life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

50 lat walki o Społeczne Panowanie Chrystusa Króla – rozmowa z kapłanem Tradycji

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Żadne środowisko nie ma takich zasług dla przywracania Tradycji Katolickiej. Setki kapłanów, liczne szkoły, kościoły i kaplice, miliony wiernych. Abp Marcel Lefebvre na zawsze pozostanie św. Atanazym XX wieku. Nawet grupy sedewakantystyczne krytykujące Bractwo Kapłańskie św. Piusa X mają z nim w większości, poprzez księży, którzy je opuścili, pewną cząstkę wspólną.

Wywiad udzielony agencji DICI przez przełożonego generalnego Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X, ks. Davide Pagliaraniego, 11 października 2020 r. w Menzingen.

***

„Odnowić naszą wierność temu, co otrzymaliśmy”

Jakie znaczenie dla [ruchu] Tradycji ma pięćdziesiąta rocznica założenia Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X?

Po pierwsze, ten jubileusz stanowi dla nas okazję do podziękowania Bożej opatrzności za wszystko, czego nam udzieliła podczas tych 50 lat, ponieważ dzieło, które nie pochodziłoby od Boga, nie wytrzymałoby próby czasu. To przede wszystkim Panu Bogu musimy przypisać wszystko, co udało się nam do tej pory osiągnąć.

Ponadto jednak – i przede wszystkim – ten jubileusz jest dla nas okazją do odnowienia naszej wierności temu, co otrzymaliśmy. Nie byłoby niczym niezwykłym, gdyby po tak wielu latach nie pojawiało się uczucie znużenia. Konieczne jest więc rozbudzenie w sobie na nowo zapału do walki o ustanowienie panowania Chrystusa Króla. Po pierwsze, aby panował On w naszych duszach, a po drugie – w świecie nas otaczającym. To właśnie nad tym musimy w szczególny sposób pracować, naśladując przykład Jego Ekscelencji abp. Lefebvre’a.

Dlaczego, zdaniem Księdza, dziedzictwo abp. Lefebvre’a można streścić jako pragnienie ustanowienia powszechnego panowania Chrystusa Króla?

Odpowiedź wydaje mi się bardzo prosta: to właśnie miłość do naszego Pana uczyniła Arcybiskupa świątobliwym prałatem i wielkim misjonarzem, żarliwie starającym się szerzyć wokół siebie panowanie Tego, który zapanował najpierw w jego własnej duszy. To właśnie ta miłość doprowadziła go do kategorycznego odrzucania wszystkiego, co się jej sprzeciwiało. A środkiem par excellence do szerzenia tego panowania i zwalczania jego wrogów jest Najświętsza Ofiara. Głos abp. Lefebvre’a drżał z emocji, kiedy wypowiadał te piękne słowa z liturgii, streszczające zarówno jego własną miłość do Mszy, jak i jego miłość do Chrystusa Króla: „Regnavit a ligno Deus” – „Oto Bóg królował z drzewa” (hymn Vexilla regis). W liście, jaki napisał na krótko przed śmiercią do współbrata ze swojego dawnego zgromadzenia, Jego Ekscelencja podkreślił, że przez całe życie działał jedynie dla szerzenia panowania naszego Pana Jezusa Chrystusa. Stanowi to streszczenie wszystkiego, czym był oraz wszystkiego, co pozostawił nam w spadku.

24 września, w inicjatywy Księdza, szczątki abp. Lefebvre’a zostały przeniesione do krypty kościoła seminaryjnego w Ecône. Pomimo przeszkód związanych z koronawirusem, w ceremonii wzięło udział wielu księży, seminarzystów oraz wiernych. Jakie uczucia towarzyszyły Księdzu tego dnia?

Mówiąc ściśle, o to przeniesienie poprosiła ostatnia kapituła generalna w 2018 r. – i bardzo się cieszę, że udało się to osiągnąć w ciągu zaledwie dwóch lat. Choć o kanonizacji abp. Lefebvre’a może zadecydować jedynie Kościół, uważam, że już obecnie zasługuje on z naszej strony na cześć, jak również na miejsce pochówku godne świątobliwego biskupa. Czyniąc to w roku jubileuszowym, wyrażamy wdzięczność wszystkich członków Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X dla tego, którego opatrzność Boża powołała jako obrońcę Tradycji Kościoła katolickiego, wiary katolickiej i Najświętszej Ofiary, dzięki czemu mógł on przekazać nam te wszystkie skarby. Było to zaprawdę bardzo wzruszające przeżycie: możliwość ujrzenia ponownie po trzydziestu latach trumny z ciałem naszego ukochanego Założyciela, widok naszych księży niosących ją na swych ramionach, podobnie jak w dniu jego pogrzebu. Wielu naszych starszych współbraci z trudem powstrzymywało łzy.

Życie Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X

„Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X musi zakorzenić się głębiej wszędzie tam, gdzie już jest obecne”

W czasie gdy zostało założone Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X, media postrzegały je jako „fenomen francuski”, a więc zjawisko jedynie lokalne. Dziś Bractwo obecne jest na całym świecie. Jakie to ma konsekwencje dla całościowego kierowania nim?

Wymaga to od Domu Generalnego zdolności do koordynowania działalności Bractwa w bardzo zróżnicowanych okolicznościach. Sama Tradycja w różnych krajach była odkrywana na nowo na różne sposoby oraz w warunkach odmiennej wrażliwości. Tłumaczy to, dlaczego FSSPX nie rozwinęło się wszędzie w takim samym stopniu oraz w tym samym czasie. Nie trzeba dodawać, że dzieło o takich rozmiarach jak apostolat Bractwa, ze wszystkimi jego aspektami, nie jest administrowane przez samego przełożonego generalnego. Pomagają mu w tym wyżsi przełożeni, pracujący w różnych krajach.

Jednakże wielkie zróżnicowanie warunków nie powinno sprawiać, abyśmy mieli zapomnieć, że jedność FSSPX jest oparta na ideale oraz zasadach wspólnych dla wszystkich jego członków oraz wszystkich wiernych. To właśnie ta jedność jest naszą siłą, pomimo istnienia uprawnionych i nieuniknionych różnic. Ponadto, jako że FSSPX jest dziełem Kościoła, musi ono, w pewien sposób, powielać zdolność Kościoła do przekazywania wiernym na całym świecie – pomimo dzielących ich różnic – tych samych zasad i tej samej wiary.

Jak ocenia Ksiądz rozwój Bractwa po dwóch latach pełnienia funkcji przełożonego generalnego?

Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X już od długiego czasu jest obecne na całym świecie. Nie sądzę, aby w chwili obecnej opatrzność Boża wymagała od nas otwierania nowych domów i dalszego rozprzestrzeniania się, więc mogłoby to być brakiem roztropności z naszej strony. Uważam raczej, że FSSPX musi głębiej zapuścić korzenie wszędzie tam, gdzie już jest obecne, aby stworzyć silniejsze wspólnoty. Przede wszystkim zaś po to, aby młodzi księża mogli osiągnąć pełną dojrzałość i uzupełnić swoją formację, co umożliwi nam przygotowanie ich do pełnienia w przyszłości różnych odpowiedzialnych funkcji, zwłaszcza funkcji przeora, tak, aby pewnego dnia mogli stać się prawdziwymi ojcami dla swych współbraci oraz dla dusz powierzonych ich opiece.

Czy miał Ksiądz okazję poznać wszystkie kraje, w których FSSPX prowadzi swój apostolat? Jak „skarb”, o którym mówił Ksiądz po swym wyborze na przełożonego generalnego, jest przekazywany przez Bractwo w obecnej sytuacji?

Ze względu na COVID-19 są pewne dystrykty, których nie byłem jeszcze w stanie odwiedzić, czego bardzo żałuję. Ten „skarb” jest przekazywany przez kapłanów Bractwa w warunkach, które z konieczności różnią się od siebie, ale zawsze pozwalają na wyraz prawdziwej kapłańskiej gorliwości. W tej kwestii byłem bardzo zbudowany inwencją naszych współbraci, którym niekiedy udawało się znajdować bardzo pomysłowe rozwiązania, żeby zapewnić wiernym dostęp do sakramentów podczas lockdownu. Co ważniejsze, niektórzy z naszych księży pozostali przez kilka miesięcy w izolacji w miejscach, gdzie komunikacja z innymi kapłanami stała się niemożliwa. Mają z pewnością wielką zasługę [przed Bogiem] i serdecznie im dziękuję.

Wielkie wrażenie zrobiła na mnie również reakcja naszych wiernych, którzy okazywali tak wielkie pragnienie przystępowania do sakramentów, że nie szczędzili wysiłków i ponosili znaczne ofiary, aby okazać swe przywiązanie do Zbawiciela. Ten kryzys z pewnością pomógł nam przezwyciężyć rutynę i docenić tym bardziej skarby, z których korzystać możemy na co dzień.

Z drugiej strony wielu katolików, którzy do tej pory obserwowali nas z daleka, zostało przyciągniętych do naszych kaplic, jako że była to dla nich jedyna możliwość otrzymania sakramentów. Było to zjawisko dość powszechne – i ci wszyscy ludzie są Bractwu głęboko wdzięczni.

Jakie ma Ksiądz plany na chwilę obecną oraz na najbliższą przyszłość?

Obecne przedsięwzięcia mają charakter natury głównie moralnej, tak więc nie zawsze ich realizacja może być dostrzegalna z zewnątrz. Chodzi zasadniczo o kontynuację pracy, której efektem ma być uczynienie FSSPX silnym, zjednoczonym, prawdziwie zakorzenionym w Bogu, wiernym łaskom, którym zawdzięcza swe istnienie i – jeśli wolno mi tak powiedzieć – zwartym jak wojsko gotowe do boju, zdolnym do bronienia wszelkimi dostępnymi środkami skarbów powierzonych mu przez Boga. A także zdolnym do atakowania wszystkiego, co tym skarbom zagraża oraz – jako armia godna tego miana – do troszczenia się o swych najsłabszych członków, rannych, zniechęconych oraz tych, którzy szczególnie potrzebują wsparcia.

Jest Ksiądz czwartym przełożonym generalnym FSSPX, po abp. Marcelim Lefebvrze, ks. Franciszku Schmidbergerze i bp. Bernardzie Fellayu. Czy styl rządzenia Księdza różni się od stylu poprzedników?

Myślę, że w sposób nieunikniony każdy człowiek ma inny charakter, co niesie za sobą konsekwencje w postaci różnic w stylu sprawowania władzy. Ponadto każdy okres w historii Bractwa różni się od pozostałych, ponieważ przez 50 lat zmieniły się zarówno warunki, jak i ludzie.

Niemniej FSSPX zawsze pozostawało wierne temu, czego nauczał nas i przekazał nam w spadku abp Lefebvre. Ochrona dziedzictwa Założyciela i wierność jego duchowi jest podstawową troską każdego przełożonego generalnego, kimkolwiek by był i jakąkolwiek posiadałby osobowość. Z drugiej strony ciągłość jest gwarantowana również przez fakt, że każdy przełożony generalny dąży do tego samego celu: ochrony katolickiego kapłaństwa i Tradycji Kościoła, dla dobra dusz i samego Kościoła. Jest to czynnik ważniejszy niż potencjalne różnice w stylu sprawowania władzy; gwarantujący, że konieczna zmiana przełożonych nie zagrozi stabilności całego dzieła.

Dla mnie osobiście ta kontynuacja jest tym łatwiejsza, że mogę korzystać z nieocenionej pomocy moich dwóch poprzedników, bp. Fellaya oraz ks. Schmidbergera, którzy podczas ostatniej kapituły generalnej zostali wybrani członkami Rady Generalnej. Ich wybór nie oznaczał dla mnie jedynie cennego wsparcia w obowiązkach administracyjnych, ale możliwość korzystania z doświadczeń dwóch byłych przełożonych generalnych, którzy znali naszego Założyciela oraz życie Bractwa przez całe dekady i którzy poświęcili się całkowicie jego służbie, słusznie ciesząc się dziś najwyższym szacunkiem. Szczególną pomocą były dla mnie bezcenne rady bp. Fellaya, który pozostawał w Domu Generalnym przez kolejne dwa lata. Byłem pod silnym wrażeniem jego niezmiennej gotowości do wspierania mnie radą, połączoną z godną podziwu dyskrecją. Tak więc obecność moich dwóch poprzedników kompensuje w pewnym stopniu to, czego niewątpliwie bez nich by mi brakowało.

Statuty FSSPX stawiają przełożonemu generalnemu dwa cele natury duchowej: 1º dokładać wszelkich starań, aby pielęgnować i rozwijać w sercach członków „wielkoduszność, ducha głębokiej wiary i gorliwość w służbie Kościołowi oraz duszom” oraz 2º pomagać członkom Bractwa „w opieraniu się pokusie popadnięcia w letniość oraz czynienia ustępstw wobec ducha świata”. W jaki sposób Ksiądz realizuje te cele?

Przełożony generalny musi przede wszystkim stale przypominać sobie, że nie jest w stanie osiągnąć tych celów bez pomocy łaski Bożej. Popełniłby poważny błąd, gdyby sądził, że może je osiągnąć jedynie za pośrednictwem listów, napomnień czy też innych środków zachęcających.

Jestem głęboko przekonany, że kluczem do naszej wierności tym celom jest cnota ubóstwa. Bywa – bo czasem jest to nieuniknione – że członkowie Bractwa oswajają się z pewnym komfortem i że przez to duch świata niepostrzeżenie przenika do naszych wspólnot. Gdyby tak się stało, miałoby to wpływ na ich zapał, a tym samym na owoce ich pracy duszpasterskiej.

Relacje z Rzymem

„Sam Watykan postanowił nie kontynuować na razie dyskusji doktrynalnych”

W rozdziale IV Statutów czytamy: „Gdy tylko Bractwo posiądzie swoje domy w większej liczbie diecezji, podejmie konieczne kroki, aby uzyskać status instytutu na prawie papieskim”. Rodzi to pytanie: w jaki sposób owo pragnienie naszego czcigodnego Założyciela mogłoby się spełnić w dobie obecnego kryzysu w Kościele?

Statuty FSSPX zostały zatwierdzone w 1970 r. na poziomie diecezjalnym. Było czymś całkowicie naturalnym, że nasz Założyciel miał na myśli również aprobatę na wyższym poziomie, ponieważ celem Bractwa było działanie na całym świecie.

Jednakże, jak wszyscy wiemy, pomimo wszelkich wysiłków abp. Lefebvre’a w tym kierunku, w 1975 r., nie otrzymał dla Bractwa statusu instytutu na prawie papieskim, ale stanął w obliczu próby jego unicestwienia. Od tego momentu przełożeni Bractwa, począwszy od samego abp. Lefebvre’a, rozważali różne rozwiązania, wszyscy jednak systematycznie spotykali się ze strony Stolicy Apostolskiej z żądaniami doktrynalnymi, które były nie do zaakceptowania. Z pewnością ich przyjęcie umożliwiłoby uzyskanie statusu kanonicznego, jednak równocześnie pociągnęłoby za sobą zdeprecjonowanie jego dotychczasowej postawy moralnej. Oto najnowszy przykład: gdyby w 2017 r., kiedy Kongregacja Nauki Wiary chciała zobowiązać FSSPX do zaakceptowania nauczania II Soboru Watykańskiego oraz uznania prawowitości nowej Mszy, Bractwo przystało na te warunki, to tym samym wyrzekłoby się wszystkiego w obronie czego występuje, co uważa za cenne i przy czym trwa ze szczerym przekonaniem.

Wydaje mi się więc, co też było stanowiskiem naszego Założyciela, że należy podążać za znakami opatrzności Bożej, a nie starać się je poprzedzać.

Czy w związku z tym kontakty z Rzymem pozostaną w zawieszeniu?

Nie zależy to ani od FSSPX, ani od jego przełożonego generalnego. Na razie sam Rzym wolał nie wznawiać dyskusji doktrynalnych, które zaproponowało Bractwo, aby lepiej wyjaśnić nasze stanowisko i pokazać nasze przywiązanie do wiary katolickiej i do Stolicy Piotrowej.

Ponadto, co zdumiewające, w tym samym czasie Rzym prosi nas, abyśmy najpierw uregulowali naszą sytuację kanoniczną. Ta postawa jest wewnętrznie sprzeczna i stwarza sytuację bez wyjścia. Możliwość uznania kanonicznego Bractwa jest stale uzależniana od spełnienia żądań natury doktrynalnej, które niezmiennie pozostają dla nas całkowicie nie do przyjęcia.

Chciałbym do tego dodać, że – niezależnie od osobistych poglądów na tę kwestię – należy uważać, aby nie zajmować się obsesyjnie tymi niezwykle delikatnymi problemami, jak to się czasami zdarzało. Musimy pamiętać, że podobnie jak opatrzność Boża wspierała nas i kierowała nami od chwili założenia Bractwa, tak też – kiedy sama uzna za stosowne – nie omieszka dać nam wystarczających i czytelnych znaków, które umożliwią nam podjęcie decyzji stosownych do okoliczności. Będą to znaki jasne, w bezdyskusyjny sposób wskazujące nam wolę Opatrzności.

Sytuacja Kościoła

„Wszelkie hermeneutyczne próby interpretacji «błędu» jako «błędnie rozumianej prawdy» mogą skończyć się jedynie porażką”

W bieżącym roku kryzys związany z COVID-19 dotknął również Kościół i ograniczył jego działalność. Jak Ksiądz to postrzega?

Interesujące jest to, że w obliczu kryzysu związanego z COVID-19 hierarchia Kościoła nie wykorzystała doskonałej sposobności, aby wezwać ludzi do autentycznego nawrócenia oraz pokuty, co jest zawsze znacznie łatwiejsze, kiedy odkrywają oni niejako na nowo własną śmiertelność. Ponadto byłaby to dobra sposobność do przypomnienia ludzkości, ogarniętej paniką i dotkniętej poczuciem beznadziei, że Chrystus Pan jest „zmartwychwstaniem i życiem”.

Jednak zamiast tego hierarchia postanowiła interpretować epidemię na modłę ekologiczną, w całkowitej zgodzie z zasadami tak drogimi papieżowi Franciszkowi. Wedle tej interpretacji powinniśmy postrzegać COVID-19 jako bunt Ziemi przeciwko rodzajowi ludzkiemu, który traktował ją niewłaściwie poprzez nadmierną eksploatację zasobów naturalnych, skażenie wody, wycinkę lasów itd. Interpretacja taka jest bulwersująca i sprzeczna z wnioskami, do jakich dojść powinien każdy, kto zachował choćby resztki wiary i świadomość tego, czym jest grzech, którego ciężar jest mierzony stopniem zniewagi wyrządzonej majestatowi Boga, a nie stopniem skażenia Ziemi!

W orędziu na Światowy Dzień Modlitw o Ochronę Świata Stworzonego z 1 września 2020 r. sam papież pouczał, do jakich konkluzji moralnych powinna doprowadzić nas epidemia: „Obecna pandemia w jakiś sposób doprowadziła nas do ponownego odkrycia prostszego i bardziej zrównoważonego stylu życia. Kryzys dał nam w pewnym sensie szansę na wypracowanie nowych sposobów życia. Można było stwierdzić, że Ziemia może odżyć, jeśli pozwolimy jej odpocząć: powietrze stało się czystsze, woda bardziej przejrzysta, gatunki zwierząt powróciły do wielu miejsc, z których zniknęły. Pandemia doprowadziła nas na rozdroże. Musimy wykorzystać ten decydujący moment, aby położyć kres działalności i zamierzeniom zbędnym i destrukcyjnym, a także pielęgnować wartości, powiązania i projekty służące rozwojowi życia”. Mówiąc w skrócie, kryzys związany z COVID-19 ma nas po raz kolejny skłonić do „nawrócenia ekologicznego”, stanowiącego motto encykliki Laudato si – jak gdyby świętość miała się sprowadzać do szacunku do planety!

Podczas dwóch ostatnich lat miały miejsce synod dla Amazonii oraz podpisanie deklaracji z Abu Zabi, na którą zareagował Ksiądz komunikatem z 24 lutego 2019 r. Jak postrzega Ksiądz obecną sytuację w świetle tych wydarzeń?

Niestety, aktualne nauczanie papieża Franciszka wydaje się potwierdzać w sposób definitywny błędny kierunek obrany na początku jego pontyfikatu. 3 października 2020 r. Ojciec Święty podpisał encyklikę Fratelli tutti, która jest postrzegana jako program drugiej części jego pontyfikatu, podobnie jak Laudato si jest uważana za punkt odniesienia do pierwszej. Ta encyklika stanowi rozwinięcie deklaracji z Abu Zabi, z której czerpie swą inspirację. Przypomnijmy, że deklaracja domagała się postrzegania różnorodności religii jako woli Boga, a je wszystkie jako wezwane do budowania doczesnego pokoju. Możemy tu dostrzec katastrofalny skutek ekumenizmu, dialogu międzyreligijnego i wolności religijnej, a przede wszystkim negacji powszechnego panowania Jezusa Chrystusa i Jego nienaruszalnych praw.

Jest to długi dokument, który porusza wiele różnych spraw, jednak jego zasadnicze przesłanie jest jasne. Cały ten długi tekst papieski stanowi rozwinięcie, w sposób uporządkowany oraz spójny, zasadniczej idei – a mianowicie iluzji, że prawdziwie uniwersalne społeczeństwo mogłoby istnieć nawet bez odniesienia, bezpośredniego czy pośredniego, do Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła. Innymi słowy, miałoby ono być oparte na czysto naturalnej „miłości bliźniego”, filantropii mającej nikły związek z chrześcijaństwem, w świetle której Ewangelia byłaby odczytywana na nowo. Podczas lektury tej encykliki można odnieść wrażenie, że to właśnie filantropia stanowi klucz do interpretacji Ewangelii, a nie że sama Ewangelia jest światłem oświecającym ludzi. To powszechne braterstwo jest niestety ideą o korzeniach liberalnych, naturalistycznych oraz masońskich – i to właśnie na tej bezbożnej utopii zostało zbudowane współczesne społeczeństwo.

Biskupi tacy jak Schneider i Viganò zwracali uwagę na związek przyczynowy między II Soborem Watykańskim a obecnym kryzysem. Jak postrzega Ksiądz ich analizy? Czy sobór powinien zostać „skorygowany” (jak sugeruje bp Schneider), czy też „zapomniany” (jak postuluje abp Viganò)?

Naturalnie bardzo nas cieszą te reakcje, ponieważ biskupi spoza Bractwa, nie mający z nim bezpośrednich związków, dochodzą w końcu, choć w inny sposób i innymi drogami, do wniosków podobnych do naszych konkluzji, co sprawia, że mogą one skłonić wiele zdezorientowanych dusz do myślenia i podsunięcia im odpowiedzi na dręczące je pytania. To bardzo budujące.

Niestety, uważam, że nie możemy po prostu „zapomnieć” o soborze sic et simpliciter (tak po prostu – przyp. red. WTK), ponieważ stanowił on znaczące wydarzenie w historii, podobnie jak upadek Cesarstwa Rzymskiego czy I wojna światowa. Z pewnością byłaby konieczna poważna analiza i korekta tych jego elementów, które są nie do pogodzenia z wiarą oraz Tradycją Kościoła.

Pewnego dnia Kościół rozwiąże delikatny problem autorytetu tego nietypowego i osobliwego soboru oraz wybierze najlepszy sposób na skorygowanie jego nauczania. Musimy jednak powiedzieć jasno i wyraźnie: każdy błąd – a dokumenty II Soboru Watykańskiego zawierają ich wiele – nie może być w żaden sposób uznany za głos Kościoła ani też być mu przypisany. Ponadto wydarzenia ostatnich lat, począwszy od pontyfikatu Benedykta XVI, unaoczniły wszystkim ludziom dobrej woli, że wszelkie próby hermeneutycznej interpretacji „błędu” jako „błędnie rozumianej prawdy” mogą skończyć się jedynie porażką. Jest to ślepa uliczka i zapuszczanie się w nią mija się z celem.

Czy ocena abp. Lefebvre’a dotycząca soboru i posoborowych reform, jaką możemy znaleźć w jego książce Oskarżam sobór (1976) oraz w jego liście do kard. Ottavianiego (1966), jest nadal aktualna?

Obecne stanowisko FSSPX pokrywa się z jego osądem. To stanowisko zawsze było i będzie takie samo – nie może się zmienić. W istocie kolejne wydarzenia potwierdzają jedynie tę ocenę, dowodząc wyjątkowej, nadprzyrodzonej intuicji naszego Założyciela.

Biskup Schneider w książce Christus vincit (w rozdziale X jej wydania anglojęzycznego), odnosząc się do argumentów FSSPX przyznaje, że jego stanowisko [wobec nich] zmieniło się na ich korzyść. Jak ocenia Ksiądz tę zmianę i czy uważa Ksiądz, że podobna ewolucja jest możliwa także w przypadku innych prałatów?

Biskup Schneider zawsze przejawiał wiele dobrej woli, co wynika zarówno z jego osobistej pokory, jak i intelektualnej uczciwości. Tym, co najbardziej uderza w tym prałacie, jest jego subtelność, połączona z odwagą publicznego zabierania głosu w obronie Tradycji. Myślę, że to właśnie te wszystkie cechy, niestety bardzo rzadkie, pozwoliły mu odbyć podróż, która doprowadziła go do znanych nam wniosków.

Co do innych prałatów, to jestem przekonany, że także oni mogliby odbyć tę samą podróż, jednak pod warunkiem, że posiadaliby tę samą wolność moralną i to samo umiłowanie prawdy. Jest to z pewnością znakomita intencja modlitewna dla nas wszystkich.

Msza trydencka jest obecnie sprawowana także poza FSSPX, przez inne wspólnoty, co nie miało miejsca w czasie, gdy Bractwo powstawało. Są też kapłani, którzy obecnie odkrywają ten ryt Mszy. Jak Ksiądz ocenia te tendencje?

Byliśmy świadkami, zwłaszcza w ostatnich latach, jak pewna liczba księży odkrywała tradycyjną Mszę, rozpoczynając podróż, która stopniowo doprowadziła ich do odkrycia godności swego powołania oraz skarbów katolickiej Tradycji. Jest to tendencja bardzo budująca, bowiem widzimy, że to Najświętsza Ofiara przynosi ze sobą wszystkie te dalsze konsekwencje. Pamiętam bardzo dobrze świadectwo pewnego kapłana, który postanowił, pomimo napotykania poważnych sprzeciwów, odprawiać jedynie Mszę trydencką. Opowiadał mi – podkreślając znaczenie tego aspektu – jak pod wpływem odprawiania Mszy trydenckiej, zaczął przemyśliwać całe swoje kapłaństwo i w konsekwencji wszystko, co było związane z jego posługą: nauczanie, kierownictwo duchowe, nauczanie katechizmu itd. Jest to bardzo piękne i możemy się jedynie cieszyć z takiego odrodzenia powołania, będącego owocem przemiany, jaka dokonała się w duszy tego kapłana.

Widzimy więc, że zachowanie Mszy trydenckiej jest niezbędne z tego właśnie niezwykle istotnego powodu, iż stanowi ona wyraz wiary, zwłaszcza w Bóstwo naszego Pana Jezusa Chrystusa, w Jego odkupieńczą ofiarę oraz w konsekwencji w Jego powszechne panowanie. Chodzi o życie Mszą, zagłębienie się całkowicie we wszystkie te tajemnice, a zwłaszcza w zawartą w niej tajemnicę miłości. Jest to nie do pogodzenia z wiarą letnią, skupioną na człowieku, sentymentalną i ekumeniczną. Nie da się tego również pogodzić z docenianiem jedynie estetycznych walorów rytu trydenckiego, jak to ma niestety niekiedy miejsce wśród tych, którzy ulegają pokusie oddzielania posługiwania się tym rytem od autentycznego życia nim, zgłębiania jego znaczenia, a przede wszystkim od pozwolenia, aby mogła nas przemienić miłość Zbawiciela.

Na koniec trzeba też powiedzieć, że Msza staje się w pewnym sensie jałowa, jeśli nie prowadzi nas do życia w Chrystusie – per ipsum, et cum ipso, et in ipso. Odnosimy z niej mały pożytek, jeśli nie wzbudza w nas pragnienia, żeby naśladować Zbawiciela poprzez ofiarowanie Mu nas samych. Chodzi więc o hojność i wielkoduszność, których nie sposób jest nabyć w środowisku przesiąkniętym duchem świata, lub też przynajmniej mającym skłonność do zawierania z nim kompromisów. Owocność Mszy jest proporcjonalna do stopnia, w jakim żarliwy duch ofiary skłania dusze do oddawania się wielkodusznie naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi.

Niedawno media poświęcały wiele uwagi skandalowi związanemu z kard. Becciu. Co Ksiądz myśli na ten temat?

Oczywiście to nie do Bractwa należy zabieranie głosu w tej sprawie, ani też dociekanie osobistej odpowiedzialności kogokolwiek. Jako dzieci Kościoła katolickiego, możemy jedynie wyrazić ubolewanie z powodu tego skandalu, który rani i upokarza naszą Matkę. W konsekwencji przepełnia nas on smutkiem, ponieważ przesłania świętość Kościoła. Niemniej jednak musimy pamiętać, że niestety skandale tego rodzaju zdarzały się wielokrotnie w historii Kościoła oraz że Bóg, w swej niepojętej dla nas mądrości, zezwala na nie dla uświęcenia sprawiedliwych. Niewłaściwe byłoby więc ostentacyjne gorszenie się tym, na sposób faryzejski, jak to mają w zwyczaju protestanci.

Idąc dalej, warto zauważyć, ile uwagi poświęcają świeckie media tego rodzaju zjawisku w życiu Kościoła. Ta uwaga daleko wykracza poza to, co poświęcają innym wydarzeniom w życiu Kościoła, czy to, jakie znaczenie cesarze średniowiecza przypisywali papieżom swoich czasów. Kiedy czyta się uważnie artykuły prasowe poświęcone tej sprawie, można w nich dostrzec pewne samozadowolenie i niezdrową satysfakcję. Wydaje się, że świecka prasa nie mogła pozwolić sobie na pominięcie tak wspaniałej okazji do splunięcia w twarz Oblubienicy Chrystusa, wobec której nieustannie deklaruje neutralność. Powinno dać nam to do myślenia, a przede wszystkim powinno obudzić tych wszystkich, którzy żyją w iluzji, że obecnie Kościół może żyć w pokoju ze światem, który stał się w praktyce świecki i teoretycznie szanuje wszystkie religie. To nieprawda. Za liberalną retoryką kryje się pragnienie, aby ujrzeć Kościół katolicki nie oczyszczonym, ale zdyskredytowanym i unicestwionym. Jakiekolwiek porozumienie z tym światem po prostu nie jest możliwe.

Rola FSSPX w aktualnej sytuacji

„Msza którą autentycznie żyjemy, która pozwala nam zgłębiać tajemnicę krzyża, jest w sposób konieczny apostolska”

Co Bractwo może uczynić, przy środkach pozostających do jego dyspozycji, by zaradzić obecnemu kryzysowi?

Po pierwsze, na poziomie doktrynalnym, Bractwo jest w pełni świadome, że nie może zmienić swojego stanowiska. Czy nam się to podoba, czy nie, stanowisko to stanowi punkt odniesienia dla tych wszystkich członków Kościoła, którzy poszukują Tradycji. Właśnie dlatego, ponieważ kieruje nami pragnienie służby bliźnim oraz samemu Kościołowi, nie wolno nam chować światła pod korcem.

Na poziomie praktycznym członkowie Bractwa muszą pokazywać, że ich przywiązanie do Najświętszej Ofiary jest przywiązaniem do tajemnicy miłości, która musi przenikać cały Kościół. Oznacza to, że Msza, którą autentycznie żyjemy, która pozwala nam zgłębiać tajemnicę krzyża, jest w sposób konieczny apostolska i zawsze będzie nas skłaniać do troski o dobro wszystkich naszych bliźnich, nawet najbardziej odległych od nas [poglądami]. Taka właśnie postawa oraz dyspozycja moralna do okazywania życzliwości powinny inspirować wszelkie nasze działania.

Celem Bractwa jest katolickie kapłaństwo oraz wszystko, co jest z nim związane. Z tego właśnie powodu dba ono przede wszystkim o powołania, uświęcenie kapłanów oraz wierność Mszy wszech czasów. Jakie są aktualne troski Bractwa tym zakresie?

Dokładnie takie, jakie wymieniono w pytaniu. Osobiście jestem przekonany, że o ile tylko całym sercem będziemy się starać realizować te trzy cele, we właściwym czasie będziemy otrzymywać łaski oraz światło potrzebne dla zapewnienia nam przyszłości oraz podjęcia właściwych decyzji.

Broniąc kapłaństwa, bronimy najdroższego skarbu FSSPX oraz całego Kościoła. Mówiąc wprost, każde powołanie posiada nieskończoną wartość. Powołanie jest niezaprzeczalnie najcenniejszą łaską, jaką Zbawiciel może dać duszy oraz swemu Kościołowi. Tak więc seminarium jest najświętszym miejscem, jakie można sobie wyobrazić czy też znaleźć na tej ziemi. W seminariach Duch Święty kontynuuje swe dzieło, rozpoczęte w Wieczerniku, przeobrażając dusze kandydatów do kapłaństwa i czyniąc ich prawdziwymi apostołami. Z tego właśnie powodu musimy w dalszym ciągu skupiać na nich (tj. seminariach – przyp. tłum.) większość naszej energii, wspierając je tak duchowo, jak i materialnie. Wszystko, co opieramy na kapłaństwie ustanowionym przez Chrystusa i co czynimy dla przekazania dalej tego kapłaństwa, posiada wartość nieprzemijającą.

Jakie słowa zachęty skierowałby Ksiądz do kapłanów oraz świeckich wiernych Tradycji?

Chciałbym przypomnieć im wszystkim, że opatrzność Boża zawsze kierowała Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X i zawsze chroniła je pośród tysięcy najrozmaitszych trudności. Opatrzność jest zawsze wierna swym obietnicom, jest zawsze czujna i hojna. Tak więc nie może opuścić nas także w przyszłości, ponieważ w takim przypadku przestałaby być tym, czym jest – co jest po prostu niemożliwe, ponieważ Bóg się nie zmienia. Pozostaje zawsze taki sam.

Mówiąc prościej: po 50 latach istnienia FSSPX nasza ufność jest jeszcze silniejsza, dzięki niezliczonym dowodom Bożej życzliwości, okazywanych nam w całym tym okresie.

Jednak wolę pozostawić ostatnie słowo samemu Zbawicielowi: „Nie bój się, trzódko mała, bo spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łk 12, 32).

FSSPX

Źródło


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , , , ,

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

12 Komentarzy

  1. Bractwo można krytykować, ale jego zasługi dla zachowania Tradycji są bezdyskusyjne.

    • Jedyna sensowna krytyka Bractwa płynie ze strony środowiska „Ruchu Oporu” kierowanego przez bp Williamsona. Sedewakantyści powiedzą tylko, że ich racja jest „jedyna słuszna” i że każdy, kto nie uznaje ich stanowiska jest „heretykiem”.

    • @ꏢ
      „Sedewakantyści powiedzą tylko, że ich racja jest „jedyna słuszna” i że każdy, kto nie uznaje ich stanowiska jest „heretykiem”.”

      Ależ mi argument. Tak samo w drugą stronę FSSPX oraz inni tradycjonaliści uznający posoborowych heretyków za głowy kościoła oskarżają sedewakantystów o schizmę. To właśnie lefebryści mówią, że każdy kto nie uznaje posoborowych heretyków i okupantów tronu Piotrowego za następców św. Piotra ten jest „heretykiem”.

      „Jedyna sensowna krytyka Bractwa płynie ze strony środowiska „Ruchu Oporu” kierowanego przez bp Williamsona.”

      Ależ mi dają „argumenty” przeciwko sedewakantyzmowi. Że niby (((posoborowi antypapieże))) są papieżami, bo mieli, a (((Bergoglio))) ma umysł zatruty modernizmem i nie jest zdolny do logicznego myślenia. To idąc tym tokiem myślenia to minister Beck też nie odpowiada za klęskę w kampanii wrześniowej, gdyż był zmanipulowany przez aliantów. xDDDD

      Logiczne jest, że skoro nie jest zdolny do grzechu herezji ze względu na brak możliwość logicznego myślenia to nie jest tym samym zdolny do bycia Papieżem.

      Polecam poczytać: http://www.ultramontes.pl/sanborn_przeciw_mentewakantyzmowi.htm

    • @ꏢ
      Znaczy, że krytykują FSSPX to dobrze, ale w takim razie bp. Williamson (tak jak i FSSPX) sami sobie przeczy, gdyż skoro uznaje (((Bergoglio))) za Papieża to powinien go słuchać, a tak wg własnej logiki jest schizmatykiem. xDDDD
      Więc albo uznajemy modernizm za zgodny z katolicyzmem, albo go odrzucamy, gdy jest niekatolicki i uznajemy (((Roncalliego, Montiniego, Lucianiego, Wojtyłę, Ratzingera i Bergoglio))) za antypapieży.
      Tertium non datur. Tyle w temacie

    • *sam sobie przeczy

    • „albo go odrzucamy, gdy jest niekatolicki [...]”

      *albo go odrzucamy, gdyż jest niekatolicki [...]”
      Przepraszam za literówki i zjadanie liter.

    • @14Weiß Polniϟch Nationaliϟt88
      Polecam poczytać drugą stronę sporu, bo rzucić hasłem „posoborowi papieże to heretycy” nie jest trudno, ale sztuką jest skonfrontowanie swojego stwierdzenia ze zdaniem przeciwnym:
      https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/149

    • @ꏢ
      1. Sedewakantyzm to nie tylko rzucanie hasłami i sloganami tylko ma logiczną argumentację i wyciąga wnioski

      2. Przeczytałem trochę tego lefebrystycznego artykułu, do którego zamieściłeś link. może nie powinienem się wypowiadać, bo nie czytałem całego, ale widzę od początku typową dla FSSPX argumentację, czyli doszukiwanie na siłę się w historii Kościoła sytuacji analogicznej z dzisiejszą, co jest nie na miejscu, gdyż nigdy w historii Kościoła żaden Papież nie modlił się wraz z poganami i nie odwiedzał synagog modląc się razem z (((wyznawcami zabójców Boga))) o (((„pojednanie”))) i nie całował Koranu oraz nigdy Kościół po żadnym soborze nie zaczął głosić czegoś, co było sprzeczne z jego odwieczną nauką

      3.Lefebryzm to brak logiki i stan umysłu, gdyż skoro uznają (((Bergoglio))) za Papieża, to czemu w takim razie mu się sprzeciwiają ? Skoro uznają go za prawowitego następcę św. Piotra to powinni uznać (((Novus Ordo))) za katolickie i się podporządkować swojemu zwierzchnikowi. A skoro uważają (((Novus Ordo))) za odstępstwo od Wiary to powinni uznawać (((Bergoglio i jego 5 poprzedników))) za (((antypapieży))). Ale lefebryści w swoich argumentach zachowują się jakby chcieli udowodnić na siłę, że 2+2 =/=4 tylko 2+2=3,9999. A wszyscy wiemy, że 2+2=4. Więc tak jak pisałem w poprzednim komentarzu, że albo uznajemy modernizm za zgodny z katolicyzmem, albo go odrzucamy, gdyż jest sprzeczny z nauką Kościoła katolickiego, a co za tym idzie jest heretycki oraz uznajemy (((Roncalliego, Montiniego, Lucianiego, Wojtyłę, Ratzingera i Bergoglio))) za antypapieży. Jak to mawiają po łacinie „Tertium non datur”. Dodam jeszcze, że dla katolicyzmu nie ma czegoś takiego jak „mniejsze zło” oraz, że Katolik to człowiek bezkompromisowy.
      „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5,37).

    • „gdyż nigdy w historii Kościoła żaden Papież nie modlił się wraz z poganami”
      No właśnie gdybyś przeczytał cały ten artykuł to byś nie pisał tak. Fakt modlitwy z heretykami jest oczywiście grzechem ciężkim, ale nie jest równoznaczny z byciem heretykiem formalnym. Żeby stać się heretykiem formalnym należy uporczywie zaprzeczać nauczaniu Kościoła, nawet jeśli ma się świadomość tego, że popełnia się herezję. Herezja materialna nie oznacza automatycznie bycia poza Kościołem. Więc nawet jeśli jakiś papież okazał się materialnym heretykiem nie znaczy, że przestaje być papieżem.

    • @ꏢ
      „Fakt modlitwy z heretykami jest oczywiście grzechem ciężkim, ale nie jest równoznaczny z byciem heretykiem formalnym.”

      To skoro nie jest herezją to czemu FSSPX się temu sprzeciwia ? Skoro Papież nie jest heretykiem to FSSPX powinno być posłuszne i go słuchać.

      „Herezja materialna nie oznacza automatycznie bycia poza Kościołem. Więc nawet jeśli jakiś papież okazał się materialnym heretykiem nie znaczy, że przestaje być papieżem.”

      Bulla Cum ex apostolatus (15 lutego 1559), Papież Paweł IV

      – „Dodajemy również, że gdyby kiedykolwiek się okazało, że jakiś biskup, (a nawet pełniący obowiązki arcybiskupa, patriarchy, albo prymasa), czy też kardynał Świętego Kościoła Rzymskiego, albo (jak to zostało wyżej wspomniane) legat, czy też papież rzymski przed dokonaniem jego wyboru do godności kardynała, albo przed wyniesieniem go do godności papieskiej odpadł od wiary katolickiej, albo popadł w jakąkolwiek herezję:

      – wówczas wybór albo wyniesienie tej osoby, nawet dokonane w zgodzie i jednomyślnie przez wszystkich kardynałów będzie żadne, nieważne i próżne… Prócz tego wszystkie razem i każda z osobna z osób wyniesionych i awansowanych w taki sposób do swych godności, mocą samego faktu, bez żadnego dokonanego w tej kwestii ogłoszenia będą pozbawione wszelkich godności, miejsc, zaszczytów, tytułów, władzy, urzędów i mocy”.

      Si Papa (1198), Papież Innocenty III

      – „Papież nie powinien chlubić się ze swej władzy, ani nie powinien nieroztropnie szczycić się swoimi zaszczytami i wysoką pozycją, ponieważ im mniejszy jest jego osąd w oczach ludzi, tym większa jest jego ocena w oczach Boga. Tym bardziej nie powinien chlubić się rzymski Papież, ponieważ może być osądzony przez ludzi, a raczej, może być ukazane, że już został osądzony, jeżeli na przykład popadnie w herezję; gdyż ten, kto nie wierzy już został osądzony. W takim wypadku powinno się o nim powiedzieć: «Jeśli sól utraci swój smak, jaki z niej będzie pożytek jak tylko by została wyrzucona i podeptana przez ludzi»”.

      Prawo Kanoniczne (1943), Wernz-Vidal

      – „Na skutek uporczywej i otwarcie rozgłaszanej herezji, rzymski Papież, jeśliby popadł w herezję, przez sam ten fakt (ipso facto) jest uważany za pozbawionego władzy jurysdykcji i to już przed wszelkim deklaratywnym wyrokiem wydanym przez Kościół… Papież, któryby popadł w publiczną herezję ipso facto przestałby być członkiem Kościoła; i dlatego, przestałby być również głową Kościoła”.

      Epitome Juris Canonici (1949), A. Vermeersch

      – „Zgodnie przynajmniej z bardziej rozpowszechnionym nauczaniem rzymski Papież jako prywatny nauczyciel może popaść w jawną herezję. Wtedy to, bez żadnego deklaratywnego wyroku (jako że najwyższa Stolica nie jest sądzona przez nikogo), automatycznie (ipso facto) utraciłby tę władzę, której ten, kto nie jest już członkiem Kościoła nie jest zdolny posiadać”.

    • @14Weiß Polniϟch Nationaliϟt88
      Wszystko fajnie, tylko że to co napisałem o herezji formalnej i materialnej nie wyklucza się z cytatami, które wstawiłeś.
      „To skoro nie jest herezją to czemu FSSPX się temu sprzeciwia ?”
      Bo jest to grzech ciężki. Rozumiem, że gdyby teraz papieżem był Borgia i uprawiałby nierząd to nie można się mu sprzeciwić, bo jest papieżem?
      „Skoro Papież nie jest heretykiem to FSSPX powinno być posłuszne i go słuchać”
      Papieża należy się słuchać, gdy wypowiada się jako wikariusz Chrystusa.

    • @ꏢ
      „Rozumiem, że gdyby teraz papieżem był Borgia i uprawiałby nierząd to nie można się mu sprzeciwić, bo jest papieżem?”

      1. Znowu wyjaśniam, że to herezja, a nie tylko grzech.
      2. To co innego, gdyż Borgia, mimo, że był rozpustnikiem to miał katolicką wiarę, a (((Bergoglio))) katolickiej wiary nie posiada.
      3. Póki te grzechy ciężkie nie są grzechami przeciwko Wierze to nie można z tego powodu odmawiać Papieżowi posłuszeństwa, gdyż Papież Innocenty III powiedział „Wiara jest mi tak bardzo potrzebna, że tylko Bóg może mnie osądzać za wszystkie moje inne grzechy, ale jeśli popełnię grzech przeciwko Wierze, tylko Kościół może mnie sądzić”

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*