life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Gladius Ferreus: Ku Kontrrewolucji

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Norbert Polak (dalej NP): Viva Cristo Rey! Dla Państwa mówi Norbert Polak, a naszym rozmówcą jest Gladius Ferreus – bloger, wojownik cywilizacji Christianitas. Drogi Gladiusie, rzeknę nieco teatralnie, acz głęboce: Kim jesteś?

Gladius Ferreus (dalej GF): Que viva! Kim jestem? Myślę, że chyba najlepiej i najbardziej wyczerpująco odpowiada na to pytanie rubryka „O mnie” widniejąca na mym blogu – „wojujący katolik, legitymista, kontrrewolucjonista, reakcyjny tradycjonalista, partyzant Idei. Bezlitosny wróg demokracji, tolerancji, praw człowieka, masonerii, rozdziału Kościoła od państwa, suwerenności ludu, równości wobec prawa, wolności słowa, liberalizmu, protestantyzmu, modernizmu, pacyfizmu, humanitaryzmu, egalitaryzmu, socjalizmu, komunizmu, bolszewizmu, syjonizmu, parlamentaryzmu, konstytucjonalizmu, indywidualizmu, konsumpcjonizmu, feminizmu, genderyzmu oraz wszelkich innych heretyckich i wywrotowych idei w każdej formie i pod każdą postacią”.

NP: Co oznacza Twoje imię? A może to i nazwisko? I dlaczego tak tajemnicza nazwa?

GF: Gladius Ferreus znaczy po łacinie Żelazny Miecz. Nie jest to imię, ani nazwisko, lecz literacki pseudonim. Brzmiący – zwłaszcza w uszach zarażonych (neo)modernizmem katolików posoborowych – tak wojowniczo, ponieważ ma w założeniu wyrażać bezwzględny, pozbawiony wszelkich kompromisów, sprzeciw wobec dzisiejszej, bezbożnej, laickiej, egalitarnej i nienawidzącej każdej ustanowionej hierarchii, niszczycielskiej demoliberalnej antycywilizacji. Antycywilizacji – dodajmy – z którą niestety wielu niby to prawicowych pisarzy, autorów, twórców kultury, blogerów etc., nazbyt często – pomimo deklaratywnego katolicyzmu, czy konserwatyzmu – wchodzi w rozmaite układy i relacje, zdradzając przy tym swoją ideową tożsamość. Na to zaś nigdy nie może być naszej zgody!

NP: Dlaczego stworzyłeś bloga?

GF: Ponieważ pragnąłem dołożyć od siebie cząstkę – choćby i najdrobniejszą! – w szczytnym dziele walki o odnowę prawdziwej cywilizacji – katolickiej, łacińskiej, sakralnej, ascetycznej, monarchicznej, hierarchicznej i autorytarnej. A także – co jest nieodmiennie drugą stroną tego medalu – pragnę równie gorąco przyczynić się do obalenia i ostatecznego zdruzgotania jej nędznej, demoliberalnej atrapy, która tak upodliła, zwłaszcza w ostatnim półwieczu, Europę i w ogóle cały świat. Czy oba te święte i – jak już wyżej wspomniałem – nierozłącznie ze sobą powiązane, cele ziszczą się jeszcze za naszego żywota? To już tylko sam Bóg Wszechmogący raczy wiedzieć… Natomiast naszą – jako katolickich kontrrewolucjonistów – rolą jest wyłącznie robić swoje (na powierzonej każdemu z nas przez Najwyższego niwie – jaka to niwa konkretnie, już samemu musimy sobie w głębi duszy odpowiedzieć…) i trwać na powierzonym posterunku, pośród tylu nikczemnych zdrad i judaszowych przeniewierstw, które nas zewsząd otaczają…

NP: Dlaczego wybrałeś akurat taki sposób walki o Dobro, Prawdę i Piękno?

GF: Gdyż sądzę, utwierdzany w swym zdaniu przez życzliwych – zarówno mojej skromnej osobie, jak i przede wszystkim naszej świętej Sprawie – znajomych, że zostałem obdarzony przez Pana Zastępów pewnym, naocznie dostrzegalnym, talentem literackim i właśnie on (tzn. ów talent), stanowi moją największą i najskuteczniejszą broń w akcji kontrrewolucyjnej (oczywiście na polu przyrodzonym, naturalnym – wiadomo, że w tym wszystkim, tzn. w naszej walce o cywilizację katolicką, rzeczą absolutnie fundamentalną są bez wątpienia środki nadprzyrodzone w postaci modlitwy i świętych Sakramentów!).

Proszę również wybaczyć, jeżeli w powyższej odpowiedzi można dopatrzeć się jakiejś niemiłej zmysłowi katolickiemu nuty braku pokory, czy skromności, ponieważ, primo, nie jest to moją intencją i secundo, tak to właśnie postrzegam.

NP: Powiedziałeś, że wielu ludzi prawicy zdradza Sprawę i wchodzi w układy. Kiedy zatem Katolikowi i patriocie nie wolno wchodzić w układy? Często zastanawiamy się bowiem, czy wykazać się tzw. bezkompromisową postawą, czy postąpić dyplomatycznie?

GF: Mówiąc, iż pod żadnym pozorem nie wolno wchodzić w układy ze schizmatyckim względem prawdziwej rzeczywistości światem rewolucyjnym, miałem konkretnie na myśli to, że nigdy nie należy iść na kompromisy ideowe i zdradzać swych prymarnych, nie podlegających dyskusji, wiecznych cywilizacyjnych Wartości.

NP: Dobrze, ale czy zawsze można być bezkompromisowym? Czy nie lepiej podejść czasem metodą małych kroków? Mamy być w końcu mądrymi jako wężowie, a prostymi jako gołębice

GF: Choć osobiście nie jestem, jak to raczyłeś zgrabnie ująć, zwolennikiem metody małych kroków, lecz – skokowej i gwałtownej – konserwatywnej rewolucji/rewolucji tradycjonalistycznej/rewolucji przeciwko rewolucji (jak zwał, tak zwał), to jednak byłbym gotów ją jakoś zaakceptować, pod warunkiem jednak, że ukazano by nam w realnym, dającym się jasno określić, horyzoncie czasowym, widoczny, nie posiadający żadnych rys i zabrudzeń, obraz zwycięstwa idei reakcyjnych na skutek jej zastosowania. Jednakże małokrokowcy właśnie nawet nie myślą w takich (tzn. stricte reakcyjnych), kategoriach! Ich największą ambicją, jest zaledwie ochrzczenie demokracji i chrystianizacja liberalizmu… A to już nie jest nawet jakimś rozumnym kompromisem ideowym (jak z lubością uwielbiają nazywać każdą swoją kapitulację…), lecz po prostu Zbrodnią w biały dzień, pisaną przez duże „Z”!

NP: Jesteśmy kontrrewolucjonistami, walczymy z Rewolucją. Jakich środków godzi się nam używać w tej walce, a jakie mogłyby być nadużyciem, upodabniającym nas do, nie daj Boże, rewolucyjnego ducha?

GF: Jakich środków należy używać w naszej walce? Jak mawiał Maurras, wszelkich, nawet legalnych! (oczywiście z tym niepodważalnym zastrzeżeniem, by nie przekraczały one obiektywnych norm katolickiej Wiary i moralności…).

NP: Jak powinniśmy podchodzić do kwestii popierania rzekomej prawicy, czyli po prostu pseudoprawicy w Polsce? Naczelnym argumentem jest to, że przecież jeśli nie oni, to przyjdzie lewica albo że nie można rozdzielać głosów.

GF: I to właśnie stanowi ze strony tych nieszczęsnych ludzi największą bujdę na resorach, wierutne oszustwo! Jest dokładnie odwrotnie, niż mówią – gdyby nie rozkładowa, szkodliwa działalność tzw. centroprawicy (przede wszystkim – choć nie tylko! – konserwatywnych liberałów i chrześcijańskich demokratów), stale wyciągającej ręce w kierunku ruchów rewolucyjnych na przestrzeni dwóch stuleci z okładem, to obóz kontrrewolucyjny stanowiłby także i dzisiaj realną, liczącą się politycznie, siłę! Pseudoprawicę należy więc popierać jedynie warunkowo i wybiórczo, tzn. o tyle, o ile czasem (!) robi coś dobrego (np., gdy honoruje, po latach zapomnienia i opluwania, Żołnierzy Niezłomnych), jednakże w żadnym wypadku nie wolno jej traktować jako rzeczywistej zapory względem sług Chaosu, gdyż nią zwyczajnie nie jest.

Jeśli nie oni, to niby ma przyjść lewica, tak? Hola, hola, niech się tak nie niepokoją chłopaki! Oni robią dokładnie to samo, co wywrotowe lewactwo, tylko to, co tamci zrealizowaliby przez jedną kadencje, ci rozkładają na raty. Ten wszechstronny proces destrukcji może nawet trwać stosunkowo długo, powiedzmy, że dwadzieścia lat na przykład, ale cel finalny jest zawsze ten sam! Innymi słowy, centroprawica nie posiada w ogóle pomysłu, jak zatrzymać Rewolucję, ponieważ nie jest Kontrrewolucją, lecz zwyczajną wydmuszką, nędznym surogatem, żałosną namiastką, najlichszą podróbką. I niczym więcej.

Powiadasz Kolego, że gadają, iż nie można rozdzielać głosów?! Mój Boże! Najlepsze, co mogłyby zrobić ze sobą te typy, odpowiedzialne za to, że zupełnie legalnie (sic!) wystawia się w naszym kraju bluźniercze spektakle, morduje dzieci nienarodzone i promuje pederastyczne zboczenia, to po prostu dobrowolnie złożyć swoje mandaty, oddać swe głosy i aktywa nam – prawdziwej Prawicy i na koniec litościwie usunąć się w cień i polityczny niebyt – może wówczas historia lepiej by ich oceniła… No i przekonaliby się też w końcu na własne oczy, jak się normalnie rządzi państwem…

NP: Dzisiejszy Katolik często musi rozeznawać, co jest prawdziwą wiernością Mistycznemu Ciału Chrystusa, czyli Kościołowi. Nie chciałbym jednak otwierać tak szerokiego tematu, dlatego zapytałbym o jeden tylko przykład dramatycznej historii. Jest nią historia powstania Cristeros. Historia jest nauczycielką życia, dlatego warto odnieść się do tego przykładu. Drogi Gladiusie, powiedz naszym Czytelnikom, jaką politykę prowadził Kościół w tej sytuacji i czy skutki takiej a nie innej decyzji Watykanu okazały się po latach pozytywne czy negatywne? Czy były dobrze uzasadnione?

GF: Jaką politykę prowadził Kościół katolicki – zarówno mexykański, jak i powszechny – względem powstania Cristeros, najlepiej opisał w języku polskim p. prof. Jacek Bartyzel w swojej znakomitej xiążce „Krzyż pośrodku księżyca”, do której też lektury naszych gorąco Czytelników zachęcam – tam znajdą wszystkie, drobiazgowo opisane, szczegóły tej smutnej historii. Od siebie mogę jedynie dodać, że decyzja Stolicy Apostolskiej i podpisanie tzw. arreglos (czyli uzgodnień), z bezbożnym, masońskim (i, jak się później okazało, do szczętu wiarołomnym!), reżimem Callesa, była wielkim błędem. Bo popatrzmy tylko na jej skutki i retorycznie spytajmy – czy dzisiejszy Mexyk jest katolicką monarchią, uznającą powszechne, społeczne panowanie Chrystusa Króla, czy też wolnomularską, prawoczłowieczą, demoliberalną republiką partiokratyczną? Jak więc widać, dar nieomylności nie rozciąga się tak szeroko i nie obejmuje politycznych decyzyj rzymskiego Papieża – chrystusowego Wikariusza, widzialnej Głowy Świętego Kościoła. Lecz to już stanowi temat na całkiem inną opowieść…

Źródło

monarchia-w-polsce

Gladius Ferreus – wojujący katolik, legitymista, kontrrewolucjonista, reakcyjny tradycjonalista. Bezlitosny wróg demokracji, tolerancji, praw człowieka, masonerii, rozdziału Kościoła od państwa, suwerenności ludu, równości wobec prawa, wolności słowa, liberalizmu, protestantyzmu, modernizmu, pacyfizmu, humanitaryzmu, egalitaryzmu, socjalizmu, komunizmu, bolszewizmu, syjonizmu, parlamentaryzmu, konstytucjonalizmu, indywidualizmu, konsumpcjonizmu, feminizmu, genderyzmu oraz wszelkich innych heretyckich i wywrotowych idei w każdej formie i pod każdą postacią. Jego dewizą są słowa hiszpańskiego karlisty, Eugenia d’Orsa – „wszystko, co nie jest Tradycją, jest plagiatem” oraz brazylijskiego tradycjonalisty, Arlinda Veigi dos Santosa – „wszelka polityka, która nie jest Tradycją, jest z pewnością zdradą”.

gladiusferrus11


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , ,

Podobne wpisy:

  • 8 lutego 2019 -- Jacek Bartyzel: Czciciele demonów i triumf Tradycji
    Religia, która sama definiuje się poprzez jakiekolwiek cele immanentne, a nie przez odniesienie do transcendencji, jest zaprzeczeniem istoty religijności, świadectwem nieobecności ...
  • 5 lipca 2018 -- Gladius Ferreus: Tak jak przed wojną
    Gdy przed paroma laty ówczesny szef Obozu Narodowo-Radykalnego, Przemysław Holocher, udzielił dla portalu Fronda obszernego wywiadu1, w którym stwierdził, iż kwestia tzw. antysemit...
  • 12 września 2016 -- Gladius Ferreus: Gorszy od zbrodni, podlejszy od cudzołóstwa
    Potężny, niemający precedensu w dotychczasowych dziejach kryzys Kościoła, społeczeństw i państw nie rozpoczął się bynajmniej na ostatnim Soborze. Doszukiwanie się jego korzeni w pe...
  • 15 sierpnia 2018 -- Gladius Ferreus: Powstać, aby żyć!
    Żyjemy w świecie Upadku. Upadku totalnego i wszechogarniającego – politycznego, społecznego, ekonomicznego i nade wszystko metafizycznego. Sekwencja druzgocących rewolucyj (1517, 1...
  • 14 listopada 2012 -- Julius Evola: Etyka Aryjska – wierność własnej naturze
    Dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, należy uświadomić sobie, że także problemy społeczne pozostają zawsze, w swej istocie, związane z problemami etycznymi i z ogólną wizją życia. J...
Subscribe to Comments RSS Feed in this post

17 Komentarzy

  1. Kilka razy przychodziło mi na myśl kim jest Gladius Ferreus, poza tym zadałbym mu pytanie czy uważa Grzegorza Brauna za prawdziwą kontrewolucję czy za koliberalną wydmuszkę.

    • Bardzo lubię Brauna − za wiele rzeczy naprawdę, przede wszystkim kapitalny program wyborczy z 2015 r. (choć nie tylko i nie wyłącznie rzecz jasna! Również za piękne słowa prawdy o abpie „Żydzińskim” :D, czy „dziennikarzach” (czyt.: politrukach…) TVN-u, za akcję w PKW, niedawne stanięcie w wyborcze szranki w Gdańsku, (podczas gdy kiedy PiS(uar) wolał oddać to piękne polskie miasto walkowerem liberałom…), czy cały szereg kapitalnych filmów dokumentalnych…) − sprzeciw wobec rozbójniczych roszczeń i wyłudzeń żydowskich, chęć wytworzenia polskiej broni atomowej (która jako jedyna mogłaby przywrócić realną suwerenność naszej Ojczyźnie!), otwarcie wyrażany zamiar restauracji Monarchii w naszym kraju i podniesienia Korony Polskiej, promowanie Mszy Świętej „trydenckiej” i Tradycji Katolickiej, konsekwentny sprzeciw wobec zabijania dzieci poczętych, pełne poparcie dla kary śmierci dla morderców i zdrajców stanu, otwarte ostrzeganie przed geopolityczną bezalternatywnością i chodzeniem na pasku polityki USA (np. w kwestii planowanej swego czasu „wojny perskiej”, co zresztą szczególnie aktualne jest zwłaszcza obecnie, w obliczu niedawno odbytej „pokojowej” heco-konferencji w sprawie Bliskiego Wschodu…), sprzeciw wobec propagandy sodomskiej pod każdą postacią, poparcie zakazu bezbożnych rozwodów „ślubów cywilnych”, sprzeciw wobec finansowaniu z budżetu państwa prawdziwych band rozbójniczych żerujących na ciele Narodu (czyli tzw. „partyj”…), zaproszenie dla naszych Rodaków do powrotu z emigracji, sprzeciw wobec sprowadzania do Ojczyzny obcych, nominalnie „sojuszniczych” wojsk zza Oceanu etc. etc. etc. − naprawdę dużo by jeszcze wymieniać… :) Oczywiście nie popieram tego dziwnego − wolnorynkowego, prokapitalistycznego i semiliberalnego − braunowego nalotu (znakomicie swego czasu wyłowionego przez przezacnego x. Edmunda Naujokaitisa na IV Kongresie dla Społecznego Panowania Chrystusa Króla w Poznaniu 6 VI 2015 r.), który można niestety czasem zauważyć, chociażby w postaci nazywania siebie tzw. „wolnościwcem”… Nie oznacza to, jednak, że mamy go traktować − akurat jego! Najlepszego kandydata na prezydenta od czasów międzywojennych wręcz! − jako największe zagrożenie dla prawdziwej Prawicy, kiedy pośród nas tylu autentycznych wrogów, gdyż to by zahaczało o jakąś pomroczność wręcz i paranoję… Wprost przeciwnie, uważam Brauna za dobrego i szczerego kontrrewolucjonistę, któremu naprawdę niewiele brakuje do doktrynalnego ideału − musi tylko doszlusować do antyliberalnej i antysocjalistycznej zarazem, katolickiej nauki społecznej w gospodarce, wyzbyć sie pewnych liberalnych naleciałości nabytych jeszcze w czasach młodości i wtedy już wszystko będzie ok ;).

    • Widać że legitny jesteś, czytasz mi w myślach :D
      Tak z ciekawości mam 2 pytania:
      Oprócz tradycjonalizmu, integryzmu i monarchizmu idea (etnicznego) nacjonalizmu też ma dla Ciebie znaczenie, czy raczej uważasz tą kwestię za drugorzędną?
      Druga sprawa czy działasz lub współpracujesz z konkretnym ugrupowaniem tradycjonalistycznym, czy raczej preferujesz niezależność?
      Ogółem największą Twoją zaletą jest bezkompromisowość w idei.

    • 1.) „Widać że legitny jesteś, czytasz mi w myślach” – dzięki, miło słyszeć :D
      2.) „Oprócz tradycjonalizmu, integryzmu i monarchizmu idea (etnicznego) nacjonalizmu też ma dla Ciebie znaczenie, czy raczej uważasz tą kwestię za drugorzędną?” – raczej uważam tę kwestię za drugorzędną, co więcej, nawet nie definiuję się jako nacjonalista… Tym niemniej życzliwym okiem spoglądam na historyczne, przedwojenne ruchy narodowo-radykalne – tym życzliwiej, im bliższe były reakcjonizmowi i katolickiemu tradycjonalizmowi :). Identycznym probierzem mierzę także współczesne ugrupowania nacjonalistyczne – im bardziej są one zbliżone do reakcyjnych ideałów, tym wyższą ocenę im wystawiam :). Kwestie rasy, krwi etc., mają dla mnie drugorzędne znaczenie, choć nie bagatelizuję ich (ale też nie absolutyzuję, jak rasiści mający autentycznego fioła na punkcie „czystości krwi”, kiedy to cywilizacja, kultura i nade wszystko (rzymska, katolicka i apostolska) RELIGIA (!) decyduje o tym, jakimi jesteśmy ludźmi, a nie genotyp, czy haplogrupa…).
      3.) „Druga sprawa czy działasz lub współpracujesz z konkretnym ugrupowaniem tradycjonalistycznym, czy raczej preferujesz niezależność?” – zdecydowanie preferuję niezależność! ;) Na dziś dzień nie jestem związany z żadnym ugrupowaniem, choć z paroma luźno współpracuję :)
      4.) „Ogółem największą Twoją zaletą jest bezkompromisowość w idei” – dzięki, tak będzie, miejmy nadzieję, nadal!
      PS Pod moim poprzednim artykułem ( http://www.nacjonalista.pl/2018/08/15/gladius-ferreus-powstac-aby-zyc/ ), też doczekałeś się odpowiedzi na swoje pytanie – późno, bo późno :D, ale przynajmniej równie obszernej, jak ta nt. Brauna ;). Jak chcesz, to też możesz się do niej odnieść :), Pozdrawiam, czołem! o/

    • Kwestie rasy, krwi etc., mają dla mnie drugorzędne znaczenie, choć nie bagatelizuję ich (ale też nie absolutyzuję, jak rasiści mający autentycznego fioła na punkcie „czystości krwi”, kiedy to cywilizacja, kultura i nade wszystko (rzymska, katolicka i apostolska) RELIGIA (!) decyduje o tym, jakimi jesteśmy ludźmi, a nie genotyp, czy haplogrupa…).

      Ale BREDNIE. Tyle pięknych słów we własnym opisie, ale bez świadomości rasowej, wszystko kuleje. To rasa tworzy cywilizację i kulturę, co do religii – nawet jeśli przyjąć twój jedynie słuszny pkt widzenia, że wszyscy mają być koniecznie tej samej, jedynie słusznej religii, to i tak wpływ nigdy nie będzie jednostronny, ale zawsze obustronny: nie tylko religia ma wpływ na rasę, ale i odwrotnie, rasa ma wpływ na religię, na to np., które treści będzie się eksponować, a do których przykładać mniejsze znaczenie, jak pewne kwestie interpretować itd. W pierwszej kolejności wszystkie te „drugorzędne” sprawy krwi, genotypu, haplogrupy, do których znaczenie przykładać mogą jedynie jacyś „sfiksowani” rasiści, mają związek z inteligencją. Czy to przypadek, że rasy północne, Biali i niektórzy Żółci, cechujące się jasną skórą, prostymi włosami i wysokim poziomem inteligencji, były i są tak twórcze w dziedzinie kultury i cywilizacji, a rasy południowe, o ciemnej karnacji, kręconych włosach i niskim IQ stoją tak nisko? Dlaczego wszędzie gdzie są „ciapiaci” jest taka bieda, korupcja i przestępczość? Przecież rasa nie ma znaczenia… Dlaczego przeciętny Murzyn ma IQ na poziomie 70 punktów – gdy tymczasem, według naszych standardów, osoby o IQ poniżej 75 są uważane za niedorozwinięte? Ach, tak, zapomniałem, rasa nie ma znaczenia… Dlaczego „równi” nam Murzyni nie tylko nie są zdolni do wytworzenia cywilizacji na poziomie białego człowieka, ale nawet do podtrzymywania cywilizacji, którą stworzył biały człowiek? (słyszałeś o Haiti? Nie? No, tak, zapomniałem, rasa nie ma znaczenia, po co sobie takimi drugorzędnymi sprawami zawracać czas). No i kolejna kwestia: Żydzi. Całościowa analiza problemu żydowskiego nie może ograniczać się wyłącznie do kwestii kultury, ale także poruszać kwestię żydowskiego genotypu – tego, że np. Żydzi mają poziom inteligencji podobny do nas – ale są rasą typowo „kobiecą” w tym sensie, że są mniej twórczy, a właściwie całkowicie bezpłodni kulturowo i cywilizacyjnie, ale mają lepsze gadane, stąd też pełno ich w handlu, finansach, mediach, literaturze, itd., wszędzie tam, gdzie trzeba dużo gadać, a rzadko tam, gdzie trzeba po męsku główkować, pracować i walczyć. To są wszystko ważne sprawy. Powiedzmy wprost: NIE ma czegoś takiego jak „równość ras”. Jest to taka sama bzdura jak „równość płci”. Gadanie, że rasa nie ma znaczenia, że wszystkie rasy są równe, jest takim samym absurdem, jak gadanie, że płeć nie ma znaczenia, że mężczyzna jest równy kobiecie. Można by tak w nieskończoność o tym gadać i pastwić się nad głupotą egalitarystów, ale na tym poprzestanę, by nie nadużywać cierpliwości czytelnika.

    • @Ośrodek monitorowania zachowań antifowskich i szabesgoicznych
      Z Twoim zdaniem zgodzę się częściowo. O ile zgadzam się co do tego, że rasa jest ważniejsza od kultury i cywilizacji, bo to społeczeństwo jest konstruktem rasowym, a nie rasa konstruktem społecznym to Bóg zawsze przewyższa wszystko i to religia jest na pierwszym miejscu w systemie wartości, potem rasa i naród, następnie kultura i cywilizacja. No może inaczej patrzę na to z perspektywy doboru mężczyzn i kobiet w pary, bo uważam że kwestie etniczne powinny mieć większe znaczenie niż kwestie wyznaniowe, w ostateczności Polacy katolicy niezależnie od wyznania więcej rasowo, a przez to kulturowo mają wspólnego z Polakami innych wyznań niż z Filipińczykami katolikami, religia w tym może być chroniona przez państwo wyznaniowe. Ale ogółem religia ma większe znaczenie niż rasa.

    • Generalnie dla mnie ważny jest rasowy solidaryzm ponad religijnymi podziałami. https://www.youtube.com/watch?v=l_deiiaZC8I

    • Rasowy solidaryzm zgadzam się, jest zreszta zgodny z katolicyzmem, ale nie kosztem uznawania przez państwa katolickie innych wyznań za równoprawne. Polacy wyznania katolickiego, prawosławnego, protestanckiego, europejskich wierzeń etnicznych, nawet muzułmańskiego są nam bratni, ale pod względem społeczno-politycznej, nie religijnej. Państwo katolickie powinno tylko wyznanie rzymskokatolickie uznawać, inne co najwyżej tolerować i powinno się zakazać nie-katolikom prozelityzmu i krytykowania wiary katolickiej jako takiej, z krytyką obecnego Watykanu to inna sprawa bo sam przychylam się do tradycjonalistycznej krytyki Santa Sedes.

    • „ale pod względem społeczno-politycznej, nie religijnej”
      Ale pod względem *społeczno-politycznym, nie *religijnym

    • Ośrodek monitorowania zachowań antifowskich i szabesgoicznych: „Generalnie dla mnie ważny jest rasowy solidaryzm ponad religijnymi podziałami” – :D Nawet nie skomentuję… To jest właśnie ta „absolutyzacja kwestii rasowej”, o której pisałem w swoim wcześniejszym poście… Pius XI w encyklice „Mit brenneder Sorge” („Z palącą troską”), znakomicie wyjaśnił manowce takiej postawy: „Kto wynosi ponad skalę wartości ziemskich rasę albo naród [!!! - Gladius Ferreus], albo państwo, albo ustrój państwa, przedstawicieli władzy państwowej albo inne podstawowe wartości ludzkiej społeczności, które w porządku doczesnym zajmują istotne i czcigodne miejsce, i czyni z nich najwyższą normę wszelkich wartości, także religijnych, i oddaje im cześć bałwochwalczą, ten przewraca i fałszuje porządek rzeczy stworzony i ustanowiony przez Boga-Człowieka i daleki jest od prawdziwej wiary w Boga i od światopoglądu odpowiadającego takiej wierze” – nic dodać, nic ująć… Nie chodzi więc o to, żeby zupełnie bagatelizować np. kwestie rasy (gdyż, jak trafnie zauważa Papież, zajmują one „istotne i czcigodne miejsce” w porządku naturalnym), lecz aby nie przypisywać im znaczenia PONAD TO, KTÓRE POSIADAJĄ!!! Innymi słowy, szaleństwem wręcz jest twierdzenie, że rasa ma być w jakiś sposób ważniejsza od religii, wszakże to dzięki (prawdziwej) religii możemy zbawić swe dusze, a nie dzięki „czystości rasowej” (sic!) i tym podobnym, wydumanym konceptom… Dziwi mnie więc, że ktoś przy zdrowych zmysłach może twierdzić, iż więcej pod względem kultury łączy Polaka wyznania katolickiego, z jakimś, dajmy na to, luterskim kacerzem narodowości polskiej z Xięstwa Cieszyskiego, niż z katolickim Filipińczykiem (sic!), kiedy to tak naprawdę katolika-Polaka z tym pierwszym dzieli WSZYSTKO (albo przynajmniej wszystko, co najistotniejsze…), zaś z tym drugim kwestie ważne, owszem – jak narodowość, lokalna kultura etc. – ale nie absolutnie prymarne… PS Żeby była pełna jasność – gdy piszę, że nie bagatelizuję kwestii rasowych, to nie rzucam słów na wiatr i bynajmniej nie jestem zwolennikiem „przyjmowania uchodźców” pod fałszywym płaszczykiem pseudo-miłosierdzia, czy jakichś horrendalnych idei multi-kulti w postaci SZTUCZNEGO (!!!) przemieszania wszystkich narodów i ras oraz stworzenia z nich bezpłciowej, homogenicznej, jednorodnej magmy pozbawionej jakiegokolwiek zakorzenienia w tradycji i historii… Dlatego normalnie lepiej dla wszystkich, gdy Murzyn siedzi w Afryce, Azjata w Azji, a biały w swoich krajach… Tym niemniej nie wolno też bredzić, że międzyrasowe małżeństwo – o ile pomiędzy nowożeńcami nie zachodzą żadne przeszkody kanoniczne – jest czymś grzesznym, bo nie jest (co oczywiście nie oznacza, że należy do takich małżeństw za wszelką cenę zachęcać!). Co więcej, czasem to odsądzane od czci i wiary przez niektórych tutaj „wymieszanie ras” stanowi wręcz nakaz chwili, jak np. w XVI wieku w Ameryce Łacińskiej, kiedy pierwsze fale hiszpańskich osadników cierpiały na znaczny niedobór kobiet, więc by ustanowić łacińską i katolicką cywilizację na tych terenach, konkwistadorzy byli PO PROSTU ZMUSZENI (!) wymieszać się z ludnością indiańską i wcale nie widzę w tym jakiegoś dziejowego uchybienia z ich strony – przeciwnie, zrobili wtedy dokładnie to, co do nich należało, umożliwiając dzięki temu powstanie nowej i wspaniałej, latynoamerykańskiej gałęzi Hispanidad, która zaś z kolei stanowiła jakże zacną część chrześcijańskiej cywilizacji łacińskiej…

    • @Gladius Ferreus

      Postaram się jak najkrócej – rasizm uważam za naturalne przedłużenie tradycjonalizmu, bardziej naturalne od mętnych uniwersalistycznych koncepcji takiego np. liberalizmu vel kapitalizmu i marksizmu ale i np. fundamentalizmu islamskiego – które kwestie rasowe ignorują. Jest tradsem niepełnym w mej ocenie ktoś kto neguje realia rasy. To kwestia używania rozumu, nie chodzi o absolutyzowanie krwi i rasy, każda rzecz ma swoje miejsce i nie chodzi mi o stawianie rasy przed Bogiem, czy kwestii biologicznego przetrwania jednostki i jej rasy ponad zbawieniem jednostki i jej rasy. Co do kwestii mieszania ras – nie mówię, że to grzech, ale generalnie mówiąc jest to głupota jeśli wziąć pod uwagę realia rasy, ale znów: generalnie mówiąc. Z tymi Hiszpanami to jest dobry przykład – generalnie – ZAWSZE w KAŻDEJ rasie inaczej patrzono na związek międzyrasowy – gdy mężczyzna był z mojej rasy, a kobieta cudzej – a inaczej gdy było na odwrót. Sytuacja – taka jak opisana – gdy biali mężczyźni najeżdżają cudze ziemie, podbijają je i biorą sobie kolorowe niewiasty – to wyraz siły i ekspansji białej rasy, sytuacja odwrotna, taka jak dziś – gdy Żydzi i kolorowi nas najeżdżają, podbijają nasze ziemie i biorą sobie białe kobiety – to wyraz totalnej dekadencji, degeneracji i upadku białej rasy (zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę realia rasowe – tzn. fakt, że taki Żyd czy kolorowy zawsze był łasy na białą kobietę – w drugą stronę to raczej nie działa – tzn. Żydówka czy kolorowa raczej nie jest marzeniem białego mężczyzny). Z tymi Filipińczykami – to jakieś abstrakcje – nie ma sensu na ten temat się wypowiadać. Są różne rodzaje więzi – tyle „odkrywczego” rzec można.

    • A to kim jestem chyba najlepiej wyrażają moje texty i zamieszczany pod nimi opis osoby autora… ;)

    • Z tymi kobietami pełna zgoda – od zarania cywilizacji panowanie nad nimi stanowiło niejako pars pro toto ogólnego panowania nad danym ludem – jego ziemią, terytorium i zasobami (historia wojny trojańskiej się kłania…). Zniewolenie niewiast często jest pierwszym, wstępnym krokiem do całościowego podboju. Dlatego też taką boleść wywołują – po upływie tylu dziesięcioleci ciągle niezabliźnione – reminiscencje przerażających gwałtów, jakich dokonywała na Europejkach w latach 1943-45 oraz po zakończeniu wojny, czerwona dzicz bolszewicka z jednej i liberalna jankeska barbaria z drugiej strony… Te okrutne wydarzenia jak w soczewce ilustrują bowiem polityczny „gwałt na Europie” dokonany przez te ciemne, destrukcyjne siły oraz zgubny posiew bękarciego nasienia obcych, niszczycielskich, rewolucyjnych ideologii, tzn. atlantyckiego demoliberalizmu i sowieckiego komunizmu, na naszym kontynencie będącym dla nas par excellence większą ojczyzną… Dlatego również obecnie autentyczne obrzydzenie musi wywoływać istnie obmierzły widok chrześcijańskiej (lub przynajmniej wychowanej w chrześcijańskiej kulturze…), białej, europejskiej kobiety, idącej pod rękę z „ciapatym” (tak, jakby kurna Polaków i Europejczyków zabrakło…) – jest to, jak trafnie Kolega zauważył, zarówno namacalny, jak i symboliczny, wyraz DOMINACJI OBCYCH, w tym zaś konkretnym wypadku, bisurmanów… Trzeba więc dosłownie ZA WSZELKĄ CENĘ (!) powstrzymać, a następnie odwrócić ten niepokojący (eufemistycznie mówiąc…), trend, aby uchronić nasze kobiety i w ogóle naszą Świętą Europę – z całym bogactwem jej dziedzictwa religijnego, historycznego i kulturowego – przed wydaniem w brudne łapska pohańców, „poturczeniem”, zbisurmanieniem i ostatecznym pohańbieniem!

    • To jest oczywiście odpowiedź do dyskusji z kol. „Ośrodek monitorowania zachowań antifowskich i szabesgoicznych” :D, ale coś mi się źle wkleiło…

    • Czyli w zasadzie jeśli chodzi o kwestie rasowe wszyscy zgadzamy się, wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że sami jako biali musimy się szanować, nie ma to nic wspolnego z absolutyzowaniem rasy czy mityczną nienawiścią do innych ras.

    • I gitara! :D

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*