life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Zenon Dziedzic: Nie jestem rasistą

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

 Obietnica wyjazdu do Abidjanu (w 1984 r.) spadła nagle. Wybrzeże Kości Słoniowej kształtem granic i swoją wielkością powierzchni, przypomina Polskę z tym, że mapa tego państwa jest odwrócona, w stosunku do mapy naszej ojczyzny. W kilometrach kwadratowych, to prawie to samo.

Przygotowania do wyjazdu były ciche, niemal konspiracyjne, im mniej osób wiedziało, tym lepiej. Niemniej jednak nie obeszło się bez trudności. W dniu wydania paszportu wezwano mnie do Urzędu Bezpieczeństwa. Porucznik trzymał w ręku mój paszport i zmuszał do podpisania zgody na przesłanie z Afryki „standardowych” raportów. Paszport był wtedy dokumentem racjonowanym i w wielu przypadkach wyjeżdżających zmuszano do podpisywania zgody na współpracę z UB. Odmówiłem, paszport wylądował w szufladzie biurka ubeka. Otrzymałem go po kilku tygodniach na osobistą interwencję abp. Bronisława Dąbrowskiego (1906 – 1999) – (wówczas)Sekretarza Episkopatu Polski.

W samolocie do Rzymu byłem już obywatelem innej kategorii. Powiało wolnością. Jeszcze tylko tajni agenci, udający pasażerów, przypominali skąd jesteśmy, niemniej jednak w locie za „żelazną kurtynę”, wiało wolnością tak niespotykanie, że zapierało dech. Całkowicie zatkało w Rzymie. Inny świat, bez zakazów i ogrodzeń, swoboda kroku, barwa i estetyka reklam oraz rozpierająca duma, że się jest wolnym.

Lot do Abidjanu przykry, bo nocą, ani zasnąć, ani oglądać filmy, nadto słuchawki z fonią za 3 dol. USA. Zła klimatyzacja, niesmaczne jedzenie, arogancka obsługa, gdy nie mówiło się po włosku lub angielsku, czyli wulgarna antyreklama włoskich linii lotniczych.

Po wyjściu z samolotu Afryka uderzyła mnie szokiem rozpalonego betonu, dusznością parnego powietrza, płytkim oddechem. To jest jej pocałunek, gdy pierwszy raz stawia się na tym lądzie nogę. Po kilku razach przychodzi przyzwyczajenie.

Nie dano mi odpocząć. Już następnego dnia wsadzono do samochodu i zawieziono na stadion piłkarski. Ponad 20 tysięcy rozkrzyczanych, pstro ubranych, czarnych ludzi i luksusowa biała limuzyna, z otwartym dachem. Okrążała powoli stadion po bieżni, a w niej stojący, znacznego wzrostu i tuszy, jegomość. Szykownie ubrany, pozdrawiał widzów, unosił otwartą dłoń, wymachiwał całą ręką majestatycznie. Przykuwał uwagę swoim dostojeństwem. Trybuny szalały. On pozdrawiał.

- Widzisz prezydenta Felixa Houphouet-Boigny (1905 – 1993), który dzisiaj (czerwiec 1984) ponownie wygrał wybory – tłumaczył w pośpiechu brat Józef.

- Ona ma już ponad siedemdziesiątkę. Jest prezydentem nieprzerwanie od czterdziestu lat. Ciekawy facet, frankofil, skończył studia w Paryżu. Tam głodował i podczas tych studiów los się odmienił, gdy zaopiekowali się nim komuniści. Dali pieniądze na podstawowe życie i ciągali na szkolenia. Po studiach, które ukończył z wyróżnieniem, wysłali jako swojego do rodzinnego kraju. Była to wtedy kolonia francuska. Kiedy przyszedł rozkaz z Moskwy, rozpoczęli powstanie. Oczywiście z niedawnego studenta w Paryżu, zrobili przywódcę. Feliks walczył dzielnie, dotacje z Moskwy wzmacniały jego charyzmat wodza, szło mu składnie, tak iż w końcu Francuzi zgodzili się na państwo o nazwie – Wybrzeże Kości Słoniowej. W pierwszych wyborach był jedynym kandydatem i oczywiście wygrał. Przeczekał stosowną chwilę i wydał dekret. Wiesz co to było? Powiem ci, był to dekret, który zabronił działalności partiom socjalistycznym i komunistycznym w Republice. W Moskwie padł na Feliksa wyrok śmierci, Francuzi jednak dali mu najlepszych ochroniarzy, tak iż prezydent chwali się sześcioma nieudanymi zamachami na swoje życie. Mówią o nim „nieśmiertelny”, a on jest po prostu potrzebny Francuzom, mówią o nim „geniusz”, a on ma doradców z Francji i z Szwajcarii, którzy doskonale zabezpieczają interesy dawnych kolonistów. Póki będzie to tani rynek grabieży okupantów, póty rządzić tutaj będą tacy jak Feliks.

Słuchałem tego z zaciekawieniem. Obserwowałem jednocześnie intensywne barwy ubrań ludzi na trybunach, które tym bardziej kuły w oczy, im bardziej prażyło słońce blisko południowej pory. Upał, wrzawa, a on ciągle majestatyczny, unoszący rękę pozdrowienia.

Józef nadawał autorytatywnie. Widać nabrał już murzyńskiej maniery, iż wszystko co mówi jest ostateczne i jedyne.

- Prezydent ma umiejętność dopuszczania do swojego rządu specjalistów z układami ponadnarodowymi. Na przykład, jest u niego taki Żyd z Zurychu, który kieruje ministerstwem telekomunikacji. Tak na prawdę to potomek rodziny kupieckiej z Lwowa i bardzo dobrze mówi po polsku. Te i inne układy pozwalają mu na szpikowanie architektury Abidjanu niekiedy śmiałymi projektami obiektów, których nie powstydziłaby się stolica potężnego państwa. Jakby snobizm, a może próba rekompensaty za kolejne lata wyzysku.

Katedra kościoła rzymsko-katolickiego, to o niej między innymi mówił Józef, zachwyciła mnie bez przymusu. Żelbetonowy krzyż, wielkości co najmniej 20 pięter nowego budownictwa mieszkaniowego z rozpostartymi , wygiętymi do przodu ramionami, pochylony ku ziemi w niemal 45% promieniu był przeciwwagą dla wklęsłego dachu ogromnej świątyni. Dach zwisał na siedmiu grubych linach metalowych, które (zgodnie z siłą fizyki) zaczepione były w wyliczonych miejscach krzyża – w centrum przecinania się jego ramion. Wnętrze zaplanowane na kilkanaście tysięcy miejsc siedzących, ustawionych symetryczne do ołtarza, wznoszących się ku górze w kierunku chóru, przypominało starożytny amfiteatr. Marmurowy, ogromny ołtarz, barwy ciemnego brązu, wybijał się z realistycznej rzeźby ukrzyżowanego Jezusa, które to dzieło zajmowało powierzchnię niemal całej ściany kilkunastopiętrowego prezbiterium. Duże witraże okien w około nawy głównej, niezwykłej, intensywnej barwy koloru i ponownie realistyczne sceny przedstawiające męczeństwo pierwszych chrześcijan z tego skrawka Czarnego Lądu.

Całość mimo wszystko to zwiewna konstrukcja płynącej łodzi Piotra, bryła śmiałości architektonicznej, która w zderzeniu nawet z największymi meczetami, „rzucała na kolana”.

Pikanterii zwiedzanej katedrze dodawał murzyn z maczugą przy boku, który pilnował wejścia.

- A dlaczego tak – zagadnąłem wskazując na trzymany przez niego kij.

- Nie dla każdego miejsce. Biali tego nie rozumieją, a u nas dzikie murzyny kradną co popadnie, a muzułmany chcą to podpalić, a i wybić kogo się da – odpowiedział dumny z roli jaką pełnił.

Fakt, nie wiedziałem o tym. Muzułmanie, wychowywani wciąż na tak zwanej „świętej wojnie”, zabicie katolika, czy też protestanta lub innego niewiernego „psa”, uważają za „wybraństwo Mahometa” i łaskę dostania się do raju pełnej hurys i innych uciech.

Zenon Dziedzic

źródło: Wikipedia.pl

źródło: Wikipedia.pl


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: 

Podobne wpisy:

  • 14 czerwca 2020 -- Stanisław Piasecki: Sąd wojenny nad wiekiem XVIII-ym
    Rozpętała się w prasie burza z powodu książki Karola Zbyszewskiego „Niemcewicz od przodu i tyłu”. Inaczej być zresztą nie mogło. Książka jest – co tu dużo gadać – prowokacyjna. Tym...
  • 3 grudnia 2012 -- Patriotka1918: Roman Dmowski a faszyzm
    Od jakiegoś czasu zauważyłam pewną tendencję do rzucania słowem „faszyzm” i „faszysta”na prawo i lewo. Być może w wyniku tego procederu niedługo wszyscy będziemy faszystami i to sł...
  • 9 września 2020 -- Stanisław Brzozowski: Nasze „ja” i historia
    Świadomość kulturalna uważa swoje życie wewnętrzne za proces samoistny i wystarczający samemu sobie: polega on na przyswajaniu sobie wartości i treści wytwarzanych przez dzieje; wa...
  • 8 grudnia 2010 -- MJW: Koniec z hucpą na temat powojennej historii Auschwitz!
    Postanowiłem napisać o tej sprawie, która jest w Polsce przeszło dwadzieścia lat po upadku komunizmu, wciąż wielkim tabu, ponieważ ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, ŻADEN z moich zna...
  • 30 stycznia 2020 -- Emil Cioran: Naród na arenie dziejów
    Istnieją kraje cieszące się czymś w rodzaju błogosławieństwa, łaski. Wszystko im służy — nawet nieszczęścia, nawet katastrofy, które je dotykają. Innym w niczym się nie wiedzie i n...
Subscribe to Comments RSS Feed in this post

3 Komentarzy

  1. Szczerze nie kumam o co chodzi we wpisie – szczególnie zważywszy na tytuł.

  2. Brak zrozumienia świadczy, iż tekst jest wymagający.

  3. Jeżeli napisze się „Jestem …”, wtedy na kark spadną wszystkie grupy terrorystyczne Gubernatora z Warszawy. Nie warto dawać im najmniejszy nawet pretekst do stosowania terroru. Trzeba ich olewac.

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*