life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Oswald Spengler: Narodowy przełom 1933 roku

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Działający często nie widzi daleko. Gnany wydarzeniami, nie zna rzeczywistego celu. Stawiłby może opór, gdyby znał ów cel, gdyż logika losu nigdy nie uwzględniała ludzkich życzeń. Znacznie częściej jednak błądzi, ponieważ powziął fałszywy obraz rzeczy wokół siebie i w sobie. Jest wielkim zadaniem znawcy historii zrozumieć fakty swej epoki i na ich podstawie przeczuć, zinterpretować, naszkicować przyszłość, która i tak nadejdzie, czy chcemy tego, czy nie. Bez twórczej, antycypującej, ostrzegającej, przewodzącej krytyki epoka o takiej świadomości jak dzisiejsza nie jest możliwa.

Nie będę ganił ani schlebiał. Powstrzymam się od wszelkiego oceniania rzeczy, które dopiero zaczęły powstawać. Realnie ocenić jakieś wydarzenie można dopiero wtedy, gdy odchodzi ono w odległą przeszłość, a definitywne sukcesy i niepowodzenia dawno stały się faktami, czyli po dekadach. Dojrzałe zrozumienie Napoleona nie było możliwe przed końcem XIX wieku. O Bismarcku nawet my nie nie możemy jeszcze wydać ostatecznego sądu. Tylko fakty są jednoznaczne, sądy chwieją się i zmieniają. I wreszcie: wielkiemu wydarzeniu nie potrzeba wartościującego sądu jemu współczesnych. Sama historia je osądzi, gdy nikt z działających nie będzie już żył.

Jedno wszakże trzeba powiedzieć już dzisiaj: narodowy przełom 1933 roku był doniosły i pozostanie w oczach przyszłości dzięki żywiołowemu, ponadosobowemu impetowi, z jakim się dokonał, i dzięki duchowej dyscyplinie, z jaką został dokonany. Było to na wskroś pruskie jak zryw 1914 roku, który w jednej chwili odmienił dusze. Niemieccy marzyciele powstali, spokojni, z imponującą oczywistością i otwarli drogę przyszłości. Właśnie dlatego jednak współdziałający muszą sobie uświadamiać, że nie było to zwycięstwo, bo brakło przeciwników. Wobec impetu powstania zniknęło od razu wszystko, co jeszcze działało, i wszystko zdziałane. Była to obietnica przyszłych zwycięstw, jakie należało dopiero wywalczyć w ciężkim boju i jakim tu dopiero stworzono miejsce. Przywódcy wzięli za to pełną odpowiedzialność i muszą wiedzieć lub się uczyć, co to oznacza. Jest to zadanie najeżone ogromnymi niebezpieczeństwami, które nie lokuje się na terenie Niemiec, lecz za granicą, w świecie wojen i katastrof, gdzie głos ma wyłącznie wielka polityka. Niemcy bardziej niż jakikolwiek inny kraj są splecione z losem wszystkich innych; mniej niż jakimkolwiek innym krajem można nimi rządzić tak, jakby były czymś samym dla siebie. A ponadto: narodowa rewolucja, jaka tu nastąpiła, nie jest pierwsza w historii – Cromwell i Mirabeau są jej poprzednikami – ale pierwsza, jaka się dokonuje w kraju politycznie bezsilnym w bardzo niebezpiecznym położeniu: wzmaga to niepomiernie trudności zadań.

Zadania te dopiero zbiorczo stanęły przed nami, ledwie pojęte, niewykonane. Nie pora to na entuzjazm ani poczucie triumfu. Biada tym, którzy mylą mobilizację ze zwycięstwem! Ruch dopiero się zaczął, nie zaś osiągnął cel, a wielkie kwestie epoki nie zmieniły się przez to. Nie dotyczą samych tylko Niemiec, lecz całego świata, i nie są pytaniami bieżącego roku, lecz stulecia.

Entuzjastom grozi zbyt proste postrzeganie sytuacji. Entuzjazm nie idzie w parze z celami dotyczącymi pokoleń. Wraz z tymi celami zaś zaczynają się dopiero rzeczywiste decyzje historii.

Obecne przejęcie władzy nastąpiło w wirze siły i słabości. Z zastrzeżeniami patrzę, jak się to wydarzenie co dnia hałaśliwie fetuje. Słuszniej byłoby odłożyć to na dzień rzeczywistych i ostatecznych sukcesów, to znaczy sukcesów polityki zagranicznej. Innych nie ma. Gdy nastąpią, ci, którzy zrobili pierwszy krok, być może już od dawna nie będą żyli, być może zapomniani i wzgardzeni, aż jacyś potomni przypomną sobie o ich znaczeniu. Historia nie jest sentymentalna i biada temu, kto sam zachowuje się sentymentalnie!

Każdy rozwój o takim początku zawiera wiele możliwości, a uczestnicy rzadko są ich w pełni świadomi. Może skostnieć przez zasady i teorie, popaść w polityczną, społeczną i gospodarczą anarchię, wrócić bez żadnych wyników do początku, tak jak w Paryżu 1793 roku wyraźnie czuło się, que ça changerait. Po upojeniu pierwszych dni, które często już z góry psuło nadchodzące możliwości, następuje z reguły otrzeźwienie i niepewność co do „kolejnego kroku”. Dochodzą do władzy elementy, które sprawowanie jej uważają za wynik i chciałyby uczynić wiecznym stan mogący trwać tylko chwilę. Coś, co jako początek obiecywało rzeczy wielkie, kończy się tragedią lub komedią. Powinniśmy dostrzegać te zagrożenia w porę i trzeźwo, abyśmy mogli być mądrzejsi niż niejedno pokolenie w przeszłości.

Jeśli zaś chcemy tu położyć trwałe podwaliny wielkiej przyszłości, na których mieliby budować potomni, to nie będzie to możliwe bez kontynuowania dawnych tradycji. Tylko to, co mamy we krwi po naszych ojcach, idee bez słów, obiecuje trwałość przyszłości. „Pruskość”, jak to przed laty określiłem, jest ważna – właśnie się to potwierdziło – „socjalizm” w jakiejkolwiek postaci nie jest. Potrzeba nam wychowania w pruskim duchu, który się przejawił w 1870 i 1914 roku, a który drzemie w głębinach naszych dusz jako stała możliwość. Pozwolą to osiągnąć tylko żywy wzór i moralna samodyscyplina stanu rządzącego, nie mnogość słów ani nie przymus. Aby można było służyć jakiejś idei, trzeba zapanować nad sobą, być z przekonania gotowym do duchowych ofiar. Kto myli to z psychiczną presją programu, nie wie, o czym tu mowa. Wracam tym do książki, którą w 1919 roku zapoczątkowałem wskazywanie na moralną konieczność, bez niej bowiem niczego trwałego nie osiągnie: Preußentum und Sozialismus. Charakter każdemu innemu narodowi nadała jego przeszłość. Nam tymczasem brak wychowawczej przeszłości i dlatego musimy najpierw zbudzić, rozwinąć, ukształtować charakter, który zarodkowo mamy we krwi.

Temu celowi ma też służyć niniejsza książka, której pierwszą część tu przedkładam. Czynię, co czyniłem zawsze: nie daję życzeniowego obrazu przyszłości ani tym bardziej programu jego urzeczywistnienia, jak to jest modne wśród Niemców, lecz jasny obraz faktów w ich obecnej i przyszłej postaci. Spoglądam dalej niż inni. Widzę nie tylko ogromne możliwości, lecz także wielkie zagrożenia, ich źródło i być może sposób ich uniknięcia. I gdy nikt nie ma odwagi patrzeć i mówić, co widzi, ja chcę to czynić. Mam prawo do krytyki, bo raz po raz pokazywałem dzięki niej, co musi się zdarzyć, ponieważ się zdarzy. Zaczął się kluczowy ciąg czynów. Niczego, co stało się faktem, nie można odwrócić. Teraz musimy wszyscy kroczyć w tym kierunku, czy chcieliśmy tego, czy nie. Odmowa byłaby czymś krótkowzrocznym i tchórzliwym. Czego jednostka nie chce czynić, historia uczyni jej.

„Tak” wszakże wymaga rozumienia. Temu ma służyć ta książka. Ostrzega przed zagrożeniami. Zagrożenia istnieją zawsze. Każdy działający ryzykuje. Ryzyko jest samym życiem. Kto wszakże związał los państw i narodów ze swoim osobistym losem, musi dostrzegać zagrożenia. Patrzenie wymaga być może większej odwagi niż wszystko inne.

Książka ta zrodziła się z wykładu Niemcy w niebezpieczeństwie, który wygłosiłem w 1930 roku w Hamburgu, nie spotykając się ze szczególnym zrozumieniem. W listopadzie 1932 roku zacząłem rozwijać tekst, przy nadal tej samej sytuacji w Niemczech. 30 stycznia 1933 roku książka była wydrukowana do strony 106. Nic w niej nie zmieniłem, bo nie piszę dla kilku miesięcy czy następnego roku, lecz dla przyszłości. Jedno zdarzenie nie uchyli tego, co słuszne. Dałem tylko inny tytuł, by nie wzbudzać nieporozumień: zagrożeniem nie jest przejęcie władzy przez siły narodowe, lecz zagrożenia już istniały – po części od 1918 roku, po części o wiele, wiele dłużej – i istnieją nadal, ponieważ nie zdoła ich usunąć pojedyncze wydarzenie, któremu potrzeba wieloletniego rozwoju, by mogło im skutecznie przeciwdziałać. Niemcy są zagrożone. Mój lęk o kraj nie zmalał. Marcowe zwycięstwo było zbyt łatwe, by otworzyć zwycięzcom oczy na rozmiar niebezpieczeństwa, jego źródło i trwałość.

Nikt nie może wiedzieć, do jakich form, sytuacji i osobistości prowadzi ten przewrót ani jakie będą reakcje z zewnątrz. Każda rewolucja pogarsza sytuację kraju w kontekście polityki zagranicznej i mężowie stanu rangi Bismarcka są niezbędni tylko po to, by temu sprostać. Możliwe, że stoimy już w obliczu bliskiej drugiej światowej wojny o nieznanym rozkładzie sił i nieprzewidywalnych – wojskowych, gospodarczych, rewolucyjnych – środkach i celach. Nie mamy czasu na ograniczanie się do spraw wewnętrznych. Musimy być „w formie”, przygotowani na każde możliwe do pomyślenia zdarzenie. Niemcy nie są wyspą. Jeśli swojego stosunku do świata nie będziemy uważać za problem akurat dla nas najważniejszy, los – i to jaki los! – obejdzie się z nami bezlitośnie.

Niemcy są kluczowym krajem świata nie tylko z racji swego położenia u granic Azji, dziś najważniejszej części świata w globalnej polityce, lecz także dlatego, że Niemcy są jeszcze na tyle młodzi, iż potrafią przeżywać, kształtować i rozstrzygać w sobie problemy dziejów powszechnych, gdy inne narody nazbyt zestarzały się i skostniały, by wnieść cokolwiek więcej nad obronę stanu rzeczy. Tymczasem także wobec wielkich problemów atak daje większą szansę zwycięstwa.

Oswald Spengler

Fragment z „Lata decyzji”. Więcej o książce TUTAJ. Przedruk po uzyskaniu zgody Wydawcy.

spengler


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , ,

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*