life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Julius Evola: Orientacje

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Przypominamy jeden ze słynnych tekstów Juliusa Evoli, który kosztował go półroczny areszt z oskarżenia o wrogość do demokracji. Znając opinie tego myśliciela o nacjonalizmie, ktoś może zapytać, w jakim celu tekst pojawia się na nacjonalistycznym portalu? Gdy na początku lat 90-tych środowisko Narodowego Odrodzenia Polski oraz pisma „Szczerbiec” jako pierwsze przypominało o tej postaci, nie chodziło bynajmniej o ślepe naśladownictwo obcych wzorów. Polski narodowy radykalizm ma wystarczająco swoich i dorobek ideowy, który warto odkrywać na nowo, aktualizując go do współczesności. Szkoda, iż często tym co podlega namiętnej recepcji są formy zewnętrzne, co skutkuje swoistą cepeliadą i praktycznym wyjałowieniem ideowym. Wracając jednak do Evoli, był on niewątpliwe jednym z najważniejszych dwudziestowiecznych krytyków nowoczesnej dekadencji i upadku, kapitalizmu i komunizmu, liberalizmu i marksizmu. Oczywiście w stosunku do jego dzieł i opinii należy w wielu wypadkach zachować zdrowy krytycyzm, gdyż brak takowego skutkuje często zastępami młodych gniewnych uciekających na swoistą emigrację wewnętrzną (bo Kali Yuga, bo nic się nie zmieni) i prowadzących abstrakcyjne dyskusje na tematy oderwane od problemów współczesnego świata, a ostatecznie kończącymi jak ten typ osobowości, który Evola konsekwentnie zwalczał. Odsiać ziarno od plew, ta zasada w stosunku do dorobku ideowego autora „Orientacji” powinna przyświecać nacjonalistom. Warto wspomnieć, iż myśl Evoli była niezwykle popularna wśród włoskich grup narodowo-rewolucyjnych oraz działaczy bardziej „mainstremowego” Włoskiego Ruchu Społecznego (MSI). Jego wieloletni lider, Giorgio Almirante, określił Evolę jako „naszego Marcuse’a, tylko lepszego”. Z kolei jeden z czołowych działaczy Nowego Ładu (Ordine Nuovo) powiedział: „Naszym celem była implementacja nauk Evoli do bezpośredniej akcji politycznej”.

Warto zapoznać się z dorobkiem Evoli, ale warto również pamiętać o tym, iż narodowo-radykalna krytyka rzeczywistości bazuje często na innych fundamentach i Wartościach niż te, które przyświecały włoskiemu myślicielowi.

Wojciech Trojanowski

I. Bezużyteczne jest stwarzanie sobie iluzji poprzez chimerę jakiegokolwiek optymizmu: znajdujemy się dziś u kresu cyklu. Już od stuleci, najpierw niedostrzegalnie, później z impetem spadającej lawiny, rozliczne procesy zniszczyły na Zachodzie wszelki normalny i uprawniony porządek społeczny, zafałszowały wszelkie wyższe koncepcje życia, działania, poznawania i walki. Pęd owego upadku, jego zawrotna szybkość, zostały nazwane „postępem”. Na cześć postępu wznoszone były hymny i łudzono się, że nasza cywilizacja – cywilizacja materii i maszyn – jest cywilizacją doskonałą, której podporządkowana będzie cała historia świata. Trwało to dopóki ostateczne konsekwencje tego procesu nie zmusiły, przynajmniej niektórych osób, do przebudzenia.

Gdzie, i pod jakimi symbolami, próbowały organizować się siły potencjalnego oporu, jest wiadome. Z jednej strony naród, który od czasu kiedy dokonał państwowego zjednoczenia, nie zaznał nic oprócz jałowego klimatu liberalizmu, demokracji i monarchii konstytucyjnej, odważył się podjąć symbol Rzymu i uczynić zeń podstawę nowej koncepcji politycznej oraz nowego ideału siły i godności. Analogiczne siły rozbudziły się w narodzie, który od czasów średniowiecza przyswoił sobie rzymski symbol Imperium, aby przywrócić zasadę autorytetu i prymat wartości krwi i rasy, wartości zakorzenionych w najgłębszych pokładach etnicznej świadomości. W innych krajach europejskich pojawiły się grupy o podobnej orientacji. Trzecia siła dołączyła się na kontynencie azjatyckim – naród samurajów, w którym przyjęcie zewnętrznych form współczesnej cywilizacji nie zniszczyło wierności rycerskiej tradycji, zawartej w symbolu słonecznego Imperium o boskim pochodzeniu.

Nie twierdzimy, że w nurtach tych było dokładnie rozdzielone to co istotne od tego co przypadkowe, że ideom towarzyszyły odpowiednie głębokie przekonania i kwalifikacje osób, że przezwyciężone zostały w nich wpływy i oddziaływania tych sił, które powinny być zwalczane. Proces ideologicznego oczyszczenia mógłby nastąpić dopiero później, po rozwiązaniu bezpośrednich i naglących problemów politycznych. Ale nawet bez tego jest oczywiste, że mieliśmy do czynienia z próbą zgrupowania sił, stanowiących otwarte wyzwanie wobec cywilizacji „nowoczesnej”. Cywilizacji reprezentowanej przez demokracje – spadkobierczynie rewolucji francuskiej, jak też kolektywistycznej cywilizacji Czwartego Stanu, komunistycznej cywilizacji pozbawionego oblicza człowieka masowego, stanowiącej krańcowy przejaw degradacji człowieka zachodniego. Przyśpieszał się rytm wydarzeń, wzrastały napięcia, aż doszło do zbrojnego starcia sił. Zwyciężyła zmasowana potęga koalicji, która nie cofnęła się nawet przed najbardziej hybrydycznym sojuszem i przepełnioną największą hipokryzją mobilizacją ideologiczną, w celu zniszczenia świata podnoszącego się z upadku i pragnącego potwierdzić swe prawo do istnienia. To, czy stanęliśmy wówczas na wysokości zadania czy też nie, czy zostały popełnione błędy w dziedzinie planowania, kompleksowych przygotowań, obliczania stopnia ryzyka, to wszystko należy odsunąć na bok, nie jest to bowiem rzecz, która przesądzałaby o wewnętrznym znaczeniu prowadzonej walki. Tak samo nie interesuje nas, że dziś historia mści się na zwycięzcach, że mocarstwa demokratyczne, sprzymierzone z czerwonymi siłami wywrotowymi w celu doprowadzenia wojny do szczytu głupoty jakim była bezwarunkowa kapitulacja i totalna destrukcja, znajdują wczorajszych sojuszników jako zagrożenie większe od tego, które kiedyś wspólnie z nimi zwalczali.

Znaczenie posiada jedynie to, że znajdujemy się dziś pośrodku świata ruin. A zasadniczy problem przedstawia się następująco: czy istnieją jeszcze ludzie godni i odważni, stojący dumnie wyprostowani wśród tych ruin? I co powinni, co mogą oni jeszcze uczynić?

II. Tego rodzaju problem wyrasta ponad wczorajsze bloki, gdyż jest rzeczą oczywistą, że zwycięzcy i zwyciężeni znajdują się obecnie w takiej samej sytuacji, i że jedynym rezultatem drugiej wojny światowej jest podporządkowanie Europy interesom mocarstw pozaeuropejskich. Należy też podkreślić, że zniszczenia jakie widzimy dokoła mają przede wszystkim charakter moralny. Żyjemy w klimacie powszechnego zobojętnienia moralnego, pośród głębokiej dezorientacji, mimo wszystkich haseł używanych przez społeczeństwo konsumpcyjne i demokrację. Zanik charakteru i wszelkiej prawdziwej godności, marazm ideologiczny, podporządkowanie się najniższym interesom, życie z dnia na dzień, charakteryzują ludzi epoki powojennej. Uświadomienie sobie tego oznacza także uznanie, że zagadnieniem podstawowym, bazą wszelkich innych działań, jest problem natury wewnętrznej: podniesienie się z upadku, wewnętrzne odrodzenie, narzucenie sobie pewnej formy, stworzenie w sobie pewnego wewnętrznego ładu i kierunku. Niczego nie wyciągnął z lekcji niedawnej przeszłości ten, kto łudzi się dziś, że możliwa jest walka czysto polityczna i panowanie takiej lub innej formuły lub systemu, za którymi nie stoi nowa jakość ludzka. Oto zasada, która obecnie, jak nigdy przedtem, wykazuje swą absolutną oczywistość: jeśli Państwo posiada system polityczny lub społeczny, który w teorii wydaje się najdoskonalszy, lecz substancja ludzka jest niskiej jakości, to prędzej czy później Państwo to zniży się do poziomu najniższych społeczeństw; tymczasem naród, rasa zdolna rodzić prawdziwych ludzi, o właściwym poczuciu swej godności i zdrowych instynktach, zdoła osiągnąć wysoki poziom cywilizacji i przezwyciężyć największe klęski, chociażby jego system polityczny był wadliwy i niedoskonały. Należy zatem zająć określoną postawę wobec owego fałszywego „realizmu politycznego”, który rozumuje jedynie w kategoriach „programów”, „problemów organizacji partyjnej”, „recept społecznych i ekonomicznych”. Wszystko to stanowi bowiem element wtórny, a nie istotę zagadnienia. Wielkość tego co może być jeszcze ocalone zależy natomiast od istnienia, lub nie, ludzi stojących na czele, nie po to by wygłaszać formułki, ale by być przykładem; przywódców, którzy nie hołdują demagogii i nie wychodzą naprzeciw materializmowi mas, ale rozbudzają odmienne formy uczuć i zainteresowań. Wychodząc z tego co mogło jeszcze przetrwać pośród ruin, stworzyć powoli nowego człowieka ożywionego określonym duchem i posiadającego odpowiednią wizję życia, umocnionego żelazną wiernością określonym zasadom – oto prawdziwy problem.

III. W dziedzinie duchowej istnieje coś co mogłoby służyć jako orientacja dla sił oporu i odnowy: jest to duch legionowy. Jest to postawa charakteryzująca się umiejętnością wyboru najtrudniejszej drogi, umiejętnością walki nawet wówczas gdy wiadomo, że bitwa jest materialnie przegrana. Jest to postawa potwierdzająca słowa starożytnej sagi: „Wierność jest silniejsza niż ogień”, postawa poprzez którą potwierdza się również tradycyjna idea, że tym co tworzy najistotniejsze różnice zarówno pomiędzy jednostkami jak i pomiędzy jedną rasą a drugą, jest poczucie honoru i hańby, a nie małe zasady wyznaczone przez małe moralności.

Innymi słowy jest to forma samorealizacji właściwa tym, dla których dawny cel jawi się teraz jako środek, którzy umieją rozpoznać iluzoryczny charakter rozlicznych mitów współczesności i zachowują nienaruszone to, co zdołali osiągnąć w sobie, ponad granicami życia i śmierci, ponad światem przypadkowości.

Takie formy duchowości mogą stanowić podstawę nowej jedności. Istotne jest przyjąć je, zastosować i rozciągnąć z czasów wojny na czasy pokoju, pokoju który jest przede wszystkim zawieszeniem broni i źle skleconym nieporządkiem, aby w ten sposób dokonać nowego rozróżnienia i zgrupowania sił. Zgrupowanie to winno przybrać formy głębsze niż zwykła „partia polityczna”, która stanowi jedynie doraźny instrument przeznaczony dla prowadzenia danej batalii politycznej; formy głębsze nawet aniżeli „ruch społeczny”, gdyż „ruch” jest tylko zjawiskiem masowym, zbiorowiskiem, fenomenem ilościowym a nie jakościowym, opartym bardziej na czynnikach emocjonalnych, aniżeli na poważnym, świadomym przyjęciu pewnej idei. Konieczna jest raczej milcząca rewolucja, sięgająca w głąb jednostki. To we wnętrzu człowieka powinny powstać przesłanki nowego ładu, który później winien potwierdzić się również na zewnątrz, zastępując w odpowiednim momencie formy i siły świata rozkładu. „Styl”, jaki należy koniecznie uzyskać, polega na utrzymaniu własnych pozycji, na wierności samemu sobie i swym ideom, na intensywnym skupieniu, pogardzie dla wszelkiego kompromisu, na totalnym zaangażowaniu, które powinno przejawiać się nie tylko w walce politycznej, ale także w każdej dziedzinie życia: w fabryce, w laboratorium, na uniwersytecie, na ulicy, w życiu osobistym i uczuciowym. Należy dojść do takiego punktu, że typ ludzki o którym mówimy, i który powinien stanowić podstawę naszego zgrupowania sił, będzie dobrze rozpoznawalny, będzie wyraźnie odróżniał się od innych ludzi, będzie stanowił pewien wzorzec zachowania, tak iż mówić się będzie o kimś: „On postępuje tak jak członek ruchu”.

To co było już hasłem sił śniących o nowym porządku dla Europy, lecz przy realizacji było często hamowane i wypaczane przez rozmaite czynniki, dziś musi być podjęte na nowo. Obecnie warunki są w zasadzie lepsze, gdyż nie istnieją złudzenia i wystarczy spojrzeć dokoła siebie, na ulice albo na Parlament, aby wystawić na próbę swoje zaangażowanie i mieć jasny obraz tego, czym nie powinniśmy być. Wobec grząskiego błota w którym rządzi zasada : ”Rób to co inni”, lub „Najpierw żołądek i własna skóra, a później moralność”, albo „To nie są czasy, w których można pozwolić sobie na luksus posiadania charakteru” lub też w końcu: „Mam rodzinę”, należy przeciwstawić jasną i twardą zasadę: „My nie możemy postępować w inny sposób, taka jest nasza droga, tacy jesteśmy!”. Wszystko co jeszcze można uzyskać pozytywnego dziś lub jutro, nie zostanie zdobyte dzięki nawykom agitatorów i politykierów, lecz poprzez naturalny prestiż i uznanie dla ludzi czy to wczorajszej, czy też, w o wiele większym stopniu, nowej generacji, którzy będą zdolni zagwarantować i udowodnią wierność swojej idei.

IV. Istnieje zatem nowa treść, która powinna sobie stopniowo utorować drogę ponad kadrami, szeregami i pozycjami społecznymi przeszłości. Istnieje nowa postawa, którą trzeba mieć przed oczami, aby określić własną siłę i własne powołanie. Niezmiernie ważne, fundamentalne znaczenie ma fakt, że ta nowa postawa nie ma nic wspólnego z klasami, jako kategoriami ekonomicznymi, oraz z antagonizmami klasowymi. Może ona przejawiać się w człowieku biednym, równie dobrze jak w bogatym, w robotniku jak i w arystokracie, w przedsiębiorcy i w badaczu, w techniku, teologu, rolniku i polityku. Lecz ta nowa treść uznaje zróżnicowanie wewnętrzne, które osiągnie doskonałość wówczas, gdy nie będzie już żadnych wątpliwości wobec powołań i funkcji przewodzenia, gdy odnowiony symbol niezachwianego autorytetu królował będzie w centrum nowej struktury hierarchicznej.

Określony zostaje w ten sposób pewien kierunek, w tym samym stopniu antyburżuazyjny co antyploretariacki, wolny od wszelkich zanieczyszczeń demokratycznych i fanaberii „socjalnych”, kierunek wiodący do świata jasnego, zrozumiałego, męskiego, tworzonego przez nowych ludzi i nowe zasady. Pogarda dla burżuazyjnego mitu „bezpieczeństwa”, dla cichego życia, zestandaryzowanego, konformistycznego, ujarzmionego i „umoralnionego”. Pogarda dla krępujących więzów właściwych wszystkim systemom kolektywistycznym i mechanicystycznym, dla wszelkich ideologii przyznających niejasnym „wartościom społecznym” prymat nad wartościami heroicznymi i duchowymi, którymi wyróżnia się, według nas, w każdej dziedzinie, typ prawdziwego człowieka, osoby absolutnej. Ważnym osiągnięciem będzie przywrócenie miłości do pewnego stylu aktywnej bezosobowości, postawy zgodnie z którą liczy się dzieło a nie jednostka, zdolności do traktowania samego siebie jako czegoś nieistotnego, istotna jest bowiem funkcja, odpowiedzialność, podjęte zadanie, zamierzony cel. Tam gdzie tego rodzaju postawa duchowa się utwierdzi, uprości się również wiele problemów natury ekonomicznej i społecznej. Problemy te pozostałyby natomiast nierozwiązywalne, gdyby traktować je tylko zewnętrznie, bez uwzględnienia zmiany czynników duchowych i bez wyeliminowania infekcji ideologicznych, które już w punkcie wyjścia przekreślają wszelką możliwość powrotu do normalności, a nawet zrozumienia co normalność oznacza.

V. Nie tylko jako orientacja doktrynalna, lecz także w odniesieniu do sfery akcji, ważne jest, żeby ludzie nowego zgrupowania potrafili dokładnie rozpoznawać związek przyczyn i skutków oraz istotną ciągłość nurtu, który dał życie różnorakim politycznym formom dzisiejszego chaosu partyjnego. Liberalizm, następnie demokracja, później radykalizm, wreszcie komunizm i bolszewizm pojawiły się w dziejach jako kolejne stopnie tego samego zła, jako kolejne etapy przygotowujące nadejście następnych, w kompleksowym procesie upadku. Początek tego procesu znajduje się w punkcie, w którym człowiek zachodni zerwał więź z tradycją, negując wszelkie najwyższe symbole autorytetu i suwerenności, rewindykując dla siebie samego jako jednostki próżną i iluzoryczną wolność, stając się atomem, zamiast świadomą cząstką organicznej jedności i hierarchicznej całości. Lecz atom musi w końcu znaleźć naprzeciw siebie masę innych atomów, innych jednostek, i zostaje włączony z konieczności do królestwa liczby, czystej ilości, staje się częścią materialistycznej masy nie mającej innego Boga, jak tylko suwerenna ekonomia. Proces ten nie zatrzyma się wpół drogi. Bez Rewolucji Francuskiej i liberalizmu nie byłoby konstytucjonalizmu i demokracji, bez demokracji nie byłoby socjalizmu i demagogicznego nacjonalizmu, bez socjalistycznego przygotowania nie byłoby radykalizmu i wreszcie komunizmu. Fakt, że dzisiaj te różne formy prezentują się często jedne po stronie drugich we wzajemnym antagonizmie, nie powinien przeszkadzać w zorientowaniu się, dla oczu które naprawdę chcą widzieć, że stanowią one jedną całość, są wzajemnie powiązane, warunkują się na przemian i wyrażają jedynie różne stopnie tego samego nurtu, rozkładającego wszelki normalny i uprawniony porządek społeczny. Wielką iluzją naszych dni jest przekonanie, że demokracja i liberalizm stanowią antytezę komunizmu oraz potrafią postawić tamę zalewowi sił wywrotowych, zwanych w żargonie związkowców ruchem „postępowym”. Iluzja: to tak, jakby twierdzić, że zmierzch stanowi antytezę nocy, lub że stadium początkowe choroby jest antytezą jej formy ostrej i endemicznej, albo też, że trucizna rozcieńczona stanowi antidotum wobec tej samej trucizny w stanie czystym i skoncentrowanym. Ludzie rządzący dziś „wyzwolonymi” Włochami nie nauczyli się niczego z najnowszej historii, mimo, że lekcje powtarzane są wszędzie aż do znudzenia. Kontynuują rzewną zabawę przestarzałymi i jałowymi koncepcjami politycznymi w parlamentarnym karnawale, jak makabryczny taniec na uśpionym wulkanie. Lecz dla nas właściwa powinna być odwaga radykalizmu, odwaga rzucenia stanowczego nie politycznej dekadencji we wszystkich jej formach, zarówno w postaci lewicy, jak i rzekomej prawicy. Przede wszystkim należy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że z siłami wywrotowymi się nie pertraktuje, że poczynienie ustępstw dziś, oznacza skazanie się na całkowitą klęskę jutro. Ideowe nieprzejednanie i gotowość wystąpienia na czele zdrowych sił gdy nadejdzie odpowiedni moment – oto właściwe postawienie sprawy.

Pociąga to za sobą również odgrodzenie się od ideologicznego zamieszania, rozpowszechnionego niestety wśród części młodego pokolenia, pragnącego tą drogą uzyskać alibi dla już dokonanych spustoszeń i łudzącego się myślą, że jest to konieczne i służy „postępowi”. Młodzież ta sądzi, że należy walczyć o coś „nowego”, umiejscowionego w określonej przyszłości, zamiast walczyć w obronie prawd, które już posiadamy i które, chociaż stosowane w różnych formach, stanowią zawsze i wszędzie podstawę wszelkiego typu prawidłowej organizacji społecznej i politycznej. Należy odrzucić tego rodzaju brednie i drwić sobie z tych, którzy oskarżać nas będą o „antyhistoryczność” i nazywać „reakcjonistami”. Nie istnieje Historia, tajemnicza istota, której imię piszemy z dużej litery. Istnieją tylko ludzie, dopóki są naprawdę ludźmi, którzy tworzą i niszczą historię. Tak zwany „historyzm” jest w mniejszym lub większym stopniu tym samym, co w kręgach lewicy zwane jest „postępowością” i pragnie tylko jednej rzeczy: umocnienia bierności względem rosnącego nurtu wiodącego do upadku. A co do „reakcyjności”, zapytajcie: Czy chcielibyście abyśmy my, podczas gdy wy działacie, niszcząc i profanując wszystko, nie „reagowali” lecz stali przyglądając się i mówiąc: brawo! kontynuujcie!? Nie jesteśmy „reakcjonistami” tylko dlatego, że słowo to nie jest wystarczająco mocne oraz przede wszystkim dlatego, że wychodząc z założeń pozytywnych, reprezentujemy siłę pozytywną, twórczą, rzeczywiste i pierwotne wartości, nie potrzebujemy zatem blasku jakiegoś „słońca przyszłości”.

W obliczu naszego radykalizmu w szczególności antyteza pomiędzy czerwonym „Wschodem” a demokratycznym „Zachodem” okazuje się błaha, a już tragicznie błahy okazuje się ewentualny zbrojny konflikt pomiędzy tymi dwoma blokami. Z punktu widzenia bezpośrednich skutków, z pewnością uzasadniony jest wybór mniejszego zła, gdyż militarne zwycięstwo Wschodu pociągałoby za sobą natychmiastową fizyczną likwidację ostatnich przedstawicieli oporu. Lecz w dziedzinie idei Rosja i Ameryka Płn. są jedynie dwoma ramionami tych samych obcęg zaciskających się wokół Europy. W dwóch różnych, ale zbieżnych wzajemnie, formach przejawia się w obu mocarstwach ta sama siła, obca i wroga. Różne formy standardyzacji, konformizmu, demokratycznego zrównania, produkcyjnego szaleństwa, mniej lub bardziej wszechmocnego i oczywistego prania mózgów, drobnego materializmu zawarte w amerykanizmie mogą tylko służyć przecieraniu drogi dla ostatniej fazy, reprezentowanej przez komunistyczny ideał człowieka-masy. Cechą charakterystyczną amerykanizmu jest to, że atak przeciwko jakości i osobowości dokonuje się nie poprzez brutalny przymus Państwa, jak to jest w przypadku dyktatury marksistowskiej, lecz prawie spontanicznie, dzięki cywilizacji, która nie zna wyższych ideałów, jak bogactwo, konsumpcja, dochód, niepohamowana produkcja. Amerykanizm oddziaływuje poprzez zaostrzanie i sprowadzenie do absurdu tego wszystkiego, co sama Europa wybrała, przybrały w nim formę te same motywacje, które poruszały Europejczyków od czasów Rewolucji Francuskiej. Ale prymitywizm, mechanicyzm i brutalność są zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. W pewnym sensie amerykanizm z naszego punktu widzenia jest groźniejszy od komunizmu, stanowiąc swego rodzaju Konia Trojańskiego. Kiedy atak przeciwko wartościom tradycji europejskiej następuje w formie bezpośredniej i jawnej, właściwej ideologii bolszewickiej i stalinizmowi, budzą się jeszcze jakieś reakcje, pewne linie oporu, chociaż słabe, zostają jednak utrzymane. Odmiennie mają się rzeczy kiedy to samo zło działa w sposób bardziej wyrafinowany i przekształcenia dokonują się nieodczuwalnie, w sferze obyczajów i ogólnej wizji życia, jak to jest w przypadku amerykanizmu. Poddając się z lekkim sercem tym wpływom pod znakiem demokracji, Europa przygotowuje się już do ostatecznej kapitulacji, tak, iż do jej upadku nie potrzebna nawet będzie żadna katastrofa militarna. Na drodze „postępu” osiągnie, po zasadniczym kryzysie społecznym, ten sam punkt. Powtórzmy raz jeszcze: nie można zatrzymywać się w pół drogi. Amerykanizm, czy tego chce czy nie, w sposób oczywisty pracuje na rzecz swego wroga – kolektywizmu.

VI. Nie bez związku z tym co stwierdziliśmy wyżej, nasz radykalizm rekonstrukcji nie dopuszcza żadnych ustępstw nie tylko wobec wszelkiego rodzaju ideologii marksistowskiej lub socjalistycznej, ale również wobec tego, co ogólnie nazwać możemy halucynacją lub demonem ekonomii. Mamy tutaj na myśli ideę zgodnie z którą, tak w życiu indywidualnym jak i zbiorowym, czynnik ekonomiczny jest najważniejszy, decydujący, jedynie realny. Zgodnie z tą ideą skupienie wszystkich wartości i zainteresowań wyłącznie na planie ekonomicznym i produkcyjnym, nie stanowi bynajmniej aberracji, bez precedensów w dziejach ludzi Zachodu, lecz coś normalnego; nie jakąś brutalną konieczność, lecz dobrowolnie wybrany i afirmowany model życia. W tym zamkniętym i mrocznym kręgu pozostają w takim samym stopniu kapitalizm, jak komunizm. My musimy ten krąg przerwać. Dopóki nie potrafimy mówić o niczym innym, jak tylko o klasach społecznych, pracy, zarobkach, produkcji, dopóki łudzimy się, że prawdziwy postęp ludzki, prawdziwe podniesienie jednostki, są uwarunkowane przez określony system dystrybucji bogactw i dóbr materialnych, przez nędzę lub dobrobyt, a więc przez stan prosperity w stylu USA lub socjalizmu utopijnego, pozostajemy zawsze na tym samym planie co przeciwnik, którego zamierzamy zwalczać. Musimy stwierdzić stanowczo, że to wszystko ci dotyczy ekonomii i interesów ekonomicznych, pojmowanych jako zwykłe zaspokojenie potrzeb fizycznych, spełnia i zawsze spełniało funkcję niższego rzędu w normalnej społeczności ludzkiej. Ponad tą sferą powinien wyodrębniać się porządek wartości wyższych, politycznych, duchowych i heroicznych, porządek który, jak już wcześniej powiedzieliśmy, nie zna ani nie dopuszcza istnienia „proletariuszy” i „kapitalistów”. I tylko w odniesieniu do tego porządku powinny być określane sprawy dla których warto żyć i umierać, powinna utrwalić się prawdziwa hierarchia, wyodrębnić nowe poczucie godności, a na szczycie winna zajmować miejsce najwyższa funkcja władzy, Imperium.

Z tego względu zatem powinny zostać wykorzenione liczne chwasty, które rozpleniły się bujnie dokoła, także w naszym obozie. Bo cóż w istocie oznacza owo rozprawianie o „Państwie pracy”, o „socjalizmie narodowym”, o „humanizmie pracy”, itp.? Czymże są owe nalegania, mniej lub bardziej jawne, na rzecz zaangażowania polityki w ekonomię, podjęcie na nowo problematycznej tendencji zmierzającej w stronę „integralnego korporatywizmu”, która występowała już w faszyzmie, ale, na szczęście, znalazła tam zamkniętą drogę? Czymże jest uznawanie formuły „uspołecznienie” za swego rodzaju uniwersalny lek i podnoszenie „idei społecznej” jako symbolu nowej cywilizacji, która, niewiadomo jakim sposobem, ma przezwyciężyć zarówno „Wschód” jak i „Zachód”?

Takie są – i trzeba to brać pod uwagę – smugi cienia obecne w umysłach wielu osób, które jednak, z innego punktu widzenia znajdują się duchowo po naszej stronie barykady. Sądzą oni, że w ten sposób zachowują wierność wobec postawy „rewolucyjnej”, podczas gdy w rzeczywistości poddają się wpływom i sugestiom płynącym ze zdegradowanego środowiska politycznego. Wśród tego typu sugestii znajduje się właśnie tzw. „kwestia społeczna”. Kiedy ostatecznie uświadomimy sobie prawdę, że marksizm nie narodził się ponieważ istniała rzeczywista kwestia społeczna, lecz przeciwnie, to kwestia społeczna powstała – w niezliczonych przypadkach – tylko dlatego, że istniał marksizm, innymi słowy, powstała sztucznie, prawie zawsze w formie nierozwiązywalnego konfliktu, wskutek działań agitatorów, słynnych „budzicieli świadomości klasowej”, o których roli Lenin wyrażał się bardzo jasno; kiedy zdamy sobie z tego sprawę, wówczas obalony zostanie mit o spontanicznym charakterze rewolucyjnego ruchu proletariatu.

Dopiero wychodząc z takich przesłanek można zacząć działać, przede wszystkim dokonując deproletaryzacji ideologicznej oraz dezynfekcji zdrowych jeszcze części społeczeństwa z socjalistycznego wirusa. Tylko wówczas taka czy inna reforma może być studiowana i wykonywana bez narażenia się na niebezpieczeństwa, zgodnie z zasadami prawdziwej sprawiedliwości.

Rozpatrzmy jeszcze, jako przypadek szczególny, zgodnie z jakim duchem idea korporacyjna może stanowić ponownie podstawę przyszłej rekonstrukcji. Korporatywizm powinien być ujmowany nie jako ogólny system, konstruowany przez Państwo i zbiurokratyzowany, który utrzymuje zabójczą ideę przeciwstawnych bloków klasowych, lecz jako pewien wymóg, który wewnątrz samego przedsiębiorstwa przywróci ową jedność, ową solidarność zróżnicowanych sił, którą kapitalistyczne nadużycie (wraz z towarzyszącym mu pasożytniczym typem spekulanta i kapitalisty – finansisty) z jednej strony, a marksistowska agitacja z drugiej strony, zniszczyły i złamały. Potrzebne jest sprowadzenie przedsiębiorstwa do formy jednostki prawie militarnej, w której poczuciu odpowiedzialności, energii i kompetencji kierującego wychodzi na przeciw solidarność i lojalność sił pracowniczych, stowarzyszonych wraz z kierownictwem w jednym wspólnym przedsięwzięciu. Dlatego jedynym zadaniem jest organiczna rekonstrukcja przedsiębiorstwa, a dla realizacji tego celu nie potrzebne jest stosowanie formułek schlebiających, z niskich pobudek propagandowych i wyborczych, buntowniczemu nastawieniu warstw niższych i występowanie przed masami w przebraniu czcicieli „sprawiedliwości społecznej”. Generalnie, winien być przywrócony ten sam styl bezosobowej aktywności, godności, solidarności w produkcji, który był charakterystyczny dla dawnych korporacji rzemieślniczych i zawodowych. Syndykalizm, ze swoją „walką” i prawdziwym szantażem społecznym, którego przykładów mamy aż nazbyt wiele dzisiaj, powinien być odrzucony na bok. Lecz, powtarzamy raz jeszcze, osiągnąć to wszystko można tylko wychodząc od wnętrza. Ważne jest, aby w obliczu wszelkiego typu resentymentów i antagonizmów społecznych, każdy potrafił odnaleźć i ukochać swoje własne miejsce, zgodne z własną naturą, uznając w ten sposób zarazem granice, wewnątrz których może rozwijać własne możliwości i osiągać doskonałość. Albowiem rzemieślnik, który w sposób doskonały wypełnia swoją profesję jest niewątpliwie dostojniejszy aniżeli król, który źle pełni swą funkcję i nie stoi na wysokości swej godności.

W szczególności, można dopuścić system kompetencji technicznych i przedstawicielstw korporacyjnych dla zastąpienia parlamentaryzmu partyjnego, ale należy pamiętać, że hierarchia techniczna, jako całość, nie może stanowić nic więcej jak tylko pewien stopień w hierarchii ogólnej. Hierarchia techniczna odzwierciedla jedynie porządek środków, podporządkowany porządkowi celów, któremu odpowiada jedynie część ściśle polityczna i duchowa Państwa. Natomiast mówienie o „Państwie pracy” lub produkcji, to tak jakby uczynić z jednej części całość, tak jakby zredukować, tak jakby zredukować organizm ludzki tylko do jego prostych funkcji biologiczno-witalnych. Żadna tego rodzaju prymitywna i ciemna rzecz nie może być naszym hasłem, podobnie jak jakaś idea „socjalna”. Prawdziwą antytezą wobec „Wschodu” i „Zachodu” nie jest „idea socjalna”. Jest nią natomiast integralna idea hierarchiczna. I względem tego niedopuszczalne są jakiekolwiek wątpliwości.

VII. Ideał żywotnej i organicznej jedności politycznej stanowił już istotną część świata, który został zrujnowany, i dlatego został przez nas przywołany symbol rzymski. Należy jednak wyodrębnić przypadki w których tego rodzaju przywołanie dawnego ideału było błędne i zboczyło w fałszywy nurt „totalitaryzmu”. Jest to kolejny punkt, który należy przedstawić z całą jasnością, aby rozróżnienie linii frontu było precyzyjne, a także aby nie dostarczyć broni do rąk tym, którzy z rozmysłem pragną zaciemnić ten problem. Hierarchia nie jest hierarchizmem (zło, które także dzisiaj próbuje wyrastać, tyle, że na mniejszą skalę), a koncepcja organiczna nie ma nic wspólnego ze sklerozą statolatrii i zrównującą wszystko centralizacją. Tak samo w odniesieniu do jednostek – prawdziwe przezwyciężenie tak indywidualizmu, jak i kolektywizmu, ma miejsce tylko wówczas gdy ludzie znajdują się naprzeciwko ludzi, w naturalnym zróżnicowaniu ich istnień i godności. Co się zaś tyczy jedności, która powinna zapobiegać wszelkim formom rozkładu i absolutyzacji jednostki, to musi ona być przede wszystkim jednością duchową, pewnym centralnym wpływem orientującym, impulsem, który w różnych dziedzinach przybiera bardzo zróżnicowane formy wyrazu. To jest prawdziwa istota koncepcji „organicznej”, przeciwstawna sztywnym i powierzchniowym stosunkom właściwym „totalitaryzmowi”. W tych ramach wymóg godności i wolności osoby ludzkiej, który liberalizm pojmuje wyłącznie w kategoriach indywidualistycznych, egalitarystycznych i ekonomicznych, może być zrealizowany w sposób integralny. I w takim właśnie duchu, w formie jasnej i niewzruszonej, powinny być studiowane założenia nowego ładu polityczno-społecznego.

Lecz ów nowy ład winien posiadać pewne centrum, najwyższy punkt odniesienia. Potrzebny jest nowy symbol suwerenności i autorytetu. Zadanie w tym wypadku powinno być jednoznaczne, niedopuszczalne są jakiekolwiek ideologiczne matactwa. Należy jasno stwierdzić, że problem tzw. rozwiązań instytucjonalnych jest tutaj całkowicie drugorzędny, przede wszystkim konieczny jest bowiem specyficzny klimat, duch przenikający wszelkie wewnętrzne relacje, przejawiający się w wierności, poświęceniu, służbie, bezinteresownym działaniu, tak iż rzeczywiście przezwyciężone zostaną szarość, automatyzacja i nieuczciwość aktualnego systemu polityczno-społecznego. Kiedy na szczycie nie ma ludzi zdolnych do swego rodzaju ascezy w imię czystej idei, wówczas znajdujemy się na drodze bez wyjścia. Pewne mało szczęśliwe wydarzenia z naszej narodowej historii jak też, w jeszcze większym stopniu, tragiczne okoliczności niedawnej przeszłości zniszczyły u wielu osób jasną świadomość słusznego kierunku. Musimy również stwierdzić daremność rozwiązania monarchicznego, zwłaszcza kiedy rzucimy okiem na dzisiejszych obrońców resztek idei monarchicznej, obrońców pustego i bezsilnego symbolu, jakim jest konstytucyjna monarchia parlamentarna. Ale w sposób jeszcze bardziej zdecydowany musimy stwierdzić niedopuszczalność idei republikańskiej. Być antydemokratą z jednej strony, a z drugiej bronić „gwałtownie” (taka jest niestety terminologia niektórych przedstawicieli fałszywego nieprzejednania) idei republikańskiej to oczywisty absurd. Republika (mamy tu na myśli republiki współczesne, republiki antyczne były bowiem albo arystokratyczne – jak w przypadku Rzymu – albo oligarchiczne, te ostatnie często o charakterze tyranii) należy całkowicie do świata zrodzonego przez jakobinizm i antytradycjonalistyczny i antyhierarchiczny nurt wywrotowy XIX stulecia. I takiemu światu, który nie jest naszym, należy ją pozostawić. Z zasady, kraj będący monarchią, który staje się republiką, nie można określić inaczej, jak kraj „zdeklasowany”. W odniesieniu do Włoch, popełnia się ten błąd w imię wierności wobec faszystowskiej Republiki Salo. Z tego powodu, podążając fałszywą drogą republikańską, łamie się jednocześnie wierność wobec czegoś wspanialszego i potężniejszego – odrzuca się centralną część ideologii faszystowskiej, to jest faszystowską doktrynę Państwa jako funkcji autorytetu, potęgi, imperium.

Tylko tej doktryny należy się trzymać, wystrzegając się jednocześnie obniżenia poziomu i wmanewrowania w rozgrywki jakiejkolwiek grupy. Konkretyzacja symbolu na razie może jeszcze pozostać odłożona w czasie; zadaniem podstawowym jest milczące przygotowanie odpowiedniego środowiska duchowego, w którym nietykalny symbol najwyższego autorytetu mógłby odzyskać pełnię swego znaczenia. Symbol ten nie ma nic wspólnego ze stanowiskiem jakiegokolwiek odwoływalnego „prezydenta” republiki, ani nawet z pozycją trybuna lub wodza ludu, będącego tylko nosicielem jakiejś nieokreślonej mocy indywidualnej, który pozbawiony jest wszelkiego wyższego namaszczenia, opiera się natomiast na niepewnym autorytecie i tymczasowym panowaniu nad irracjonalnymi siłami mas. To co powszechnie określane jest mianem „bonapartyzmu” słusznie uznane zostało, w swej istocie, nie za antytezę demagogicznej i „ludowej” demokracji, ale za jej logiczną konkluzję: za jeden z mrocznych przejawów spenglerowskiego „zmierzchu Zachodu”. Oto nowy kamień probierczy dla nas: nasze odczucia względem tego wszystkiego. Już Carlyle mówił o „świecie sług, którzy chcą być rządzeni przez pseudo-bohatera” – nie zaś przez Pana.

VIII. Zgodnie z analogicznym porządkiem idei sprecyzujemy teraz inny punkt. Mamy na myśli postawę jaką należy przyjąć względem nacjonalizmu i ogólnej idei ojczyzny. Jest to o tyle potrzebne, ponieważ dziś wiele osób, próbując ocalić to co jeszcze możliwe do ocalenia, podejmuje sentymentalną i, jednocześnie, naturalistyczną koncepcję narodu, pojęcie obce najwyższej europejskiej tradycji politycznej i nie do pogodzenia z ideą Państwa o której mówiliśmy wcześniej. Pomijając już fakt, że idea ojczyzny jest z całą hipokryzją przywoływana retorycznie przez partie reprezentujące najbardziej przeciwstawne orientacje, nawet przez przedstawicieli czerwonych sił wywrotowych, koncepcja ta nie odpowiada wyzwaniom naszych czasów, gdyż z jednej strony mamy do czynienia z formowaniem się wielkich bloków ponadnarodowych, z drugiej zaś pojawia się wciąż konieczność znalezienia europejskiego punktu odniesienia. Niezbędne jest znalezienie jedności ponad nieuchronnymi partykularyzmami, które są związane z naturalistyczną ideą narodu, a jeszcze bardziej z „nacjonalizmem”. Jednakże najbardziej istotna jest kwestia zasady. Sfera polityczna, jako taka, jest jednością wyższego rzędu względem tej określonej w terminach naturalistycznych, jakimi są również ogólne pojęcia narodu, ojczyzny i ludu. W owym wyższym planie politycznym, tym co łączy i dzieli jest idea; idea, której nosicielem jest określona elita i która dąży do ucieleśnienia się w postaci Państwa. Z tego względu doktryna faszystowska – która w tym punkcie pozostała wierna najlepszej europejskiej tradycji politycznej – przyznawała Idei i Państwu prymat względem narodu i ludu oraz zakładała, że naród i lud wewnątrz Państwa uzyskują znaczenie, przybierają formę i partycypują w wyższym stopniu istnienia. Właśnie w czasach kryzysu, tak jak obecnie, należy trzymać się twardo tej doktryny. W Idei rozpoznajemy naszą prawdziwą ojczyznę. Tym co dzisiaj naprawdę się liczy, nie jest pochodzenie z tej samej ziemi ani mówienie tym samym językiem, lecz wyznawanie tej samej Idei. To jest jedyna podstawa, właściwy punkt wyjścia. Kolektywistycznej jedności narodu – des enfants de la patrie – dominującej od czasów rewolucji jakobińskiej, przeciwstawiamy w każdym przypadku swego rodzaju Zakon: wspólnotę ludzi wiernych zasadom, poręczycieli najwyższego autorytetu i legitymizmu wypływającego wprost z Idei. O ile w celach praktycznych byłoby dzisiaj pożądane ujrzeć nową narodową solidarność, o tyle nie można, dla osiągnięcia jej, zniżać się do kompromisów; założeniem, bez którego każdy rezultat staje się iluzoryczny, jest wydzielenie i uformowanie nowego zgrupowania sił określonego przez Ideę – tak ideę polityczną jak i wizję życia. Innej drogi dzisiaj nie ma: należy pośród ruin odnowić źródłowy proces, w którym dzięki funkcji elit i najwyższego symbolu suwerenności i autorytetu, jak formy wyłaniające się z chaosu, powstaną wielkie Państwa tradycjonalne jednoczące narody w swym wnętrzu. Niezrozumienie tego realizmu idei oznacza, w istocie, zatrzymanie się na płaszczyźnie sub-politycznej: na płaszczyźnie naturalizmu i sentymentalizmu, o ile nie wprost retorykę szowinistyczną.

Jeśli chcielibyśmy oprzeć naszą ideę także na narodowej tradycji, musimy być bardzo uważni, ponieważ istnieje cała „historia ojczyzny” o inspiracji masońskiej i antytradycjonalistycznej, specjalizująca się w przypisywaniu włoskiego charakteru narodowego najbardziej problematycznym aspektom naszych dziejów: począwszy od rewolty komun miejskich wspomaganej przez gwelfów. Z niej bierze się tendencyjna „włoskość”, z którą nie możemy i nie chcemy mieć nic wspólnego. Pozostawiamy ją chętnie tym Włochom, którzy w „wyzwoleniu” i ruchu partyzanckim widzieli „drugie Risorgimento”.

Idea, Zakon, elita, Państwo, ludzie Zakonu – w takich terminach utrzymywane będą nasze linie, tak długo jak to będzie możliwe.

IX. Poruszymy teraz problem kultury. Nie ponad miarę. W istocie nie przeceniamy kultury. To co nazywamy „wizją świata” nie opiera się na książkach, jest to pewna wewnętrzna forma, która może być lepiej sprecyzowana w przypadku osoby nie posiadającej jakiejś szczególnej wiedzy, aniżeli u „intelektualisty” lub pisarza. Należy zawdzięczać nieszczęsnej „wolnej kulturze”, dostępnej dla wszystkich, fakt, że jednostka została wystawiona na wpływy wszelkiego rodzaju, chociaż nie potrafi być aktywna względem nich, nie umie ich odróżniać i oceniać prawidłowo.

Ale nie o tym będziemy tutaj traktować, chcemy jedynie podkreślić, że tak jak się rzeczy mają obecnie, istnieją pewne specyficzne prądy przed którymi młodzież dzisiejsza powinna bronić się wewnętrznie. Mówiliśmy już wcześniej o określonym stylu postępowania, o wewnętrznej prawości. Styl ten implikuje również posiadanie zdolności prawidłowej oceny i szczególnie młodzież powinna zdawać sobie sprawę z zatrucia całego pokolenia przez różnorodne czynniki, wtłaczające jednak zgodnie zniekształconą i fałszywą wizję świata. W takiej lub innej formie trucizny te działają w kulturze, nauce, socjologii, literaturze, stanowiąc ogniska infekcji, które powinny być wydzielone i zniszczone. Oprócz materializmu historycznego i ekonomizmu, o których już mówiliśmy, do głównych trucizn należą: darwinizm, psychoanaliza, egzystencjalizm.

Przeciwko darwinizmowi należy przywrócić fundamentalną godność osoby ludzkiej, znającej swoje prawdziwe miejsce w naturze. Człowiek nie jest szczególnym, mniej lub bardziej rozwiniętym, gatunkiem zwierzęcym, wyodrębnionym spośród innych gatunków dzięki „selekcji naturalnej” i zawsze związanym ze swymi prymitywnymi zwierzęcymi początkami, lecz stanowi byt mogący wznieść się daleko ponad płaszczyznę biologiczną. Wprawdzie dziś nie mówi się już wiele o darwinizmie, istota rzeczy jednak pozostaje. Biologistyczny mit darwinowski w takim lub innym wariancie posiada wartość dogmatu, bronionego pod groźbą „klątwy nauki”, tak w materialistycznej cywilizacji marksistowskiej jak i w materialistycznej cywilizacji amerykańskiej. Człowiek współczesny tak już przywykł do tej zdegenerowanej koncepcji, że uznaje ją bez sprzeciwu za coś całkowicie naturalnego.

Przeciwko psychoanalizie należy postawić ideał Ja, które nigdy nie abdykuje, które chce pozostać świadome, autonomiczne i suwerenne wobec mrocznej, podziemnej części swej duszy i wobec demona seksualizmu; które nie czuje się ani „stłumione”, ani psychotycznie rozdarte, lecz realizuje równowagę wszystkich swoich władz w imię wyższego sensu życia i działania. Należy zasygnalizować oczywistą zbieżność: degradacja świadomej części osobowości i uwypuklenie podświadomości, irracjonalizmu, „podświadomości kolektywnej” itp. przez psychoanalizę i inne analogiczne szkoły, korespondują wewnątrz jednostki dokładnie z tym, co chaos, pęd w dół, tendencje rozkładowe, rewolucyjne zastąpienie wyższego niższym i pogarda dla wszelkiej zasady autorytetu reprezentują we współczesnym świecie społecznym i politycznym. Na dwóch różnych płaszczyznach działa ta sama tendencja i efekty jej działania muszą złączyć się wzajemnie.

Co do egzystencjalizmu, należy wyróżnić to co stanowi właściwą filozofię – filozofię mętną – która aż do wczoraj była znana jedynie w wąskich kręgach specjalistów, oraz kryzysowy stan ducha, który stał się powszechnie adorowany. Egzystencjalizm oznacza tutaj pewną postawę ludzką, typ człowieka złamanego i targanego sprzecznościami, który odczuwa jako udrękę, tragedię i absurd wolność, której nie potrafi sprostać, od której nie potrafi się uwolnić i za którą nie czuje się odpowiedzialny, skazany na pobyt w świecie pozbawionym wartości i znaczenia. Tymczasem już wielki Nietzsche wskazał drogę wiodącą do odnalezienia sensu istnienia i nadania samemu sobie praw i niewzruszonych wartości, nawet w obliczu radykalnego nihilizmu, pod znakiem egzystencjalizmu pozytywnego, zgodnie z jego własnym wyrażeniem: drogę dla „duchów szlachetnych”.

Takie są oto linie do osiągnięcia, lecz nie powinny one być intelektualizowane, ale przeżywane, realizowane w swym bezpośrednim znaczeniu w życiu wewnętrznym i we własnym zachowaniu. Niemożliwe jest podniesienie się z upadku, dopóki pozostajemy pod wpływem podobnych form fałszywego i spaczonego myślenia. Tylko poprzez samoodtrucie można uzyskać jasność, prawość i siłę.

X. W strefie, która znajduje się pomiędzy kulturą a obyczajem dobrze będzie sprecyzować ostatecznie naszą postawę. Komunizm rzucił hasło antyburżuazyjności, które zostało podjęte również w obozie kultury przez pewne kręgi „zaangażowanych” intelektualistów. Jest to punkt, który należy widzieć z całą jasnością. Ponieważ społeczeństwo burżuazyjne jest czymś znajdującym się pośrodku w skali społecznej, zatem istnieje podwójna możliwość przezwyciężenia burżuazji, powiedzenia nie burżuazyjnemu typowi ludzkiemu, cywilizacji burżuazyjnej, duchowi i wartościom burżuazyjnym. Jedna odpowiada tendencji zmierzającej jeszcze niżej, w kierunku ludzkości skolektywizowanej i zmaterializowanej, ze swym „realizmem” w stylu marksistowskim: wartości socjalistyczne i proletariackie przeciwko „burżuazyjnemu i kapitalistycznemu dekadentyzmowi”. Drugą możliwość stanowi zwalczanie burżuazji poprzez wzniesienie się ponad nią. Ludzie nowego zgrupowania będą nastawieni antyburżuazyjnie, ale zgodnie z wymienioną wcześniej wyższą, heroiczną i arystokratyczną, koncepcją życia; będą antyburżuazyjni ponieważ będą pogardzać wygodnym życiem; będą antyburżuazyjni ponieważ podążać będą nie za tymi, którzy obiecują korzyści materialne, ale za tymi, którzy wymagają wszystkiego od siebie samego; będą antyburżuazyjni, wreszcie, ponieważ nie będą zabiegać o bezpieczeństwo, lecz kochać będą istotną jedność pomiędzy życiem a ryzykiem we wszystkich dziedzinach, przyjmując nieuchronność nagiej idei i precyzyjnej akcji. Jeszcze jedna przyczyna dla której nowy człowiek, stanowiący podstawowy element ruchu odnowy, będzie nastawiony antyburżuazyjnie i odróżniał się będzie od pokoleń poprzednich, tkwi w tym, iż nie będzie on tolerował jakiejkolwiek formy retoryki i fałszywego idealizmu, wszystkich tych wielkich słów pisanych z dużej litery, wszystkiego co jest tylko gestem, pustą frazą, efektowną scenografią. Najistotniejszy natomiast jest nowy realizm, polegający na mierzeniu się z tymi właśnie problemami, które się narzucają. Nowy człowiek będzie prezentował sobą to, co naprawdę jest wart, a nie stwarzał pozory; będzie działał, a nie gadał; będzie wypełniał swe zadania, w sposób cichy i dokładny, w zgodzie z innymi współpracownikami oraz w posłuszeństwie i lojalności względem dowództwa czuwającego wyżej. Kto przeciw siłom lewicy potrafi występować jedynie w imię idoli, stylu życia i miałkiej konformistycznej moralności świata burżuazyjnego, już z góry przegrał bitwę. Nie zdarzy się to nigdy człowiekowi, który przeszedł już oczyszczający ogień zewnętrznych i wewnętrznych zniszczeń. Człowiek taki, który politycznie nie jest narzędziem żadnej pseudo-reakcji burżuazyjnej, potrafi odnowić w ten sam sposób siły i ideały wcześniejsze i wyższe niż te należące do świata burżuazyjnego i ery ekonomicznej, i opierając się na nich stworzy linie obrony i umocni pozycje, z których, w odpowiednim momencie, rozbłyśnie akcja odbudowy.

Także w tym wypadku zamierzamy podjąć niewypełnione zadanie, ponieważ, jak wiadomo, w okresie faszystowskim istniała tendencja antyburżuazyjna, która chciała wyrazić się w podobnym sensie. Niestety i tu również materiał ludzki nie stanął na wysokości zadania. I nawet z antyretoryki zdołał uczynić retorykę.

XI. Rozważymy jeszcze krótko ostatni punkt, dotyczący stosunku do religii panującej. Dla nas Państwo laickie, w jakiejkolwiek formie, należy do przeszłości. W szczególności przeciwstawiamy się tej jego wersji, która w pewnych środowiskach oceniana jest jako „Państwo etyczne”, produkt nadętej, fałszywej i pustej filozofii „idealistycznej”. Filozofia ta przyłączyła się swego czasu do faszyzmu, ale zgodnie ze swą naturą, mocą „dialektycznej” sztuczki kuglarskiej, dała równie wielki wkład antyfaszyzmowi Benedetta Croce.

Lecz skoro przeciwstawiamy się podobnym ideologiom i Państwu laickiemu, musimy również stwierdzić, że Państwo klerykalne lub klerykalizujące jest dla nas tak samo nie do zaakceptowania. Czynnik religijny jest konieczny jako podłoże dla prawdziwej heroicznej koncepcji życia, która winna być najistotniejsza dla naszego zgrupowania. Należy czuć w sobie z całą jasnością, że ponad naszym życiem ziemskim istnieje wyższy rodzaj życia, gdyż tylko ktoś czujący w ten sposób posiada niezłomną i niezniszczalną siłę, tylko ktoś taki zdolny będzie do całkowitego poświęcenia. Tymczasem gdy brakuje tego elementu, wyzwanie rzucone śmierci i położenie własnego życia na szalę są możliwe jedynie w sporadycznych momentach egzaltacji i rozpętania sił irracjonalnych, nie ma w tym jednak ani dyscypliny, ani siły usprawiedliwiającej tego rodzaju czyn i nadającej jednostce znaczenie wyższe i autonomiczne. Lecz duchowość tego rodzaju, która powinna być żywa wśród nas, nie potrzebuje obowiązujących sformułowań dogmatycznych, nie ma nic wspólnego z jakimś określonym wyznaniem religijnym. W każdym razie styl życia, który powinien się w nas ujawnić, nie może mieć nic wspólnego z moralizmem katolickim, dążącym jedynie do skutecznego poskromienia zwierzęcia ludzkiego. Politycznie duchowość nasza nie może nie odczuwać nieufności względem tego wszystkiego co, jak humanitaryzm, równość, zasada miłości i przebaczenia zamiast honoru i sprawiedliwości, stanowi integralną część koncepcji chrześcijańskiej. Oczywiście, gdyby katolicyzm był zdolny przyswoić sobie postawę wzniosłej ascezy i właśnie na tej bazie, wznawiając jakby ducha krucjatowego z najwspanialszego okresu Średniowiecza, uczynił z wiary fundament zbrojnego bloku sił, w rodzaju nowego Zakonu Templariuszy, zwartego i bezlitosnego w walce z prądami chaosu, upadku, rozkładu i materializmu praktycznego współczesnego świata – oczywiście, w takim przypadku, a nawet w przypadku gdyby chociaż minimum takiej postawy zostało utrzymane twardo w pozycjach Syllabusu, nie mielibyśmy ani chwili wątpliwości w naszym wyborze. Ale tak jak się mają rzeczy obecnie, biorąc pod uwagę niski i, w istocie, burżuazyjny i parafiański poziom na który zeszło w praktyce to wszystko co stanowi dzisiaj religię katolicką, oraz mając na względzie upadek modernistyczny i wzrastające otwarcie Kościoła posoborowego na lewicę (słynne „aggiornamento”), musi dla nas wystarczyć czyste odniesienie duchowe. Właśnie oczywista świadomość istnienia transcendentnej rzeczywistości pozwoli przywołać i zaszczepić w nasze siły inną, wyższą siłę; pozwoli odczuć, że nasza walka nie jest jedynie walką polityczną; pozwoli uzyskać niewidzialną konsekrację nowego świata ludzi i ich przywódców.

***

Takie są fundamentalne orientacje w walce, którą musimy prowadzić. Przede wszystkim skierowane są one do młodzieży, do tej części młodego pokolenia, która nie pogrążyła się jeszcze w upadku, aby mogła podjąć zadanie i ponieść pochodnię, ucząc się na błędach przeszłości oraz umiejąc dobrze odróżnić i sprawdzić to co stanowiło, i jeszcze dziś stanowi, element przypadkowy i obcy naszej idei. Istotne jest aby nie zniżać się do poziomu przeciwników, nie ograniczać się do agitacji prostymi hasłami, nie obstawać nadmiernie przy tym co było wczoraj i, chociaż godne jest przypomnienia, nie ma waloru aktualnej i ponadosobowej idei wiodącej, nie poddawać się sugestiom fałszywego realizmu politycznego, stanowiącego wadę każdej „partii”. Jest też konieczne aby nasze siły uczestniczyły w walce stricte politycznej, dla stworzenia sobie wszelkiej możliwej przestrzeni w obecnej sytuacji i dla powstrzymania szturmu, w przeciwnym wypadku prawie zupełnie nie odpieranego, ze strony sił lewicy. Ale poza tym najważniejsze, najistotniejsze jest, aby powstała nowa elita, która poprzez intensywny wysiłek określi, zgodnie z intelektualnym rygorem i absolutną bezkompromisowością, ideę w imię której powinniśmy się zjednoczyć i zrealizuje ją przede wszystkim w postaci nowego człowieka, człowieka oporu, wyprostowanego dumnie pośród ruin. Jeśli dane nam będzie przejść ten okres kryzysu i chwiejnego, złudnego porządku, tylko do takiego człowieka należeć będzie przyszłość. Lecz nawet gdy losu, który współczesny świat dla siebie wykuł i który teraz go miażdży, nie będzie można odwrócić, nawet przy takim założeniu, pozycje wewnętrzne zostaną utrzymane: w każdych okolicznościach to co można jeszcze zrobić zostanie zrobione i odejdziemy do tej ojczyzny, które przez żadnego wroga nie może być nigdy okupowana ani zniszczona – ojczyzny IDEI.

Julius Evola

(źródło: „Orientamenti”, 1950, tłumaczenie: Bogdan Kozieł „Orientacje”, wyd. Parzival)

Za: tradycjonalizm.net


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , , , , , , , , , ,

Podobne wpisy:

  • 24 lipca 2012 -- Prof. Jacek Bartyzel: Julius Evola
    Julius Evola [właściwie: Giulio Cesare Andrea baron Evola] - ur. 19 V 1898 w Rzymie, zm. 11 VI 1974 tamże; włoski filozof, badacz cywilizacji i duchowości, myśliciel metapolityczny...
  • 29 grudnia 2014 -- Bogdan Kozieł: Sacrum et profanum. Integralny Tradycjonalizm a idee Nowej Prawicy
    Nurt ideowy określany mianem „Tradycjonalizmu” jest w Polsce zupełnie nieznany, a co więcej nazwa tego nurtu jest kojarzona z katolickim integryzmem i służy jako określenie zachowa...
  • 27 listopada 2012 -- Bogdan Kozieł: Droga ideowa Juliusa Evoli
    Spoglądając na dorobek intelektualny Juliusa Evoli nie można uniknąć zdumienia i podziwu, zakres zainteresowań autora i ilość poruszanych tematów są bowiem ogromne. Poczynając od f...
  • 4 kwietnia 2018 -- Martin Schwarz: Julius Evola – Faszyzm, Tradycja, Kościół
    Nieznane są jakiekolwiek relacje ze spotkania Evoli z Codreanu, które miało miejsce na miesiąc przed aresztowaniem tego ostatniego, w marcu 1938 roku, zatem jego przebieg można odt...
  • 24 czerwca 2011 -- Bogdan Kozieł: Powrót Umarłych
    Kiedy w październiku 1492 roku Krzysztof Kolumb dopłynął po kil­kumiesięcznym, wyczerpującym rejsie do wysp Morza Karaibskiego, był przekonany, że dotarł do wybrzeży utraconego Zie...
Subscribe to Comments RSS Feed in this post

Jeden komentarz

  1. Julius Evola [właściwie: Giulio Cesare Andrea baron Evola] – ur. 19 V 1898 w Rzymie, zm. 11 VI 1974 tamże; włoski filozof, badacz cywilizacji i duchowości, myśliciel metapolityczny, poeta i malarz; współtwórca Tradycjonalizmu integralnego i patron ideowy radykalnej prawicy….
    https://www.nacjonalista.pl/2012/07/24/prof-jacek-bartyzel-julius-evola/

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*