Legenda francuskiego i europejskiego nacjonalizmu, Jean-Marie Le Pen, na łamach pisma „Rivarol” znakomicie odniósł się do kwestii pewnych zmian we Froncie Narodowym związanych ze strategią tzw. dediabolizacji. Jego uwagi mają charakter uniwersalny i są dobrą sugestią dla wszystkich nacjonalistów.
Wojna idei jest także wojną semantyk. Dziś np. skrajna prawica oznacza ekstremistę z prawicy, zaś skrajna lewica to lewicowiec. W tym kontekście należy rozpatrywać kwestię demonizacji i dediabolizacji. Jest całkowicie jasne, iż dediabolizacja do której możemy zmierzać szybko znajdzie swoje granice, gdyż demonizacja nie zależy od nas. Ona zależy od naszych wrogów, a nie ma powodu, dla którego nie wydaliby nam oni permanentnej wojny. Życie jest walką, a życie polityczne jest permanentną walką. Efekt jest taki, że nasi wrogowie nie przestaną demonizowania, od kiedy jest to jedną z ich broni (kłamstwa, oszczerstwa) i od kiedy mają wszelkie środki do jego stosowania w związku z praktycznym monopolem w mediach. Musimy zawsze spodziewać się, że będziemy demonizowani. Jeśli stopień demonizacji spada, oznacza to, iż nasi oponenci uznali nas za mniej niebezpiecznych lub takich, którzy przyjęli ich punkt widzenia. Nie możemy przyjąć rozejmu z naszymi wrogami, gdyż oznacza to koniec szans na uratowanie kraju i narodu.
Jean-Marie Le Pen pozostaje niepokornym nr 1 na francuskiej scenie politycznej. Wydaje się wciąż dyskretnie podążać drogą swojego przyjaciela, Francoisa Duprata, współtwórcy FN i jednego z czołowych europejskich narodowych rewolucjonistów, o którym pamięta przy różnych okazjach.
Na podstawie: Rivarol/ilprimatonazionale.it
4 lutego 2015 o 13:16
Niech lepiej to powie swojej córce, która nie liczyła na sojusz z Hrisi Avni.
6 lutego 2015 o 22:09
To właśnie było adresowane m.in. do niej i jej zwolenników w partii. Na tym polega wielkość JMLP, że on nie ma oporów przed publicznym zwracaniem uwagi na pewne kwestie, nawet jeśli dotyczy to jego córki.