life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Jeremi Wasiutyński: Spór o narodowość Kopernika

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

O narodowości Mikołaja Kopernika pisano kiedyś tak wiele sprzecznych rzeczy i z tak nadmiernym zapałem, że do tematu tego powraca się dzisiaj z niechęcią. A przecież w literaturze polskiej sprawa ta nie została oświetlona wszechstronnie: skierowano patriotyczne reflektory na stosunek Kopernika do Zakonu Krzyżackiego, chowając w głębokim cieniu rodzinę, przyjaciół, a nawet pisemne wypowiedzi wielkiego astronoma. Nie warto byłoby może poruszać tej jałowej kwestii, gdyby leżała w zapomnieniu.

Ale właśnie przypomniał ją nam L. H. Morstin, wystawiając swoją sztukę p. t. „Mikołaj Kopernik”, o której czytaliśmy w jednym z ostatnich numerów „Prosto z Mostu”. Już w książce „Kłos Panny” widzieliśmy postać Kopernika naświetloną bardzo jednostronnie, z pominięciem mnóstwa faktów, dotyczących zwłaszcza późniejszych lat jego życia. Sztuki Morstina nie widziałem co prawda, ale ze sprawozdania I. Kleszczyńskiego wnioskuję, że charakterystyka warmińskiego astronoma nie została tam istotnie zmieniona, ponieważ „wykorzystano materiał historyczny, zgromadzony w powieści”. W szczególności – według słów sprawozdawcy – „widowisko „Mikołaj Kopernik”, stwierdzało niewątpliwą polskość największego astronoma”.

Jakże ta polskość przedstawia się w świetle dokumentów historycznych? Tradycyjnie rozważania tego rodzaju zaczyna się od genealogii, chociaż pochodzenie a poczucie narodowe – to rzeczy zupełnie różne; w tym jednak przypadku obie znajdują się ze sobą w zgodzie. Kopernikowie pochodzili z dzisiejszego niemieckiego Górnego Śląska, ze wsi Kopernik (łac. Copernik, niem. Köppernig), której nazwę utworzono ze słowa Kopper, oznaczającego miedź w języku dolnoniemieckich kolonistów. W istocie, w pobliżu znajdowały się kopalnie miedzi. Już w XIV wieku Kopernikowie zawędrowali do Krakowa, a potem i do Torunia. Pisali się zawsze przez dwa p (Coppernik, Koppernik, Koppernig, Koppirnik, Koppirnick i t. d.). Jest oczywiście wątpliwe, czy wszyscy należeli do tego samego rodu. Bądź co bądź, dwukrotnie napotykamy wśród śląskich Koperników imię Stanisław, co wskazywałoby przynajmniej na jakieś związki z rodzinami polskimi. Co się tyczy matki astronoma, to pochodzenie głośnego rodu patrycjuszów toruńskich Watzenrode’ów, z którego się wywodziła, nie jest bezspornie ustalone (Dolny Śląsk albo Westfalia).

Dla sprawy narodowości Kopernika istotniejsze są jego aktualne stosunki rodzinne, środowisko jego przyjaciół i znajomych. Otóż środowisko to ma charakter wybitnie wielkomieszczański i niemiecki zarazem. Jedyna wątpliwa koligacja z Polakami została nawiązana w ten sposób, że jakaś Watzenrodówna, krewna matki astronoma, wyszła za Macieja Konopackiego, podkomorzego chełmińskiego. Prawnuka tegoż podkomorzego, młodego Rafała Konopackiego, protegował astronom na schyłku swojego życia do kapituły warmińskiej. Najbliższymi krewnymi Mikołaja Kopernika byli von Allenowie – jego cioteczne rodzeństwo. Kiedy zaś niewiele młodsza od niego Kordula von Allen wyszła za bogacza gdańskiego Reinholda Feltstette, utrzymywał z nimi bliskie i widocznie serdeczne stosunki, bo po śmierci Reinholda został opiekunem jego dzieci. Siostra Kopernika, Katarzyna, wyszła za kupca krakowskiego Bartela (Bartłomieja) Gertnera. Potomstwo Katarzyny, zarówno jak i Korduli Feltstette, wchodziło w związki małżeńskie wyłącznie wśród mieszczaństwa pruskiego. Po śmierci Kopernika dziedziczyli więc jego niewielki majątek: Möllerowie ze Starogardu, Loitschowie z Gdańska, Stulpawitzowie z Królewca. Nieliczni przyjaciele astronoma zaliczali się na ogół do tego samego środowiska klasowego i narodowego. Najserdeczniejszy z nich – to kanonik a potem biskup Tiedemann Giese, z gdańskiej rodziny, co wydała potem znaną faworytę Zygmunta Augusta. Giese, podobnie jak i Kopernik, sympatyzował z reformacją. Obaj przyjaźnili się z głośnym heretykiem Aleksandrem Scultetim, również członkiem kapituły warmińskiej, który w roku 1539 został proskrybowany przez króla Zygmunta i schronił się do Rzymu. O Scultetim Kopernik miał się wyrazić, że stawia go wyżej od wszystkich innych prałatów i kanoników warmińskich.

Te sympatie musiały osłabić pierwotny niewątpliwy polonofilizm Kopernika. Podczas gdy w latach jego młodości prebendy warmińskie były rezerwowane wyłącznie dla pruskich patrycjuszów, teraz król dążył do obsadzenia ich Polakami. Pierwszym niewątpliwie Polakiem w kapitule warmińskiej był Paweł Płotowski, człowiek zupełnie obcy temu środowisku i – nawet po nominacji – rzadko widywany we Frauenburgu. Otóż on właśnie zapoczątkował akcję przeciw Kopernikowi, która zatruła ostatnie lata życia wielkiego astronoma. Oskarżenia jego dotyczyły z jednej strony gospodyni i kochanki Kopernika, Anny Schilling, córki znakomitego artysty-medaliera Macieja Schillinga, z drugiej zaś strony – Aleksandra Scultetiego. Dalszą akcję przeciw Annie i Scultetiemu poprowadzili dwaj spolonizowani gdańszczanie: Dantyszek i Hozjusz. Zmuszono Kopernika do rozstania się z dawną kochanką i z serdecznym przyjacielem. Również inny przyjaciel Kopernika, Jan von Werden, starosta nauburski, nie cieszył się sympatją Dantyszka i Hozjusza. To wszystko odsuwało Kopernika od Polaków, a zbliżało go do partii autonomistów pruskich w łonie kapituły.

Z powyższego nie należy jednak wnosić o jakimś nacjonalizmie niemieckim astronoma, jak to sugerują niektórzy niemieccy biografowie. Do przyjaciół Kopernika zaliczali się przecież także uczeni krakowscy, wśród nich zwłaszcza Bernard Wapowski i Marcin Biem. Ponadto mamy dowody nie tylko lojalności Kopernika wobec korony polskiej, lecz nawet pewnej troski o dobro Rzeczypospolitej. Ważną rolę musiały przy tem odegrać czteroletnie studia w Akademii Jagiellońskiej, o której miał wspominać potem z wdzięcznością. Odbył je we wczesnej młodości, w okresie ostatecznego kształtowania się charakteru i zamiłowań. Wreszcie doniosły wpływ na orientację polityczną Kopernika wywarł jego wuj biskup Łukasz Watzenrode. Postać to wspaniała, indywidualność niepospolita, typ księcia kościoła, zarazem światłego humanisty i przebiegłego polityka. Zdobywszy warmińską stolicę biskupią wbrew woli Kazimierza Jagiellończyka – a było to po gnieźnieńskim i krakowskim – najbogatsze biskupstwo w Polsce, uprzywilejowane ponadto przez daleko idącą autonomię polityczną – Łukasz popadł w konflikt z królem, zakończony dopiero śmiercią Kazimierza. W polityce swojej Watzenrode dążył z jednej strony do zachowania autonomii warmińskiej w stosunku do korony polskiej, z drugiej – do unieszkodliwienia Zakonu, który nieustannie zagrażał zagarnięciem Warmii pod swoją władzę. Niebezpieczeństwo krzyżackie było bliższe i Łukasz stał się najwierniejszym wasalem i sprzymierzeńcem następców Kazimierza: Olbrachta, Aleksandra i Zygmunta. On to wraz z Kallimachem był autorem projektu wysiedlenia Krzyżaków na Podole. Przez swój polonofilizm zraził sobie stany pruskie, a zwłaszcza mieszczan.

Kopernik, wprowadzony przez wuja do kapituły warmińskiej wraz z bratem, Andrzejem, został wciągnięty w krąg polityki warmińsko – kościelnej. Węzeł tej polityki stanowiła kwestia krzyżacka. Jeszcze ojciec astronoma, a także dziad, Łukasz Watzenrode starszy, odegrali ważną rolę w wyzwoleniu Prus spod władzy krzyżackich oligarchów. Motorem ich postępowania były interesy klasowe patrycjatu miejskiego. Natomiast biskup Watzenrode i jego sekretarz Mikołaj Kopernik mieli na widoku niezależność warmińskiej korporacji kościelnej, stanowiącej zresztą domenę przywilejów tegoż patrycjatu. W żadnym razie nie można mówić o jakiejś narodowej ich antypatii względem Zakonu – jak to zdarzało się wielu biografom polskim. Przykładem może być Łukasz Watzenrode starszy, który wprawdzie łożył wielkie sumy na powstanie przeciwkrzyżackie, a nawet sam walczył pod Malborkiem i Łasinem, ale już w kilka lat po inkorporacji Prus, gdy przywileje mieszczan zostały naruszone, wystosował do Kazimierza Jagiellończyka – oczywiście po niemiecku – zuchwały list, grożący oderwaniem Prus od korony polskiej. Buntowniczą postawę wobec Zygmunta I zajął także brat astronoma, Andrzej, przeciwstawiający się ingerencji króla w sprawy elekcji biskupów warmińskich.

Najcenniejsze wskazówki do określenia narodowego poczucia Kopernika dają nam jego własne pisma i notatki. Przede wszystkim trzeba zaważyć, że pozostawił on kilka listów i memoriałów oraz sporo zapisek, skreślonych własnoręcznie po niemiecku – natomiast ani jednego słowa po polsku. Należy także wziąć pod uwagę używaną przez niego pisownię nazwiska. Była ona nieco chwiejna. W młodości astronom podpisywał się Coppernic albo Coppernicus, na dwóch dokumentach – Coppernick, a czasami nawet wymowa zdawała się wpadać w górnoniemieckie Kupfer – jak w greckim podpisie z roku 1512: Kopfernikos, lub w podpisie na nieodstępnym podręczniku lekarskimi Copphernicus. Z czasem zwyciężyła pisownia Coppernic, ale w kilku listach z ostatnich lat życia – mianowicie do Dantyszka i do ks. Albrechta pruskiego – astronom podpisał się z łacińska Copernicus a raz nawet po polsku: Copernic. Zresztą zdarzało mu się w łacińskich dokumentach pisać swoje nazwisko bez deklinacji, tak jak to ma miejsce w języku niemieckim, np.: „per me Nicolaum Coppernic” – zamiast „per me Nicolaum Coppernicum”. Brat astronoma, Andrzej, podpisywał się: Coppernick albo Coppernigk.

Zupełnie jasny wyraz swego pruskiego patriotyzmu (nie potrzebuję chyba dodać, że „pruski” znaczyło wtedy coś zupełnie innego niż dzisiaj) dał Kopernik w ostatniej, łacińskiej redakcji swej rozprawy o monecie. Opisał tam szczegółowo historię monety pruskiej i jej stopniowego upadku. Bitwa tannenberska znaczy dla niego smutną datę klęski Prus, od której „upadek państwa coraz widoczniej na monecie zaczął się okazywać”., Dalej zaś pisał: „Na tę niezmierną klęskę pruskiej rzeczypospolitej ci, których to dotyczy, patrzą się obojętnie i pozwalają, aby najmilsza im ojczyzna, dla której nie tylko po Bogu największe mają obowiązki, ale i życie poświęcić powinni – z każdym dniem więcej i więcej przez ich gnuśną opieszałość chyliła się do żałosnego upadku”.

„Ojczyzna” w rozprawie Kopernika jest jednak pojęta dość specyficznie. Wielki astronom patrzył na zjawiska ekonomiczne – niewątpliwie bezwiednie – przez pryzmat interesów częściowo mieszczaństwa, głównie jednak – możnowładztwa, a mianowicie wyższego kleru, do którego się zaliczał. Wystąpił nawet z ostrą krytyką polityki menniczej miast i żądał odebrania im prawa bicia monety. Natomiast chłopów i „biednych ludzi” potraktował krótką i niezbyt przekonywającą wzmianką. Że „ojczyzną” nazywał Prusy – o tym świadczy także jego uwaga przy notatce, zrobionej 23 kwietnia 1517 roku: „W dzień św. Wojciecha (S. Adalberti), ojca i apostoła ojczyzny.”

Jaki wniosek wyciągnąć z przytoczonych faktów? Ten przede wszystkim: nie należy twierdzić, że Kopernik był rodowitym Polakiem, jeszcze mniej zaś wolno „propagować” to twierdzenie zagranicą, która zna przeczące temu dokumenty chociażby ze źródłowych publikacyj niemieckich. (NB. wiele z tych dokumentów nie zostało ogłoszonych przez żadne wydawnictwo polskie.) Tego rodzaju propaganda nie wystawiłaby wcale wysokiego świadectwa kulturze polskiej.

Czy wobec tego Niemcy mają prawo ogłaszać go światu za swego rodaka z krwi i kości? Z pewnością – nie. Toteż ci z nich, którzy są dobrze poinformowani i niezaślepieni szowinizmem narodowym, zachowują rezerwę w rozstrzyganiu kwestii narodowości wielkiego astronoma.

Kim więc był Kopernik? Patriotą pruskim, lojalnym obywatelem polskim, z pochodzenia niemieckojęzycznym mieszczaninem toruńskim. Jako człowiek średniowiecza nie odczuwał potrzeby bliższego określenia swej narodowości. Związany był raczej z polonofilską częścią patrycjatu pruskiego (np. Giese’owie, Ferberowie, Allenowie, Watzenrodowie), ale rygoryzm katolicki Dantyszków i Hozjuszów oraz intrygi Płotowskich oziębiły niewątpliwie jego stosunek do Polaków. Rodzina jego uległa wkrótce częściowej polonizacji (jak np. brat cioteczny – Łukasz von Allen – Mełdzyński). Ponadto jednak był Kopernik kosmopolitą – i to podwójnym: jako duchowny katolicki i jako, uczony. Z pewnością nie przykładał wielkiego znaczenia do „języka pospolitego”, którym się czasami posługiwał. Kiedy mówił lub pisał o sprawach ważnych –  używał języka Wergiljusza i Cycerona. „Pospólstwem” gardził i bał się go. Samotnie, w otoczeniu kilku zaledwie przyjaciół, szedł przez życie. Przy dźwiękach lutni – czy z pędzlem albo z cyrklem w ręku – unosił się w sferach pitagorejskiej harmonii. I chociaż tyle spraw znajdowało oddźwięk w jego umyśle, odpowiadały mu one swoją nie – ludzką, lecz abstrakcyjną formą – platońską ideą, pitagorejską liczbą. Wiele spraw potocznych, które zbliżają ku sobie ludzi, nie istniało dla niego. Może dlatego po części był i jest dla nas daleki, a dla zwolenników nowoczesnych kwestionariuszy – niepochwytny.

Jeremi Wasiutyński

Kopernik

„Prosto z Mostu”, nr 37, 1936.


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , ,

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

2 Komentarzy

  1. W czasach Kopernika nie było jeszcze tak silnej identyfikacji narodowej. Do dziś wielu Niemców uważa go za Niemca, a Polacy oczywiście za Polaka.

    Kopernikowie, wywodzący się ze Śląska (badacze często wskazują na dzisiejszą wieś Koperniki koło Nysy), byli rodziną od dawna osiadłą w Królestwie Polskim. Mieszczaństwo toruńskie w dobie wojny trzynastoletniej (1454–1466), która zadecydowała o przyłączeniu tzw. Prus Królewskich do Korony, opowiedziało się zdecydowanie za związkiem z Polską, a przeciw niemieckiemu z ducha i języka zakonowi krzyżackiemu.

  2. Ech… Co tu w ogóle komentować…?

    „Prosto z Mostu”, nr 37, 1936.

    Jak w ogóle porównać ten – głęboki, pełen zrozumienia dla ludzi i epok, kultury i historii- tekst pochodzący z pisma przedwojennych nacjonalistów, narodowych-radykałów… z współczesnymi wypocinami na wielu portalach obecnych „narodowców”, fascynujących się słupkami sondaży i albo popadających w oszołomstwo albo – tylko z pozoru odwrotnie – kajających się i „odcinających od radykalizmu”. Z czym do ludzi!

    Tu należy się uznanie Redaktorom nacjonalista.pl za przedrukowywanie tekstów wartościowych, zarówno tych sprzed lat jak i rzadziej współczesnej niezależnej myśli na poziomie.

    W zalewie zarówno liberalnego, lewackiego jak i „narodowo” prawicowego medialnego ścieku wasz portal to mała ale jednak perełka.

    Często się z wami nie zgadzam (np. jak dla mnie ostatnio za dużo treści bliskich ns i rasizmowi) ale… uznanie za całokształt – jak najbardziej!

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*