Pragnienie szczęścia jest jedną z zasadniczych właściwości natury człowieka. Myśl ludzka od zarania swych dziejów krążyła bez ustanku wokół problemu szczęścia, szukając jego istoty, starając się poznać jego psychologiczne tajemnice. Nasza wiedza o człowieku, o jego duszy, jej władzach i reakcjach wskazuje, że dążenie do szczęścia stanowi podstawowy motor psychiki ludzkiej, wyznacza kierunek i charakter jego postępowania. Czynnik ów działa nie tylko w codziennym, osobistymi życiu człowieka, w życiu publicznym, społeczno-politycznym rola jego nic nie traci ze swej doniosłości. Dlatego też zagadnienie szczęścia człowieka jest zagadnieniem, obchodzącym nie tylko psychologów i filozofów, jest ono także nie mniej ważne dla polityka. Idea społeczna, której realizacja nie daje człowiekowi poczucia szczęścia, nigdy go nie porwie, nie podbije jego duszy; ustrój społeczny, niedostarczający człowiekowi warunków do osiągnięcia szczęścia, nigdy nie zapuści korzeni w duszy zbiorowości, jego instytucje pozostaną obce psychice prawnej społeczeństwa.
Szukając natury zjawiska szczęśliwości, trzeba wyjść od człowieka, od jego indywidualnej psychiki.
Nie ulega wątpliwości, że poczucie nieszczęścia, niezadowolenia, braku idzie w parze z rozłamaniem wewnętrznym człowieka, z utratą jednolitości duchowej, ze zwichnięciem jego wewnętrznej harmonii. Rozbita psychika traci sprężystość i wewnętrzną dynamikę, ulega naciskowi świata zewnętrznego, który napiera, zaskakuje, chwyta ją w swe niemiłosierne tryby, wreszcie rozgniata, pozbawia własnej niezależności i obraca w swoją zabawkę. Poczucie nieszczęścia rodzi się ze świadomości ulegania zewnętrznym faktom, odgrywania roli nie twórcy życia, ale jego niewolnika, biernego przedmiotu, urabianego dowolnie przez świat zewnętrzny. Poczucie nieszczęścia, to poczucie niemocy wobec życia, poczucie braku siły wewnętrznej, potrzebnej do przeciwstawienia sic jego prądowi i skierowanie go w łożysko, wyznaczane przez wyższe pragnienia człowieka.
Przeciwnie zaś: człowiek szczęśliwy, to człowiek posiadający poczucie twórcy życia, jego podmiotu, jego rzeźbiarza. Niezależnie od tego, czy, jak to się mówi, powodzi mu się źle lub dobrze, człowiek taki nie zatraca postawy zdobywcy, nie daje się okolicznościom zepchnąć z drogi, którą po przez życie toruje swą wolą, po której posuwa się wytrwale mimo wszystkich przeciwności, mimo chwilowych klęsk i porażek do wyznaczonego z. góry celu. Nie zawsze to zdobywcze przełamywanie się przez stające na drodze okoliczności, podporządkowywanie ich sobie, stwarzanie faktów, nie zaś uleganie faktom łączy się z po-czuciem wygody, spokoju, przyjemności, czyli z tym wszystkim, co człowiek zwykł powierzchownie za szczęście uważać. Nie zawsze te rzeczy idą w parze, nawet rzadko kiedy idą w parze. Wielka, naprawdę wielka twórczość odbywa się w trudzie, w bolesnym wysiłku. Rzeźbienie w granitowej bryle życia wymaga napięcia wszystkich władz duszy, wymaga zwłaszcza spotęgowania woli do najwyższego stopnia. Napisał kiedyś Sienkiewicz, że człowiek przypomina w życiu pływaka na głębokiej wodzie; bez ustanku musi pracować, poruszać się, gdy chce znieruchomieć, odpocząć choć na chwilę, idzie na dno. Wysiłek muskułów duchowych jest równie bolesny, wyczerpujący, jak wysiłek mięśni pływaka, ale świadomość, że się płynie, że bierze się falę życia pod siebie i nie zalewa ona głowy jest źródłem szczęścia najpełniejszego, jakie tu, na ziemi można osiągnąć.
Człowiek — rzeźbiarz życia musi mieć osobowość uformowaną tak twardą, jak najdoskonalsze rzeźbiarskie dłuto, by nie pękła, nie porysowała się na skale, której zamierzony kształt nadaje.
I tu dochodzimy do istoty zagadnienia.
Źródło siły duchowej człowieka nie leży poza nim, w świecie zewnętrznym, ule w jego własnej osobowości. Punkt oparcia jest wewnętrzny, nie zaś zewnętrzny. W chwilach krytycznych, wymagających wielkiego wysiłku woli, człowiek nie znajdzie istotnej podpory poza swym własnym charakterem, poza wartościami, które w sobie samym zdołał stworzyć i rozwinąć.
Jedynie silny charakter daje człowiekowi moc duchową, niezbędną do życia twórczego, zdobywczego. Siła charakteru płynie z jego wewnętrznej jedności i spoistości. Im dalej ta spójność jest posunięta, im bardziej jest człowiek wewnętrznie jednym, im wyższy stopień harmonii osiągają jego władze psychiczne, podporządkowując się rozumnemu celowi życia tym potężniejszą przedstawia siłę, tym bardziej staję się odpornym na ciosy, padające nań w drodze, po której idzie.
Tę jedność i harmonię osiąga osobowość człowieka wokół pewnej określonej idei, która jest jej osią i pionem. Różnorodne czynniki psychiki ludzkiej rodzą różnorodne tendencje życiowe. Jedynie głęboka idea, wykreślająca przewodni drogowskaz życia, zdolna jest skoncentrować je wokół siebie, zbudować wśród nich ład i moralną hierarchię. „Charakter silnym jest wtedy — pisze Lucjan Zarzecki — gdy dusza ludzka stale się krystalizuje; gdy przez całe życie doskonałej się organizuje dokoła pewnej idei… Idea ta musi być dość silna, aby mogła skoncentrować dokoła siebie wszelkie inne tendencje życia człowieka, wykrzesać wysiłek, realizować się w systematycznej pracy. Musi ono być czymś, co ma wartość samo przez się, a więc „winna się oprzeć o grunt ideałów moralnych. Na koniec powinna być w ścisłym związku z życiem nie tyle w znaczeniu wygodnego przystosowania się do przygodnych jego warunków, ile w znaczeniu możliwości zrealizowania się, stawania się rzeczywistością[1].
W jaki sposób idea organizuje duszę człowieka i staje się podstawą jej siły?
Idea uzasadnia woli celowość i wartość jej każdorazowego wysiłku. Napięcie woli uzależnione jest od atmosfery moralno-ideowej, w której człowiek działa. Idea wzmaga je i podtrzymuje, gdyż wiąże w wyobraźni człowieka każdorazowy jego wysiłek, jego akt twórczy z pełnym obrazem ideału, ku któremu wola jest obrócona. Idea zespala w ten sposób wszystkie władze duszy, gdyż nieustannie stawia przed jej oczyma cel zasadniczy, najwyższy, opromienia jego blaskiem szary, codzienny wysiłek. W atmosferze idei drobne, codzienne potyczki i małe, niepozorne zwycięstwa nabierają charakteru niezastąpionych cegiełek, z których wznosi się ginach wielki i wieczny…
Idea jako oś osobowości człowieka, winna wiązać ją nie tylko z. realnym życiem, winna bowiem poprzez życie wiązać ją z wartością zaziemską, metafizyczną.
Już w poprzednich rozdziałach poruszyłem szczegółowiej to kapitalne zagadnienie. Dusza ludzka ma swój metafizyczny, absolutny cel; cel ten winien być ukoronowaniem idei życia człowieka, jeśli pragniemy w niej widzieć całość, harmonijną i logiczną, na bez-względnych opartą podstawach.
Idea — jak powiedzieliśmy — zapewnia osobowości człowieka harmonijną jedność — zasadniczy warunek szczęśliwości. Jedność te osiąga człowiek przez skupienie wokół idei wszystkich swych sił psychicznych w postaci oddania ich na służbę jej realizacji. Naczelna wartość idei życia musi jednocześnie zawierać życia tego cel. Ale zarazem idea musi mobilizować osobowość człowieka, wszystkie jej siły do twórczego współżycia w środowisku społecznym, w tych przyrodzonych ramach, wśród których człowiek przedziera się do swej pozaziemskiej przystani…
Jakaż to idea?
Tylko idea narodowa zdolna jest najpełniej ze wszystkich ludzkich idei podporządkować, sobie duszę człowieka, bo w duszy ludzkiej tkwi integralnie psychiczny pierwiastek narodu.
Tylko idea narodowa, głęboko, nowocześnie pojęta, kojarzy w sobie absolutny, metafizyczny cel z postulatem walki i pracy w naturalnym, a najpełniejszym środowisku człowieka — narodzie.
Realizując ideę narodową, tworząc wielkość narodu wysiłkiem swego charakteru i umysłu, podnosimy naszą ludzką wartość na coraz wyższy poziom ku zaziemskiemu celowi — Bogu. Tym samym spełniamy cel swego istnienia, uświadamiamy sobie sens istnienia, zdobywamy poczucie prawdziwego szczęścia.
Bo, jak wyżej już mówiliśmy jedno jest na ziemi źródło prawdziwego, głęboko pojętego szczęścia. Wytryska ono ze zwartego, jednolitego charakteru, zespolonego w służbie przewodniej idei życia. Droga tej służby może wieść i częstokroć wiedzie przez bolesne, codzienne ciernie, przez gruzy małych, ludzkich wygód i pragnień. Wykuwa ją się w bólu, w twórczym trudzie… Ale wykuwa się ze świadomością, że to, co ból tworzy nie minie dziś ani jutro, nie upadnie na kapryśną szalę okoliczności, nie rozpryśnie się pod uderzeniem życia —wejdzie, juko nowa wartość moralna do duszy twórcy i jego narodu, będzie nowym, dalszym szczeblem ku najwyższemu ideałowi.
W tworzeniu wielkości Narodu — wbrew słabościom własnym i przeszkodom, stawianym przez innych – tkwi szczęście i rozwój człowieka.
Wojciech Kwasieborski
28 grudnia 2019 o 21:45
Wojciech Kwasieborski (1914 – 1940) – jeden z czołowych działaczy Ruchu Narodowo-Radykalnego,, Falanga”, redaktor, publicysta. Absolwent Gimnazjum im. Jana Zamoyskiego, oraz Wydziału Prawa UW, Kierował w swojej szkole Narodową organizacją Gimnazjalną, podczas studiów członek oddziału Akademickiego 0bozu Wielkiej Polski. Członek Komitetu Redakcyjnego ,,Akademika Polskiego”, w którym pełnił funkcję przewodniczącego sekcji historii ruchu narodowego. Wstąpił do ONR, a po rozłamie związał się z grupą Bolesława Piaseckiego (RNR Falanga). W 1937 roku wszedł w skład Komitetu Redakcyjnego Ruchu Młodych pod kierownictwem Bolesława Piaseckiego, którego owocem prac stały się Zasady Programu Narodowo-Radykalnego. Do 1939 roku członek ścisłego kierownictwa,,Falangi”. Pełnił funkcję kierownika Grup Szkolnych Ruchu Narodowo-Radykalnego ,,Falanga” oraz redaktora naczelnego powołanego do życia w tymże roku periodyku ,,Przełom”. Swoje artykuły zamieszczał w: ,,Szczerbcu”, ,,Jutrze” ,,Falandze”, ,,Ruchu Młodych”, ,,Pro Christo”. Był autorem dwóch broszur programowych:,,Podstawy narodowego poglądu na świat” oraz ,, Podstawy narodowo-radykalnej przebudowy szkoły polskiej”
Po wybuchu II wojny światowej działał w konspiracji w konfederacji Narodu. Aresztowany przez Niemców i rozstrzelany w masowej egzekucji w Palmirach w nocy z 20 na 21 czerwca 1940 roku.