life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Holiszów, Czechy: Narodowi radykałowie szlakiem Brygady Świętokrzyskiej NSZ

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

hol3

Samozwańcza grupa historyczna z Wrocławia 5 maja, czyli w 69 rocznicę udziału Brygady Świętokrzyskiej NSZ w wyzwalaniu miasta Holýšov (Holiszów) oraz ulokowanego nieopodal kobiecego obozu pracy udała się do tego czeskiego miasteczka z pionierską ekspedycją. Jedyne co wiedzieliśmy, to gdzie ta miejscowość się znajduje. Nie mieliśmy pewności, czy natrafimy na jakieś oficjalne obchody. Na skierowane uprzedni zapytanie mailowe do władz samorządowych Holiszowa o ewentualny plan obchodów nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Wiodła nas natomiast chęć sprawdzenia na własne oczy tego miejsca i ewentualnych znaków pamięci. Wiedzieliśmy z różnych publicznie dostępnych informacji o co najmniej jednej tablicy pamiątkowej, która upamiętnia polskich nacjonalistów. Spodziewaliśmy się zobaczyć więcej. To co ostatecznie ujrzeliśmy dało nam mocno do myślenia. Ale po kolei. W poniedziałkowe popołudnie po kilkugodzinnej jeździe dotarliśmy do Holýšova. Zobaczyliśmy przeciętną prowincjonalną niespełna pięciotysięczną mieścinę z zabudową nie wzbudzającą większego zainteresowania i zachwytu. Nie znając zupełnie miasta, nie mając jego planu w pierwszej kolejności skierowaliśmy się na tamtejszy rynek, czy też plac mający go przypominać. A gdzie rynek, tam też i ratusz.A gdzie ratusz tam być może też jakieś źródło informacji. Na budynku władzy samorządowej dostrzegliśmy pierwszą tablicę pamiątkową. Z nadzieją szukaliśmy w jej treści wzmianki upamiętniającej polską formację. I tu pierwszy zawód, bo w zamian dostaliśmy lekcję proamerykańskiej propagandy. Tablica mówiła bowiem o fakcie wyzwolenia Holiszowa przez armię Pattona. To dość osobliwy fakt, bo miasto również dzięki Brygadzie Świętokrzyskiej było wolne w momencie, gdy wjeżdżali do niego Jankesi.

Pozytywnie zaskoczyło nas przyjęcie przez panią starostę Holiszowa. Gdy w ratuszu chcieliśmy zasięgnąć języka urzędniczka wyszła nam naprzeciw i szybko po emblematach eneszetowskich na naszych koszulkach zorientowała się, że jesteśmy gośćmi z Polski. Przyznała, że spodziewała się wizyty oficjalnej reprezentacji notabli. Nie mniej jednak cieszyła się, że jej miasto spotyka się z międzynarodowym zainteresowaniem. Z jej wyjaśnień udało nam się zrozumieć, że 2 maja miały miejsce oficjalne obchody wyzwolenia Holýšova. Jak się okazało pragmatyzm czeskiego długiego weekendu wziął górę nad konsekwencją rocznicową. Dowiedzieliśmy się przy okazji, że na obchody przyjechali kombatanci belgijscy. Śpieszymy wyjaśnić, że nie byli to jednak żołnierze z SS Wallonien. Pani starosta pochwaliła się otwarciem w tym roku muzeum miasta Holiszów. Spotkała nas jeszcze jedna niespodzianka. Urzędniczka wezwała swojego asystenta tymi słowy lub podobnymi: „Pepiku! Mohl by jsi sem přišel?” Wysuszona postać z wigorem wojaka Szwejka rozpoczęła nas oprowadzać po mini-muzeum, który mieścił się w najstarszym zachowanym budynkiem tego miasta. „Pepik” w swym ojczystym języku z zaangażowaniem rozpoczął opowieść o mieście. Nie wszystko rozumieliśmy, resztę musieliśmy dopowiedzieć sobie interpretując instalacje i eksponaty muzealne. Holýšov był więc od dawien dawna miastem słynącym z produkcji witraży sakralnych. Musiała się tam też mieścić huta szkła. W XX wieku natomiast powstała tam fabryka broni (ciężkie karabiny maszynowe, o czym świadczy eksponat muzealny). Jest to więc też prozaiczny powód ulokowania tam przez III Rzeszę kobiecego obozu pracy, który miał zapewnić zasoby ludzkie do produkcji amunicji. Kolejna instalacja przypominała o Układzie Monachijskim z września 1938 r. i konsekwencjach dla Holiszowa, które wraz z Krajem Sudeckim zostały włączone do III Rzeszy. W oczy natomiast bije gwieździsty sztandar Wuja Sama i stojący obok niego elegancji manekin w amerykańskim mundurze, który symbolizować ma obecność Aliantów Zachodnich w „wyzwoleniu” Czechosłowacji. W rogu gabloty okraszonej głównie jankeskimi „widomymi znakami” walki o wolność i demokracje stała praktycznie niezauważalna para wojskowych oficerek. I tylko nieśmiała papierowa tabliczka informowała, że to obuwie żołnierza Brygady Świętokrzyskiej. Wolnostojąca para butów tylko nam symbolicznie mówiła, że polski żołnierz podziemia narodowego maszerował w nich z Gór Świętokrzyskich w zimowe styczniowe i lutowe dni przez Sudety do Protektoratu Czech i Moraw tocząc w tym czasie liczne boje i potyczki z Armią Czerwoną i Wehrmachtem i doświadczając wielu przygód, które braciom Bielskim z hollywoodzkiej szmiry się nie śniły. Czeski, belgijski czy amerykański turysta nie dowie się w tym muzeum prawy o Brygadzie Świętokrzyskiej. Jaki wniosek z tego eksponatu można wysnuć? Że polski ruch oporu w trakcie wojny oprócz tropieniem Żydów zajmował się handlem obwoźnym obuwia? A jeśli tak, to stanowiącego zapewne mienie zagrabionego w ramach „złotych żniw” pod Jedwabnem.

Z muzeum wyszliśmy więc z dużym niedosytem. Najmocniejszy akcent miał być dopiero przed nami. Wiedzieliśmy, że gdzieś musi być jednak tablica upamiętniająca Brygadę Świętokrzyską, jako formację, która wyzwoliła kobiecy obóz pracy liczący 1000 więźniarek. Urzędnicy czescy wytłumaczyli nam , gdzie mieszczą się budynki byłego miejsca przymusowej pracy. Potwierdzili też, że tam powinna mieścić się pamětní deska. Oczywiste dla nas było, że jeżeli będzie tablica, to wypadałoby złożyć przed nią wiązkę kwiatów, koniecznie biało-czerwonych. Rozpoczęły się poszukiwania kwiaciarni. Jedna była zamknięta, w drugiej zaproponowano nam wykonanie zlecenia na 7 maja, zmuszeni byliśmy więc dokonać pilnego zakupu w supermarkecie pewnej niemieckie marki, która zaczyna się na „L” a kończy upadkiem polskich (i jak się okazuje również czeskich) drobnych przedsiębiorców. Ulegliśmy chwilowo dominacji gospodarki pruskiej i skonstruowaliśmy amatorski wieniec. Skierowaliśmy się pieszo w stronę obozu. Myśleliśmy, że taki obiekt historyczny na pewno jest spory, okazały, a droga do niego będzie okraszona licznymi tablicami informacyjnymi. Nie napotkaliśmy na żadną, zaczęliśmy się wiec zastanawiać, czy nie pobłądziliśmy. Pytaliśmy napotkanych przechodniów o obóz koncentracyjny. Wszyscy szeroko otwierali oczy i rozkładali ręce. W końcu posługując się prowizoryczną mapą nakreśloną przez „Pepika” docieramy na miejsce. W oczy rzuciła się okazała tablica przypominająca w 8 językach (również w polskim), że „W tych budynkach, w czasie Drugiej Wojny Światowej znajdował się obóz koncentracyjny, dla kobiet i mężczyzn narodowości rosyjskiej, polskiej, holenderskiej, włoskiej i francuskiej”.

hol2

O BŚ ani słowa. Zaczęliśmy rozglądać się jednak za tablicą ku czci eneszetowców. I tu kolejna przykre zderzenie polskiej gigantomachii z światem rzeczywistym. Jedynym dowodem wdzięczności za trud polskich nacjonalistów w wyzwolenie Holýšova, to niewielka, kilkunastocentymetrowa tabliczka (wielkość porównywalna ze standardowym ogłoszeniem „zaginął pies”, albo „wynajmę mieszkanie dla studentki”). Aby chichot historii był bardziej doskwierający, okazało się również, że byłe budynki obozu jenieckiego przemianowane zostały na domy mieszkalne, w których zamieszkują familie cygańskie. Po złożeniu kwiatów, zapaleniu zniczy i upewnieniu się, że nie znikną one w chwilę po naszym odejściu, postanowiliśmy wrócić do Polski. Pozostała jedynie myśl, że w przyszłym roku w Holiszowie będą miały miejsce obchody 70. rocznicy wydarzeń z 5 maja.

hol1

Czy to wina Czechów, że wolą pamiętać, iż do ich miasta wjechał sam Patton? Czy też może polskiej państwowej polityki historycznej, która lubi inwestować w wygodne wątki polskiego ruchu oporu? A może to głównie zaniedbanie polskich nacjonalistów, którzy do tej pory nie zagospodarowali odpowiednio pamięci o swoich bohaterach. Lekcja o Brygadzie Świętokrzyskiej jest ważna nie głównie z tego powodu, że wyzwolili i uratowali życie prawie 300 Żydówkom. W uwypuklaniu tego wątku trzeba widzieć jakąś nieznośną potrzebę leczenia kompleksów narodowych. I nie rzecz też w tym, aby przede wszystkim widzieć. Brygada Świętokrzyska była swoistą arką przetrwania polskiego narodowego radykalizmu. Pomimo dynamicznie zmieniającej się sytuacji na froncie i na arenie międzynarodowej pozostawali wciąż niezależnym ośrodkiem polskiej myśli narodowej. I nawet tworząc jednostki wartownicze pod alianckim dowództwem, faktycznie podlegali rozkazom Organizacji Polskiej, której złożyli jedyną wiążącą przysięgę. A ponadto byli ludźmi, którzy nie bali się marzyć, a Opatrzność nagrodziła ich niebywałym fartem. Nie mają jedynie szczęścia do swoich późnych wnuków, którzy nie dość dostatecznie zadbali o ich pamięć.

Tarczewski/NOP

[email protected]


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , ,

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

Jeden komentarz

  1. super akcja, jestem z Was dumny :)

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*