości!”

    Kto nazwał Che boliwarystą?

    „Franco był cynikiem? Zniszczył Falangę, a może też Falanga pozwolił mu na to. Był jednak realnie myślącym mężem stanu, bo zachował neutralność podczas, gdy Fidel Castro zamienił Kubę z kapitalistycznego burdelu w radziecki lotniskowiec.”

    Franco neutralny to pozostawał w trakcie II WŚ, a potem dał się wciągnąć w system atlantycki, podobnie jak – niestety – Salazar.

  30. „Kto tak robi?” – autor głównego tasiemca słowami: „Sympatia Trzeciej Pozycji do Che opiera się na dwóch przesłankach: politycznej i romantycznej.”

    „Z wielką pewnością zarówno odrzucasz związki Pinocheta z obcymi służbami, jak i potwierdzasz je w przypadku Allende. Interesujące.”

    Pinochet uzależnił kraj od Waszyngtonu. To go obciąża, ale robił to jawnie. Myślał, że robi dobrze, ale mylił się. Tym czasem Allende był płatnym agentem KGB realizującym tajne polecenia Moskwy: „http://www.wprost.pl/ar/129003/Salvador-Allende-agentem-KGB/”
    Obaj sobie równi, żadnego bronić nie będę.

    „Jesteś tylko o krok od stwierdzenia, że agenci reżimu Batisty to latynoscy >>Żołnierze Wyklęci<<."
    Nie, ja jestem tylko o krok od stwierdzenia, że metody żydokumuny i latynoskich komunistów niewiele się różniły. Che ma na sumieniu wiele niewinnych ofiar, które własnoręcznie likwidował za niczym nie poparte podejrzenia o reakcyjność, nie wyłączając ludzi z własnych szeregów.

    "Kto nazwał Che boliwarystą?": z tego się wycofuję, bo uwagi w komentarzu xporalu o boliwarianizmie dotyczą de facto Fidela Castro.

    Na marginesie tej osoby i wcześniejszych polemik o Pinochecie –
    ciekawie wygląda zestawienie sformułowań odnośnie: "idolem staje się agent amerykańskiego imperializmu Pinochet niewolący własny naród"

    oraz : "Do przyjęcia orientacji prosowieckiej w polityce zagranicznej zmusiła go już po objęciu rządów dopiero konieczność uzyskania skądkolwiek pomocy pozwalającej oprzeć się naciskowi Stanów Zjednoczonych".

    podczas gdy klasyk naucza: "raz kurwa, zawsze kurwa".

    Rozumiem, że zgadzamy się, iż Che Guevara nie był żadnym romantycznym ideowcem tylko Huckleberry Finnem międzynarodowego komunizmu?

  31. Antica Tradizione – Comandante
    bitchute.com/video/4cD9KlpuIGgy/

  32. Che bohaterem? Che che che.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*