life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Adam Danek: Nie jestem Europejczykiem

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

W tekście „Jestem Europejczykiem”, określonym w podtytule jako „osobisty manifest europeizmu”, Ronald Lasecki przekonująco dowodzi, iż nie ma sensu identyfikowanie się współcześnie z takimi kategoriami, jak Zachód, cywilizacja zachodnia czy kultura łacińska – i można się tylko z tym zgodzić. Ale jedna kwestia wymaga przedstawienia jej odmiennie, niż uczynił to Autor. Mianowicie, nie ma również sensu utożsamiać się dzisiaj z Europą. Wszelkie bowiem próby dopatrywania się w Europie pewnej określonej jedności, czy to realnie istniejącej, czy też uśpionej i gotowej do przebudzenia, bazują mniej lub bardziej na ideologicznych fikcjach.

Fikcja jedności duchowej

I tak, w kręgach konserwatywnych czy prawicowych, z którymi związany jest Autor, poglądu o Europie jako jedności duchowej (istniejącej dawniej lub obecnie) broni się na ogół z pozycji katolickiego uniwersalizmu. Jego zwolennicy zapoznają jednak lub przemilczają fakt, że Europa nigdy nie była w całości katolicka, i to także przed wielką schizmą wschodnią, kiedy np. na Litwie panowały kulty pogańskie, a w Andaluzji – islam. Co więcej, nawet katolicka część Europy nigdy nie stała się duchowym monolitem; wyłamywały się z niego m.in. wielkie herezje dualistyczne, związane z konkretnymi jednostkami historyczno-geograficznymi i kształtujące ich krajobraz religijny, jak bogomilizm w Bośni czy kataryzm w Langwedocji.

Schizma wschodnia, teologiczno-polityczny spór papiestwa i cesarstwa (skrótowo nazywany „walką o inwestyturę”), spór o uniwersalia, wielka schizma zachodnia i wreszcie Reformacja położyły kres marzeniom o duchowej jedności Europy. Nie jest więc prawdą, iż tę ostatnią przekreśliła dopiero rewolucja protestancka XVI wieku. Nie istniała ona bowiem również wcześniej, w średniowieczu.

Fikcja jedności cywilizacyjnej

Europa nigdy nie była ponadto jednolita pod względem cywilizacyjnym, z czego zdają sobie sprawę nawet zwolennicy obskuranckiej poza tym i szowinistycznej historiozofii Feliksa Konecznego. Na obszarze Europy obok kultur ukształtowanych przez pierwiastek rzymsko-katolicki występowały kultury ufundowane na pierwiastku grecko-bizantyjskim, silnie zabarwionym jednak lokalną specyfiką (Serbia, Rumunia, Bułgaria). Niektórzy konserwatywni autorzy utożsamiają zachodniość i europejskość zarazem z przyjmowaniem wzorców kulturowych świata romańskiego; tymczasem w średniowiecznych Włoszech kulturowe wpływy Bizancjum długo były tak silne, że sławny historyk sztuki Józef Strzygowski i jego szkoła opisywali ten ciekawy kompleks kulturowy jako „Italię orientalną”.

Nie ulega wątpliwości, że uformowane w Europie kręgi kulturowe: romański, germański i nordycki, słowiański, celtycki i inne, że kultury Francji, Anglii, Niemiec, Włoch, Irlandii, Hiszpanii, Norwegii, Bułgarii, Finlandii, Serbii, Węgier wytworzyły wartości, idee i dzieła, które wypada szanować i poznawać dla wzbogacenia własnego ducha i pogłębienia horyzontu intelektualnego. Ale nie łączy ich żadna „europejskość”, bo nie ma takiego wspólnego mianownika, wyabstrahowanego z żywych, historycznych kultur. W tym sensie rację miał rosyjski myśliciel Nikołaj Danilewski, kiedy przekonywał w XIX wieku, że pod względem cywilizacyjnym Słowiańszczyzna nie należy do Europy. Bo „cywilizacja europejska” tout court nie istnieje.

Jeżeli coś obejmuje dziś na płaszczyźnie kulturowej niemal całą Europę, to „europejskość” spod znaku Geremka i Barroso, czyli lewicowy demoliberalizm, który wdziera się ławą nawet do krajów jeszcze do niedawna mu obcych, jak Chorwacja. Ów europeizm nie stanowi jednak realnej tożsamości żadnego społeczeństwa, lecz sztuczną konstrukcję ideologiczną, narzucaną odgórnie mieszkańcom Europy drogą zmasowanej i agresywnej indoktrynacji. Nie jest to rzeczywistość zastana, lecz aprioryczny projekt, szkodliwy dla wszelkich realnych tożsamości, dlatego narody i kultury muszą go zwalczać we własnej obronie.

Fikcja jedności politycznej

Ronald Lasecki słusznie wskazuje, iż duchowa i cywilizacyjna jedność Eurazji jest nie tyle rzeczywistością, ile raczej projekcją (mówiąc ładnie – pragnieniem, a mówiąc brzydko – wymysłem) ideologów eurazjatyzmu, przeważnie rosyjskich. To samo dotyczy Europy. Europa nigdy nie była i nie jest jednością duchową ani cywilizacyjną, więc nie ma powodów, by sądzić, że stanie się jednością polityczną.

Zdarzało się, iż nawet autorzy zbyt inteligentni, by bezmyślnie powtarzać brukselską propagandę o Unii Europejskiej jako „zjednoczonej Europie”, raju na ziemi i najwspanialszym cudzie świata – autorzy niekiedy wybitni – podejmowali próby obrony UE jako wprawdzie ułomnego i obciążonego wieloma słabościami, ale jednak wyrazu politycznej jedności Europy. To ułuda. Unia Europejska nie jest wyrazem zjednoczenia Europy, lecz strukturą instytucjonalną utrzymywaną przez określone państwa w celu pasożytowania na innych państwach. Do opisu jej funkcjonowania dają się dość dobrze zastosować stare kategorie marksistowsko-leninowskie, z podziałem na „państwa wyzyskiwane” i „państwa-wyzyskiwaczy” (z których głównym są Niemcy), a jeszcze lepiej – powojenne analizy zjawiska neokolonializmu. Państwa tak zwanej umownie Europy Środkowo-Wschodniej po akcesji do Unii Europejskiej stały się koloniami; biernymi rynkami zbytu bez własnej bazy przemysłowej i dostarczycielami taniej siły roboczej. Dlatego, nawiasem mówiąc, powinniśmy poważnie przemyśleć doświadczenia państw postkolonialnych zdobyte w walce o uniezależnienie się od metropolii; zastanowić się, czego mogą nas nauczyć działalność przywódców i koncepcje teoretyków ruchów antykolonialnych. Unia Europejska to nie wyraz jedności Europy, lecz wyraz jej podziału – na państwa eksploatujące i państwa eksploatowane. Wstąpienie do Unii nie przyniosło Polsce i jej sąsiadom żadnych korzyści. Nie ma żadnego „wspólnego europejskiego interesu”; są tylko ślepe lub sprzedajne elity polityczne, gotowe poświęcać dobro swoich państw na ołtarzu partykularnych interesów innych państw, niosących peryferiom iluzoryczne światło „europejskości”.

Nie należy sobie wmawiać, że Unię Europejską da się oczyścić z lewicowego demoliberalizmu. Mrzonką jest na przykład postulat przywrócenia Unii staro-chadeckiej orientacji ideologicznej, wysunięty przez polski „ruch narodowy” przed niedawnymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Jeszcze bardziej bujają w obłokach ci, którzy powołując się na myślicieli pokroju Oswalda Mosley’a czy Jeana Thiriarta, snują nadzieje na przyszłą rekonstrukcję UE w duchu prawicowym: pewnego dnia pod wpływem bliżej nieznanych czynników (Deus ex machina?) Unia Europejska zrzuci demoliberalną ideologię niczym wąż starą skórę, jej struktura pozostanie ta sama, a nawet ulegnie wzmocnieniu i tylko brukselski cyrkiel i trójkąt zastąpi na jej sztandarach rózga liktorska bądź inny podobny symbol. Wyobrażeń tych nie podpiera nic poza Heglowskim przekonaniem, że jeśli rzeczywistość przeczy moim poglądom, to tym gorzej dla rzeczywistości. Unia Europejska to naciski na wprowadzenie do polskich szkół zboczonej indoktrynacji. Unia Europejska to masowa emigracja młodych Polaków na zmywak. Unia Europejska to portugalska Biedronka i francuski Carrefour w miejscu zamkniętych polskich sklepików osiedlowych. Unia Europejska to „parady” pedałów na ulicach polskich miast. Unia Europejska wyraża dążenia starych, tłustych degeneratów z Europy Zachodniej, którzy chcą przyjeżdżać do Polski i kłaść łapy na naszych córkach, czy w ogóle dzieciach, jak już robią to w tzw. krajach trzeciego świata. Najlepszym symbolem Unii Europejskiej pozostaje europedofil Daniel Cohn-Bendit, przewodniczący frakcji zielonych w Parlamencie Europejskim. Unia Europejska to liberalne ścierwo i nic poza nim; nigdy nie była ani nie będzie inna. Dlatego trzeba ją jak najszybciej zlikwidować lub opuścić. Jej istnienie nie jest wcale bardziej uzasadnione, niż innych form współpracy międzyrządowej czy organizacji międzynarodowych – mogą istnieć lepsze od niej.

Europa to tylko grupa państw położonych blisko siebie, a to nie stwarza jeszcze żadnej ich jedności. Nie czuję się Europejczykiem. Odczuwam więź z Kościołem katolickim, z państwem polskim, z krajami słowiańskimi, a także ze swoim regionem Polski (nawet jeśli trzeba go nieco sztucznie okroić np. do granic województwa, jest to przestrzeń, w obrębie której żyję i się poruszam). Nigdy natomiast nie odczuwałem i nadal nie odczuwam więzi z abstrakcją zwaną Europą.

Adam Danek

Xportal.pl 


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , ,

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

27 Komentarzy

  1. Na tej samej zasadzie można pisać artykuły o tym, że nie istnieje biała rasa, nie istnieje trzecia pozycja, nie istnieje narodowy-radykalizm, nie istnieje ruch ekologiczny, nie istnieje latynoskość, albo nie istnieje naród polski.

    To wszystko są byty idealne i ich zakwestionowanie nic nie zmienia i nic nie wnosi, ponieważ one istnieją dopóty, dopóki ktoś ich istnienie uznaje.

    Adam Danek nie wierzy w cywilizację łacińską, a ja wierzę, więc cywilizacja łacińska zwyciężyła.

    A język dyskredytacji w rodzaju „obskurancka i szowinistyczna historiozofia Feliksa Konecznego” proszę zostawić redaktorom Wyborczej – bo z całym szacunkiem – dla mnie to jak z obsikiwaniem pomnika – szkody pomnikowi nie przynosi, natomiast źle świadczy o sprawcy.

  2. Zgadzam się z przedmówcą. Panie Danek, pan jednak jest Europejczykiem. Może tym pana zmartwiłem. Europa jako kontynent i jednak jako pewne pokrewieństwo cywilizacyjne i kulturowe, istnieje. Jest bytem realnym. natomiast eurazja? Co ma mnie łączyć z jakimiś Kałmukami, którzy są częścią owej eurazji?

  3. W sumie już nie wiem, czy ziewać, czy gorzko zapłakać nad tą plątaniną.
    Autor próbuje nam wcisnąć na podstawie historii podziałów religijnych w Europie, że nie jest możliwa jedność polityczna kontynentu – otóż byliśmy bardzo blisko tej jedności w latach 1940-1945, a teraz jest ona faktem. Fakt, że na peryferiach została taka Serbia, czy Białoruś, nic nie zmienia. I nie jest to jedność duchowa, tylko właśnie polityczna. Czyli jedno i drugie nie musi iść z sobą parze.

    „Europa to tylko grupa państw położonych blisko siebie, a to nie stwarza jeszcze żadnej ich jedności. Nie czuję się Europejczykiem. Odczuwam więź z Kościołem katolickim, z państwem polskim, z krajami słowiańskimi”
    .
    Te „kraje słowiańskie” to słowo klucz – trutka panslawistycznej choroby wlewana w umysły mniej wyrobionych Czytelników, zapakowana jakże niewinnie – obok katolicyzmu, polskości, itd. Tyle, że cała polskość była budowana w opozycji do mitycznej „słowiańskości”, zwłaszcza w XIX wieku, kiedy „słowiańskość” oznaczała dobrowolne utopienie się w imperialnym morzu Rosji. I mamy drugie słowo-klucz. Zadaję sobie to pytanie, skąd to poczucie bliskości, skoro katolicyzm zawsze zbliżał nas do narodów zachodniej Europy.
    .
    „Nie ulega wątpliwości, że uformowane w Europie kręgi kulturowe: romański, germański i nordycki, słowiański, celtycki i inne, że kultury Francji, Anglii, Niemiec, Włoch, Irlandii, Hiszpanii, Norwegii, Bułgarii, Finlandii, Serbii, Węgier wytworzyły wartości, idee i dzieła, które wypada szanować i poznawać dla wzbogacenia własnego ducha i pogłębienia horyzontu intelektualnego. Ale nie łączy ich żadna „europejskość”, bo nie ma takiego wspólnego mianownika, wyabstrahowanego z żywych, historycznych kultur.”
    Są aż dwa wspólne mianowniki, panie Danku, zakopany w intelektualizmach: aryjska rasa i wiara katolicka, która niegdyś łączyła wszystkich. Oto esencja cywilizacji łacińskiej zrozumiała nawet dla intelektualnie ułomnych – katolicka orka na aryjskim polu. I daj nam spokój z rosyjskimi myślicielami i ich utopią słowiańszczyzny.
    .
    „Jeśli car nas weźmie do wojska, to się wszyscy powywieszamy” – rosyjscy chłopi w okręgu minusińskim. Ot „słowiańska jedność” mentalnych Mongołów z Europejczykami. :-)

  4. „Unia Europejska to naciski na wprowadzenie do polskich szkół zboczonej indoktrynacji. Unia Europejska to masowa emigracja młodych Polaków na zmywak. Unia Europejska to portugalska Biedronka i francuski Carrefour w miejscu zamkniętych polskich sklepików osiedlowych. Unia Europejska to „parady” pedałów na ulicach polskich miast. Unia Europejska wyraża dążenia starych, tłustych degeneratów z Europy Zachodniej, którzy chcą przyjeżdżać do Polski i kłaść łapy na naszych córkach, czy w ogóle dzieciach, jak już robią to w tzw. krajach trzeciego świata. Najlepszym symbolem Unii Europejskiej pozostaje europedofil Daniel Cohn-Bendit, przewodniczący frakcji zielonych w Parlamencie Europejskim”- nic dodać nic ująć. Z tym fragmentem chyba zgodzi się każdy nacjonalista/narodowy radykał/itp.
    Ze słowiańszczyzną jest mały problemik. U nas zazwyczaj jej desygnatem jest skrajna rusofilia i miłość do mateczki Rasiji. Są jednak ogranizacje- Niklot, ZRW, itp. z natury „słowianolubne”, które za kacapią, łagodnie mówiąc nie przepadają. O ile tę pierwszą słowiańszczyznę należy olać ciepłym moczem, o tyle drugą można się chyba porozumieć.

  5. Tekst ma kilka słabości:

    Po 1, mowa jest tym, że w Europie nie było jedności, bo na jej rubieżach znajdowały się ludy wyznające inne od katolicyzmu religie. To z jednej strony prawda, ale z drugiej nie uwzględnia tego, że kiedyś granice „Europy” były bardziej płynne i inaczej rozumiane. Wtedy nikt nie myślał o tym, że 100 kilometrów przed Uralem jest Europa a 100 kilometrów za nim – Azja. Wtedy granice opierały się bardziej na cywilizacji łacińskiej, opartej na katolicyzmie, a nie na wyliczeniach kartografów. Granica między Europą a Azją zawsze będzie arbitralna, oparta nie na płytach tektonicznych ale pewnej wspólności kulturowej i dziejowej. Wystarczy przestudiować europejską filozofię – są tam starcia różnych poglądów, ale jednak jest to pewien ustalony kanon i sposób myślenia.

    Po 2, mowa o podziałach religijnych. Tak, to prawda, była schizma, była reformacja, były herezje, ale to jeszcze nie znaczy, że zmieniła się cywilizacja. Krąg cywilizacyjny to właśnie sposób myślenia. Jakimś cudem w Europie przyjęło się zasadniczo tylko chrześcijaństwo i ateizm, w jakichś skrawkach także islam. Słowem – w Europie rację bytu mają tylko religie abrahamiczne albo żadne. Mimo co jakiś czas nawracającej mody na orient, krysznowców itp. do naszych europejskich głów nie trafia sposób myślenia o świecie jako o wielkiej magicznej jedności, w której człowiek przez kolejne wcielenia zbliża się do oświecenia i osiągnięcia jedności ze Wszechświatem. Nie trafia i nigdy nie trafi, bo my jesteśmy personalistami.

    Kiedy u nas – w Europie i TYLKO w Europie – średniowieczny chłop z własnej nieprzymuszonej woli składał feudałowi hołd lenny dla ochrony, w innych państwach/satrapiach pan mógł swojemu słudze odrąbać głowę.

    Oto różnica między Europą a resztą świata, różnica, do której ja się poczuwam. W pierwszej kolejności jako Polak i katolik, lecz także mimo wszystko jako Europejczyk.

    @Sigurd – co do „rasy aryjskiej”, to zależy, co masz na myśli. Albo chodzi Ci o ogół Indoeuropejczyków, albo o nordycki typ antropologiczny, albo o Indoaryjczyków (np. Cyganów) albo na modłę hitlerowska – każdego, kogo ustawowo uzna się za Aryjczyka.

  6. @kkk339
    Chodzi mi o rasę aryjską, nie o „nordycki typ antropologiczny”, tylko o ogół białych Europejczyków z przeróżnych typów antropologicznych składających się na podgatunek europejski. Nie mam na myśli ludów i narodów posługujących się językiem dziedziczonym po starożytnych Aryjczykach. Tutaj też granice są „arbitralne” i płynne, np. można mieć poważne zastrzeżenia co do „aryjskości” Albańczyków, czy wielu Rosjan. Ale nie ulega wątpliwości, że rasowym Aryjczykiem jest każdy rodowity Niemiec, Polak, Francuz, Szwed, czy Anglosas.
    .
    Co do tych granic – Danek kompromituje się takimi wywodami, bo to dokładnie tak, jakby stwierdzić, że skoro istnieje coś takiego jak świt i zmierzch – pory będące formami pośrednimi między dniem a nocą – to znaczy, że nie ma dnia i nocy.
    .
    Zresztą o wiele łatwiej definiować Europę na podstawie tego, czym ona NIE JEST – i tu możemy wymienić wybitnie nieeuropejskie typy rasowe (np. negroidalny), zupełnie obce nam religie (judaizm, buddyzm), obce zbiory wartości, ideologie (marksizm), itd. I już.

  7. @Sigurd jeśli rasę aryjską pojmować w przenośni jako pewien wzorzec i typ człowieka powszechnie spotykany w Europie i w istocie odróżnialny od białej rasy w Indiach, Izraelu czy Algierii – to się zgadzam, to też jeden z naszych europejskich elementów wspólnoty.

  8. I tym sposobem dobro znów zwyciężyło, a my odnieśliśmy kolejne chwalebne internetowe zwycięstwo nad Dannym. Hue, hue

  9. Danek, w odróżnieniu od niektórych, potrafi do błędu się przyznać jeśli go popełni. Przeżywacie ten tekst jak „wielką ukraińską rekonkwistę” na majdanie.

  10. @966cwp A kto tu coś „przeżywa”? Gdzie Ty tu widzisz wrzaski, kłótnie, afektację, emfatyczne wywody czy coś w ten deseń? Zamieszczony został tekst, z którym się nie zgadzamy, to po prostu sobie rozmawiamy.

  11. Do komentatora powyżej: Danek został tutaj zjechany czysto merytorycznie, więc daruj sobie teksty o „przeżywaniu”. Zmartwię cię, bo nie sprzedała się też aluzja o „niektórych nieprzyznających się do błędu”. Pisz konkretnie, a nie machasz świstkami.

  12. Tym razem częściowo zgadzam się z Dankiem. Ale gdy wyjdziemy od zdemaskowania lewackich bzdur na temat „jednej rasy – ludzkiej rasy” [tu się zgadzamy] możemy iść coraz dalej. Wtedy dojdziemy po nitce do kłębka do logicznego wniosku. Nie tylko kontynenty ale także pojedyncze kraje a nawet ich regiony nigdy nie były jednolite kulturowo. Różnice są coraz mniejsze w miarę przechodzenia od abstraktu do konkretu ale jednak zawsze są. Koszula bliższa ciału lecz niepodzielna jest tylko konkretna jednostka – pojedyncza osoba – i tylko ona może być jednolita kulturowo , ponieważ to jej samoświadomość oraz wolna wola ostatecznie decyduje o jej tożsamosci. Wierzę tylko w samego siebie – jestem tylko Ja!!

  13. ” Koszula bliższa ciału lecz niepodzielna jest tylko konkretna jednostka – pojedyncza osoba – i tylko ona może być jednolita kulturowo , ponieważ to jej samoświadomość oraz wolna wola ostatecznie decyduje o jej tożsamosci. Wierzę tylko w samego siebie – jestem tylko Ja!! ”

    Też nie do końca. Nigdy nie miałeś wrażenia wewnętrznego konfliktu? Coś jak „wielka święta wojna” (w odróżnieniu od tej „małej”) w islamie.

  14. Coś w stylu doktora Jekylla i Mr. Hyde’a?

  15. @obiektywista – ciekawe, jakim sposobem mogłeś wypracować własną kulturę całkowicie z własnego umysłu, nie otrzymując żadnych bodźców z otoczenia – bo tak wynika z Twojego postu. Wzorce bierzemy z kultury panującej w naszym otoczeniu rodzinnym, które znowu jest wtopione w region, region w kraj a kraj w krąg cywilizacyjny. Poglądy to inna sprawa, bo tu wybieramy sami, ale kultura to szerokie zjawisko i nie da się mieć „własnej kultury”.

  16. Europa to pojcie cywilizacyjne. Europejska jednosc miala miejsce za panowania Karola Wielkiego czy w okresie Chrystianitas. Danek znow szaleje jak cala falanga. Niestety oni sa mentalnym mogolami i nie maja prawie nic wspolnego z Europa. Sigurd@- Nie ma czegos takiego jak ”rasa Aryjska” Owszem europejczycy sa spadkobiercami kultury Aryjczykow poza Wegrami, Finnami i Estonczykami to jednak jestesmy ich potomkami w sferze jezykowej i kulturowej. Genetycznie tylko polowicznie bo posiadamy takze geny ludow staroueuropejskich. Na przyklad Niemcy maja bodajze 50% genow indoeuropejskich a droga polowa to staroeuropejczycy. W Skandynawii Aryjskich genow jest tylko 30%, podobnie polodnie Europy – Wlochy czy Grecja maja duza domieszke Afrykanskich i bliskowschodnich genow. Co ciekawe na polodniu geny te nie sa pozostaloscia po imigrantach tylko po prostu Italikowie i Hellenowie sami w sobie mieli te geny. Sam kiedys wierzylem w rasowa jednosc europy ale wyroslem z tego gdy zapoznalem sie z nauka :)

  17. Choc wlasnie warto zaznaczyc ze cywilizacja to tez pewien proces globalizacji bo jedna cywilizacja moze powstac jak kraje cos nawzajem beda od siebie przyjmowac. W starozytnosci wymiana kulturowa miala miejsce ale byla wieksza roznorodnos, kazdy kraj byl unikalny. Egipt, Grecja, Babilonczycy, Celtowie czy Germanie to byly bardzo rozne kultury :D

  18. @David17 – to już naprawdę głęboko się zagrzebałeś w tych ludach „staroeuropejskich”. A prawda jest taka, że antropologiczne cechy tych starych ludów są dzisiaj na kontynencie nieobecne, a jeśli już, to sporadycznie. Jedyne miejsca w Europie, gdzie nadal można spotkać ten stary typ europejski, to Walia i kraj Basków, bo Baskowie to klasyczni przedstawiciele tamtych wymarłych kultur. Reszta z nich wtopiła się genetycznie w morze aryjskich najeźdźców wiele tysięcy lat temu. Tak było choćby z protoindoeuropejskimi Kreteńczykami, których najechali Achajowie, itd. A te statystyki to pojęcia nie mam, skąd wziąłeś.
    .
    „Wlochy czy Grecja maja duza domieszke Afrykanskich i bliskowschodnich genow”
    Czytaj uważnie, co się pisze, bo pisałem wyraźnie o „płynnych granicach”, choćby w kontekście Albańczyków i Rosjan. Ale to, że jakiś Włoch na Sycylii ma domieszkę krwi saraceńskiej nie znaczy, że typowy Polak lub Niemiec nie jest Aryjczykiem.

  19. „Europa to pojęcie cywilizacyjne” – a cywilizacja = rasa x religia.

  20. Sigurd@ – Nie wiem co o tym sądzić. Czytałem na ten temat trochę i mam mieszane uczucia. Chodzi o to że indoeuropejczycy to była grupa wojowników, która zajeła i podbiła Europę narzucając kulturę ludom staroeuropejskim. Baskowie paradoksalnie mają bardzo duży udział genów indoeuropejskich R1B prawdopodobnie przez to że celtowie najechali ich kraj, wymordowali mężczyzn a kobiety zgwałcili przekazując geny, natomiast kultura baskijska przetrwała bo samotne matki przekazały je swym dzieciom. Statystyki wziąłem z tej strony- http://www.eupedia.com/europe/autosomal_maps_dodecad.shtml .Piszesz ”Reszta z nich wtopiła się genetycznie w morze aryjskich najeźdźców wiele tysięcy lat temu” właśnie o to chodzi, że nie do końca bo tak jak wspomniałem Germanie są typowymi kreolami mieszanką staroeuropejczyków i Aryjczyków, Celtowie są bardziej aryjscy i słowianie np: Polska gdzie około 60% to geny R1A.

  21. „Chodzi o to że indoeuropejczycy to była grupa wojowników, która zajeła i podbiła Europę narzucając kulturę ludom staroeuropejskim.”
    To jest jakaś skończona bzdura. Hellenowie, Germanie, Celtowie i Słowianie napływali masowo, a nie jako grupa wojowników chwytających za mordę niearyjski gmin, jak to było w Indiach.
    .
    Druga sprawa – grupa krwi, ani haplogrupa, to naprawdę nie są wyznaczniki czyjejś rasy…

  22. Sigurd@ no właśnie widzisz są różne teorię na ten temat. Mój kolega studiuje Archeologię i mówił mi że dziś właśnie są duże podziały na ten temat :) . W sensie Kultura materialna i duchowa przemawiają za tą tezą jaką Ty promujesz ( masowy przypływ Indoeuropejczyków) natomiast genetyka wskazuje na coś zupełnie innego. Piszesz ”Druga sprawa – grupa krwi, ani haplogrupa, to naprawdę nie są wyznaczniki czyjejś rasy…” To prawda, ale można wnioskować kto kim był w sensie etnicznym bo haplogrupy I E J G występuje w Europię do dziś i są one po ludności praeuropejskiej, natomiast R1A i R1B pojawiły się dopiero w momencie najazdu Aryjczyków na Europę. Nie uważasz, że coś musi to oznaczać ?

  23. Warto też wspomnieć o takiej możliwości, że Indoeuropejczycy sami w sobie byli ludem różnorodnym w skład którego wchodziły róże grupy genetyczne i antropologiczne. Mi chodzi o to, że samo pojęcie rasa jest trochę na siłę( Oczywiście nie oznacza to że jestem zwolennikiem imigracji) chociażby taki przykład 40% Niemców ma haplogrupę I jest to haplogrupa spokrewniona z haplogrupą J, która występuje w większości u ludów semickich i po części Afrykańskich. Wniosek jest taki, że genetycznie bliżej tym Niemcom do Semitów niż Polaków :D.

  24. To są bzdury i to, że ktoś w Polsce studiuje archeologię, mnie wybacz nie rusza. Kiedyś miałem wojnę z przykładnym studentem biotechnologii o to, czy w ogóle istnieją rasy i teraz pytanie, kto kretynowi przyznał stypendium. :-)
    .
    Z haplogrupami jest ten problem, że można mieć semickiego przodka płci męskiej sprzed 8 000 lat, a poza tym samych nordyckich i co wtedy, taka osoba jest Semitą, bo ma inną literkę? Tego nawet w SS by nie wymyślili, bo tam weryfikowano pochodzenie do bodajże XVIII wieku, w wyjątkowych przypadkach do średniowiecza – kiedy chciano za wszelką cenę znaleźć haka na kogoś.
    .
    Wpływ afrykańsko-bliskowschodni u Niemców według tej listy jest na poziomie 0,5%:
    http://www.eupedia.com/europe/european_y-dna_haplogroups.shtml
    Więc podejrzewam, że to co znalazłeś podpada pod kolejną teorię z cyklu „Hitler był genetycznym Żydem, Murzynem i homoseksualistą”, jaka pojawia się co tydzień na pierwszej stronie Bilda lub innego szmatławca.
    .
    Poza tym definicje haplogrup są nadal czysto umowne.

  25. Sigurd@ Mówiąc o tym koledze, że archeologię studiuje chodziło mi bardziej o to skąd w ogóle jest u Mnie zainteresowanie tym tematem tak w ramach dygresji w sumie. Co do tych statystyk to rzeczywiście one się zmieniają na tej stronę :) ale napisałeś że mają 0,5 bliskowschodnich a przecież jest napisane 16% I1, która też wywodzi się od J oraz 5.5 E(Afrykańska) i 4,5 J Semicka. Tu taj jest pare ciekawych artykułów http://www.wykop.pl/ramka/2045068/germanie-to-nie-indoeuropejczycy-czyli-kompromitacja-hitlera/ oraz http://grzegorj.w.interia.pl/lingwpl/germannieindo.html to jest bardziej o lingwistyce też ciekawe :).

    • Ale pierdolenie…
      Zacznijmy od tego, że rasa to jest grupa ludzi wspólnego pochodzenia, która powstaje z kilku czynników, może to być czynnik środowiskowy, mutacja genetyczna lub wzajemne nałożenie się typów rasowych na siebie. Aryjczycy wywodzili się z trzech grup reprezentujących trzy odmiany jednej rasy kaukazoidalnej i wszystkie narody europejskie w mniejszym lub większym stopniu wywodzą się od tych trzech grup, są one ich podstawą genetyczną. Jedna grupa to byli staroeuropejscy łowcy-zbieracze (na stronie Europa Soberana nazywa się ich Białymi Nordami), druga to byli środkowoazjatyccy nomadyczni myśliwi (nazywani przez ES Czerwonymi Nordami) i rolnicy z Lewantu, którzy do Europy przybyli w neolicie (nazywani przez ES Ormianidami). I to jest etnogeneza Aryjczyków/Europejczyków. Z tym podziałem BN/CN/O niewiadomo jak to do końca było, ale genetycy są zgodni, że podstawą genetyczną Europy są fale migracyjne trzech grup kaukazoidów, jedni z Bliskiego Wschodu, inni z Azji Środkowej, a inni migrowali po Europie. W każdym razie wytworzono jedną spójną rasę i każdy rodowity Europejczyk jest Aryjczykiem. A negowanie istnienia i znaczenia białej rasy to typowy neołysenkizm. Na temat rasy warto poczytać 2 artykuły na Szturmie autorstwa Lecha Obodrzyckiego o eugenice. Nie zgadzam się z autorem we wszystkim, ale dobrze pisze na temat znaczenia rasy.

  26. Po za tym dla Mnie to nie ważne. Ważne jest to że jestem Polakiem, Katolikiem i czuję więź z Europą. A to czy jesteśy czystymi indoeuropejczykami czy tam kimś innym to jest sprawa 4-rzędna. Aryjskość to jest martwy Etnos już nie mający wpływu na rzeczywistość bo np: Węgrzy nie są Aryjczykami i co z tego ? Za to są Europejczykami to jest ważne.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*