life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Remigiusz Okraska: Własność kontra komunizm i kapitalizm, czyli rzecz o dystrybucjonizmie

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Co to jest kapitalizm? Wyzysk człowieka przez człowieka. A komunizm? To samo, lecz odwrotnie”.

(żart z czasów PRL-u)

Spośród wielu interesujących doktryn społeczno-politycznych nie mieszczących się w ramach standardowego podziału na komunizm i kapitalizm, ze względu na swój ponadczasowy charakter wyróżnia się dystrybucjonizm, teoria i ruch społeczny powstałe w Anglii na przełomie pierwszej i drugiej dekady obecnego stulecia.

Proponowane przez dystrybucjonistów rozwiązania dotyczące kwestii politycznych, gospodarczych, kulturowych, a także ekologicznych (czy też raczej odnoszących się do ochrony przyrody i środowiska naturalnego, bowiem nie sposób używać bez zastrzeżeń tego terminu wobec ówczesnych inicjatyw), mimo upływu lat nie zdołały się zestarzeć na tyle, by straciły wszelką wartość, a stało się wręcz przeciwnie, bowiem dopiero bolączki nękające świat u progu XXI stulecia w pełni wyzwoliły potencjał tkwiący w doktrynie dystrybucjonistycznej. Dorobek teoretyczny tego stanowiska ideowego stanowić może nader interesujący przyczynek do wypracowania strategii działania tych środowisk, które nastawione są krytycznie wobec kierunków rozwoju współczesnego świata.

Mówiąc o dystrybucjonizmie nie sposób w kilku choćby słowach nie wspomnieć o najważniejszych cechach kontekstu społecznego, w ramach którego powstał ów nurt ideowy – aby lepiej móc zrozumieć jego istotę. Doktryna ta była bowiem przede wszystkim spójną reakcją na ścierające się dwie najbardziej wpływowe ideologie społeczeństwa industrialnego, a mianowicie na kapitalizm (wolny rynek „ożeniony” z demokracją parlamentarną) oraz socjalizm (brak swobód politycznych plus interwencjonizm państwowy w gospodarce). Dystrybucjonizm może być także rozumiany jako przejaw rozczarowania, które ogarnęło społeczeństwa najbardziej rozwiniętych gospodarczo krajów Europy w pierwszych dekadach stulecia, jako zwiastun narastającej krytyki dotychczasowego porządku i jego negatywnych cech. Gwałtownych zmian jakie dokonały się w strukturze społecznej, formach organizacji życia zbiorowego, stosunkach własnościowych i sferze kulturowej, będących pokłosiem rewolucji przemysłowej, nie oceniano już, jak dotychczas, wyłącznie pozytywnie. Optymizm cechujący wcześniejsze fazy rozwoju społeczeństwa nowożytnego znikał, coraz wyraźniej dostrzegano, iż poza sloganami o rosnącym dobrobycie, ciągłym postępie i niczym nie hamowanej ekspansji rodzaju ludzkiego, kryją się takie smutne fakty, jak dezintegracja lokalnych wspólnot, rozkład rodziny, koncentracja własności w rękach nielicznych, rabunkowa eksploatacja zasobów ludzkich i przyrodniczych, patologie społeczne, trywializacja wytworów kultury i wiele innych.

Kapitalistyczne normy, wartości, wzorce kulturowe i społeczne zdominowały świadomość zbiorową, jednak triumfowi temu towarzyszył rozkwit przeróżnych alternatywnych koncepcji dotyczących całokształtu bytowania ludzkiego. Na ogół trafnie potrafiły one wypunktować uchybienia istniejącego porządku polityczno-ekonomicznego, gorzej było w przypadku proponowanych rozwiązań zastępczych. Najbardziej popularny i żywotny przeciwnik kapitalizmu – marksowski komunizm okazał się w praktyce jeszcze bardziej zabójczy i wadliwy, co w dużej mierze wynikało z faktu, że zaadoptował on wiele z kapitalistycznego sposobu postrzegania roli człowieka w świecie, a dokonana przez marksistów afirmacja materializmu i konstytutywnych elementów industrialnego porządku pobiła na głowę najśmielsze wizje liberałów. Podobnie było z kiełkującym po I wojnie światowej faszyzmem/narodowym socjalizmem, również nieodrodnym dzieckiem społeczeństwa nowożytnego i dominujących w nim wartości.

Istniały jednak i takie środowiska, które negatywnych aspektów rzeczywistości dopatrywały się przede wszystkim w dziedzictwie nowożytności i nie poszły na ideowy i praktyczny kompromis z ideologiami ten stan rzeczy uprawomocniającymi. Jednymi z piewców trzeciej drogi, których nie zaprowadziła ona w krainę utopii, byli właśnie dystrybucjoniści, reprezentowani przede wszystkim przez Gilberta Keitha Chestertona (poetę, publicystę, pisarza, wydawcę, społecznika) i Hilaire Belloca (również poetę i pisarza). Oczywiście na tych dwóch postaciach nie kończy się plejada dystrybucjonistów (warto wspomnieć jeszcze choćby o Haroldzie Johnie Massinghamie), jednak to właśnie Chesterbelloc, jak złośliwie nazywał tę parę przyjaciół Shaw, są pewnego rodzaju symbolem tegoż nurtu.

Korzenie dystrybucjonizmu tkwią głęboko w dziejach chrześcijańskiej Europy; zarówno Chesterton jak i Belloc byli katolikami szukającymi inspiracji do swych rozważań o ładzie społecznym i ekonomicznym w spuściźnie religijnej i kulturowej chrześcijaństwa. Nie było to jednak bezrefleksyjne i ślepe spojrzenie w przeszłość, jakie towarzyszy postawom konserwatywnym i reakcyjnym, bowiem odwołując się do wieków minionych (przede wszystkim do – mówiąc słowami Huizingi – „jesieni średniowiecza”) nie żądali oni dosłownego kopiowania rozwiązań z owych czasów, ich prace nie pozbawione były również dużej dawki krytycznego spojrzenia na dawną rzeczywistość.

Zdaniem dystrybucjonistów, głównymi przyczynami nieszczęść nękających współczesny świat było porzucenie postawy duchowej na rzecz materializmu, na gruncie którego to procesu rozwinęły się dalsze negatywne aspekty nowożytności. To właśnie zanegowanie istniejącego systemu religijnego, wyrastającego oddolnie i mającego organiczny charakter, łączącego swobodę jednostkową z interesem zbiorowym, przyczyniło się w największym stopniu do obecnego charakteru życia społecznego. Kryzys społeczny i kulturowy, będący następstwem współczesnych trendów miał kilka przyczyn. Najważniejszą był rozwój doktryn protestanckich, stanowiących wyraz nowej koncepcji świata i człowieka. To protestantyzm – zdaniem dystrybucjonistów (ale także wielu badaczy społeczeństwa, m.in. Maxa Webera) – w odniesieniu do zjawisk o charakterze długofalowym i zachodzących w makroskali, przygotował grunt pod rozkwit skrajnego indywidualizmu rozbijającego naturalne wspólnoty i więzi międzyludzkie (reakcją na takie wypaczone postawy stał się wiele lat później proces sztucznego przywracania tychże więzi w postaci państwowego centralizmu i ingerencji urzędników – specjalistów we wszelkie dziedziny życia). Stał się także przyczyną zupełnie odmiennego stosunku wobec świata i jego zjawisk, które dotychczas traktowane w kategoriach sacrum, uległy – używając właśnie Weberowskich pojęć – „odczarowaniu”, desakralizacji, detabuizacji.

Rozwój kapitalizmu postrzegali dystrybucjoniści jako logiczne następstwo rozbicia społeczeństwa tradycyjnego (wspólnotowego), a zatem i protestantyzmu (znowu mamy tu punkt zbieżny z teorią Webera z jego pracy „Etyka protestancka a duch kapitalizmu”. Warto jednak dodać, iż Weberowska wizja rozwoju kapitalizmu jest nieco uproszczona, gdyż jego zalążki kształtować się poczęły kilka stuleci przed wystąpieniem Lutra. Jeśli jednak potraktujemy kapitalizm nie jako system stosunków ekonomicznych, lecz spójną ideologię o określonych cechach to wtedy dystrybucjonistyczna krytyka protestantyzmu nabierze mocy, podobnie jak obiektywny opis autorstwa Webera). Ten system ekonomiczny, zdaniem Belloca, „zaistniał wraz z przyjściem kalwinizmu i /…/ stał się niezbędną podstawą formacyjną wszystkich buntów przeciw Wierze, zapoczątkowanych w czasach współczesnych”.

Dokonując krytyki rewolucji przemysłowej i jej następstw uważali dystrybucjoniści, że stała się ona swoistym zwieńczeniem procesów dezintegracyjnych, jednak same przyczyny negatywnych zjawisk pojawiły się znacznie wcześniej: „Gdyby kapitalizm nie istniał przed rewolucją przemysłową, wówczas rewolucja ta mogłaby być zarówno zgubna, jak i dobroczynna dla Anglików. Ale kapitalizm – czyli posiadanie przez niewielką warstwę ogromu zasobów i możliwości – był obecny na długo przed tym, nim wprowadzono nowe rozwiązania technologiczne i dokonano nowych wynalazków… To nie maszyny są przyczyną utraty naszej wolności, lecz jest nią znacznie wcześniejsza utrata niezależnej myśli, wolności duchowej”. Zgubne następstwa industrializacji tylko częściowo tłumaczyć można samą istotą technologii, gdyż wynikają one, zdaniem dystrybucjonistów, z kryzysu moralnego, w jakim świat pogrążył się na wiele lat przed wynalezieniem maszyny parowej. Belloc pisał: „Owe wspaniałe odkrycia pojawiające się w społeczeństwie, podobne do tych z wieku XIII, mogłyby przynieść błogosławieństwo i przyczynić się do wzbogacenia rodzaju ludzkiego. Jednak zamiast tego przyniosły w efekcie ogromne osłabienie kondycji moralnej współczesnego społeczeństwa i okazały się przekleństwem”. Massingham zaś dodawał: „Trzeba /…/ uświadomić sobie, że to nie sama mechanizacja jest odpowiedzialna za niekorzystne zmiany społeczne i ekonomiczne, ale sprzężenie mechanizacji z niszczycielską filozofią materialistyczną”.

W Anglii, która była przedmiotem szczególnego zainteresowania ze strony obu czołowych piewców dystrybucjonizmu (Chesterton napisał „Krótką historię Anglii”, Belloc zaś „History of England”) wpływy protestanckie osiągnęły swe apogeum w buncie Henryka VIII przeciw papiestwu, zaś powstanie Kościoła Anglikańskiego oznaczało początek nowego porządku społecznego. Trwający przez cały okres średniowiecza proces stopniowej emancypacji mieszczaństwa, a zwłaszcza chłopstwa (które, choć uzależnione od własności kościelnej i świeckiej cieszyło się coraz większymi swobodami), został gwałtownie przerwany przez wspomnianego władcę. Dokonał on bowiem konfiskaty majątków kościelnych, które przeszły w ręce państwa wraz z uzależnionymi od nich chłopami. Choć drobni rolnicy i hodowcy nie posiadali pełni praw w dysponowaniu swym majątkiem, to jednak zakres ich uprawnień stale się rozszerzał, a w przypadku rozmaitych nieszczęść i niepowodzeń liczyć mogli na daleko idące wsparcie ze strony urzędników kościelnych zarządzających majątkami. Wraz z rozwojem społeczeństwa chrześcijańskiego ulepszano nie tylko stosunki własnościowe (Chesterton o ludziach tamtej epoki pisał: „Pod względem ekonomicznym byli znacznie równiejsi, rządzili się znacznie sprawiedliwiej w swym środowisku ekonomicznym niż ludzie współcześni, którzy szarpią się szaleńczo między śmiercią głodową a wyzyskiem kapitalizmu”), lecz rozszerzał się także zakres swobód obywatelskich. Zdaniem Chestertona: „Mogły być lepsze społeczeństwa a już z pewnością nie musimy daleko szukać gorszych; ale wątpliwe, czy kiedykolwiek istniało społeczeństwo tak spontaniczne. Nie możemy /…/ nie oddać należytej sprawiedliwości samorządowi lokalnemu z owej epoki, nawet jeśli gdzieniegdzie bywał nader wadliwy i nieskładny, stosując jakiekolwiek porównania z tworzonymi dzisiaj planami samorządowymi. Nowoczesny samorząd zawsze pochodzi z góry; w najlepszym razie jest nadawany, lecz częściej po prostu narzucany. Ludzie średniowiecza nie tylko mieli samorząd, ale samorząd ten tworzyli sami. /…/ Ludzie od dawna łączyli się w gildie i parafie, kiedy jeszcze nikomu się nie śniły ustawy samorządowe. Podobnie jak dobroczynność, która rozwijała się w ten sam sposób, samorząd lokalny powstawał na miejscu”.

Dystrybucjoniści tak wielką wagę przykładali do wydarzeń z przeszłości, gdyż, ich zdaniem, korzenie współczesnych bolączek sięgają niezwykle głęboko. Henryk VIII konfiskując majątki kościelne powstrzymał trend usamodzielniania się niższych warstw społecznych, zapoczątkował proces koncentracji własności w rękach nielicznej warstwy wielkich posiadaczy ziemi (landlords), którzy później stali się pierwszymi kapitalistami. Stanowiące początkowo własność królewską, majątki te szybko przeszły w ręce możnowładców, a drobną własność ziemską wchłonęły olbrzymie latyfundia, zaś chłopi przekształcili się bądź to w wiejskich pariasów niewolniczo pracujących „na pańskim”, bądź też zmuszeni do ucieczki do miast zasilili szeregi ówczesnego lumpenproletariatu. Chłopi i drobni rzemieślnicy stopniowo tracili przysługujące im prawa stając się przedmiotem w rękach panów, z niezależnych właścicieli stawali się najemnikami. Warstwa rosnących w siłę latyfundystów zaczęła odgrywać coraz większą rolę w państwie, co Belloc opisał następująco: „Zmniejszająca się i zubożała Korona nie była w stanie funkcjonować jak dawniej. Walczono z nową oligarchią, borykając się jednocześnie z wojnami domowymi; doprowadziło to do kompletnego upadku monarchii /…/, wszystkie prerogatywy władzy zostały skupione w rękach małej, lecz silnej klasy ludzi zamożnych, król miał odtąd władzę ograniczoną umowami z posiadaczami ziemskimi, stając się w praktyce opłacaną marionetką”. W ten sposób ukonstytuowała się nowa struktura społeczna z niewielką liczebnie warstwą bogatych posiadaczy i zubożałymi masami wyzutymi z wszelkiej własności, zwłaszcza zaś ze środków produkcji umożliwiających minimum niezależności. Na takim podłożu wyrósł kapitalizm, który ów podział społeczny pogłębił i utrwalił.

W centrum zainteresowania dystrybucjonistów znajdowała się kwestia własności, gdyż to właśnie w jej niesprawiedliwym podziale upatrywali przyczyny wielu niekorzystnych zjawisk wpływających na inne dziedziny życia społecznego. Własność traktowali jako fundament wolności i niezależności jednostek i grup społecznych. Ich zdaniem, żyjemy w czasach, w których stosunki własnościowe kształtują się w ten sposób, że dla szerokich rzesz słowo posiadanie nie znaczy niemal nic (poza drobnymi sprzętami i dobrami użytkowymi trudno w ogóle mówić o własności) a wolność i niezależność ograniczona jest do minimum. Chesterton uważał nawet, iż kpiną jest określanie obecnego systemu mianem kapitalizmu, bowiem jego cechą powszechną nie jest posiadanie kapitału przez ogół członków społeczeństwa, lecz ich pozostawanie w charakterze pracowników najemnych, stąd też system społeczny oparty na koncentracji kapitału w rękach nielicznych winien nosić nazwę proletaryzmu. Chesterton pisał: „Jego [kapitalizmu – R.O.] cechą istotną nie jest to, że niektórzy ludzie posiadają kapitał, ale to, iż przeważająca ilość ludzi otrzymuje jedynie wynagrodzenie, ponieważ nie mają kapitału”. A Belloc dodawał: „W chwili obecnej /…/ rozpowszechniona własność nie istnieje. Posiadanie nie jest już ogólną cechą naszego społeczeństwa, która determinuje jego charakter. Dzieje się wręcz przeciwnie – to brak własności oraz całkowita zależność od woli innych są właśnie cechami naszego społeczeństwa i to właśnie one determinują jego charakter”. Dystrybucjoniści uważali, że kluczem do wolności i niezależności, sposobem na rozwiązanie wielu problemów trapiących ludzkość w erze nowożytnej jest zmiana takiego stanu rzeczy poprzez – używając słów Chestertona – „przywrócenie wolności przez rozdział własności”, ponowną, sprawiedliwą dystrybucję (stąd nazwa) własności. Takie rozdrobnienie własności oznaczałoby nie tylko nowy system społeczny, ale i odmienną moralność. Zamiast kapitalistycznej apoteozy zysku, niezależnie jak został on osiągnięty, mielibyśmy do czynienia z dowartościowaniem własności osiągniętej uczciwie, pracą własnych rąk i bez wyrządzania krzywdy innym. Chesterton pisał: „W atmosferze kapitalizmu schlebia się człowiekowi, który skupia w swym ręku coraz to nowe pola, ale w atmosferze własności ludzie go wyśmiewają, a jeżeli to możliwe, kamieniują”.

Chodziło przy tym dystrybucjonistom przede wszystkim o własność środków produkcji, gdyż dopiero swobodne dysponowanie nimi umożliwia poszerzenie zakresu swobód, jest niejako fundamentem wolności, jej zabezpieczeniem i punktem wyjścia do niezależności w pozostałych dziedzinach życia. Dlatego też utworzona przez dystrybucjonistów Liga na rzecz zachowania wolności przez przywrócenie własności postulowała dekoncentrację własności środków produkcji, wyrażoną w przysłowiowym już dziś haśle – żądaniu „krowy i trzech akrów dla każdego”. Nie sposób bowiem mówić o realnej swobodzie w sytuacji, gdy setki tysięcy ludzi sprzedają swój czas i wysiłek na warunkach dyktowanych przez wąską klasę posiadaczy środków produkcji. Istniejący faktycznie stan zniewolenia dobrze wyrażają słowa Belloca: „Jest rzeczą oczywistą, że ten, kto kontroluje środki produkcji, kontroluje także podział dobrobytu. I dlatego, jeżeli środki do jego produkcji, których potrzebuje rodzina znajdują się pod kontrolą kogoś spoza tej rodziny, to zależna jest ona od tego kogoś i nie ma mowy o żadnej swobodzie ekonomicznej. Rodzina jest niezależna jedynie wtedy, gdy kontroluje wszystkie niezbędne środki do produkcji takiego dobrobytu, jaki jest niezbędny dla jej egzystencji”.

Oczywiście, w społeczeństwie stojącym na pewnym poziomie rozwoju technologicznego i organizacyjnego nie zawsze jest możliwe, aby pojedyncze jednostki czy rodziny mogły samodzielnie kontrolować te aspekty życia gospodarczego, od których uzależnione są jako beneficjenci procesu produkcji dóbr. Dlatego też mamy do czynienia z samorzutnymi, oddolnie powstającymi strukturami, przy których pomocy poszczególne elementy systemu gospodarczego powiązane są w spójną, skoordynowana całość czuwającą nad funkcjonowaniem machiny produkcyjno – dystrybucyjnej. Takie twory powstawały na wielu obszarach i w różnych epokach: w starożytnej Grecji zwano je heteriami, w Rzymie kollegiami, w średniowieczu zaś działały pod nazwą gildii, cechów, bractw i korporacji, współcześnie zaś występują w formie porozumień pracodawców i pracobiorców, spółdzielni i syndykatów.

System społeczny i gospodarczy wieków średnich był dla Belloca i Chestertona inspiracją jako modelowy przykład prężnego rozwoju społeczeństwa na wielu płaszczyznach. Ów opierający się na drobnej własności układ szczególnie pozytywnie prezentował się u schyłku epoki, kiedy to stopniowe reformy umożliwiły daleko posuniętą dekoncentrację własności, zaś prężnie rozwijający się system korporacyjny zapewniał harmonijne trwanie tego porządku, znacznie ograniczone też były powszechne dzisiaj formy wyzysku, jak choćby lichwa. Belloc pisał: „Wysoce rozdrobniony system własności utrzymywał się przez wieki, akceptowany i przyswajany za pomocą prawa zwyczajowego i obyczajów, przy zastosowaniu takich rozwiązań, jak gildie i dobrowolne stowarzyszenia współpracy (kooperatywy)”. Gildie cieszyły się u dystrybucjonistów szczególnym uznaniem, gdyż czuwały nad jakością produktów wytwarzanych przez swoich podopiecznych, ustalały warunki i zasady pracy, dbały o uczciwość konkurencji, formułowały reguły życia gospodarczego, zapobiegały nadmiernemu rozrostowi jednych przedsięwzięć kosztem innych, a przede wszystkim czuwały nad takim dystrybuowaniem własności, że nie istnieli ani monopolistyczni posiadacze, ani pozbawiony własności proletariat; w dodatku zaś chroniły wytwórców przed zakusami ze strony aparatu państwa. Zaletą takich form organizacyjnych była nie tylko obrona drobnej własności i tworzenie zapór uniemożliwiających nadmierną jej koncentrację (czyli de facto monopolizację), lecz także wyzwalanie ducha współpracy, wspólnotowości, samopomocy i oddolnej aktywności społecznej.

System społeczny, który dystrybucjoniści uznawali za optymalny i jednocześnie możliwy do wprowadzenia w życie miałby być wzorowany na późnośredniowiecznej Europie, oczywiście po dostosowaniu ówczesnych wzorców do dzisiejszych uwarunkowań. Opierać się miałby o drobną i powszechną własność środków produkcji: rodzinne gospodarstwa rolne, warsztaty rzemieślnicze i placówki kupieckie, stanowiące własność ich pracowników – użytkowników. W przypadku tych gałęzi gospodarki, których specyfika nie pozwala na wprowadzenie rozwiązań małej skali (choć, ich zdaniem, wraz z rozwojem nowych technologii będzie ich niewiele) zalecali tworzenie spółdzielni, kooperatyw oraz scedowanie własności i zarządzania na ręce pracowników. Proces dekoncentracji własności miałby się posunąć możliwie jak najdalej, a dokonać tego zamierzano drogą stopniowych reform, jedynie w ostateczności odwołując się do mechanizmów państwowej ingerencji. (Choć widząc jak daleko posunęła się kapitalistyczna koncentracja własności, Chesterton dopuszczał możliwość odgórnej reformy rolnej, a nawet nacjonalizacji części przemysłu i stopniowego przekazywania go lokalnym społecznościom. W dodatku zaś, żyjąc w państwie, gdzie kapitalizm był rzeczywistością, a socjalizm jedynie mrzonką, w tym pierwszym widział większe zagrożenie i dlatego to w niego wymierzone było ostrze jego krytyki, a wedle prostackich schematów myślowych naszych dzisiejszych liberałów uchodzić mógłby za lewaka, gdy popierał strajki górników czy samoorganizację robotników w postaci związków zawodowych). Samo państwo i jego rola ograniczone zostałyby do minimum, jego głównym zadaniem stać się miała koordynacja działań. Stanowczo odcinano się przy tym od zabiegów polegających na zastępowaniu skoncentrowanej własności kapitalistycznej przez podobnego rodzaju własność państwa i jego agend, gdyż jak pisał Belloc: „Wszystkie tzw. socjalistyczne eksperymenty w municypalizacji i nacjonalizacji jedynie zwiększają zależność społeczności od klasy kapitalistów”. Dystrybucjoniści potępiali zarówno kapitalizm (zwany przez Belloca Stanem Niewolnictwa), w którym garstka posiadaczy wyzyskuje masy, jak i komunizm, gdzie robotnicy są niewolnikami kasty państwowych urzędników, w zamian zaś proponowali Ustrój Właścicielski, czyli „Społeczeństwo, w którym własność jest dobrze rozdzielona, zaś wystarczająco dużo rodzin w państwie częściowo posiada, a więc kontroluje środki produkcji, w ten sposób determinując charakter tego ustroju”.

Dopełnieniem oddolnych i samorzutnych inicjatyw na polu gospodarki stać się miały wzorowane na średniowiecznym systemie gminnym samorządy terytorialne. Miałyby one być lekarstwem na bolączki nowożytnej demokracji parlamentarnej, w której zwykły obywatel nie ma najmniejszego nawet realnego wpływu na decyzje dotyczące własnego życia. W tak zorganizowanym społeczeństwie ciężar władzy zostałby przeniesiony na samorząd lokalny, pozostający pod bezpośrednią kontrolą ludności zamieszkującej dany obszar. Zdaniem dystrybucjonistów, ustrój oparty na takich zasadach pozbawiony byłby podstawowych wad kapitalizmu i komunizmu: odebrania jednostkom i małym wspólnotom wpływu na ich los, uzależnienia od sił zewnętrznych nie znających lokalnej specyfiki, ubożenia i marginalizacji szerokich warstw społecznych, eksploatacji obszarów peryferyjnych, podporządkowania wszystkich aspektów życia filozofii zysku, dezintegracji wspólnot naturalnych, atomizacji społecznej, marnotrawstwa surowców i niszczenia przyrody, itp. Nie obiecywali oczywiście raju na ziemi, jak mają to w zwyczaju wszyscy naprawiacze świata spod sztandarów utopii, uważali jednak, że przy odwołaniu się do sprawdzonych wzorców i rozwiązań, wzbogaconych o nowe zdobycze naukowe, technologiczne i wiedzę o funkcjonowaniu zbiorowości ludzkich, można znacznie ograniczyć skalę wielu bolączek trapiących społeczeństwo przemysłowe.

W latach swej świetności dystrybucjonizm wywarł spory wpływ na różne środowiska społeczno – polityczne. Ze względu na swój radykalnie chrześcijański charakter i odwołania do zohydzonego przez oświeceniowych doktrynerów średniowiecza cieszył się popularnością przede wszystkim w kręgach szeroko pojmowanej prawicy i katolickich działaczy społecznych. Także w Polsce idee te spotkały się z pewnym oddźwiękiem, czego wyrazem była działalność publicystyczna i praktyczna Adama Doboszyńskiego (prace „Gospodarka narodowa” i „Ekonomia miłosierdzia”), osobistego znajomego Chestertona i działacza ruchu narodowego (Stronnictwo Narodowe) oraz Wojciecha Zaleskiego (praca „Polska bez proletariatu”), członka ONR – ABC. Jednak po śmierci Chestertona i wycofaniu się Belloca z życia politycznego pod koniec lat 30. nurt ten stracił na znaczeniu. Oczywiście, sama idea dekoncentracji własności była popularna w wielu innych środowiskach – od niektórych anarchistów odwołujących się do myśli prekursora tegoż nurtu Pierre Josepha Proudhona, przez polskich agrarystów z międzywojnia i pierwszych lat po II wojnie światowej, po Jacquesa Maritaina.

Wątki takie nigdy jednak nie zostały całkowicie zapoznane. Silny wpływ wywarł dystrybucjonizm na powojenną myśl ordoliberalną, zwłaszcza w postaci dorobku Wilhelma Röpkego i Ernsta Friedricha Schumachera. Obaj ekonomiści, mający znaczny wkład w odbudowę i sukces niemieckiej gospodarki w czasach Konrada Adenauera, odwoływali się do spuścizny Chestertona i Belloca. Röpke kreśląc w swych pracach ideał społeczeństwa, mówił dokładnie o tym samym, co dystrybucjoniści. Podkreślał znaczenie dekoncentracji ekonomicznej, konieczności powiązania systemu gospodarczego z chrześcijańskim ładem moralnym, wskazywał, że kapitalizm i rozpowszechniona własność bardzo rzadko idą ze sobą w parze. Jeszcze mocniej inspiracje dystrybucjonistyczne są widoczne w dorobku Schumachera. Zasłynął on przede wszystkim jako autor książki „Małe jest piękne. Spojrzenie na gospodarkę świata z założeniem, że człowiek coś znaczy”. Stała się ona „biblią” ruchu ekologicznego, a – o czym mało kto wie – jej pierwotny podtytuł miał brzmieć „Eseje o Chestertonowskiej ekonomii”. Schumacher jeszcze raz, w znakomitym stylu, wyartykułował podstawowe przesłanie dystrybucjonistów, mówiące, że wszędzie tam, gdzie coś jest za duże – jest to jednocześnie złe, pełne wad. Dlatego też proponował powrót do gospodarki „małej skali”, zdecentralizowanej, opartej na jak najszerzej rozpowszechnionej własności prywatnej. Właśnie takie stosunki własnościowe są jego zdaniem najlepsze pod względem ekonomicznym, społecznym, ekologicznym i kulturalnym. Dopiero po zniesieniu państwowego monopolu i władzy wielkich koncernów będziemy mogli mówić o lepszym społeczeństwie. Nie idealnym – ale na pewno lepszym od obecnego, zżeranego plagami patologii społecznych, dehumanizacji, wykorzenienia kulturowego, nędzy, bezrobocia i destrukcji ekosystemu.

Nakreślona przez Chestertona i Belloca oraz ich następców wizja trzeciej drogi pozwala jednocześnie na wyznaczenie linii podziału wykraczającego poza jałowe etykietki „lewicy” i „prawicy”, „etatystów” i „liberałów”. To granica przebiegająca między zwolennikami sprawdzonych rozwiązań a książkowymi doktrynerami, między zwolennikami ekonomii dla człowieka a barbarzyńcami głoszącymi prymitywne hasła „gospodarka przede wszystkim”, między miłośnikami zdrowego społeczeństwa a fanatykami „wzrostu gospodarczego”, który często dokonuje się kosztem wartości kulturowych, stabilności wspólnot naturalnych i kondycji ekosystemu.

Remigiusz Okraska

Źródło: „Sprawa Polska” nr 3-4(17-18)/2001, przedruk za zgodą Autora.

Tekst ukazał się na łamach portalu Dystrybucjonizm.pl. Przedruk za zgodą Redakcji.

Inspirowani myślą G.K. Chestertona, H. Belloca oraz społeczną nauką Kościoła katolickiego, tworzymy przestrzeń działań na rzecz uwłaszczenia rodzin. Jesteśmy przekonani, że dystrybucjonistyczne postulaty zasługują w naszym kraju na rzetelną intelektualną recepcję oraz trwałe miejsce w debacie publicznej. Pracujemy na rzecz organicznego charakteru społeczeństwa, gdzie dobro wspólne jest miarą racjonalności działań, a miłość na powrót przynależy ludziom i Bogu.

http://www.dystrybucjonizm.pl/

Odwiedź profil portalu Dystrybucjonizm.pl na Facebooku

Komentarz Redakcji: Pomimo iż Autor tego znakomitego tekstu reprezentuje odmienną opcję ideową, jego ostatnie słowa powinno się cytować przy każdej okazji. Oddają one najlepiej to co nam od początku przyświeca – kształtowanie postaw zdroworozsądkowych, zorientowanych na dobro wspólne oraz promowanie solidaryzmu. W sytuacji, gdy kapitał społeczny w III RP pozostaje na poziomie bantustanu, relacje społeczne zdominował egoizm i żądza zysku kosztem drugiego człowieka i środowiska naturalnego, idee korporacjonizmu i dystrybucjonizmu są drogowskazem, który pozwoli przywrócić nacjonalizm na właściwe tory. Nacjonalizm to nie lewica czy prawica, to nie marksizm czy liberalizm, to nie socjalizm czy kapitalizm, to Trzecia Pozycja.


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , , , , , , , , , , ,

Podobne wpisy:

  • 19 października 2012 -- Teka Childress: Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o dystrybucjonizmie
    Uznaliśmy, że warto byłoby zająć się szeregiem pytań, które ludzie mogą wysuwać pod adresem dystrybucjonizmu, jeśli już kiedykolwiek o nim myśleli. Dlatego postawiliśmy następujące...
  • 16 maja 2012 -- John Médaille: Ekonomia polityczna dystrybucjonizmu
    Dystrybucjonizm i obecny kryzys Dyskusje dotyczące działań zaradczych w związku z obecnym kryzysem finansowym przeważnie przybierają postać argumentów lokujących rozwiązanie w spe...
  • 10 sierpnia 2014 -- Thomas Storck: Dystrybutyzm jako alternatywa
    Począwszy od połowy XIX wieku, dzieje Zachodu w znacznej mierze znaczone są przebiegiem starć pomiędzy rywalizującymi systemami ekonomicznymi. Od 1848 roku, kiedy to w Manifeście K...
  • 27 lutego 2013 -- Marian Manteuffel: Kapitalizm
    Jeżeli przebiegniemy myślą historię doktryn ekonomicznych od czasu kiedy się ekonomia społeczna, jako nauka, zarysowywać zaczęła, t.j. od fizjokratów — aż do najnowszych czasów, to...
  • 29 czerwca 2011 -- Narodowo-radykalna odpowiedź na marksizm i liberalizm
    Przeżywamy aktualnie w Polsce od kilkunastu już lat okres fascynacji doktryną liberalną, zarówno w dziedzinie stricte politycznej, jak też w wymiarze społeczno-gospodarczym skłania...
Subscribe to Comments RSS Feed in this post

2 Komentarzy

  1. Czy autor tępi socjal?

  2. Nie zgodzę się z tymi landlordami i wielkimi włascicielami ziemskimi. Autor najwidoczniej nie rozumie czym były latyfundia, albo prywatne miasta. To były prywatne jednostki państwowe jak dzisiaj Lichtenstein, albo Monako. To właśnie majątki ziemskie były zorganizowane na sosób dystrybucjonizmu. Ponieważ pan feudalny – król, książe, biskup – był właścicielem zwierzchnim „dominium directum” podległego mu terytorium i rozdzielał między poddanymi ziemię. Chłop lub mieszczani miał zapewniony kawałek ziemi i była to jego własność użytkowa „dominium utile”.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*