life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Andrzej Szlęzak: Szaleństwo Powstania Warszawskiego

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

A już myślałem, że kolejną rocznicę największego szaleństwa w historii Polski zbędę w kilku zdaniach. Nie dało się. Moja myśl, że ten, kto idzie z gołymi rękami na czołgi jest szaleńcem, a ten, kto innych posyła z gołymi rękami na czołgi jest zbrodniarzem, a kto tego nie rozumie jest głupi, wzbudziła kontrowersje. Dla mnie jest ona oczywista. Pierwszy raz wypowiedziałem ją kilkanaście lat temu podczas konferencji prasowej z Januszem Korwin-Mikkem, na której zapowiedzieliśmy zorganizowanie sądu nad osobami odpowiedzialnymi za wybuch powstania warszawskiego. Niestety do wspomnianego procesu nie udało się doprowadzić, a uważam, że byłoby to potrzebne. Zatem po tylu latach przyszła pora na szerszą interpretację mojej myśli.

Skupmy się na pierwszej jej części, czyli na tym, że ten, kto idzie z gołymi rękami na czołgi jest szaleńcem. Ona budzi największe sprzeciwy. Przyjęło się uważać za głos rozsądku oddzielanie męstwa i heroizmu powstańców od decyzji dowódców wojskowych i przywódców politycznych, którzy zdecydowali o wybuchu powstania. Pierwszym chwała, drugim hańba. Nie uważam, by to odróżnienie załatwiało problem. Nie uważam bowiem, że udział w działaniach zbrojnych bez odpowiedniego uzbrojenia jest bohaterstwem. Gdzie, jak gdzie, ale w działaniach zbrojnych, by miały sens, sprawą zasadniczą jest stosunek sił i środków. Tu dowódców, ale i szeregowych żołnierzy musi obowiązywać chłodna kalkulacja jakie cele możemy osiągnąć posiadanymi siłami. Dla przykładu dowódcy i żołnierze na Westerplatte w 1939 roku takiej kalkulacji dokonali. Mieli się bronić parę dni. Wytrwali tydzień. Przetrzymali ataki wroga liczniejszego i nieporównanie potężniej uzbrojonego. Na tym polegało ich bohaterstwo. Poddali się, gdy wyczerpały się zasoby umożliwiające dalszy opór, a kontynuowanie walki nie miało już sensu militarnego i politycznego. Dowódcy nie chcieli szafować życiem żołnierzy, bo uważali, że ich życie może się jeszcze przydać Polsce. Jeśli nawet był u niektórych oficerów zamiar walki do ostatniego żołnierza, to na szczęście tak się nie stało. W przeciwnym razie szaleństwo wzięłoby górę nad bohaterstwem.

A jak to wyglądało w powstaniu warszawskim? Tam kalkulacja sił i środków – jeśli była – nie doprowadziła do żadnych rozsądnych decyzji. Czy któryś z dowódców powstania myślał, że ryzyko jest za duże? Czy myślał, że życie tysięcy utalentowanej młodzieży będzie bardziej potrzebne Polsce, ale już po wojnie, której wynik był już przesądzony? A czy myślał o losie setek tysięcy cywilów kompletnie nie świadomych, jakie niebezpieczeństwo na nich sprowadzono? Odpowiedź na te pytania musi doprowadzić do wniosku, że decyzje tych dowódców były zbrodnicze, a od żołnierzy – powstańców wymagali nie bohaterstwa, lecz szaleństwa. Bo niby czego oczekiwali od oddziałów, w których mniej więcej jeden powstaniec na dwudziestu miał jakąś broń?
A czego chcieli i jakie wyobrażenie o swojej walce mieli powstańcy, zwłaszcza ci młodzi? W wielu relacjach przebija się silniejsza od wszystkiego chęć odwetu na Niemcach. To na pewno zrozumiałe, ale czy ci młodzi, nieuzbrojeni żołnierze mieli świadomość dysproporcji w uzbrojeniu i wynikających z tego konsekwencji dla ich żądzy odwetu? Jeśli na wojnie emocje w postaci chęci zemsty dominują nad kalkulacją sił i środków, to prowadzi to do szaleństwa, a nie bohaterstwa. W indywidualnych przypadkach nieuzbrojony powstaniec mógł w walce wręcz pokonać po zęby uzbrojonego Niemca. Jednak w starciu zorganizowanych formacji, nieuzbrojeni powstańcy stawali się bardziej straceńcami, nie mającymi żadnych szans na pokonanie Niemców. Taka postawa bardziej przypomina szaleństwo niż bohaterstwo. Można zrozumieć entuzjazm i euforię młodych powstańców w momencie wybuchu powstania, ale natychmiast powinny pojawić się pytania z ich strony do dowódców z czego mamy strzelać do Niemców i jak ich mamy pokonać bez broni i amunicji? Uważam, że naturalną rzeczą byłoby odmówić udziału w walce dopóki nie dostało się do ręki broni.

A co powiedzieć o młodzieńczej chęci odwetu, która nie liczy się z losem cywilów, tysiącami ginących na skutek walk i mordowanych w zorganizowany sposób przez Niemców? Gdzie tu bohaterstwo? Młody powstaniec, ale dorosły, samodzielnie i świadomie narażający swoje życie, to zrozumiałe i całkowicie do zaakceptowania. Ale tenże powstaniec, słabo uzbrojony albo w ogóle nieuzbrojony i w ten sposób nie mający żadnych możliwości chronienia starców, kobiet i dzieci, a przez to narażający ich na niemal pewną śmierć, to nadal bohater? Może jednak szaleniec. Owszem, można powiedzieć, że powstańcy dostali rozkazy i jako karni żołnierze musieli je wykonać. Jest oczywistym, że dowódca posyłający nieuzbrojonych albo bardzo słabo uzbrojonych żołnierzy do walki jest zbrodniarzem. Ale czy żołnierze wykonujący taki rozkaz i idący do walki w zasadzie bez broni na pewną śmierć to bohaterowie czy straceńcy?

W naszym kręgu kulturowym jako szaleństwo przyjęło się przyjmować wyczyny japońskich pilotów kamikadze. Jednak ci piloci samobójcy na tle nieuzbrojonych powstańców odznaczali się pewną racjonalnością. Latali samolotami wypełnionymi ładunkami wybuchowymi, czyli byli uzbrojeni i mogli zadać wrogowi duże straty. Nieuzbrojeni powstańcy w swej masie nie byli w stanie zadać Niemcom większych strat, a te które zadawali były okupione olbrzymi stratami samych powstańców i tysięcy cywilów. Ich postawa była mniej racjonalna niż samobójcze misje pilotów kamikadze. Oni ginęli samotnie. Nie narażali przy tej okazji na śmierć choćby swoich towarzyszy broni.

I na koniec taka oto refleksja. Kiedy podczas wojny obronnej 1939 roku pod Wizną, polska obrona wyczerpała swoje możliwości, żołnierze poddali się i poszli do niewoli. Ich dowódca kapitan Władysław Raginis uznał, że dla niego jedynym honorowym wyjściem będzie zastrzelenie się co też zrobił. Raginis jest słusznie uważany za bohatera. Szkoda, że żaden z tych, którzy wywołali powstanie warszawskie nie miał tyle poczucia honoru i odwagi osobistej, żeby strzelić sobie w łeb.

A Państwo w powstaniu warszawskim dostrzegacie tylko bohaterstwo bez szaleństwa?

Andrzej Szlęzak

Źródło: facebook.com

Powstanie1944_Wawa


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: 

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

6 Komentarzy

  1. Rzeź Woli to przykład drastyczny.

    • W dodatku dirlewangerowcy to tak naprawdę niemieccy komuniści, przetrzymywani wcześniej w Buchenwaldzie.

    • Do tego ordynarni kryminaliści. Równie zwyrodnieni byli siepacze z RONy i innych banderowskich band.

  2. Masoński i antypolski rząd londyński, pod naciskiem agentów sowieckich i protoglobalistów jak Retinger, cynicznie wysłał entuzjastycznych, młodych działaczy podziemia na pewną śmierć, co poskutkowało destrukcją lewobrzeżnej Warszawy z całym jej dorobkiem i dziedzictwem oraz śmercią 200 tysięcy cywilów z rąk dirlewangerowskich degeneratów i banderowskich siepaczy jak i eliminacją zalążka przyszłego, antybolszewickiego ruchu oporu.

  3. Trzeba w końcu powiedzieć dość fetowaniu szaleńców i zbrodniarzy. Myślę że większość ludzi jest już zmęczona namolnym wpychaniem im do gardeł kultu Powstania Warszawskiego co ma w Polsce miejsce od ok. 20 lat.

    • Gloryfikacja tego zrywu to idiotyzm równy wychwalaniu powstania styczniowego.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*