life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Ks. dr Stefan Wyszyński: Wobec niebezpieczeństwa bolszewizmu

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

W związku z omawianym zagadnieniem nasuwa się cały szereg postulatów, którym należałoby poświęcić uwagę. Nie rozwijamy ich, gdyż nie miejsce na to w krótkim artykule, ale wysuwamy.

1. Przede wszystkim należy dążyć do poznania rzeczywistości bolszewickiej, by rzetelnie ją odsłonić i przedstawić komu należy. Nie jest to rzecz niemożliwa, jakkolwiek trudna, nie tyle może w dziedzinie polityczno-prawnej, ile ekonomicznej. Sowiety bowiem od dawna prowadzą podwójną buchalterję, jedną na użytek wtajemniczonych, drugą dla propagandy wewnętrznej i zagranicy. Statystyka bolszewicka podaje zadziwiająco wykończone liczby, oblicza wszystko, wybiega daleko w przyszłość. Ta właśnie precyzja, podziwiana zwłaszcza w planach pięcioletnich, jest wysoce niepokojąca, bo nie zawsze możliwa do osiągnięcia. By otrzymać tak dokładne obliczenia wzrostu spożycia i produkcji, trzeba na to szeregu długoletnich doświadczeń, których Sowiety nie mogły zrobić, gdyż lat tych wiele do rozporządzenia nie miały. Planowa gospodarka Sowietów jest stosunkowo świeżej daty.

Sowiety prowadzą umiejętną reklamę, która utrudnia poznanie warunków bytowania ludności robotniczej. Nie szczędzą na książki, które usiłują zmylić czujność ekonomistów, odnoszą się z wielką uprzejmością do turystów i reporterów dziennikarskich, zwiedzających Rosję, gdyż wiedzą, że będą oni o Rosji pisać książki, które mogą oddać przysługę.

Właśnie dzięki tej metodzie powstaje szereg prac o Sowietach, które wywołują zamieszane i niepewność sądu wśród obserwatorów eksperymentu bolszewickiego.

Niedawno świat przeszedł przez uwielbienie dla piatiletki. Wielkie jej sukcesy – piatiletka w cztery lata – zaniepokoiły wielu ludzi; zaczęły się ukazywać artykuły oceniające przychylnie sowieckie wyczyny. Nawet u nas w Polsce wśród młodzieży akademickiej, podjęto żywą dyskusję nad zdobyczami piatiletki. Oliwy do ognia dolała książka M. Farbmana o piatiletce, oceniająca bardzo przychylnie plan gospodarczy. Dziś zapał minął. Zrozumiano, że tajemnicą piatiletki jest przede wszystkim jej reklama. Wszak bolszewicy zdawali sobie sprawę z tego, że reklama przedsiębiorstwa zawsze się opłaca; sam Stalin zwrócił na to uwagę, że „piatiletka”, a raczej jej reklama, wywiera rewolucjonizujący wpływ na masy pracujące (okazuje się, że i na inteligencję – przyp. autora) krajów niebolszewickich przekonywając o wyższości ustroju socjalistycznego nad kapitalistycznym. Zrozumiano, że nie sztuka jest budować Dnieprostroje, Magnitogorski, kopać kanały, gdy się za pracę nie płaci, gdy się nadużywa pracy człowieka pozbawionego najprymitywniejszych środków do życia, obracanych na inwestycje. Zrozumiano, że ostatecznie tych kilka fabryk, wybudowanych przez najpotężniejsze w świecie państwo, przedsiębiorcę nie płacącego za pracę, nie ponoszącego ciężarów publicznych, nie jest czemś nadzwyczajnem, skoro większe rzeczy dokonali zwykli kapitaliści, budujący własnymi siłami całe miasto i lasy kominów, płacąc przy tem zarobki i podatki. „Koszta budowy Dnieprostroju – pisze Berson – podają źródła sowieckie na 230 miljonów rubli… Cena ich jest wielokrotnie większa. Składają się na nią: olbrzymi odsetek gruźlików (zwłaszcza wśród młodzieży), miljony od kilkunastu lat „niedożywionych” obywateli, a nawet wyraźnie rzucające się w oczy skarłowacenie rasy, co dorocznie postulują komisje poborowe… Rezultaty są duże – koszta i ofiary – z naszego punktu widzenia – niewspółmiernie wielkie”. Z naszego punktu widzenia są to koszta i ofiary niczem nie usprawiedliwione, przekreślające całą skuteczność bolszewizmu. Wybudowanie fabryk, kosztem ograniczonych potrzeb ludności i przy pomocy towarowych kredytów zagranicy, „zawsze i wszędzie można praktykować, wystarczy nieco «dobrej woli» w tym kierunku i skuteczności terroru i przymusu. Nie ma w tem ani nowego systemu technicznego, bo ten w całości i żywcem brany jest z zagranicy, ani nowego społecznego systemu pracy, bo ten znany nam jest w każdej oddalającej się od nas epoce kultury ludzkiej. Podobnież ma się rzecz z ogólną techniką państwową”. Wykazanie metod budownictwa bolszewickiego, prowadzonego kosztem ludzi, może ostudzać przedwczesne zapały ulegających złudzeniom propagandy. Wymaga to jednak, by do głosu w sprawach przebudowy Sowietów dochodzili raczej specjaliści, profesorowie, niż dziennikarscy reporterzy. Jakkolwiek bowiem spostrzeżeń reporterów i turystów lekceważyć nie można, to jednak wartość tych spostrzeżeń będzie zależała od ich przygotowania. Nie jest bowiem wszystko jedno, kto o Sowietach pisze, czy to będzie Bernard Shaw, czy Knickerbocker, czy Lepecki, czy prof. Krzyżanowski. Shaw’a nie sposób brać poważnie, Knickerbocker jest zbyt często korygowany, pomimo swej poczytności. P. Lepecki uważa, że mówić o głodzie w Rosji Sowieckiej jest grubą przesadą, a prof. Adam Krzyżanowski nie obawia się rzucić całego swego autorytetu naukowego na szalę stwierdzenia, że w Państwie Komunistów, zwłaszcza na Ukrainie, panuje głód wiążący się przyczynowo z kolektywizacją rolnictwa. „Wykonawcy piatiletki osiągnęli największe wyniki w hodowli burzanów, łopieni i innych chwastów, w dziale produkcji zgoła pominiętym przy układaniu planu pięcioletniego. Nie ziściły się objęte planem zamiary powiększenia plonu żyta i pszenicy. Wykonanie zamierzeń tak dalece zawiodło, że zamiast obiecanego pomnożenia zbiorów skończyło się ich spadkiem. Wprawdzie przemysł rosyjski wytworzył dość znaczne ilości maszyn rolniczych, ale ich wyzyskanie przez ludność wiejską nie dopisało. Produkcja przemysłowa sowiecka okazała się utajoną konsumpcją, wielkie nakłady rozrzutnem marnotrawieniem pracy ludzkiej, bo nie obrodziły dochodami. Chybione inwestycje uszczupliły zapasy kapitału. Zabrakło przecie środków wyżywienia ludności, a więc najważniejszego składnika kapitału”.

Równie pouczające, jak wywody prof. Krzyżanowskiego, są skromne, zapełniające wszystkie polskie pisma, ogłoszenia licznych biur wysyłających paczki żywnościowe do Rosji. Gdy wymowne te ogłoszenia zestawia się ze statystycznymi wyliczeniami postępów wytwórczości w Sowietach, umacnia się wiara w oświadczenie K. Radka w „Wiadomościach Literackich”, że kultura sowiecka nie stworzyła jeszcze komfortu nie tylko duchowego, ale nawet komfortu materjalnego.

2. Obok pracy nad poznaniem faktycznego stanu rzeczy w Sowietach, i nad rozpowszechnieniem tych wiadomości, należy pracować nad obaleniem utrwalającego się przekonania o twórczej roli i konieczności rewolucji dla rozwoju społeczno-gospodarczego. Rewolucja bolszewicka, jak każda rewolucja, miała charakter negatywny i dokonała przede wszystkim wielkiego zniszczenia majątku narodowego i prywatnego, nie tylko zasobów materjalnych, ale i dorobku kulturalnego. Bolszewizm wprowadził początkowo szereg urządzeń, od których musiał odstąpić pod wpływem wymagań życia. Samo utrzymywanie się bolszewizmu, otoczonego mgłą niepewności, stwarza przekonanie o skuteczności rewolucji.

Rewolucja jest walką, okresem niszczenia, gwałtownego zrywania z wypracowanemi dotychczas przez życie formami bytowania; postęp natomiast, zwłaszcza w dziedzinie społeczno-gospodarczej, wymaga natomiast spokojnej, systematycznej pracy na drodze ewolucyjnej, wzajemnego określenia i uszanowania swych praw w duchu sprawiedliwości i miłości społecznej.

3. Nie można tracić z przed oczu, przy najlepszym układzie stosunków, zarówno dalszych celów rewolucji bolszewickiej, jak i taktyki propagandowej bolszewizmu.

Jeszcze do niedawna tyle się mówiło o czerwonym imperjaliźmie, o naczelnem dążeniu międzynarodowego, nie uznającego granic państwowych, ani różnic narodowych, komunizmu; z dążenia wypowiedzianego w haśle „proletarjusze wszystkich krajów łączcie się” – bolszewizm bynajmniej nei zrezygnował. Do tego połączenia proletarjatu wszystkich krajów może dojść tylko przez wywołanie międzynarodowej rewolucji, którą Sowiety mogą odłożyć, ale jej nie zaniechają. Teraźniejszość będzie nadal pracować dla przyszłości. Sowiety nadal utrzymują ścisłą łączność z komunistami całego świata, dla których Moskwa jest moralną i materjalną ostoją, organizującą do przyszłej walki z ustrojem kapitalistycznym. Jeśli dziś propaganda nieco przycichła, nie należy się tem zbytnio ubezpieczać. Mogła ulec zmianie taktyka, nie uległy jej ostateczne cele.

W swoim domu Sowiety nadal prowadzą wychowanie nienawiści do starego świata. Z bolszewickich szkół, muzeów, sal zebrań nie znikły nienawistne napisy, wzywające do walki z państwami kapitalistycznymi. Z muzeów propagandowych, rozsianych po całej Rosji, nie usunięto karykatur, ośmieszających europejskich i polskich mężów stanu. Wychowanie mas dla rewolucji międzynarodowej nadal jest prowadzone.

W miarę zacieśniania stosunków gospodarczo-politycznych, należy czuwać nad propagandą komunizmu, by „dobre stosunki” nie zamykały nam oczu na zło, które pod ich osłoną, korzystając z przychylnych nastrojów, tem łatwiej sączyć się będzie do duszy społeczeństwa.

4. Oceniając bolszewizm, nie można zapominać o tem, co w tej ocenie musi zająć miejsce naczelne – nie można zapominać o człowieku. Wszystko bowiem, co Sowiety robią – było podjęte dla dobra człowieka, jakkolwiek w imię założeń materjalnych. Sowiety patrzą na człowieka, jako na homo oeconomicus; zaspokojenie jego potrzeb materjalnych, uważają za jednoznaczne ze szczęściem, nawet z podniesieniem moralnem. Rozwiązanie problemu społecznego zostało postawione całkowicie w zakresie dobrobytu materjalnego, bez uwagi na jego stronę etyczną, i to zarówno w dziedzinie doktrynalnej, jak i wymiany świadczeń. Odrzucając religję chrześcijańską i związaną z nią moralność, wychowawcy człowieka kolektywu, za warunek całkowitej przemiany psychiki obywatela sowieckiego przyjęli zabezpieczenie pewnych korzyści gospodarczych. Brak życia religijno-moralnego usiłuje się zastąpić cywilizacją materjalną. Rozwój tej cywilizacji nie stoi tu w żądnym stosunku do rozwoju postępu duchowego człowieka. W ten sposób cywilizacja materjalna, wyprzedzając postęp duchowy utrwala panowanie materji, ponownie ujarzmia człowieka w niewolę, z której przez tyle przecież wieków człowiek usiłuje się wydobyć. Przewaga materji jest dotkliwa nawet wtedy, gdy jest unieszkodliwiona przez religję. Ogłoszenie supremacji materji daje się już dziś szkodliwie odczuwać, „w kulturze rodzącego się socjalizmu”, która ujarzmia człowieka tak, iż nie ma on woli nad sobą. Człowiekiem rządzi świat materjalny, nie człowiek światem. Wyzwalanie człowieka metodą bolszewicką, przez oddanie go na pastwę techniki i maszyny, jest nową erą niewolnictwa.

Odrzuciwszy zasady religijne, jako przeszkodę do materjalnego podboju świata, bolszewizm zapomniał o tem, że właśnie dla podboju świata materjalnego trzeba mieć wiele cnót chrześcijańskich. Wszak podbój materjalny dziś cywilizowanej Europy dokonały ongiś zakony kontemplacyjne, które wyrąbały lasy, wytknęły szlaki wielkich dróg, wybudowały mosty. Zmuszając ludzi do rozwoju cywilizacji materjalnej, w oderwaniu od całokształtu życia religijnego, Sowiety chcą dowieść, że „samym chlebem żyje człowiek”. Dziś korzystają jeszcze z tych wartości, które w duszy społeczeństwa rosyjskiego przez tyle wieków składało chrześcijaństwo: cierpliwości, męstwa, sumienności, posłuszeństwa itp. cnót, bez których nie można mówić o rozwoju produkcji. Ale co będzie, gdy Sowiety stworzą nowego człowieka, całkowicie oderwanego od wpływów cnót chrześcijańskich? Nie będzie on miał siły duchowej dla podbijania i porządkowania materji. Nawet rządzenie materją wymaga pokrewieństwa ze światem ducha. Nie są to czasy odległe. Już dziś w Sowietach staje się aktualne zagadnienie człowieka. Sowiety wybudowały fabryki, które produkują 80% braków. „Wszystko rozbija się o jakość człowieka”.32 Nie wystarczy wybudować Magnitogorsk, ale trzeba go utrzymać; do tego zaś trzeba coś z chrześcijaństwa, bohaterstwa pracy dla wyższych, niż dobro doczesne pobudek. Wychowanie człowieka na użytecznego współpracownika budującego się nowego ustroju, w atmosferze materjalistycznej. Słusznie na to zwraca uwagę publicysta „Przeglądu Katolickiego”: „My zachodnio-europejscy «idealiści», aż uginamy się od nadmiaru zdobyczy technicznych, a oni, wschodni materjaliści, nie mają ani łyżki, ani guzików, nie mówiąc o lokomotywach”.

W Sowietach rozpoczął się kryzys człowieka, może boleśniejszy, niż kryzys piatiletki. Do takiego kryzysu doprowadzi każdy ustrój bez chrześcijaństwa. Zmiana ustroju, która nie polepsza człowieka, jest bez znaczenia dla społeczeństwa. Jest to ostrzeżenie, by nie budować domu na piasku, by nie zachwycać się cywilizacją odartą z pierwiastków religijno-moralnych, by w przebudowie własnego ustroju, w rozwiązywaniu zagadnień społecznych łączyć reformy gospodarcze z celowością religijną, i tą drogą zapewnić im skuteczność.

Bezskuteczność bolszewizmu najwyraźniej bije w kryzysie człowieka-obywatela. Może w fabryce – tych współczesnych okopach św. Trójcy – usłyszy się wyzwanie: a jednak Galilejczyku zwyciężyłeś!

5. Z poprzednim zagadnieniem łączy się drugie, na które w całym ruchu bolszewickim nie zwraca się uwagi, a które z wielką siłą stawić trzeba przed oczy ludzi poddających się sugestjom bolszewickim.

Z problemem kulturalnego zbliżenia się do Sowietów łączy się niezmiernie doniosłe nie tylko dla nas, katolików, ale w ogóle dla uczciwych ludzi zagadnienie stanowiska religji w Sowietach.

W „Wiadomościach Literackich” o sprawie tej zamilczano. A szkoda! Może byłoby lepiej, gdyby p. Łunaczarskij – jak podobno zamierzano – doszedł do głosu. Mielibyśmy ciekawy przyczynek do charakterystyki oczyszczanej z zarzutu barbarzyństwa kultury sowieckiej. Możeby napisał nam coś o zamkniętych i ograbionych świątyniach, o prześladowanych za modlitwę, o nowych katakumbach chrześcijaństwa, o przeszło 80 biskupach, 1.500 kapłanach i 7 z górą tysiącach zakonników i zakonnic pozbawionych życia, i nie mniejszej liczbie dotychczas więzionych. Nas Polaków szczególnie zainteresowałby jakiś przyczynek do śmierci Arcybiskupa Cieślaka i zamordowanego Prałata Butkiewicza, do całej martyrologji duchowieństwa polskiego w Sowietach.

Stanowisko religji w Bolszewji zostało najpierw określone dekretem Rady Komisarzy Ludowych z 23.I.1918 r., który wprowadził rozdział Kościoła od państwa, ogłaszając wolność sumienia i równouprawnienie obywateli wszystkich wyznań, nadając poszczególnym wyznaniom charakter stowarzyszeń prywatnych. Kościoły i cerkwie zostały pozbawione swej własności, zarówno ruchomej, jak i nieruchomej. Zasadniczo nic nowego. Jednakże bolszewizm miał i ma swoją nowość w pojęciu wolności sumienia. Wolność ta nie oznacza wolności wyznawania wybranej dowolnie religji, ale wolność od religji, uwolnienie od jakiejkolwiek więzi religijnej, gdyż „religja – to opjum dla narodu”. Tak pojęta wolność sumienia musiała w krótkim czasie zamienić się na walkę z religją. Upoważniała już do niej pierwsza konstytucja bolszewicka, gdy w art. 13 stanowiła: „W celu zapewnienia pracującym rzeczywistej wolności sumienia, przeprowadza się rozdział Kościoła od Państwa i szkoły od Kościoła, swoboda zaś propagandy religijnej i antyreligijnej zostaje przyznana wszystkim obywatelom”. Prawda z tego postanowienia pozostawiała swobodę propagandy przeciwreligijnej, natomiast pierwsza nigdy w Sowietach nie istniała. Władze sowieckie ograniczają wolność organizowania się grup i związków wyznaniowych; zakazują nauczania religji młodzieży poniżej 18 lat i to nie tylko w szkołach, ale nawet w domu rodzinnym pod kierunkiem rodziców, w formie zbiorowych kompletów, o ile obejmują one więcej niż troje dzieci, nawet tej samej rodziny. Duchowieństwo, ponieważ praca jego jest uznana za uprawianie zawodu dla zysku, przyczem nie posiada użyteczności rewolucyjnej, należy do liszańców, pozostających poza prawem. Jakie jest położenie duchowieństwa w Bolszewji, wiemy z martyrologji duchowieństwa w Rosji.

O ile wolność propagandy religijnej jest fikcją, to natomiast wolność propagandy antyreligijnej rozwija się świetnie. Chociaż i tutaj trzebaby raczej mówić o przymusie propagandy przeciwreligijnej. Propaganda ta jest prowadzona planowo i jest nawet objęta specjalnym pięcioleciem.

Sowiety przeszły do stanowczej walki religijnej nawet za pośrednictwem ustawodawstwa. Przełomowym w ustawodawstwie religijnym jest XIV wszechrosyjski zjazd Sowietów (1929), który swobodę propagandy religijnej sprowadza do swobody praktykowania religji. Zabezpieczona przez nową konstytucję wolność wyznania uznana jest za „wolność od wszelkich religijnych przesądów”. Dekret W.C.I. i Rady Komisarzy Ludowych, z dnia 8.IV.1929 r., omawiający sprawy stowarzyszeń religijnych, nadaje daleko idące uprawnienia i kontrolę władzom administracyjnym; nawet związkom zawodowym przyznano prawo inicjatywy w przeciwreligijnych wystąpieniach. Rozwinęła się przez rząd popierana działalność stowarzyszeń bezbożniczych, prowadzona przez związek wojujących bolszewików-bezbożników i ich organ naczelny „Bezbożnik”. Jeśli można wierzyć statystyce Bolszewickiej – co jest ryzykowne – liczba bezbożników podniosła się z 87 tysięcy w 1927 r. do 400 tysięcy w 1930 r.; nakład „Bezbożnika” z 62 tysięcy w 1927 r. do 34 mln. w 1929 r.

Na uwagę zasługuje osobliwa instytucja, powołana do walki z religją – Muzeum Antyreligijne w Moskwie, posiadające liczne oddziały w całym państwie. Liczba zwiedzających te muzea, jak sądzić należy, z ciekawości raczej niż z wewnętrznej potrzeby – rośnie. Ich „kulturalna” rola jest znana. Sprowadza się do grubej i niesmacznej szopki.

Sowiety w walce z religją nie umiały się zdobyć na odpowiedni poziom, do żadnego zagadnienia religijnego nie umiały podejść inaczej, jak tylko w nastroju maskarady. Nie tylko u siebie wychowują w programowy sposób ludzi bez religji, ale wychowanie ateistyczne chcą narzucić całemu światu. Nawet u nas w Polsce nie zaniedbują sprawy, popierając silnie ruch występowania z Kościoła, rzucając na salach, podczas różnych zjazdów, odpowiednie odezwy. Ilość porzucających religję łączy się ściśle z natężeniem agitacji komunistycznej, gdyż walka z religją jest nieodłączna od programu komunistycznego.

6. Państwo zorganizowanej pracy – czy Państwo człowieka pracującego?

Sowiety zorganizowały pracę, zapominając o człowieku, z którym ta praca jest nieodłącznie związana. Zlekceważyły człowieka jako wykonawcę pracy. I dlatego, organizując państwo pracy, wtrąciły w niewolę człowieka. Zagadnienia nie rozwiązały. Pozostaje nadal otwarta droga do szukania rozwiązań. Pracę nad rozwiązaniem tego zagadnienia uznajemy za słuszną, za konieczną. I dlatego nie potępiamy tygodnika „Państwo Pracy”, organu Legjonu Młodych, że szuka nowych dróg. Z uznaniem podkreślamy wrażliwość pisma na współczesną nędzę materjalną i moralną ludzi. Ale ratunku nie należy szukać tam, gdzie go nie ma. Wzory mamy u siebie, w nauce zrośniętego od wieków ze szlachetną duszą narodu – Kościoła Katolickiego. Wszak tam właśnie, w nauce katolicko-społecznej, znajdujemy podstawowe zasady organizacji społeczeństwa w oparciu o pracę. Katolicyzm społeczny mocno podkreśla, że nie można odłączyć pracy od człowieka, i dlatego nie można mówić o pracy, ale trzeba mówić o człowieku pracującym.

Katolicki Kodeks społeczny poucza: „Praca nie jest siłą czysto narzędziową, „towarem”, który się kupuje i sprzedaje, lub przenosi dowolnie z miejsca na miejsce. Jak poucza Leon XIII (enc. Rerum Novarum), jest ona „osobista” – gdyż siła czynna tkwi w samej osobie. Toteż pracę należy traktować jako coś ludzkiego, koniecznego człowiekowi dla utrzymania się, a nie jako prosty przedmiot handlu”.

Mając to na uwadze, katolicyzm z całą mocą zwraca uwagę na godność człowieka pracującego; do obowiązków bogatych i pracodawców zalicza: „nie uważać robotnika za niewolnika, – kierować się zasadą, że należy w nim uszanować godność osobistą, podniesioną jeszcze przez charakter chrześcijanina – praca zarobkowa, według świadectwa rozumu i filozofji chrześcijańskiej, nie tylko nie poniża człowieka, ale mu zaszczyt przynosi, ponieważ daje mu szlachetną możność utrzymania życia – bezwstydem zaś i nieludzkością jest uważać człowieka za narzędzie zysku i szacować go według tego, ile mogą jego mięśnie i siły”.

Kościół patrzy na pracę, nie tylko jako na czynnik służący do wytwarzania dóbr gospodarczych. „Ma ona być środkiem do wszechstronnego udoskonalenia człowieka, do opanowania przez niego ziemi w myśl rozkazu Bożego, do osiągnięcia szczęścia doczesnego i wiecznego. Przez pracę człowiek ma wejść w świat go otaczający, łączyć go ze sobą – jak Leon XIII powiedział – wycisnąć na nim pieczęć swego ducha, i przez to go podnieść i uszlachetnić, by świat ten kiedyś, w myśl głębokich wywodów św. Pawła (Rzym. 8,19-24), mógł uczestniczyć w chwale synów Bożych. W tem pojęciu praca jest jakby urzędem, powierzonym człowiekowi przez Boga, dla urzeczywistnienia Jego wzniosłych celów na ziemi. Dlatego też praca stała się z woli Bożej obowiązkiem dla wszystkich ludzi, nie tylko dla tych, którzy nie posiadają żadnych innych środków do utrzymania życia, ale także dla tych, którzy rozporządzając takim majątkiem, mogliby żyć bez pracy”.

Tak pojęta praca wskazuje na wysoką godność człowieka; jeśli się tej wysokiej godności nie uszanuje, nie można wytworzyć odpowiednich warunków dla pracy człowieka, ani też stworzyć państwa pracy. Właśnie dlatego, że kapitalizm i socjalizm nie posiadły tego poglądu na godność człowieka nie mogły po ludzku ułożyć warunków pracy. Podobnie, brak szacunku dla osoby zemścił się i na bolszewickim państwie pracy; nie wydobył z poniżenia człowieka pracy, ale jeszcze bardziej go poniżył. I dlatego Kościół nauczający, patrząc na doświadczenia kapitalizmu, socjalizmu i bolszewizmu, za punkt wyjścia przebudowy społecznej, uważa konieczność podniesienia godności człowieka pracującego i jego pracy.

„Trzeba człowiekowi pracującemu – pisze Bp Kubina – przywrócić przyrodzone prawo i godność ludzką, trzeba mu dać mocne i trwałe podstawy bytu, zapewnić mu przyszłość, związać go silnemi węzłami ze społeczeństwem. Praca nie powinna być nadal uważana i traktowana jako towar, odłączony od człowieka, zależny w ocenie swej wartości jedynie od prawa popytu i podaży na rynku pracy. Na to etyka chrześcijańska nie pozwala. Nierozerwalnie związana z człowiekiem, praca powinna być dla niego środkiem promieniowania jego dla własnego i całego społeczeństwa ludzkiego podniesienia i udoskonalenia, służbą Bożą i służbą społeczną”.

Poniewierka godności człowieka w bolszewickim państwie pracy, powinna być ostrzeżeniem, by w budowie nowego ustroju społecznego nie popełniać starych błędów. W nowym ustroju obywatel powinien poczuć się wreszcie człowiekiem, a nie niewolnikiem. Jak w czasach zamierzchłych duch chrześcijański wyzwolił człowieka z jarzma niewolnictwa, podobnie i dziś z domu niewoli wyprowadzi i przed niewolą wyprowadzi katolicki pogląd na świat. Gruntowne poznanie ludzi i myśli katolicko-społecznej wobec dążeń reformistycznych jest bramą do nowego porządku społecznego. By być sprawiedliwym, należałoby przynajmniej z równą gorliwością zapoznawać z nauką katolicko-społeczną, zwłaszcza, że o niej wypowiada się zdanie, że się ją osądza. Może ten nakaz prostej uczciwości i przedmiotowości usunąłby wiele bolesnych nieporozumień, jakich wiele dostrzec można na łamach pism, szukających dróg do państwa przyszłości.

Nowy porządek społeczny, trwały i uszczęśliwiający całego człowieka, zabezpieczający bonum commune, powstanie nie drogą wyłączania i odsuwania od wpływu różnych grup społecznych, i odpowiadających naturze człowieka czynników kulturalnych, ale wyłoni się w następstwie harmonijnego współdziałania wszystkich warstw społecznych, tych wszystkich czynników, które są powołane z prawa przyrodzonego do solidarnej współpracy w życiu państwa i odpowiedzialności za jego losy.

Do głosu dojść musi rodzina, Kościół, Państwo, zawód. Rodzina da społeczeństwu wychowanego obywatela, Kościół wpoi weń i w społeczeństwo głębokie poczucie godności obywatela-chrześcijanina i sprawiedliwości – miłością wzmocnionej, Państwo zabezpieczy mu warunki, umożliwiające osiągnięcie celów doczesnych i ostatecznych, zawód wytworzy atmosferę wzajemnej pomocy, współpracy i opieki.

Nowy, trwały porządek społeczny, stworzy nie walka, lecz solidarna współpraca.

Ks. dr Stefan Wyszyński

Źródło

kardWyszynski

***

W 150. numerze pisma „Szczerbiec” polecamy artykuł ks. dra Stefana Wyszyńskiego (późniejszego Prymasa Tysiąclecia) pt. „Kościół wobec Korporacjonizmu”.


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , , , , , , ,

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*