Wtedy to Jezus przybywa z Galilei do Jana, aby od niego przyjąć chrzest. Ale Jan opierał mu się… Jezus jednak odezwał się i rzekł mu: Pozwól na teraz! Bo wypada, byśmy tak dopełnili wszystkiego, co słuszne (Mat 3, 13-14).
Program każdego życia brzmi: wypełnić wszelką sprawiedliwość, czyli stwierdzić czynami to, cośmy winni Bogu, ludziom i samym sobie. Nie jest to nic innego jak zajęcie zgodnego z prawdą stanowiska wobec Boga, samych siebie i świata. Z takiej orientacji życiowej płynie równowaga, harmonia, pokój i wesele ducha. Ta słuszność, czyli sprawiedliwość, której dopełnienia żąda Jezus, musi być urzeczywistniona w uczuciach, we woli w życiu. Jeśli >>prawda<< jest poznaniem samego siebie, swych zdolności i grzechu, to >>słuszność<<, >>sprawiedliwość<< zasadza się na sposobie myślenia i czucia, zgodnym z tym poznaniem. >>Prawda<< daje nam należyte pojęcie o świecie i życiu, >>słuszność<<, >>sprawiedliwość<< uczy nas trafnie stosunkować się do jednego i drugiego, trafnie urządzać się w obojgu. Obracajmy tedy zasoby >>prawdy<< na >>sprawiedliwość<<, zdobywającą niebo. Potrzeba nam faktycznej rzeczywistości, duchowo odczuwalnej, potrzeba nam bytu harmonijnie rozwiniętego. Dokoła nas roztacza się wielka rzeczywistość, dotykajmy się jej duchem a wytryśnie z niej pokój i wesele. My bądźmy budowniczymi własnego świata, stwarzajmy w niej w nim światło i pogodę słoneczną, harmonię i piękno. Nie czekajmy, aż inni to zrobią, bo dusza nie jest nie jest istotą bierną, ale siłą czynną, kształtującą.
Stosunek nasz do Boga to całkowite, bezwzględne uwielbienie i poddaństwo. Składajmy mu w darze wiarę rozumu, ofiarę serca, nasze wysiłki trudy, perły naszych łez i naszego potu, nasze walki. Pretensyj nie miejmy żadnych, jego tylko pożądajmy posiąść. Służmy mu z całego serca i nie liczmy na żadne nadzwyczajne łaski i powołania. Dosyć nam na miłości Chrystusa. Osobnych jakichś objawień nie będę się spodziewał. Na co miałbym jeszcze czekać, skoro Chrystus patrzy mi w oczy, on, moje słońce, którego chcę być kwiatem polnym! Widzeń nie oczekuję. Bo Po co? Wszak Chrystus zajaśniał w duszach naszych , >>napełnił blaskiem swoim serca nasze<<. Czystym, otwartym okiem chcę patrzeć w nieskończoność, wiedząc, iż ciało noszę do czasu, a potem przesiedlę się do innego świata.
W stosunku do świata powinienem być >>sprawiedliwy<<. Powinienem widzieć w nim siłę i dobro, bo jedno i drugie pochodzi od Boga, ale też zło i niebezpieczeństwa, które w sobie zawiera. Świat jest wielkim układem sił, rozwijających się i ścierających ze sobą. Jego przeznaczeniem jest służyć za narzędzie do wypolerowania duszy nieśmiertelnej. Powinnością moją więc korzystać ze świata bożego w celu rozwinięcia swych sił i zdolności. Równocześnie jednak winienem przestrzegać miary, ażeby ziemia była mi glebą rodzajna, a nie kurhanem grobowym. Świat ma być dla mnie źródłem siły, jak dla drzewa ziemia. Świata nie tylko nie należy się lękać i nim się brzydzić, lecz także korzystać z niego, a z plew bytowania ziemskiego wybierać ziarnka złota. Inaczej synowie świata okażą się roztropniejsi, a wielka to szkoda.
W stosunku do siebie będę >>sprawiedliwy<<, jeśli nie będę wymagał od siebie ani za wiele, ani za mało. We wszystkim powinienem zachowywać miarę, nawet w niezadowoleniu z samego siebie. Kto zbyt gwałtownie czego pożąda, komu brak cierpliwości, kto nie liczy się z prawami rozwoju natury ludzkiej, kto z powodu pewnych błędów, płynących z tej natury, ustaje w drodze doskonałości, a potem całą winę za niepowodzenia zwala na świat, ten nie pojmuje, co to jest >>sprawiedliwość<<. Należą tutaj ci także, co nie umieją pogodzić łaski z naturą: z jednej strony surowi, ponurzy, fanatyczni zeloci, którzy żałują, że w ogóle mają ciało, jakkolwiek tak chciał Bóg; z drugiej strony bezczynni, rozdelikaceni, wybredni wygodnisie. Rozumiejmyż samych siebie! Są braki w naszej naturze, w której nie ma żadnej winy z naszej strony. Jak zewnętrznie nasz wygląd od nas nie zależy, tak i dusza jest nam z góry dana. Są w nas potęgi, które nie od razu poddadzą się naszej woli, a i Bóg także nie mówi: >>Idź i rozkazuj<<, ale raczej: >>Pracuj wiosłem i radź sobie, jak możesz!<< Jeśliśmy zdobyli tą potrójną sprawiedliwość, to tym samem przyswoiliśmy sobie myśl bożą, a zarazem posiedliśmy krynicę pokoju i wesela. Tu nam będzie błogo, tu rozkwitają dusze, wszak >>sprawiedliwy jak palma rozkwitnie<<; tu tryska moc, gdyż >>jako drzewo cedrowe na Libanie rozmnoży się<<. Tak pojęta >>sprawiedliwość<< uwolni nas od niezliczonych złudzeń, od wielu przykrości i zmartwień.
bp Ottokár Prohászka

Błąd, grupa nie istnieje! Sprawdź składnię! (ID: 9)







Urodził się 10 października 1858 roku w Nitrze na terenach dzisiejszej Słowacji. Ojciec miał pochodzenie czesko-morawskie, matka była Niemką szwajcarską, Ottokar uważał się za Węgra. Swobodnie posługiwał się językiem niemieckim, węgierskim, słowackim, włoskim i łaciną. Maturę zdał w 1875 i rozpoczął studia w rzymskim Collegium Germanico-Hungarium oraz w jezuickim „Gregorianum”. W 1882 ukończył studia i wrócił na Węgry. Został wykładowcą w seminarium diecezjalnym, był znakomitym kaznodzieją. Był członkiem korespondentem Węgierskiej Akademii Nauk oraz aktywnie uczestniczył w obradach Izby Wyższej parlamentu, do której wchodził z urzędu.
.
Głosząc rekolekcje wielkopostne w Budapeszcie dostał udaru mózgu – zmarł następnego dnia, 2 kwietnia 1927.