life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Koszty pracy w Polsce

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

niewolnikDla jednych miarą sukcesu jest dodatnie tempo wzrostu PKB w Polsce, podczas gdy nasi sąsiedzi borykają się z recesją. Dla dziennikarek kolorowych magazynów to, że polskie dziewczęta kupują ciuchy w tych samych popularnych sieciówkach co ich amerykańskie koleżanki. Dla entuzjastów elektroniki – łatwy dostęp do najnowszych gadżetów, produkowanych w Azji. A mnie to nie cieszy. Boję się, że jeśli nie nastąpi zwrot w polskiej polityce gospodarczej, za kilka lat zabraknie u nas miejsc pracy nawet dla tych, którzy godzą się na umowy śmieciowe.

Powiedzieliśmy wcześniej, że wzrost gospodarczy zależy od skali inwestycji. Jednak nie zawsze wysiłek inwestycyjny i związane z nim ograniczenia konsumpcji dają spodziewane rezultaty. Nadmierna koncentracja zasobów w jednych branżach hamuje rozwój innych. Im więcej ktoś na tym korzysta, tym trudniej zawrócić z błędnie obranej drogi. W epoce realnego socjalizmu koncentracja nakładów inwestycyjnych w przemyśle ciężkim i wydobywczym była tak wielka, że gospodarka przypominała węża pożerającego własny ogon. Nie wystarczało pieniędzy na rozwój i modernizację gałęzi wytwarzających dobra konsumpcyjne. Dóbr tych było za mało, a ich ceny nie zmieniały się latami. W tym tkwiła główna przyczyna kolejek, reglamentacji deficytowych towarów, zakupów spod lady. Próby reform niereformowalnego ustroju nie dawały trwałych rezultatów, socjalizm zbankrutował, choć zmiana ustroju została oficjalnie ogłoszona dopiero 8 grudnia 1992 r., gdy weszła w życie Mała Konstytucja.

Dwa lata wcześniej zgodziliśmy się na szokową terapię polskiej gospodarki, bo większość z nas wierzyła, że wystarczy zastąpić centralne planowanie mechanizmem rynkowym, sprywatyzować nieefektywne przedsiębiorstwa, znieść monopol dewizowy i ograniczenia dla przepływu towarów, osób i kapitału, a będzie nam się powodziło się coraz lepiej. Dostęp do najnowszych technologii i know-how miała zapewnić integracja naszej gospodarki z rynkami światowymi, a w szczególności członkostwo w tworzącej się wówczas Unii Europejskiej.

W 2012 r., w stosunku do 1990 r., wolumen PKB wzrósł 2,3 raza, zaś nakłady inwestycyjne brutto na środki trwałe ponad 3,5-krotnie. Od 1995 r. tempo wzrostu inwestycji (ok. 6 proc. rocznie) wyprzedzało o ok. 2 pkt. proc. tempo wzrostu PKB, na 1 pkt. proc. przyrostu polskiego PKB przypadało bowiem aż 1,7 pkt. proc. przyrostu nakładów inwestycyjnych. W tym okresie kapitałochłonność inwestycji opartych głównie na importowanej technologii, wzrosła z 15 proc. do 18 proc. Restrukturyzacja polskiej gospodarki, w połączeniu z kapitałochłonnym typem postępu technicznego spowodowały likwidację ok. 6 mln miejsc pracy w przemyśle i rolnictwie. W ich miejsce powstało 4 mln nowych stanowisk, głównie w handlu i szeroko pojętych usługach. Można zatem powiedzieć, że podobnie jak w czasie pierwszej rewolucji przemysłowej maszyny wypierały ludzi z rynku pracy. Chroniczne bezrobocie, które w okresach pogorszenia koniunktury sięgało nawet 3 mln, hamowało tempo wzrostu wynagrodzeń, toteż realnie płace w 2012 r. były tylko o ok. 70 proc. wyższe niż w 1990 r.

Zarabiamy, statystycznie rzecz biorąc, trochę więcej niż na początku transformacji ustrojowej, ale dotyczy to tylko tych zawodów i grup społecznych, które znalazły dla siebie wygodne miejsce w rządzonej twardą ręką neoliberalnej gospodarce. Nadal jednak nasze przeciętne wynagrodzenia (w 2013 r. 3080 zł bez składek na ubezpieczenia społeczne) są według parytetu siły nabywczej o połowę niższe w porównaniu ze średnią dla UE. Zwiększyły się dysproporcje dochodowe między miastem i wsią, poszczególnymi regionami Polski, wielkimi aglomeracjami i małymi miejscowościami. Wrażenie, że żyje nam się coraz dostatniej, wynika z obfitości różnych importowanych dóbr, które w czasach realnego socjalizmu były dostępne wyłącznie w komisach i sklepach dla uprzywilejowanych.

Mój przyjaciel, profesor Jerzy Żyżyński w jednym ze swych esejów powiedział: „W Polsce ukształtowano swoistą psychozę kosztów pracy i negatywną – czasami aż do bólu nonsensowną – propagandę przeciw ważnym a nieuniknionym elementom tych kosztów”. Nie dotyczy to, rzecz jasna, ludzi powiązanych z establishmentem, którym przypisuje się nadzwyczajne walory i horrendalnie wysokie uposażenia. Od pozostałych wymaga się wiele, a płaci jak najmniej. Lukratywnych stanowisk menedżerskich jest stosunkowo niewiele, nisko wynagradzanych (choć wymagających znacznie wyższych kwalifikacji, dyspozycyjności i profesjonalizmu) – wielokrotnie więcej. Praca stała się dobrem rzadkim, więc ten, kto ją zdobył jest zadowolony, bo ma stały dochód, a nawet – ubezpieczenia i inne profity związane z pracą etatową. Wyzysk pracowników najemnych ma różne formy i tylko częściowo można uchwycić to zjawisko w badaniach statystycznych. W najbardziej syntetyczny sposób poziom eksploatacji siły roboczej (jeśli ktoś woli – kapitału ludzkiego) widać w rachunkach narodowych. Wynika z nich, że w całym okresie transformacji ustrojowej wydajność pracy, mierzona wartością dodaną rosła szybciej od przeciętnych wynagrodzeń; zjawisko to nasiliło się po akcesji Polski do UE. W 2011 r. fundusz wynagrodzeń wyniósł niespełna 419 mld zł (wzrósł nominalnie w stosunku do poziomu z 2000 r. o 87 proc.), wartość dodana netto – 1181 mld zł (zwiększyła się w tym okresie o 110 proc.). Oznacza to, że w 2011 r. z każdej złotówki wydanej na wynagrodzenia powstawała wartość dodana równa 2,82 zł, o 26 proc. większa niż przed jedenastu laty. Można sądzić, że w 2012 r. relacja ta nie uległa istotnej zmianie, a nawet była jeszcze bardziej korzystna dla pracodawców, bowiem spadły realne płace (o 0,1 pkt proc.) i liczba pracujących (o 0,3 pkt. proc.) zaś wartość dodana wzrosła realnie o 1,9 proc.

Po dwudziestu trzech latach dorobiliśmy się własnych multimiliarderów, ale przeciętny miesięczny dochód na członka polskiego gospodarstwa domowego (ok. 1300 zł) zaledwie o 25 proc. przekracza granicę ubóstwa według kryteriów Eurostatu. Prawie 30 proc. Polaków – nie z własnej winy, wbrew poglądom niektórych polityków – żyje w ubóstwie. Z badania przeprowadzonego w 2011 r. przez GUS wynika, że 5 osób na 100 izolowało się od kontaktów społecznych, zagrożonych wykluczeniem było 9 proc. Polaków w wieku 16 i więcej lat. Co 25 osoba doświadczała jednocześnie izolacji społecznej oraz jakiejś formy ubóstwa. Od czasu gdy przeprowadzono to badanie sytuacja wielu rodzin zapewne pogorszyła się, bo wielu utraciło już pracę, a zapowiadane są wciąż nowe zwolnienia. Z danych opublikowanych przez GUS w lutym 2013 r. wynika, że co siódmy Polak bezskutecznie szuka pracy etatowej, a co dziewiąty nie zdołał zarobić nawet złotówki.

Koalicja PO-PSL, dbając o przyjacielskie relacje z możnymi tego świata, jest bezradna w obliczu narastającego bezrobocia i exodusu młodego pokolenia. Nie łudźmy się, nie jesteśmy zielona wyspą, mimo dodatniej dynamiki PKB. Sytuacja na rynku pracy jest dowodem, że nasz kryzys ma podłoże strukturalne, nie uda się zażegnać go obietnicami. Chyba że chodzi tylko uśmierzenie niepokojów społecznych, o przetrwanie u steru państwa do najbliższych wyborów. A co potem?

Prof. dr hab. Grażyna Ancyparowicz

Tekst ukazał się w „Tygodniku Solidarność” nr 14 (1275) 5 kwietnia 2013. Publikacja za pisemną zgodą redakcji.
Strona internetowa czasopisma: http://www.tygodniksolidarnosc.com


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , , , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

6 Komentarzy

  1. Do jednego drobiazgu przyczepię się:

    „Po dwudziestu trzech latach dorobiliśmy się własnych multimiliarderów…”

    Nie jestem pewien czy się ich dorobiliśmy czy to w większości nie są słupy służb, mafii, nomenklatury itp. Przynajmniej jak czytam życiorysy to albo wychodzą powiązania z elitami PRL albo pomysł na biznes jest związany z nadstawieniem kieszeni pod strumień publicznych pieniędzy. Mało jest bogaczy wzbogaconych na zaofeowaniu konkretnego produktu. Zwykle to jakiś import-export, produkcja żelatyny przy zapewnieniu przez kolesi caporowych ceł na importowaną itp. Jak ktoś robił coś konkretnego na własny rachunek, to go załatwiali jak Kluskę.

  2. Dodatnie tempo wzrostu PKB nie świadczy o silnej gospodarce i dobrobycie w kraju. Dla przykładu, Związek Radziecki miał przez większość swojej historii 1-2% bezrobocia i właśnie dodatnie tempo wzrostu PKB, szczególnie od lat 70-ych aż do upadku. PKB ZSRR w okresie tylko pięciu lat (tzw. Pieriestrojka) wzrosło z 900 miliardów do 1.5 biliona dolarów. Co z tego jak w 1991 roku gospodarka ZSRR się zwyczajnie załamała (miało na to wpływ wiele czynników mi.n. wszechobecna korupcja).
    W Polsce zbliżamy się do bezrobocia JAWNEGO 15%, ukryte (szara strefa, praca na czarno) wynosi dwa razy więcej. Mamy kilka milionów roadków na emigracji zarobkowej z której przytłaczająca większość już NIE wróci wychowując tam dzieci, tzw. stracone pokolenia. Synoptycy twierdzą że populacja Polski w 2030 roku będzie wynosić 35 milionów ludzi (dzisiaj jest to 38)! Rząd prowadząc niewydolną politykę finansową zwiększa podatki nakładając ciężar wydatków na barki przeciętnego obywatela. Płaca w Polsce nie nadąża za cenami. Polska wcale nie jest zieloną wyspą, wcale nie jest coraz lepiej. Rośnie bezrobocie i emigracja za chlebem, panuje niż demograficzny. Rząd już ma w planach przyjmowanie imigrantów którzy zajmą miejsce straconych pokoleń. Propaganda PO jest zwyczajnie żałosna, budować drogi, mosty i Orliki z piniędzy podatników i UE to każdy głupi potrafi.

  3. Mucha i Nowak nawet tego nie potrafią, a Arułkowicz rekomenduje ruch pieszo.

  4. Tytuł artykułu nijak się ma do treści. Myślałem, że będzie na temat, a straciłem czas na typowe trącące czerwienią pitolenie „pracownicy mają źle, a pracodawcy to wyzyskiwacze”… Nie ma ani słowa o tym, że horrendalne koszty pracy i poroniony system fiskalny sprawia, że pracodawcy dużo wydają na pracownika, ale pracownik mało dostaje.

    „W Polsce zbliżamy się do bezrobocia JAWNEGO 15%, ukryte (szara strefa, praca na czarno) wynosi dwa razy więcej. ”
    Kolego konkretnie poprzestawiało Ci się :) Ukryte bezrobocie to nie szara strefa, tylko ludzie bez pracy, którzy nie figurują w żadnych rejestrach np. dlatego, że nie chce im się zarejestrować. Szara strefa zmniejsza – dodajmy znacząco – realne bezrobocie.

  5. Przeczytałem i drugi raz po Twoim Łukasz poście wyżej i nie widzę pitolenia o pracodawcach jako wyzyskiwaczach, choć w sumie gdyby było, to czemu nie, jest to powszechne zjawisko. Samo wyzyskiwanie to umowy śmieciowe, zapierdalasz i się cieszysz, że masz pracę, a każdy dzień wolnego to mniejsza wypłata. Masz rację nie ma tu o kosztach pracy napisane. Są one ogromne, ale naprawdę mało jest pracodawców, którzy by uczciwie płacili swoim pracownikom. Śmiem wątpić, że gdyby klin podatkowy był mniejszy, to płacono by pracownikom więcej.

  6. Obecnie stan tego kraju mozna porownac do kiedys zdrowej i ufnej w swojej prostocie i naiwności panny wiejskiej która została uprowadzona do domu publicznego w Holandii. Oczywiście zrobiła to zgraja miejscowych alfonsów poprzez wmówienie jej ze jest nie nowoczesna, nie modna i musi koniecznie te zacofane kiecki potargac, warsztaciki potłuc oraz naciagnąć sobie na tyłek kolorowe stringi gębę wymalować kremem z gówna krokodylego i Du…e skutecznie nadstawiać. Pozbawiona jest podobnie jak przetrzymywana panna w burdelu dowodu osobistego oraz środków na powrót,gdzie już nie ma do czego powracać. Jest tez systematycznie zadlużana gdyż alfonsi jej ustalają taka normę dup…cen/godzinę ze nigdy się nie odrobi.
    Czekam na opinie ze to bzdura nieprawda paszkwil.Na potwierdzenie mojej nieprawdy czekam na doniesienia ze mamy dobrze rozwinięty przemysł produkcji polprzewodników w szczególnosci ukladów scalonych wielkiej skali integracji. Ze laboratoria przemysłowe bankrutują bo nie ma inżynierow naukowców do prowadzenia badan. Ze przemysł stoczniowy produkuje nowoczesne statki do transportu i najnowoczesniejsze okręty wojenne. Ze przemysł maszynowy produkuje nowoczesny zautomatyzowany niezawodny sprzęt rolniczy oraz specjalistyczny sprzęt budowlany. Ze przemysł hutniczy produkuje taka stal która nigdy nie koroduje i i jest tak wytrzymała że można konstruować przedmioty które prawie nic nie ważą, dlatego nie ma zbytu.
    Mamy tak silnie rozwinięty przemysł elektromechaniczny ze mamy nadprodukcje silnikow do turbin wiatrowych i elektrycznych zespolów napędowych do nowoczesnych silników samochodowych. Przemysł lotniczy zaczyna produkować coś w rodzaju Amerykańskiego Dream. Nowoczesną broń produkujemy równie dobra jak nasz hipotetyczny obrońca z za oceanu.
    Ze mamy ośrodki pracujące na rzecz techniki kosmicznej. Do Polski przyjezdza najzdolniejsza młodzież z całego świata aby realizować tu swoje marzenia. Można by wymieniać jeszcze dlugo. Czekam na cokolwiek optymistecznego prócz doniesień z burdelu w którym sam tkwie. i oczekuje pomocy .

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*