W chwili obecnej, nikt o zdrowych zmysłach i szczerych intencjach nie zaprzeczy temu, że w naszym kraju dzieje się źle pod rządami Republiki Okrągłego Stołu. Ekipy rządowe zmieniają się, ale władzę zawsze sprawują osobnicy wywodzący się spośród spiskowców z Magdalenki, których nazwisk nie będę przywoływał, bo jest ich zbyt wielu, a poza tym są powszechnie znane. Kto zaś odczuwa głód wiedzy i chce poznać dogłębnie historię podłej zmowy, która zaciążyła na naszym życiu, bez trudu zaspokoi swoją ciekawość, ponieważ jej kulisy zostały opisane na kartach różnych opracowań oraz uwiecznione na zdjęciach i taśmach filmowych. Ograniczę się jedynie do przypomnienia, że sygnatariusze porozumienia podpisanego przy Okrągłym Stole ponoszą całkowitą odpowiedzialność za wszystko co zaistniało w okresie III Rzeczypospolitej. To właśnie „rycerze” okrągłostołowi odpowiadają za zawłaszczenie polskiej gospodarki przez obcy kapitał i za zubożenie społeczeństwa, którego wynikiem jest ogromna emigracja Polaków poszukujących lepszych warunków życia za granicą. To oni doprowadzili do utraty przez Polskę suwerenności, podporządkowując nasz kraj Unii Europejskiej. Stworzyli też wadliwy system polityczny, który służy wyłącznie ich interesom i zabezpieczeniu „zdobyczy” łże-demokracji, dzięki czemu napychają sobie kieszenie kosztem polskich podatników i brylują na salonach zagranicznych. Dlatego budzi u mnie obrzydzenie, gdy ci faryzeusze przypisują sobie nienależne im zasługi i wycierają gęby patriotyzmem. Jednocześnie ochoczo uczestniczą w ograbianiu Polaków z ich majątku i w demontażu naszej państwowości. Niepokojem napawa mnie również to, że ci szkodnicy usilnie pracują nad zainstalowaniem w Polsce kolejnego pokolenia swoich następców, którzy już teraz wiodą próżniaczy tryb życia pasożytując na organizmie polskiego społeczeństwa. Jak więc wyrwać Polskę ze szponów złowrogiego układu?
Odpowiedź na to pytanie nie jest trudna, ale wymaga trzeźwości umysłu i odwagi, bo nie jest poprawna politycznie i może narazić na falę niewybrednej krytyki ze strony lokajów panującego systemu. Jest też nieco bolesna dla tych ludzi, którzy pokładali złudną nadzieję w kłamliwych politykach. Zacząć więc trzeba od postawienia właściwej diagnozy, aby ujawnić sprawców naszej choroby, a w końcu należy zastosować taką terapię, która uzdrowi polskie życie publiczne. Stan naszego państwa z grubsza zarysowałem, a poza tym jest dość dobrze znany, bowiem od wielu lat toczy się na ten temat ożywiona debata. Jeśli zaś chodzi o sprawców naszych nieszczęść, to trzeba podkreślić, że sitwa okrągłostołowa, składająca się z „ludzi i środowisk powiązanych ze sobą wspólnymi interesami, popierających i broniących się wzajemnie, których celem jest trwanie na różnych poziomach i wymiarach władzy”, przeniknęła do wszystkich ugrupowań tzw. głównego nurtu politycznego. Opanowała też najważniejsze sektory życia społecznego, czemu sprzyjały rozwijające się patologie: korupcja, nepotyzm, klientelizm i porażający kult niekompetencji. Oczywiście, żeby zrozumieć dzisiejszą sytuację nie można mechanicznie przenosić kalki stosunków politycznych z początków transformacji ustrojowej na współczesną rzeczywistość, ponieważ system mutował przez cały okres istnienia III RP. Niemniej jednak ludzie tworzący go nadal wywierają decydujący wpływ na funkcjonowanie naszego państwa. Co prawda, o wielu formacjach, które niegdyś toczyły zażarte boje o dostęp do koryta państwowego, już dawno zapomnieliśmy, bo zniknęły ze sceny politycznej. To jednak nie możemy dać się zwieść rekonstrukcjom i zmianom szyldów partyjnych, sztuczkom medialnym i obłudnej retoryce, ponieważ istota sprawy pozostaje niezmienna, a jest nią trwanie układu okrągłostołowego gwarantującego jego beneficjentom ogromne korzyści i całkowitą bezkarność.
Cóż bowiem wyniknęło z odsunięcia od władzy koalicji PO-PSL, albo z tego, że wyborcy wyeliminowali SLD z Sejmu? Czy poprawiła się nasza sytuacja społeczna? Czy aferzyści i agenci obcych wpływów zapłacili za swoje przestępstwa? Niestety, w tej materii niewiele się zmieniło. Dlatego ma rację Jerzy Robert Nowak, gdy twierdzi, że „PiS szczeka, ale nie gryzie”. Jarosławowi Kaczyńskiemu najwyraźniej zależy tylko na wyzyskaniu efektu medialnego z bicia piany przez komisje śledcze, a organy ścigania uganiają się za płotkami, przezornie odpuszczając grubym rybom. Nawet deklarowane przez „obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm” powstawanie z kolan skończyło się haniebną rejteradą i kapitulacją przed Izraelem, Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską, a w kolejce czekają następni, którzy chcą nam dokopać, bowiem wiadomo, że „na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą”. Nie może być zresztą inaczej, bo jeśli się dobrze przyjrzymy „zjednoczonej” prawicy, to po zdarciu z jej fasady dekoracji patriotycznej i po odrzuceniu retoryki bogoojczyźnianej serwowanej przez propagandę rządową, łatwo dostrzeżemy, że w istocie niewiele się ona różni od poprzedników. Nie zmieniły się przede wszystkim kadry systemu, ponieważ PiS wykorzystał środowiska patriotyczne w walce o władzę, ale jak już osiągnął swój cel, to wypiął się na patriotów. Jednocześnie wymagając od nich dalszego i bezwarunkowego poparcia dla swoich poczynań. Jeszcze przez jakiś czas mamiono elektorat patriotyczny pustymi obietnicami, lecz w końcu zarzucono grę pozorów, licząc na to, że na prawo od partii rządzącej jest już tylko ściana.
Czym więc jest obóz tzw. dobrej zmiany? No cóż, Grzegorz Braun nazwał ich kiedyś „żoliborską grupą rekonstrukcji sanacji”, natomiast Stanisław Michalkiewicz zdefiniował ich jako Stronnictwo Amerykańsko-Żydowskie, które obok stronnictw pruskiego i ruskiego stanowi trzeci filar obcych wpływów w Polsce. Grupy te, co jakiś czas, zmieniają się u steru władzy, czemu towarzyszy zmiana ośrodka decyzyjnego, z którego płyną rozkazy, lecz nie zmienia się stopień naszego uzależnienia od zagranicy. Dzieje się tak dlatego, gdyż brakuje Stronnictwa Polskiego, które broniłoby interesów narodowych i stanowiłoby alternatywę dla wyborców zmęczonych jałowym sporem toczonym przez obce agentury. PiS nie jest nawet namiastką takiego stronnictwa, o czym świadczą działania tej partii, a jeszcze bardziej długa lista zaniechań i niespełnionych obietnic. Wielu prawicowych krytyków obecnej władzy zwraca uwagę na to, że ekipa Morawieckiego realizuje dawne marzenie Kaczyńskiego o rządach POPiS-u i trudno się temu dziwić, bowiem większość ministrów jego gabinetu wywodzi się z Platformy Obywatelskiej i Unii Wolności. Myślę, że nie jest to przypadek, lecz świadome działanie, o czym świadczy skala transferów politycznych jakie miały miejsce w ostatnich latach. Drużyna Gowina tworząca razem z PiS-em „zjednoczoną” prawicę nie jest zresztą niczym innym, jak tylko zbieraniną wyrzutków i uciekinierów z dawno upadłej koalicji. Układ ten spaja „złotousty” Mateusz, który w przeszłości służył „dobrą” radą Tuskowi, a teraz spełnia się pod opiekuńczymi skrzydłami Kaczyńskiego. Wydaje się więc, że do premiera Morawieckiego pasuje jak ulał powiedzenie: „czasy się zmieniają, ale ten pan jest zawsze” po odpowiedniej stronie barykady. Dlatego też coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że w istocie „PiS i PO to jest to samo zło”…
Żadne państwo nie może poprawnie funkcjonować, gdy nie posiada lojalnych wobec siebie elit politycznych, które kierując się poczuciem patriotycznego obowiązku będą działać w kierunku wzmocnienia jego siły i znaczenia. Obecne „elity” nie spełniają tych kryteriów, ponieważ w przeważającej mierze składają się z osobników uległych wobec czynników zagranicznych i lokajów obcego kapitału. Dlatego chcąc odzyskać kontrolę nad własnym państwem musimy zastosować kurację przeczyszczającą i obalić Republikę Okrągłego Stołu, a najwłaściwszą drogą do tego celu jest zjednoczenie obozu patriotycznego. W ten sposób otworzymy pole do działania ludziom kompetentnym, odważnym i szczerze miłującym Ojczyznę, których w naszym kraju nie brakuje. Podstawowym warunkiem takiego zjednoczenia jest absolutna zgodność co do tego, że ludzie tworzący obóz patriotyczny muszą być lojalni wyłącznie wobec Polski i nie mogą podważać sensu istnienia niepodległej i suwerennej Rzeczypospolitej. Musimy też na nowo zdefiniować kształt sceny politycznej, która już teraz dzieli się na unionistów dążących do likwidacji polskiej państwowości oraz na patriotów chcących ratować kraj przed upadkiem. W procesie jednoczenia środowisk patriotycznych nie powinniśmy się zagłębiać w jałowe spory doktrynalne oraz ulegać wybujałym ambicjom i partykularnym interesom, ponieważ stawką jest przyszłość Polski. Dlatego do współtworzenia Stronnictwa Polskiego należy zaprosić wszystkie środowiska narodowe, wolnościowe, konserwatywne, ludowe i niepodległościowe, które opowiadają się za odzyskaniem suwerenności. W ten sposób możemy stworzyć wpływową formację polityczną, która wystawi wspólną listę wyborczą i wprowadzi do parlamentu liczną reprezentację patriotów. Każde zaś ograniczenie zakresu konsolidacji prowadzi do zmarnowania cennego potencjału i marginalizacji środowisk patriotycznych oraz ułatwia zawłaszczenie elektoratu przez łże-prawicę. Droga do zjednoczenia będzie zapewne kręta i wyboista, ale warto podjąć ten trud, ponieważ efektem naszego działania będzie odtworzenie polskich elit politycznych, które staną się awangardą rozwoju Narodu i Państwa Polskiego.
Wojciech Podjacki
14 grudnia 2018 o 07:39
,,W procesie jednoczenia środowisk patriotycznych nie powinniśmy się zagłębiać w jałowe spory doktrynalne”
Niestety już wiele razy to zdanie było,z najzupełniej dobrą wolą,powtarzane w Obozie Propolskim a kończyło się na błyskawicznych rozłamach w Nim WŁAŚNIE Z POWODU BRAKU JEDNOŚCI DOKTRYNALNEJ!
15 grudnia 2018 o 08:29
Z drugiej strony tego typu sojusze kończyły się bardzo często jałowością ideową, przykładem jest tego dawny ONR a dzisiejszy ONL
15 grudnia 2018 o 21:36
Dokładnie!
15 grudnia 2018 o 21:49
Tekst nie jest zły, ale te wezwania do zjednoczenia bez fundamentu ideologicznego – bo jakiś mglisty patriotyzm na pewno nim nie jest – już były przerabiane. Koniec końców spora część działaczy porzucała np. nacjonalizm (on nas najbardziej interesuje) rozczarowana „nowymi jakościami” lub karierowiczostwem różnych wodzów.