life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Stanisław Piasecki: Jesteśmy polonofilami

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Cenię bardzo wysoko pióro Bolesława Koskowskiego z „Kuriera Warszawskiego”. Jest to niewątpliwie jeden z niewielu publicystów polskich, który swym niepowszednim talentem pisarskim, godnością postawy i poczuciem odpowiedzialności za słowo, wzbudza szacunek i podziw nawet u przeciwników, nawet u tych, którzy nie podzielają jego poglądów. Nie podzielam poglądów senatora Koskowskiego. Jego liberalno-narodowy punkt widzenia jest mi daleki i obcy. To XIX-ty wiek, a ja czuję się już człowiekiem XX-go wieku. Ale sposób, w jaki Bolesław Koskowski bronił dotąd swego stanowiska, uzasadniał je i wyciągał z niego wnioski – należał do publicystyki najwyższej klasy.

Tym przykrzej mi napisać dziś to, co napisać muszę pod świeżym wrażeniem artykułu pt. „Jesteśmy frankofilami”, podcyfrowanego literkami B.K., a zamieszczonego w niedzielnym numerze „Kuriera Warszawskiego” (15.11. 1936). I nie umiem znaleźć innego określenia: jest to artykuł oburzający. Tak oburzający, że choć na łamach „Prosto z Mostu” unikamy poruszania aktualnych tematów politycznych, raczej omawiając zagadnienia ideowe o dłuższym oddechu, tym razem nie sposób nie złamać zasady. Nie będzie to zresztą odstępstwo zbyt wielkie. Artykuł „Jesteśmy frankofilami”, acz dotyczy aktualnej sprawy zerwania przez Hitlera umów lokarneńskich i ma na celu nakreślenie dróg polityki polskiej wobec tego przesilenia międzynarodowego, jest objawem zewnętrznym zagadnienia o wiele głębszego i bardziej zasadniczego. Ni mniej i nie więcej: zagadnienia psychiki narodowej. Albo dokładniej: czy czujemy się psychicznie narodem, czy też narodkiem.

Nie trzeba właściwie streszczać biegu myśli artykułu, o którym mowa, wystarczy już sam tytuł: „Jesteśmy frankofilami”. Dwa słowa, a jakąż przeraźliwą treść zawierają w sobie, gdyby miały być prawdą! Według Bolesława Koskowskiego nie jesteśmy więc narodem Polaków, ale frankofilów! Nie ma polityki polskiej, tylko frankofilska! Dosłownie tak:

„Fundament bowiem uczuć jest silniejszy, niż spekulacja bieżących interesów. W Polsce niepodobna sobie wyobrazić, właśnie dzięki tym uczuciom, polityki zagranicznej, sprzecznej z celami polityki francuskiej”.

Równocześnie niemal z tym artykułem polskiego publicysty, przyszedł do Warszawy ostatni numer francuskiego tygodnika „Candide”, w którym z okazji głośnego wywiadu Piotra Cofa na temat sowieckiej aeronautyki, takie można przeczytać uwagi:

„Polska nie pragnie prawdopodobnie, aby jej niebo zostało zamienione na pole bitwy… Nasza polityka zagraniczna była tak głupia od jakiegoś czasu, że nie możemy już nawet liczyć na neutralność Polski na wypadek konfliktu. Przypuszczalnie byłaby ona przeciw nam. Ale tego nie ośmiela się mówić nawet p. Piotr Cot”.

Polityka francuska, zdaniem Francuzów nawet, jest głupia, a nasza polityka zagraniczna ma ślepo iść za jej głupstwami! Nie chcę bynajmniej przez to powiedzieć, że polityka min. Becka jest mądra. Ale z tego wcale nie wynika, aby zwalczając głupstwa polskiej polityki, trzeba było radzić iść za głupstwami… francuskimi.

Politykę mądrą mogą prowadzić tylko te narody, które mają przed sobą jasno zarysowane cele, które wiedzą ku czemu zmierzają, które walczą o idee, o supremację swego typu cywilizacyjnego. Narody, które podbijają świat tworzeniem lepszych form życia, którym w międzynarodowych zmaganiach daje siłę poczucie wnoszenia nowych wartości. Takie narody prowadzą politykę serio. Nie straszne są dla nich chwilowe niepowodzenia dyplomatyczne. Polityka nie jest dla nich grą, ale walką o idee.

Narodom nawet wielkim, których nie stać na twórczość ideową, które zatrzymały się w miejscu i żyją tylko resztkami dawnej świetności twórczej, nie pozostaje nic innego, jak grać, wykręcając się sprytem, blefować papierową walutą pociągnięć dyplomatycznych tam, gdzie do rzeczywistego zwycięstwa trzeba pokrycia w złocie koncepcji dziejowej.

A pomiędzy narodami-twórcami i narodami-graczami plącze się dyplomacja narodków. Małych narodków, zastrachanych ekspansją ideową możnych sąsiadów, narodków na przemian butnych i pokornych, bądź to dających się używać za przyznawany im łaskawie. Frazes mocarstwowości do roli agentów cudzej polityki, bądź też bez szemrania idących w wasalną służbę za mętną obietnicę jakiejś tam pomocy wojskowej w razie czego, czy nawet pożyczki (z lichwiarskim procentem).

Naród, który nie chce być przedmiotem polityki, ale jej podmiotem, musi się zdobyć na wolę wielkości. Musi z narodku przetworzyć się w naród. Zakreślić sobie w świecie własne cele. I iść do nich nie oglądając się na nic: poprzez klęski i zwycięstwa.

Czym chcemy, żeby była Polska? Narodem czy narodkiem?

Myśl wzdraga się przed postawieniem takiego pytania; jest w nim coś obelżywego dla uczuć narodowych. Ale czyż można go nie postawić, gdy z jednej strony widzi się upajanie frazesem mocarstwowości, z drugiej zaś słyszy się hasło: „Jesteśmy frankofilami”?

Trzeba więc krzyczeć: do diabła z całą tą bankietową mocarstwowością, polowaniami w Białowieży, stałym miejscem w Lidze Narodów! Można wcale nie być w Lidze i być na świecie czymś znacznym (exemplum: Niemcy), można mieć stałe miejsce w radzie i być niczym.

Ale równocześnie trzeba krzyczeć jeszcze głośniej: nie jesteśmy frankofilami, ani żadnymi innymi „filami”! Owszem, prezes towarzystwa polsko-francuskiego i członkowie tej organizacji powinni być frankofilami, tak jak członkowie towarzystwa polsko-czeskiego powinni być czechofilami, a japońsko-polskiego japonofilami. W porządku. Takie „filstwa” są pożądane, pożyteczne, celowe. Ale jako naród, jako całość, możemy być tylko polonofilami.

Artykuł Bolesława Koskowskiego, poczęty niewątpliwie z najczystszej intencji, ba, z patriotycznej intencji, odsłania tragiczny niedobór psychiki polskiej, wyniesiony przez starsze pokolenie z lat niewoli. Jest w tern jeszcze pogłos „orientacji” wojennych. Czym pan jest? Germanofilem czy moskalofilem? Jakiej pan jesteś orientacji? Koalicyjnej, czy austro-niemieckiej? Och, tak, na tle ówczesnych warunków, na tle Polski niewolnej, zrozumieć to można, choć już i to coraz trudniej. Ale dziś? W siedemnaście lat po odzyskaniu niepodległości? Jak jeszcze słabe jest poczucie własnego państwa!

Czy można sobie wyobrazić Francuza, który by napisał artykuł pt. „Jesteśmy anglofilami”? Czy zagadnienie „filstwa” może istnieć dla obywatela ZSRR? Czy znalazłby się Niemiec, który mógłby się zastanawiać nad tym, jakiej orientacji ma się trzymać Trzecia Rzesza?

Oczywiście niemieckiej!

My zaś mamy być frankofilami. Dlaczego? Bo, jak wywodzi Koskowski, winniśmy Francji wdzięczność za pomoc w czasie wojny, podczas konferencji pokojowej i w dobie najazdu bolszewickiego. Owszem, winniśmy. I z pewnością nieraz będziemy ją mieli sposobność okazać. Ale wcale nie dlatego, że jak znów dalej wywodzi Koskowski – Polska „położona między Niemcami i Rosją, niejako skazana geopolitycznie na wybieranie między tym a tamtym” stałaby się w końcu „satelitą mocarstwa silniejszego, sojusznika materialnie potężniejszego”. Bo zagadnienie przyszłości Polski nie polega na tym, aby dla uniknięcia roli satelity wobec Niemiec czy Rosji stać się satelitą dalekiej Francji. Zagadnienie Polski polega na tym, aby nie była ona niczyim satelitą. Bo tylko wtedy Polska będzie Polską, a nie Frankofilią, Rusofilią, czy Germanofilią.

Nie jesteśmy krajem wyspiarskim i nie możemy, oczywiście, pozwolić sobie na splendid isolation. Każdy naród, zorganizowany w państwo, musi dążyć do pewnej statyczności poprzez system traktatów, paktów i sojuszów. Sojusz z Francją jest dla Polski w dzisiejszym układzie politycznym czymś, co rozumie się samo przez się, tak jest oczywiście konieczne. Ale jeśli ten sojusz ma być dla narodu polskiego pożyteczny i celowy, musimy być w nim polonofilami, a nie frankofilami. Rolę frankofilów pozostawmy już… Francuzom.

Stanisław Piasecki

spiasecki


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

Jeden komentarz

  1. Stanisław Piasecki, ps. „Stanisław Mostowski” (ur. 15 grudnia 1900 we Lwowie, zm. 12 czerwca 1941 pod Palmirami) – polski działacz narodowy, dziennikarz, pisarz, żołnierz, publicysta, krytyk literacki i teatralny.
    .
    Brał udział w walkach o Lwów w 1918 i 1919. W 1920 jako ochotnik brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Studiował architekturę na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie oraz prawo na Uniwersytecie Poznańskim. W tym czasie był członkiem Związku Akademickiego Młodzież Wszechpolska. W 1935 roku założył własny tygodnik literacko-artystyczny „Prosto z Mostu” prezentujący polską myśl nacjonalistyczną. Miał ambicje stworzenia z pisma prawicowej alternatywy dla lewicowo-liberalnego pisma „Wiadomości Literackie”.
    .
    Kiedy wybuchła wojna, zgłosił się na ochotnika do wojska. Stawiając opór wkraczającej znienacka Armii Czerwonej zdołał uniknąć sowieckiej niewoli i powrócił do Warszawy. Podjął działalność w strukturach konspiracyjnych Stronnictwa Narodowego. W grudniu ukazał się pierwszy numer podziemnego pisma pt. „Walka”, którego był współtwórcą i redaktorem. Redakcja mieściła się w mieszkaniu Piaseckiego. Fundusze na druk pisma czerpał z restauracji Arkadia, którą założył w suterenie Filharmonii Narodowej. W lokalu spotykali się młodzi konspiratorzy, a także nastoletni poeci: Onufry Kopczyński, Wacław Bojarski, Zdzisław Stroiński, Andrzej Trzebiński i Tadeusz Gajcy, którzy wkrótce założyli grupę literacką Sztuka i Naród. Przez jakiś czas gościom Arkadii na fortepianie przygrywał Witold Lutosławski.
    .
    W grudniu 1940 Piaseckiego aresztowało Gestapo. Po kilkumiesięcznych torturach w al. Szucha trafił na Pawiak. Po sąsiedzku, na oddziale kobiecym, znalazła się jego żona. 12 czerwca został rozstrzelany w Palmirach w zbiorowej egzekucji.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*