life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Adam Danek: Ameryka nieliberalna

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Stany Zjednoczone Ameryki Północnej przedstawiane są powszechnie jako duchowa ojczyzna wyobrażeń, na których ponoć opiera się współczesny świat – takich jak kult nowoczesności, liberalna demokracja i „wolny rynek”. Dyskusję z tym pieczołowicie kreowanym stereotypem należałoby zacząć od spostrzeżenia, że na wymienionych wyobrażeniach nie opiera się bynajmniej współczesny świat, a co najwyżej niewielki jego fragment, nazywany umownie Zachodem. A czy opiera się na nich Ameryka? Tu z kolei wypadałoby zastanowić się, czy istnieją w ogóle tak zwane idee narodowe. Wybitne umysły poświęcały nieraz wiele stron pisma na próby scharakteryzowania rosyjskiej idei, niemieckiej idei czy amerykańskiej idei, w której dusza danego narodu miałaby znajdować swój najwyższy wyraz. Zarówno piewcy, jak i krytycy (a nawet wrogowie) amerykańskiej kultury często dochodzili do wniosku, iż przenikają ją lub wypływają z niej takie właśnie pojęcia i rozwiązania, jak wymienione powyżej, po czym uznawali je za konstytutywne dla amerykańskiego typu kulturowego czy intelektualnego. Na ile jednak rzeczywiście można się zgodzić z poglądem, że określone idee, zwłaszcza polityczne, stanowią ogólną właściwość kultury czy mentalności danego narodu? Francję na przykład przedstawia się jako kraj, którego znaczenie w dziejach powszechnych wyznacza „wielka rewolucja” lat 1789-1794. A przecież Francja to nie tylko kraj rewolucji 1789 r., ale również kraj Wandei. Dlaczego zatem mielibyśmy postrzegać Francję akurat jako ojczyznę idei Woltera, Rousseau czy Robespierre’a, a nie jako ojczyznę idei de Maistre’a, Maurrasa czy de Gaulle’a? Trzeba wystrzegać się przywary prezentyzmu, czyli przykrawania bogactwa historii – a także historii idei – do bieżących tendencji i sporów ideologicznych naszej epoki.

Kult nowoczesności?

Nieraz twierdzono, że w historii USA nie sposób odszukać przedstawicieli konserwatyzmu, który nie byłby tylko nieco bardziej staroświecką wersją liberalizmu, demokratyzmu czy republikanizmu – przynajmniej nie rdzennych, bo praktycznie wszyscy reprezentanci radykalniejszego konserwatyzmu w Ameryce trafili do tego państwa jako imigranci z Hiszpanii (George Santayana), Niemiec (Leo Strauss) czy Europy Środkowo-Wschodniej (Mircea Eliade, Thomas Molnar, Eric Voegelin). Na tej podstawie wysnuwano wniosek, iż prawdziwy konserwatyzm pozostaje z natury obcy mentalności amerykańskiej.

Urzędowa ideologia USA bazuje na micie tzw. Ojców-Założycieli. Ale rzeczywiste dziedzictwo Ojców-Założycieli stronniczo redukuje się w niej do jakobińskiego demokratyzmu Thomasa Jeffersona i Benjamina Franklina przemieszanego z liberalnymi mrzonkami Jamesa Madisona. Tymczasem wbrew urzędowej interpretacji historii, spłaszczanej na potrzeby szkolnych czytanek, przy tworzeniu amerykańskiej państwowości rolę chyba nie mniej ważną od Jerzego Waszyngtona odegrał pierwszy sekretarz skarbu Alexander Hamilton (1755-1804), jedyny wśród Ojców-Założycieli zdeklarowany monarchista. Historyk amerykańskiego konserwatyzmu Brad Miner napisał o Hamiltonie: „Jak na ironię – dla niego tragiczną – rząd, który najbardziej podziwiał, był tym, przeciw któremu walczył.” (1). Hamilton pragnął powołania w Ameryce monarchicznej głowy państwa zamiast prezydenta i Izby Lordów zamiast wybieralnego Senatu. Konstytucję z 1787 r. nazywał „słabą i bezwartościową tkaniną”. Ostatecznie poparł jednak jej wprowadzenie, ponieważ stwarzała federalny rząd centralny, który Hamilton uznawał mimo wszystko za lepsze rozwiązanie od anarchii wzajemnie niezależnych i konkurujących ze sobą stanów. Dziedzictwo Ojców-Założycieli to również sceptyczny realizm międzynarodowy pierwszego wiceprezydenta i drugiego prezydenta USA, Johna Adamsa (1735-1826), wyrażony w pouczeniu: „Nie ma żadnej szczególnej opatrzności dla Amerykanów.” (1). Cała, wciąż niestety nie zakończona, historia demokratycznego mesjanizmu w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych, stanowi jedno wielkie sprzeniewierzenie się jego słowom.

W amerykańskiej historii nie brakuje takich postaci, jak Orestes Brownson (1803-1876), który odrzucał doktrynę „suwerenności narodu” i każdą inną teorię wywodzącą legitymizację władzy politycznej z ludzkich jedynie źródeł, a domagał się uczynienia katolicyzmu religią państwową USA. W ujęciu Brownsona wolność człowieka nie tylko nie miała nic wspólnego z wolnością rozumianą na modłę liberalną, ale była jej przeciwieństwem: „Ludzie muszą mieć pana (…). Religia, która spełniałaby nasz cel, musi być ponad ludźmi i musi kierować nimi (…). Tak więc, w celu utrzymania wolności niezbędna jest religia rzymskokatolicka, ponieważ wolność może być podtrzymywana tylko przez taką religię, która nie podlega kontroli ludu, znajduje się ponad ludźmi, przemawia do nich z góry i jest w stanie im rozkazywać.” (2). W innym miejscu Brownson pisał: „Nasłuchaliśmy się już dostatecznie dużo na temat wolności i praw człowieka; najwyższy czas usłyszeć coś o obowiązkach obywatela i prawach władzy.” (2). Nie brakowało również w Ameryce przedstawicieli „pesymizmu kulturowego” (niem. Kulturpessimusmus), nurtu najbardziej przeciwstawnego ideologii „postępu”, takich jak historiozof Brooks Adams (1848-1927), praprawnuk Johna, radykalny krytyk plutokracji i amerykańskiego ponoć etosu groszoróbstwa. Oddajmy raz jeszcze głos Bradowi Minerowi: „Adams był jawnym przeciwnikiem kapitalizmu, ponieważ uważał, że wynikający z tego systemu zalew innowacji niszczy tradycję i porządek.” (1). Rodowitym Amerykaninem był Ralph Adams Cram (1863-1942), katolik i projektant neogotyckiej katedry św. Jana Bożego w Nowym Jorku, który chciał odebrania praw wyborczych wszystkim obywatelom z wyjątkiem posiadaczy ziemi i poprawki do konstytucji wprowadzającej wybór prezydenta przez gubernatorów stanowych. Z USA pochodził noblista Thomas Stearns Eliot (1888-1965), jak sam o sobie mówił – klasyk w sztuce, reakcjonista czyli rojalista w polityce i „anglorzymski katolik” w wierze. Jako nie ostatniego wymienić można Petera Vierecka (1916-2006), admiratora postaci kanclerza Metternicha, zwolennika przekształcenia Stanów Zjednoczonych w monarchię (konstytucyjną, ale jednak monarchię). Dlaczego zatem kult nowoczesności, w praktyce tożsamy z nienawiścią do tradycji i butą racjonalistów, miałby być właściwy akurat Amerykanom? Prawdziwym Amerykaninem był z pewnością poeta John Crowe Ransom (1888-1974), piewca Starego Południa, założyciel grupy literackiej Agrarians i autor słów: „Koncepcja postępu to koncepcja narastającego, a pewnego dnia całkowitego zawładnięcia przez człowieka siłami natury, koncepcja podsycająca naszą pychę i brutalizująca nasze życie. Uważam, że niemożliwe jest głębokie poczucie piękna, heroizm czynów i wzniosłość religii, jeżeli nie przepaja ich pokorna świadomość kruchości istnienia człowieka we wszechświecie.” (1).

Demoliberalizm?

USA miały nie tylko swój (autentyczny) konserwatyzm, ale i swój faszyzm. Do jego rzeczników należeli światowej sławy artyści Wyndham Lewis (1882-1957) i Ezra Pound (1885-1972), a rolę politycznego ideologa odgrywał głosiciel „zmierzchu kapitalizmu” Lawrence Dennis (1893-1977), autor książki-manifestu „Nadchodzący amerykański faszyzm” (1936). Co warte odnotowania, faszyzujące tendencje epoki trafiały na podatny grunt wśród amerykańskich Murzynów. Przyczynił się do tego urodzony na Jamajce przywódca ruchu panafrykańskiego, charyzmatyczny Marcus Garvey (1887-1940). Działając w Stanach, Garvey założył kilkanaście murzyńskich organizacji paramilitarnych, m.in. Legion Afrykański, Afrykański Czarny Krzyż, Korpus Lotniczy Czarnego Orła czy Afrykański Korpus Zmotoryzowany. W 1920 r. uruchomił specjalne przedsiębiorstwo morskie, Linię Czarnej Gwiazdy, by umożliwić czarnoskórym masowy powrót do „matki ojczyzny” – Afryki. Prowadzoną przez niego akcję na rzecz repatriacji Murzynów na Czarny Ląd ze swej strony życzliwie poparł Ku Klux Klan.

Tendencje epoki znalazły następnie o wiele ważniejszy wyraz – bo na poziomie państwowym – w polityce prezydenta Franklina Delano Roosevelta, zwanej Nowym Ładem (New Deal). Politykę Nowego Ładu, o zasadniczo konserwatywnych celach społecznych (3), łączyło znaczne podobieństwo z polityką gospodarczą i społeczną faszystowskich Włoch, na co od początku zwracali uwagę liczni komentatorzy po obu stronach oceanu. Nowy Ład otwarcie położył kres maniakalnemu amerykańskiemu legalizmowi: wydane w 1935 r. orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie klauzuli złota stwierdzało, iż dokonana przez administrację prezydenta dewaluacja dolara (w celu sfinansowania polityki Nowego Ładu) stanowiła pogwałcenie konstytucji, ale zarazem uznawało je za działanie konieczne. W ten sposób Roosevelt faktycznie zawiesił obowiązywanie amerykańskiej konstytucji i przywrócił tradycyjny prymat polityki nad przepisami prawa. Na odnotowanie zasługuje jeszcze jedno charakterystyczne podobieństwo, łączące amerykański Nowy Ład z faszyzmem. W czasie, kiedy czarne koszule wychodziły na ulice we Włoszech, brunatne koszule – w Niemczech (NSDAP) i innych krajach Europy (żydowski Związek Trumpeldora); zielone koszule – w Rumunii (Legion Michała Archanioła), Francji (Front Chłopski), Polsce (Polska Partia Narodowo-Socjalistyczna, sanacyjny Centralny Związek Młodzieży Wiejskiej „Siew”) i Brazylii (Brazylijska Akcja Integralistyczna); niebieskie koszule – w Hiszpanii (Falanga Hiszpańska), Polsce (Radykalny Ruch Uzdrowienia) i Chinach (Niebieskie Koszule); także w Stanach Zjednoczonych podjęto próbę budowy wokół Roosevelta ruchu „kolorowych koszul” (4).

Zaskakiwać może fakt, iż właśnie w Stanach – państwie, które wespół ze Związkiem Sowieckim pokonało militarnie III Rzeszę – już po II wojnie światowej narodził się ruch polityczny otwarcie odwołujący się do nazewnictwa i ideologii NSDAP. Pod koniec lat pięćdziesiątych komandor George Lincoln Rockwell (1918-1967), wielokrotnie odznaczony weteran wojny światowej i wojny koreańskiej, założył Amerykańską Partię Nazistowską (American Nazi Party), której przewodził do swej śmierci. Rockwell zginął od kul nieznanego sprawcy. Według powszechnego mniemania został zlikwidowany przez amerykańskie służby bezpieczeństwa. Nie byłby to wówczas jedyny taki przypadek. Kilka lat wcześniej „samobójstwem w celi” zakończył życie faszystowski pisarz i myśliciel Francis Parker Yockey (1917-1960), autor monumentalnego dzieła „Imperium. Filozofia historii i polityki” (1948).

Kult „wolnego rynku”?

Ekonomista Edward Luttwak pisze: „Amerykańscy politycy w czasie swoich zagranicznych eskapad w okresie zimnej wojny stale głosili błądzącym obcokrajowcom kazania o samych tylko zaletach wolnej przedsiębiorczości; nie ustawali w powtarzaniu głównej prawdy, że należy umożliwić wolnorynkową grę podaży i popytu – „niewidzialną rękę” Adama Smitha – i że wszelkie próby regulowania cen przez rząd są skazane na niepowodzenie, gdyż albo powodują marnotrawstwo, jeśli są za wysokie, albo braki w zaopatrzeniu i czarny rynek, jeśli są za niskie. Mimo to aż do lat 80. w samych Stanach Zjednoczonych federalne, stanowe lub lokalne zarządy, komisje, biura, departamenty i grupy robocze urzędników, polityków i wszelkiej maści ekspertów ustalały swoją zgoła widzialną ręką wysokość opłat, taryf i innych rodzajów cen w następujących sektorach gospodarki: linie lotnicze, międzystanowy transport drogowy i kolejowy, telefony i telekomunikacja, bankowość komercyjna, kasy oszczędnościowo-pożyczkowe, prawie 90% rolnictwa, wydobycie gazu, elektrownie, gazownie, wodociągi i kanalizacja.” (5). Prawda jest taka, że Stany Zjednoczone zbudowały swoją potęgę gospodarczą nie na „wolnym rynku”, lecz na protekcjonizmie. Wśród najbardziej znanych ekonomistów XX wieku krytykujących liberalizm ekonomiczny przeważają Amerykanie (Adolf Berle, Gardiner Coit Means, John Kenneth Galbraith, Walt Rostow, Edward Luttwak, Joseph Stiglitz). Jako zeloci liberalizmu zasłynęli natomiast w USA wykorzenieni imigranci z Europy, tacy jak Ludwig von Mises czy Friedrich August von Hayek.

* * *

Stany Zjednoczone uchodzą za geograficzne źródło permisywnego ducha współczesnej epoki, tymczasem w państwie tym rozwijały się także kierunki wobec niego przeciwstawne: konserwatyzm, faszyzm, antyliberalizm ekonomiczny. Ameryka posiada więc rodzime tradycje alternatywne względem politycznego, społecznego i gospodarczego liberalizmu. Należy więc raczej życzyć sobie ich rozwoju, niż snuć wyobrażenia, że pewnego dnia Stany magicznie znikną z mapy świata. Redukowanie amerykańskich tradycji do liberalizmu i demokratycznego mesjanizmu jest równie bezpodstawne, jak na przykład redukowanie polskich tradycji narodowych do anarchicznej „złotej wolności” i bezmyślnych kondotierskich walk „za wolność waszą i naszą”. Każdy kraj stanowi pole walki przeciwników i obrońców porządku; żaden nie pozostaje ich wyłącznym posiadaniu.

Adam Danek

Ameryka_Tradycyjna

Przypisy:

1. Przeł. Tomasz Bieroń.

2. Przeł. Wiktor Osiatyński.

3. W ramach Nowego Ładu m.in. po raz pierwszy w historii USA wprowadzono państwowe zapomogi dla kobiet w pojedynkę wychowujących dzieci (program Aid to Families with Dependent Children). W założeniach miały one chronić przed nędzą wdowy z małymi dziećmi; w praktyce objęły ogół tzw. samotnych matek. Warunkiem ich otrzymywania było jednak przyzwoite prowadzenie się kobiety. Jeżeli urzędowa kontrola wykazała obecność mężczyzny w mieszkaniu samotnej matki, kobieta natychmiast traciła prawo do pobierania świadczeń z AFDC.

4. Tendencja do przyjmowania form paramilitarnych była wówczas szeroko rozpowszechniona. W latach trzydziestych w samej tylko Polsce widoczne były mundurowe koszule: granatowe (socjalistyczne Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego), piaskowe (Obóz Wielkiej Polski), wiśniowe (Narodowo-Socjalistyczna Partia Robotnicza) czy tzw. siwe (sanacyjny Legion Młodych).

5. Przeł. Ewa Kania.

Źródło: Xportal.press


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: 

Podobne wpisy:

  • 7 lutego 2024 -- Ronald Lasecki: Kwestia bezpieczeństwa narodowego
    Na antenie prowadzonego przez Rafała Mossakowskiego kanału Centrum Edukacyjne Polska znany ostatnio bardziej z interwencji poselskich z gaśnicą poseł Grzegorz Braun zaklasyfikował ...
  • 7 kwietnia 2014 -- Adam Danek: W stronę nacjonalizmu plebejskiego
    Polscy narodowcy zarzucają swoim adwersarzom (częściej skądinąd urojonym niż rzeczywistym) piłsudczykom nonsensowny kult jednostki, której samo nazwisko starczyć ma im za ideę i pr...
  • 18 sierpnia 2013 -- Jacek Bartyzel: Stanowisko w sprawie promocji libertarianizmu
    W związku z tym, że redakcja Portalu Legitymistycznego odcięła się swoim dopiskiem pod artykułem pana Michała Kmiecia od dokonanej przez niego refutacji libertarianizmu, stając po ...
  • 26 października 2013 -- Adam Wielomski: Czy liberalizm jest grzechem?
    Kiedy wiele lat temu, bodaj jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, kupiłem sobie książkę x. Felixa Sardy y Salvany’ego  „Liberalizm jest grzechem”, to szedłem z nią do domu pełen ...
  • 26 października 2013 -- Jacek Bartyzel: Czy wszystkie liberalizmy są grzeszne?
    Moim zdaniem sprawa nie jest taka nieproblematyczna, żeby można było rozwiązać ją prostym cięciem pomiędzy "grzesznym" liberalizmem religijnym a "bezgrzesznym" ekonomicznym czy w i...
Subscribe to Comments RSS Feed in this post

Jeden komentarz

  1. Obawiam się ,że libki i lewaki w USA.Będą coraz silniejsi.Nie jest to wesołe. Ani budujące. Białym Nacjonalistów ,Konserwatystów. Jest nadal zbyt mało.Ale mało się angażują .

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*