life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Stanisław Pagaczewski: Kwiaty na bagnetach!

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Krakowski dworzec w dniu 2 października o godzinie 5 rano jest dziwnie ożywiony. Kasy wydają wielkie ilości biletów do Cieszyna. Na wszystkich twarzach znać radosny nastrój i przeczucie niezapomnianych chwil. Jest pochmurno ale ciepło. Pociąg rusza. Jedziemy do Cieszyna, aby być świadkami historycznej chwili wkroczenia wojsk polskich na ziemię powracające w granice Rzeczypospolitej. Rozmowy toczą się wokół szczęśliwego uniknięcia wojny i mających nastąpić wydarzeń. Panuje nastrój wesoły, wszystkie twarze są uśmiechnięte. Stacje kolejowe udekorowane zielenią i sztandarami. W Bielsku wsiada do pociągu bardzo dużo ludzi. Zajmują również miejsca oddziały wojsk pancernych. Na niebie pojawiają się pasma błękitu. Granatowe szczyty górskie dymią się mgłami.

W pociągu brzmią pieśni żołnierskie. Widoki stają się coraz piękniejsze. Na polach widać kolumny czołgów i oddziały łączności. Wszystko w kwiatach.

Cieszyn

W cieszyńskich kościołach biją dzwony – wieszcząc starej ziemi piastowskiej chwilę wyzwolenia Śląska Zaolzańskiego. – Od razu wyczuwa się niecodzienny nastrój. Ulice przepełnione są ożywionymi i uśmiechniętymi ludźmi. Wychodzę na rynek i kieruję się do hotelu Pod Jeleniem – hotelu, który stal się słynnym w ostatnich dniach. – Tu jest siedziba Komitetu Walki o Śląsk, Komitetu pomocy uchodźcom oraz kwatera prasowa. Wszędzie wre ogromny ruch.

Tymczasem na rynku zbierają się tłumy na wiec, który się zacznie o godzinie 11. Nie zatrzymując się na wiecu dążę szybko ku granicy – ku mostom na Olzie. Oto most Jubileuszowy. Bariera po stronie polskiej spuszczona. Obok stoi policjant. Po przeciwległej stronie mostu jeżą się jeszcze zapory z drutu kolczastego. Ulica biegnie w głąb b. „czeskiego” Cieszyna. Na jego kamienicach powiewają już polskie chorągwie. Dostrzegam sylwetki polskich policjantów.

Idę teraz wzdłuż Olzy ku drugiemu mostowi położonemu opodal zamku… Olza płynie spokojnie i cicho – rozlewa swe płytkie wody po kamykach. Tędy to od kilkunastu dni noc w noc przebiegały grupki odważnych Polaków, pragnących porzucić kraj ucisku i niewoli i przedostać się w granice ojczyzny. Tutaj grzechotały strzały karabinowe żandarmerii czeskiej i bojówek, tam na drugim brzegu skromnej rzeczki rozlegały się detonacje ręcznych granatów. Polacy zza rzeki walczyli o wolność. A mieszkańcy polskiego Cieszyna oka noc w noc zmrużyć nie mogli. Odgłosy walk, jakie toczyły się tak blisko nich i w których padali synowie Rzeczypospolitej pragnący wolności, nie pozwalały im spać spokojnie, nie pozwalały myśleć o własnych wygodach i przyjemnościach.

Idę brzegiem niepozornej Olzy i myślę, że już za parę godzin rzeczka ta znajdzie się w granicach Polski. I jakieś ciepło zalewa mi piersi. – Słuszna sprawa zwycięża!

Most graniczny obok zamku oblężony jest już przez publiczność. Po stronie „czeskiej” kilkunastu ludzi rozpina nad ulicą wielki transparent. – Czytam: „Witajcie! Od dziś wiecznie razem!”

W powietrzu panuje nastrój oczekiwania. Jest dopiero godzina 11.20, a już przy ulicach, którymi pomaszerują oddziały armii polskiej, by objąć cały Cieszyn we władanie – zbierają się tłumy. Rosną one w szybkim tempie po zakończeniu wiecu na rynku. Chodniki, trawnika, cokół pomnika poległych powstańców – wszelkie w ogóle miejsce, gdzie można stać lub siedzieć, wypełnia się rozgorączkowanym tłumem. Jest oczywiście cała ludność polskiej części Cieszyna – i przyjezdni. Niektórzy nadciągnęli nie byle skąd, bo nawet z Gdyni, znad morza. Wyruszyli oni natychmiast po usłyszeniu historycznego komunikatu. Są przedstawiciele wszystkich ziem polskich – przyjechali kolejami, motocyklami, rowerami – przyszli piechotą. Wszystko co żyje jest dziś w Cieszynie.

Zdobywam dogodny punkt obserwacyjny z którego mam widok na drugą stronę mostu. Rosną w szybkim tempie wysokie maszty, które zakwitają biało-czerwonymi sztandarami.

Polacy i Czesi

Polskie sztandary na ziemi czeskiej! Jak wolno mijają godziny i minuty. – Chcielibyśmy już, chcielibyśmy zaraz. Mijają kwadranse. Jakże daleko do historycznej drugiej godziny. We wszystkich oknach głowy ludzkie. Nawet na dachach siedzą zapaleni widzowie. Ruch samochodowy rośnie, porządek utrzymują rezerwy policji. – Wszystko idzie sprawnie. Nagle przerywa powietrze potężny warkot. Lecą bojowe samoloty. Tłum szaleje. Czapki i kapelusze lecą w górę. „Niech żyją polscy lotnicy!” W tej chwili jest godzina 12.20. Głowy zwracają się nagle ku zamkowi, z którego wychodzi grupa czeskich oficerów otaczająca generała Hrabczoka. Idą w towarzystwie wyższych oficerów polskich… Z niezbyt wesołymi twarzami zmierzają ku mostowi. Nagle tłum poczyna bić brawo i wznosić przyjazne okrzyki.

Polacy nie żywią do Czechów nienawiści. Sprawa została pomyślnie załatwiona, więc nic nie stoi na przeszkodzie nawiązaniu bliższych stosunków. My Polacy nie umiemy długo żywić urazy. Oficerowie czescy rozglądają się z niedowierzaniem, a po tym na ich twarzach pojawia się uśmiech wdzięczności. Przeszli. Zamilkł „ogień” aparatów fotograficznych uwieczniających tę chwilę.

Godzina 12.25, Do Cieszyna wjeżdża samochód ciężarowy z Polakami zza Olzy. Zrywa się huragan oklasków i okrzyków. Przed mymi oczyma migają czerwone i spocone z wrażenia twarze, chwieje się las rąk, wznoszą się kapelusze.

Godzina 13. Polacy „zdobywają” Cieszyn. Duże grupy Polaków przedarły kordon i przebiegły na tamtą stronę.

Tymczasem operatorzy filmowi puszczają w ruch swe aparaty. Przyjeżdża samochód Polskiego Radia, podniecenie rośnie.

Wreszcie nadeszła oczekiwana godzina. Zatrzymuję oddech. Przede mną toczy się koło historii! Chwila stężała w oczekiwaniu. I nagle szał ogarnia tłumy. Oddziały Obrony Narodowej na rowerach wjeżdżają na most. Wszyscy pragną to widzieć tłoczą się i popychają, wszystkie oczy utkwione w most. – Teraz tam wybucha burza okrzyków.

Cieszyn jest nasz

Następnie idzie piechota w szyku bojowym. Okrzyki biją w niebo, po którym przesuwają się szybko sylwetki samolotów. Dalej ciągną oddziały łączności. Tłum skanduje: „Czołem armia!” Serca się palą. Niech żyje armia narodowa! Niech żyje zjednoczony Śląsk!

Nagle zjawiają się stalowe potwory. Jadą czołgi. Entuzjazm sięga szczytu. Ziemia drży od ciężaru, powietrze napełnia słodka woń spalin. Jadą całe szeregi wielkich, dwuwieżowych, czołgów. Za nimi posuwają się nieco mniejsze, jednowieżyczkowe ale niemniej groźne. Chrypnę od okrzyków – ale krzyczę wraz z tysiącami innych, wymachuję kapeluszem, na twarz bije mi gorąco.

Jeszcze wczoraj ludność Cieszyna żyła pod groźbą wojny. Przezorniejsi i trwożliwsi mieszkańcy spędzili noc z piątku na sobotę w piwnicach. Światła były pogaszone, samochody posługiwały się niebieskimi reflektorami. Radość z powodu tak pomyślnego załatwienia sprawy wylewa się teraz niepowstrzymaną falą okrzyków i braw.

Gdyby teraz jakiś komunista krzyknął: „Precz z armią!”, tłum rozszarpałby go na strzępy.

W „czeskim” Cieszynie

Przeszedłem most na Olzie, podczas gdy w dalszym ciągu do „czeskiego” Cieszyna napływają polskie wojska. Mijam opustoszałe budki celne (w tym czeską zupełnie zdemolowaną) i wkraczam na świeżo przemianowaną ulicę im. Marszałka Piłsudskiego. Na wszystkich tabliczkach orientacyjnych zamalowano starą nazwę.

Co jednak z miejsca uderza w oczy, to ogromne afisze polskie, czeskie i niemieckie, którymi miasto jest oblepione. „Manifest Komitetu Walki o Śląsk”, „Sudetendeutsche! „, „Manifestacni verejny projev” (publiczna manifestacja) podpisany przez „wspólnotę czeskosłowackich stronnictw demokratycznych”.

Słyszę wokół siebie głośne powitania: „dzień dobry w Polsce!” Wchodzę do znajomej restauracji. Pełno Polaków. Bytem tu kilka lat temu. Teraz właściciel Czech, stara się jak najpiękniej mówić po polsku. Popijam herbatę, aby orzeźwić wyschnięte od okrzyków gardło. Po tym wychodzę na ulicę.

Wojsko jedzie w dalszym ciągu. Duże grupy Polaków manifestują na jego cześć. Ludzie nieznani sobie ściskają się z radości. – Padają serdeczne okrzyki: „Kochane chłopaki, jak się macie”. Kwiaty lecą jak grad. Są wszędzie – na bagnetach, na tornistrach, na szarych hełmach, na koniach i armatach. – Dziewczęta podają żołnierzom i oficerom piękne bukiety jesiennych dalij i astrów. Oddziały idą po kolorowym od zgniecionych kwiatów bruku.

Czesi stoją w milczeniu spoglądając na polskie wojska. Gdzieniegdzie wychyla się z okna nieśmiało twarz żydowska. Polacy wymachują rękoma, czapki i kapelusze lecą w górę.

Wojska polskie do późnej nocy zajmowały Cieszyn. Część wojsk udała się natychmiast w dalszą drogę ku Frysztatowi i Cierlicku. Szereg oddziałów wkroczył do miasta także przez most Jubileuszowy.

Na „czeską” stację kolejową zajeżdżają pociągi wojskowe. Żołnierze stając na platformach wymachują rękami w odpowiedzi na serdeczne owacje publiczności zgromadzonej w kawiarniach „Śląskiego Domu” i luksusowego hotelu polskiego „Polonia”. Piszę te słowa przy stoliku w Polonii, który „wywalczyłem” z nie byle jakim trudem. Orkiestra gra wiązankę pieśni ludowych i żołnierskich. Publiczność śpiewa. Ludzie t. zw. poważni, siwi i t.d. entuzjazmują się nie gorzej od młodzieży – wszędzie pełno oficerów będących „bohaterami dnia”.

W atmosferze radości

Polacy objęli cały Cieszyn w posiadanie. W mig wykupiono cały zapas pocztówek i znaczków czeskich. Filateliści gonią z roziskrzonymi oczyma pokazując znajomym kartki czeskie z napisem: Czeski Cieszyn, z czeskim znaczkiem, ale ostemplowane pieczęcią polską: „Śląsk zaolzański wrócił do Polski”.

Przed gmachem odbyła się wieczorem podniosła manifestacja. Tłumy odśpiewały Rotę i Hymn narodowy. W czerwonym blasku neonów zastygł las rąk wzniesionych w czasie śpiewu ku górze. Tymczasem na dworcu panuje ruch. Odjeżdżają w dalszą drogę pociągi z wojskiem. Drogie polskie mu sercu Cierlicko jest już nasze. Żwirko i Wigura spoczywają w polskiej ziemi!

Całe miasto kipi od gwaru i ruchu. Orkiestra w hotelu Pod Jeleniem gra te same piosenki, co orkiestra w Polonii. Publiczność śpiewa „Warszawiankę”. Na rynku toczą się wesołe walki o miejsca w przepełnionych autobusach. Ulicami ciągną jeszcze szeregi piechoty; dziesiątki motocykli i samochodów budzi echa w cichym zwykle i spokojnym mieście.

Stanisław Pagaczewski

„Głos Narodu”, nr 272, 1938

polska2


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , ,

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

9 Komentarzy

  1. Współcześnie jarania się wojnami o terytorium zwłaszcza między białymi narodami jest bzdurą, a istnieją do dzisiaj takie oszołomy co chcą walczyć o garstkę terytorium Zaolzia z Czechami, którzy mówią prawie tym samym językiem i tak samk są Słowianami Zachodnimi, a Polacy po czeskiej stronie Zaolzia i tak są mniejszością łatwo asymilującą się również dlatego, bo „mieszane” małżeństwa z Czechami/Czeszkami są zdecydowaną większością wśród nich, a religia katolicka co prawda najliczniejsza to i tak dużo jest protestantów i bezwyznaniowych. Dodać do tego niską dzietność i starzenie się wszystkich populacjji rdzennych w Europie, w tym mniejszości polskiej w Czechach i tak nie ma na Zaolziu takiej sytuacji jak na Wileńszczyźnie, a sam antypolonizm u Czechów nie jest jakoś wygórowany, poza niewieloma wrednymi przypadkami ogranicza się to do ironii, czy szeroko pojętego humoru. Co do roszczeń terytorialnych to jeśli miałyby być nieuniknione to można byłoby z potencjalnie spornych obszarów utworzyć terytoria wspólne, przykładowo całe Zaolzie/Śląsk Cieszyński (polska i czeska część) mogłyby stać się wspólnym terytorium, gdzie istniałaby wspólna polsko-czeska administracja i zarówno Polacy, jak i Czesi mogliby osiedlać się na tym terytorium z możliwością stania się obywatelami jednostek samorządowych znajdujących się na Zaolziu i obywatelami samego Zaolzia. To samo można byłoby zastosować do relacji polsko-litewskich (terytorium obejmowały Wileńszczyznę i gminę Puńsk), polsko-białoruskich (Grodzieńszczyzna ze strony białoruskiej i część Podlasia ze strony polskiej), polsko-ukraińskich (Galicja/Małopolska Wschodnia i Wołyń ze strony ukraińskiej, zamieszkałe pierwotnie przez zarówno Polaków, jak i Ukraińców i Karpatorusinów, głównie Łemków Zakerzonie ze strony polskiej)

    • Sam tekst sprzed wielu lat jednak warto wstawić na portal

    • Nie mam najlepszego zdania o Czechach, ale jestem wolny od szowinizmu czy archaicznych postulatów rewizji granic. W Pradze i w mniejszych miejscowościach spotkałem się z niechęcią wobec Polaków i poczuciem wyższości, nie spotkałem się z taką postawą za to na Słowacji. Odniosłem wrażenie, że Czechów ciągnie ku zachodowi i przychylniej patrzą na Niemcy i Austrię niż słowiańszczyznę, Polaków mając za większych liczniejszych, ale biedniejszych i gorszych kuzynów. Z samej racji sąsiedztwa, podobnego języka nie czuje z nimi jakiejś większej więzi jak z Hiszpanami, Włochami czy Niemcami.

    • Co do Słowian Zachodnich, może rzeczywiście taki konstrukt miał rację bytu w czasach piastowskich, ale potem były liczne sojusze, unie, zabory, najazdy, w tym azjatyckie, wpływy kulturowe które przesunęły środek ciężkości Polski znacznie na wschód, u Czechów przebiegało ten sam kierunek, ale przeciwny zwrot, ku zachodowi.
      Tak jeszcze na marginesie, to nie rozumiem np ruskich nacjonalistów powołujących się mocno na nordyckie i skandynawskie dziedzictwo, owszem byli też wikingowie, legenda Ruryka, ale potem ponad 1000 lat zrobiło (mniejsza czy dobre czy złe) ogromne „spustoszenie”..

    • Nie da się jednoznacznie powiedzieć na temat Czech, czy Polski, czy nasze kraje ciążą bardziej ku zachodowi, czy wschodowi. Czesi nie raz pomimo niemieckich wpływów okazywali rusofilską postawę, zarówno w czasie odrodzenia narodowego, kiedy na fali panslawizmu sojusznika widzieli w Rosji, w czasie wojny polsko-bolszewickiej, nawet współcześnie społeczeństwo czeskie głosuje na polityków prorosyjskich liczniej niż Polacy. Polacy pomimo długiej obecności na wschodzie nigdy nie doszli do trwałego porozumienia z Rosją, nie było wieku, w którym Polacy nie walczyli z Rosją, zawsze gardziliśmy niewolniczą mentalnością społeczeństwa rosyjskiego i zaborczością Rosji. Nie jest też tak, że Polska w całości orientowała się na wschód, to zależy od regionu, zachodnie regiony były bardziej okcydentalne, wschodnie bardziej orientalne. Aktualnie Polska ciąży ku okcydentowi, samo aktualne, piastowskie ukształtowanie granic jest tego materialnym przejawem i nie uważam tego za wadę, potrzebna jest odnowa moralna zachodu Europy (mając na myśli zachód nie piszę o USA, które stworzyły odrębną od Europy cywilizację), a nie orientowanie się na Eurazję, w której cywilizacyjnie i tak nie jesteśmy, a i tak nie mamy tam czego szukać, chyba że pozbawionego twórczego sensu zamordyzmu, alkoholizmu, narkomanii i aborcji. Postęp cywilizacyjny płynął do Polski z szeroko rozumianej Europy Zachodniej, głównie z Niemiec, Niderlandów i krajów romańskich. Ze wschodu i z Ameryki tylko degeneracja płynie. Słowian postrzegam jako część większej wspólnoty (indo)-europejskiej, dzisiejsza Rosja to nielogiczny zlepek wielu kultur prowadzący do degeneracji cywilizacyjnej. Samych ruskich nacjonalistów rozumiem przede wszystkim dlatego że jest to mit założycielski Rusi, z drugiej strony ten mit podtrzymuje wśród ruskich patriotów europejską spuściznę, przeciwko której jest aktualnie Federacja „Rosyjska”, która utożsamia się z najgorszym dziedzictwem kremlowskiego imperializmu.
      Wracając do kwestii kulturowych między Polakami, a Czechami to nie ma sensu rozdrabniać Europy na przeciwstawne sobie strefy/regiony, bo w obliczu istnienia mocarstw o większej liczbie ludności niż Europa grozi to marginalizacją Europy. Zjednoczona Europa tożsamościowa dla mnie jest wartością, Unia „Europejska” jest podróbą Europy tak jak eFeRia jest podróbą Rusi

    • Pisząc o Polsce i wschodzie nie miałem na myśli Euroazjatyzmu. Cały ten współczesny euroazjatyzm, duginizm służy tylko uzasadnieniu kremlowskiego imperializmu. Chodziło mi o wpływy z Bałkan, Bliskiego Wschodu i Azji. Najazdy Mongoidów (Mongołów, Tatarów i innych), szlaki handlowe ze wschodem, wymiana kulturowa, mieszanie się nie tylko z Niemcami, Rusinami i Litwinami, ale także z Żydami czy ludami wywodzącymi się z Kaukazu. I RP to było imperium, graniczyło z krajami z dużą liczbą muzułmanów. Największe zwrócenie się ku wschodowi było chyba za czasów mody na sarmatyzm, ubiór, wzorce architektoniczne, sztuka. Barok zachodowi też przyniósł wschodnie wpływy, ale nie na taką skalę, zresztą warto przyjrzeć się w polskich kościołach obrazom z okresu baroku. Podważałbym też istnienie Europy jako konstruktu mającego historyczną i cywilizacyjną jedność, taką jedność widziałbym ewentualnie w mniejszych jednostkach jak np Skandynawia. Europę widzę jako mieszankę różnych czystych typów rasowych, rodzin języków, kręgów kulturowych po prostu w innych proporcjach jak gdzie indziej, ale na zasadzie rozchodzących się płynnie przenikających się kręgów nałożonych na mapę, a nie bytu o ostrej definicji i wyznaczonych granicach jak w przypadku państw.

    • Rozumiem, że Europa wschodnia i Eurazja to nie to samo, bo Eurazja nie jest nawet Europą. Chodzi mi o to, że nie ma sensu z nacjonalistycznego punktu widzenia dzielić Europy na mniejsze regiony w czasie, gdy w krajach azjatyckich istnieją ogromne mocarstwa, większe pod każdym względem od Europy takiej jak Chiny, czy Indie lub istnieją tendencje pan-nacjonalistyczne (chociaż ze średnim skutkiem), na przykład u Arabów – Arabska Wiosna osłabiła tą tendencję jednak, lub u ludów turańskich. Uważam, że jeśli Europa jest tylko nierealnym konstruktem to trzeba przekształcić ją w realną cywilizację posiadającą jedność. Aktualnie nie określę całkowicie charakteru Europy, że jest mieszanką różnych typów kulturowych, ale pokrewnych to prawda, jak i też to, że granice kulturowe wewnątrz Europy są płynne. Zastanawiam się, czy to też częściowo nie dotyczy Polski, czy choćby Czech i pojugosłowiańskiej Słowenii – wydaje mi się, że nasze kraje są jedną nogą w słowiańskim kręgu kulturowym, a drugą w zachodnim.

    • @Yark
      „Mając na myśli zachód nie piszę o USA, które stworzyły odrębną od Europy cywilizację”

      Nie zgadzam się wcale. Punktem wyjścia powinna być rasa.

      „Eurazję, w której cywilizacyjnie i tak nie jesteśmy, a i tak nie mamy tam czego szukać, chyba że pozbawionego twórczego sensu zamordyzmu, alkoholizmu, narkomanii i aborcji.”

      - Cóż, zachód pod tym względem nie jest ani o ciut lepszy, raczej gorszy.

      „Postęp cywilizacyjny płynął do Polski z szeroko rozumianej Europy Zachodniej, głównie z Niemiec, Niderlandów i krajów romańskich. Ze wschodu i z Ameryki tylko degeneracja płynie”

      Tak było może kiedyś, ale dziś Europa Zachodnia nie jest ani trochę lepsza, raczej gorsza gdy chodzi o degenerację. To fakt niezaprzeczalny: porównaj USA i Europę Zachodnią pod względem polityki. Nie jestem fanem Trumpa, ale i tak wypada on na plus w porównaniu z taką Merkel. Na wschodzie – mimo że tam z kolei z reguły jest większy zamordyzm, też etycznie rzecz biorąc stoją nieco zdaje się lepiej niż USA czy Europa Zachodnia.

      „Słowian postrzegam jako część większej wspólnoty (indo)-europejskiej, dzisiejsza Rosja to nielogiczny zlepek wielu kultur prowadzący do degeneracji cywilizacyjnej. Samych ruskich nacjonalistów rozumiem przede wszystkim dlatego że jest to mit założycielski Rusi, z drugiej strony ten mit podtrzymuje wśród ruskich patriotów europejską spuściznę, przeciwko której jest aktualnie Federacja „Rosyjska”, która utożsamia się z najgorszym dziedzictwem kremlowskiego imperializmu.”

      Czysta prawda. Tylko indoeuropejskość implikuje również braterską gotowość do współpracy z białymi braćmi, z każdego zakątka globu – czy to USA, czy RPA czy Australia czy Rosja.

    • @kmwtw Źle widzisz Europę. Twój projekt to postmodernistyczny bełkot w czystej postaci. To takie multi-kulti made in Poland. Wpisuje się to w narrację różnych przygłupów z „prawa” i z lewa, którzy wychwalają I czy nawet II RP za to jakie to były różnorodne i tolerancyjne i rozkminiają jak by tu przywrócić Polakom te ich „szlachetne” tradycje i „wzbogacić ich kulturowo”. Plwam na takie coś.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*