Wczoraj dałem sobie w kość. Wytrzepałem dywan nietrzepany od wielu, wielu lat. Chciałbym oddać go do prania, ale to koszt ponad 150 zł. Nie stać mnie teraz, więc pozostało trzepanie. Jak zwykle widzę analogię zwykłej sytuacji życiowej z aktualną sytuacją polityczną. Już wyjaśniam o co chodzi.
Przed drugą turą wyborów prezydenckich obaj kandydaci gorączkowo poszukują dodatkowych wyborców. Potrzebują ich tym bardziej, że różnice między ich poparciem z pierwszej tury są minimalne. Desperacja narasta po obu stronach. Po stronie kandydata PO z jednej strony zaczynają się ukłony w stronę „faszystów’, a z drugiej od różnych pisarzy, profesorów i innych „autorytetów” fala nienawistnych, prymitywnych ataków na wszystkich, którzy ośmielili się nie poprzeć ich kandydata. Z kolei PiS, nie pomny wszystkich swoich politycznych draństw, już niemal po rękach całuje obie Konfederacje, zapewniając, że prawie nie ma różnic programowych. Oni są już gotowi na wszystko przytaknąć, wszystko podpisać. Z resztą, to w ich działaniach nic nowego. W latach PRL-u było takie zgryźliwe powiedzenie o polityce Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, że jak partia mówi, że nie da, to nie da, a jak partia mówi, że da, to mówi. Podobnie jest z PiS-em. Jak PiS mówi, że nie może obiecać, to znaczy, że dostaną tylko swoi. A jak PiS obiecuje i wszystko podpisuje, to znaczy, że niczego nie dotrzyma.
Wyniki wyborów w pierwszej turze są takie, że powstała bardzo dobra sytuacja do zanegowania prawa do dalszych, nieograniczonych rządów koszmarnych bliźniąt PO-PiS. Tak, to są w istocie bliźnięta. Trzeba zwrócić uwagę, że w dotychczasowych koalicyjnych rządach obu tych partii, większą wagę przykładano do wręcz zniszczenia koalicjantów niż do skutecznego atakowania nominalnie największego przeciwnika. Jeśli polskie życie polityczne ma odzyskać szerszą perspektywę, swobodę rywalizacji różnych sił, to warunkiem koniecznym do tego jest rozwalenie konstrukcji zbudowanej przez bliźnięta PO-PiS. Jak już napisałem pierwsza tura wyborów prezydenckich dała szansę na podjęcie skutecznych działań w tym kierunku. Jednak by tak się stało nie wolno wdawać się w polityczny handelek z bliźniętami. Trzeba stać z boku, podkreślać swoją ideową tożsamość, odrębność programową i pozwolić im się nawzajem okładać. To rzadka okazja, żeby dowiedzieć się o draństwach, których dopuszczały się bliźnięta. Należy te informacje upowszechniać, żeby jak najszersze kręgi społeczne dowiedziały się czym były i są naprzemienne rządy bliźniąt.
Tymczasem obie Konfederacje jakby nie rozumiały tej sytuacji i wdają się w polityczny handelek z bliźniętami. Tym są propozycje warunków poparcia w drugiej turze przedstawione przez Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna. W tym różnica między Konfederacjami jest taka, że Mentzenpartia nie od teraz taki handelek z PiS-em prowadzi i nie od teraz szykuje się do koalicji z partią Jarosława Kaczyńskiego, a sam Mentzen od dawna przebiera nogami, żeby zostać w takim rządzie wicepremierem. Nie trzeba bardzo głęboko wnikać w zawiłości życia politycznego, żeby się o tym przekonać. Wniosek z tego taki, że Konfederacja Mentzenpartii nie chce rozbijać duopolu PO-PiS, ale chce jak najwięcej skorzystać na różnicach między nimi w dążeniu do pełni władzy.
Na tym tle trudno zrozumieć warunki przedstawione przez Konfederację Brauna. Wśród tych warunków są takie, które w konsekwencji powinny zaprowadzić polityków PiS-u przed sąd. I słusznie. Tych ludzi należy surowo rozliczyć nie tylko za katastrofę z lat covidowych rządów. Czego spodziewa się Grzegorz Braun po zadaniu swoich pytań? Czy PiS uderzy się w piersi i rozliczy ze swojego złodziejstwa i niszczenia państwa u samych fundamentów? Czy PO wycofa się ze swoich planów niszczenia polskiej tożsamości i podległości wobec UE, niszczącej resztki niepodległości? Co najwyżej PiS z niczego się nie rozliczy, ale wszystko obieca, a PO w ogóle nie odniesie się do pytań Brauna. Jaka z tego korzyść dla jego Konfederacji? Moim zdaniem żadna. To wręcz strata, bo chciał czy nie chciał wplątuje się w polityczny handelek, którego istota polega na tym, że bliźnięta chcą maksymalnie zyskać, nie mając zamiaru niczego dotrzymać z tego, co obiecają. Na prawdę szkoda okazji, żeby chociaż pokazać opinii publicznej, jak niszcząca dla państwa jest polityczna dominacja bliźniąt PO-PiS, prowadząca stopniowo do sytuacji grożącej Polsce katastrofą porównywalną z rozbiorami. Cóż, zatem lepiej trzepać niż prać, bo choć pranie kosztuje mniej wysiłku, ale nie prowadzi ono do odsunięcia bliźniąt, czyli nas na nie nie stać.
A Państwo uważacie, że polityczny handelek z bliźniętami ma sens?
Andrzej Szlęzak
Zdjęcie: zrzut ekranu YouTube

Źródło: facebook.com
Błąd, grupa nie istnieje! Sprawdź składnię! (ID: 9)







Najnowsze komentarze