life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

Maciej Sieniawski: Z rozważań nad narodowym radykalizmem (IV)

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Prezentowana przez nas praca Macieja Sieniawskiego jest manifestem ideowym polskich nacjonalistów okresu wojny. Jest to tekst ważny, który – mimo upływu ponad siedemdziesięciu lat od jego powstania – nie stracił nic ze swej aktualności. Nie jest to jednak dzieło powszechnie znane. Pragnąc wypełnić poważną lukę, jaką jest jego nieobecność wśród najcenniejszych pozycji polskiej myśli politycznej, zdecydowaliśmy się na jego publikację na łamach naszego pisma.

PAŃSTWO

Stosunki pomiędzy wspólnotami etnicznymi zależą od ich stosunku do ziemi. Inaczej układają się one pomiędzy ludami osiadłymi, inaczej znowu pomiędzy nomadami, bo stosunek do ziemi wpływa na osobowość człowieka i przez nią na charakter kultury. Od kiedy ziemia stała się źródłem utrzymania i podstawą całej kultury znamienitej części ludzkości powstaje troska o ochronę wyłącznego jej posiadania, czyli o utrzymanie suwerenności ludzkiej wspólnoty nad określonym obszarem. Jest ona równoznaczna z zaczątkiem państwowości. Bez terytorium i trwałego osiedlenia się ludzi na nim nie ma potrzeby tworzenia państwa. Państwo jest produktem osiadłości. Pośród elementów najczęściej w definicjach państwa wymienianych, tzn. władzy, ludności i terytorium, najważniejszym jest ostatni. Koczownicy, dla których trwałą wartość organizacyjną przedstawiają tylko władza i ludność, obywają się bez państwa i ich stosunek do niego bywa negatywny. Jeżeli nomada tworzył państwo, to z początku zawsze w celu utrzymania własnej przewagi nad pobitym ludem osiadłym, którego zasiedziałej natury nie umiał, albo nie mógł nałamać do siebie. Nawet wówczas, kiedy przyjmując obyczaje ludności podbitej koczownik osiedlał się na pewnym obszarze, jego stosunek do ziemi długo bywał luźny i nie wychodził poza różne odmiany wspólnego władania.

Można zaryzykować twierdzenie, że własność ziemi w naszym jej rozumieniu obca jest psychice ludu koczowniczego dopóki zachowuje on świadomość swej odrębności od otoczenia, a więc do czasu zupełnej asymilacji biologicznej. Myli się ten, kto głosi, że państwo jest zawsze tworem narodowym, że jego podłoże stanowi jedna grupa etniczna. Ludność, za sprawą której państwo powstaje i istnieje, może być i często bywa wielonarodowa. Państwo jest przykładem i formą współdziałania grup etnicznych o zbieżnych interesach. Stopień tej zbieżności decyduje o spoistości i żywotności tworzonej przez nie organizacji. Jej przyczyny mogą być różne. Przebywanie na pewnym obszarze nawet wielowiekowe, ani ciągnięcie pożytków z niego nie jest jeszcze osiedleniem, osiedlenie bowiem wymaga związania zupełnego i trwałego całej określonej wspólnoty z jednym, określonym obszarem, wyłącznego i całkowitego nim władania.

Współżycie na tym samym obszarze elementów różnych etnicznie wynikać może z przyczyn następujących:
1) przenikania się sąsiedzkiego,
2) zawłaszczania terytorium oraz
3) przebywania wśród ludności osiadłej elementów koczowniczych.

Przenikanie się sąsiedzkie i zawłaszczanie terytorium wykazuje dużo cech wspólnych, zaś różni się tym, że pierwsze odbywa się zawsze pokojowo, drugie przeważnie, choć nie wyłącznie, przy użyciu gwałtu. W obu wypadkach element słabszy ulega silniejszemu i jest przez niego pochłaniany. Takim był los Słowian nadodrzańskich, przeobrażenia Rzeszy Niemieckiej, losy Unii Polsko-Litewskiej i do pewnego stopnia Angielsko-Szkockiej, los wielu emigracji narodowych, które na wspólnie zawłaszczonej ziemi północno-amerykańskiej ulegają przewadze silniejszego dotychczas elementu anglosaskiego. Ciekawy jest los Normanów i Tatarów w Rosji. Rozpływając się we wspólnocie wielkoruskiej swoją ilością wpłynęli na jej charakter, wnosząc doń jakby wspomnienie stepowego życia. Pisze o nim Zdzisław Dębicki dusza narodu (rosyjskiego) nie zrosła się z niczym, w czego obronie stanęłaby mocno i nieprzejednanie. Ani z państwem, ani z kościołem, ani z rodziną, ani nawet z ziemią i z tym, co zbudował na niej wysiłek pokoleń poprzednich. W Rosji ten wysiłek był minimalny i dlatego tłum nie brał go w rachubę, nie dostrzegał nawet. Toczył się, jak lawina i niszczył, jak lawina w imię najbardziej barbarzyńskiej, najbardziej sprzecznej z zasadami cywilizacji i kultury zasady: „goły człowiek na gołej ziemi”. Zasada taka nie mieści się w żadnym mózgu zachodnioeuropejskim („Podstawy Kultury Narodowej” — Warszawa 1922). Ona właśnie umożliwiła w kraju rolniczym, jakim była Rosja, przemysłową z myśli, a koczowniczą z ducha rewolucję marksistowską. Ona także dzieli Rosję od Polski, od Białej Rusi i Ukrainy.

Trudno odpowiedzieć na pytanie, które narzuca się samo, czy może zajść wypadek równomiernego zrastania się kilku narodów we wspólny im nowy naród. Nigdy, bo nie wiadomo w jakim stopniu grupa etniczna stała się naprawdę narodem. Niewątpliwie scalanie się postępuje tym wolniej, im naród jest dojrzalszy i rozwój jego swobodniejszy. Jednakże należy stale pamiętać, że państwo jest formą ochrony osiadłości i dziś w okresie niebywałego jej zagrożenia rozwojem niszczycielskich pierwiastków cywilizacji materialnej potrzeba tej ochrony może być tak silna i przybrać takie rozmiary, że narody o wysokim nawet stopniu samowiedzy będą zmuszone tworzyć wspólne państwa, godząc się na współsuwerenność nad swoimi obszarami. Stąd już tylko krok do przemieszania się wzajemnego i zrośnięcia w nową całość. Skończy się ona zapewne bezbolesną supremacją narodu, który wykaże większa żywotność.

Wywody powyższe wspiera przykład Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i dominiów brytyjskich. Dowodzi on zarazem, że nowe narody powstawać mogą nie tylko drogą scalania się różnorakich elementów, ale również drogą wydzielania się dalekich enklaw z jednolitego pnia macierzystego. W rozwoju narodów osiadłych czynniki przestrzenne odgrywają dużą rolę.

Przebywanie elementów koczowniczych wśród narodu osiadłego powoduje zakłócenie naturalnej równowagi jego życia. Wynika ona z różnego ich stosunku do ziemi. W życiu koczownika ziemia nie jest czynnikiem stałym. Nie rozumie on potrzeby jej ochrony i traktuje każdy teren zamknięty jak przeszkodę na drodze swego nieograniczonego rozwoju fizycznego, gospodarczego, a nawet ideowego. Dla niego ważna jest nie ochrona przestrzeni, ale ludności. Nie rozumie oczywistej dla osiedleńca prawdy, że człowiek osiadły, który opuszcza rejon osiedlenia swego narodu i przenosi się do rejonu innego narodu wychodzi z dotychczasowej wspólnoty i nie może domagać się u obcych uwzględnienia swojej odrębności. Koczownik nie uznaje pojęcia gospodarza pewnego obszaru, nie rozumie pojęcia suwerenności nad pewną przestrzenią. Pobyt jego nigdzie nie jest naprawdę trwały i cała ziemia powinna stać dlań otworem.

Nowoczesnym wyrazem myśli koczowniczej jest ochrona mniejszości. Pojęcie tej ochrony nie ogranicza, ale zaprzecza po prostu suwerenność narodu nad terytorium. System ochrony mniejszości podważa oparty na ziemi ustrój państwowy, bo obok niego i ponad nim tworzy ustrój nowy, oparty na oderwanym od przestrzeni czynniku ludnościowym. Organizacji życia skupionego na określonym obszarze przeciwstawia organizację życia rozproszonego po całej ziemi. Władze państwowe zastępuje związkami grup ludnościowych, rządzących się autonomicznie. Suwerenność, jako pojęcie przestrzennie ograniczone, zaprzecza władaniem nieograniczonym.

W dobie obecnej zachodnioeuropejska myśl narodowa staje wobec konieczności określenia swego stanowiska wobec państwa. Czy dalej pójdzie drogą osiadłości, czy przejmie ideał koczowniczy i skieruje się na zupełnie nowe dla siebie tory rozwojowe. Trzy, bowiem zjawiska życia współczesnego mogły nasuwać przypuszczenie, że następuje zmierzch epoki osiadłości, a z nią razem zanik państwa suwerennego. Pierwszym są wielkie ruchy emigracyjne, drugim kapitalizm, trzecim rozwój środków komunikacji.

Ruchy emigracyjne rozpraszały do niedawna masy narodowe, tworząc grupy ludnościowe w różnych zakątkach ziemi, przede wszystkim w obu Amerykach: południowej i północnej. Jednakże grupy te ustabilizowały się na zawłaszczonych przez siebie obszarach i nie wykazują tendencji do dalszych posunięć. Zarazem jądra narodowe pozostają na dawnych miejscach i nie ulegają zanikowi, ale powoli tracą wpływ na swoje dawne kolonie i emigracje. Mamy zatem zjawisko odwrotne od tego, jakie zachodzi wśród koczowników, gdzie jądra narodowe są ruchome i nigdy nie tracą łączności oraz wpływu na diasporę. Masy emigrujące nie zmieniają swojej natury, ich przesunięcia tłumaczą się przeludnieniem starych obszarów zamieszkania, a podejmowane wędrówki zmierzają do zawłaszczenia nowych ziem pod osiedlenie. Masy emigracyjne nie akcentują zbytnio swojej łączności ze wspólnotą macierzystą, a przeciwnie coraz bardziej emancypują się z pod jej wpływów i zmierzają do tworzenia nowych wspólnot, nowych, niezależnych od dawnych jąder narodowych. (np. prąd tzw. amerykanizacji, usamodzielnianie się dominiów brytyjskich i wspólnot południowo-amerykańskich). Wreszcie należy zauważyć, że emigracja jest zawsze zjawiskiem okresowym i zlokalizowanym.

Nowoczesny hiperkapitalizm odrywa duże masy ludzi od ziemi i wiąże je z przedsiębiorstwem, które z zasadzie jest formą ponadprzestrzenną. Umiejscowienie jednak zjawiska w przemyśle, w granicach przodujących światu, ale stosunkowo nielicznych państw, a przede wszystkim jego powiązanie z ustrojem gospodarczym, który nie wykazuje już żywotności, kurczenie się wolnego obrotu dóbr, panująca w świecie absolutna przewaga ilościowa gospodarującej indywidualnie ludności rolniczej nad przemysłową i większa rozrodczość rolników uprawniają do mniemania, że zapowiedzi zmierzchu i tu są pozorne.

Rozwój środków komunikacji miejskiej zmniejsza przestrzeń. Dzięki niemu staje się możliwe łączenie pokrewnych wspólnot etnicznych, które dawniej, zagubione w wielkich przestrzeniach, nie umiały ułożyć współżycia w jednych ramach organizacyjnych z przyczyn wyłącznie technicznych. Przestrzeń sprzyjała rozwojowi regionalizmu politycznego i gospodarczego, utrudniała zbliżenie językowe i obyczajowe, a utrzymując znaczenie przeszkód naturalnych wyolbrzymiała w polityce międzynarodowej rolę sztucznej gry ze szkodą dla naturalnych dążności rozwojowych wspólnot. Historia każdego narodu europejskiego, a Niemiec w szczególności, dostarcza wielu przykładów potwierdzających wyżej powiedziane. Jeżdżąc kolejami i latając samolotem, porozumiewając się przez telefon i radio człowiek nie wyzbył się przywiązania do swojej ojczyzny, ani wiekowej niechęci do niemiłego sąsiada, ani właściwych swojej wspólnocie zdolności i upodobań zawodowych, ani wreszcie języka, ale łatwiej pojmuje zdarzenia, szybciej kojarzy je ze sobą, szerzej ocenia rzeczywistość, może bystrzej myśleć i powinien prędzej reagować. Mimo wszystkich pozorów schyłku, i fałszywych proroctw, i rzeczywistych wysiłków, państwo pozostanie organizacyjną formą ludzkości i dalej będzie istniało dla ochrony osiadłości. Sposobu życia nie można zmienić jak się zmienia rękawiczki.

Wymienione wyżej zjawiska, pomijając ich pozorność, nie prowadzą w ogóle do wniosku o przekształceniu się natury ludzkiego bytowania. Wniosek taki wymaga przesłanki, że rozwój środków produkcji posiada decydujący i przemożny wpływ na układ życia człowieka. Wbrew marksizmowi, nie wystarcza dowodów na tego rodzaju poglądy. Postęp techniczny niewątpliwie oddziaływuje na formy współżycia, ale nie tak dalece, żeby miał skutkować aż na przekształcenie się ludzkiej natury. Tymczasem ona właśnie jest źródłem wszelkich skłonności, a więc i koczownictwa, i osiadłości. Jedno i drugie nie przejawia się wprost w zwykłym przywiązaniu do ziemi, ale w szeregu czynników przede wszystkim takich, jak kierunek uzdolnień i technika myślenia. One to różnią nomadów od ludów osiadłych. Stosunek do ziemi jest jedynie skutkiem, anie przyczyną ich wzajemnej obcości. Jaskrawość i dostrzegalność tego stosunku uczyniła z niego zewnętrzną cechę różniczkującą, która jednak, trzeba stałe o tym pamiętać, nie stanowi wcale źródła samego zróżniczkowania. Wymienione przez piszącego zjawiska życia społecznego, a więc: wielkie ruchy emigracyjne i kapitalizm pozostawiają po sobie rozszerzenie skali wymiany i wzrost techniki przemysłowej. Obydwa ostatnie wraz z rozwojem środków komunikacyjnych mają i będą miały duży wpływ na życie ludzkie, ale nie w dziedzinie zmiany jego natury, tylko w zakresie prawnych konstrukcji ustrojowych. Bezsprzecznie sprzyjają one zjawisku scalania się licznych grup etnicznych, dziś jeszcze państwowo usamodzielnionych; bezsprzecznie zbliżą niektóre narody i może scalą je we wspólnych ramach organizacyjnych, ale przekształcenia, które sprowadzą, będą miały charakter lokalny, a nie uniwersalny; będą dotyczyły ograniczonych, konkretnych interesów grupowych może w skali niespotykanej dotychczas w historii, lecz nie natury ludzkiego współżycia.

Przede wszystkim omawiane zjawiska masowe, stawiając wysoko ukształtowane twory socjologiczne przed ich przeobrażeniem, odnowią antynomię jaka istnieje pomiędzy formą i treścią ustrojową w okresie początkowym zrastania się poszczególnych członów przyszłej wspólnoty. Zatarg pomiędzy państwem, jako organizacją wspólną narodom, a poszczególnymi narodami może być bliższy niż dotychczas. Może być on tym bardziej silny, bo dziś członami przyszłej wspólnoty nie są rody i plemiona, ale cale narody, szczepy i klasy o wysoko rozwiniętej świadomości wspólnoty.

Ta ostatnia cecha wynosi je ponad państwo, które zatraca wreszcie swój urojony przymiot samodzielnego tworzywa form socjologicznych i schodzi do właściwej sobie roli technicznego środka ułatwiającego polityczną pracę świadomej i zorganizowanej wspólnoty lub zespołu wspólnot. Dzieje się tak zarówno w ustrojach narodowych, jak klasowych, tzn. wszędzie tam, gdzie zanika indywidualizm w życiu zbiorowym. Uzasadnienie państwa osiadłością określa materialną treść pojęcia sprowadzając jego istotę do systemu suwerenności narodu nad określoną przestrzenią. Państwo narodowe nie jest celem dla siebie, ale narzędziem rozwojowym ludzkiej wspólnoty etnicznej. Z natury rzeczy zadania są ograniczone. Suwerenność oznacza po pierwsze — zapewnienie suwerenowi zwierzchnictwa i po drugie — wykluczenie czyjegokolwiek bądź innego zwierzchnictwa. Państwu tedy przypada rola regulatora urządzania się narodu na terenie jego osiadłości oraz stosunku narodu do innych narodowości. W obu przejawach działalności rola państwa, jako zjawiska niesamodzielnego, jest czysto formalna, określenie jej treści należy do narodu. Zadania państwa narodowego można określić w sposób następujący:

1) wszystkimi znanymi środkami utwierdzenie i obrona posiadłości wspólnoty narodowej na określonym terytorium, czyli innymi słowy nieprzerwane urzeczywistnianie zasady narodu gospodarza, lub współgospodarza pewnej przestrzeni, oraz

2) co się wiąże z powyższym i z niego wynika samo przez się, układanie stosunków z innymi wspólnotami narodowymi, pozostającymi na zewnątrz terytorium państwowego i zapewnianie warunków prawidłowego rozwoju tym, które znajdują się wewnątrz jego, jeżeli państwo obejmuje sobą tereny osiadłości kilku narodów.

Wyniesienie narodu prowadzi do przekształcenia charakteru państwa, które traci swe stanowisko wyroczni politycznej i przeobraża się w twór fachowo-wykonawczy. Władza ulega podziałowi. Jej dużą część przejmie zorganizowany naród. Rys ten zaważy na konstrukcji organów państwowych przyszłości, w których element fachowy wyprze czynniki polityczne. Osłabnie wartość monteskiuszowskiej teorii o podziale władz, zwłaszcza w zakresie władzy wykonawczej i ustawodawczej, w praktyce już teraz iluzorycznej. Kontynentalny parlamentaryzm nie wróci do swojej roli i nie odzyska dawnego znaczenia, nie zostawiając zresztą wielkiego żalu po sobie. Natomiast zwiększy się znaczenie wszystkiego, co usprawnia organizację, co łączy i uelastycznia poszczególne organy państwowe, zespala wszystkie elementy techniczne i gospodarcze, służące sprawie umocnienia osiadłości narodu w jeden sprawny, możliwie niezawodny, jednolicie kierowany i jednakowo działający mechanizm. Technokratyczne pomysły są pierwszymi poszukiwaniami na tej drodze, nie udanymi przez to, że nie zdają sobie dotychczas sprawy z istot y nowoczesnego państwa i nie rozumieją potrzeby rozdziału jego technicznej roli do roli politycznej zorganizowanego narodu.

NARÓD ZORGANIZOWANY

Państwo nabiera coraz większego znaczenia w życiu gospodarczym przy wytwarzaniu i rozdziale dóbr, zespalaniu potrzeb jednostki z wymaganiami ogółu, utrzymywaniu stanu narodowego pogotowia itp. państwo pozbawia obywatela wielu dziedzin, które decydowały o jego niezależności, które pozwalały swobodnie kształtować się jego osobowości. Państwo staje się coraz bardziej użytecznym, ale zarazem niebezpiecznym narzędziem, które właściwie użyte pomnaża dobro ogółu narodowego, ale niewłaściwie użyte może doprowadzić naród do klęski. Nie można odwrócić biegu historii i wydrzeć państwu roli, do której przeznaczył go rozwój losów świata. Obok państwa trzeba postawić coś, co skutecznie zastąpi dawne podstawy niezależności człowieka. Tym czymś jest naród zorganizowany.

Naród zorganizowany jest pojęciem obcym dzisiejszej uznanej myśli politycznej. Utożsamia się je zwykle z państwem. Dzieje się tak, bo uznanym podmiotem władzy najwyższej jest fikcja prawna. Natomiast nie jest nim naród, który jako całość organiczna, mimo całej frazeologii, w którą się go przystraja, pozostaje dalej dekoracyjnym motywem współczesnego ustroju politycznego bez żadnego realnego znaczenia. Modernizm ustrojowy, strącając jednostkę z jej urojonego stanowiska podnosi wspólnotę do rzędu głównego współczynnika władzy. Omawiane zjawisko, powstając w starych konstrukcjach indywidualistycznych, nie znalazło właściwego sobie wyrazu. Dotychczas wikła się ono w formie monopartyjności. Dyktatura partii jest pierwszym przejawem walki o prawa ustrojowe pewnej wspólnoty, walki analogicznej do tej, którą w swoim czasie prowadzono o prawa ustrojowe jednostki.

Świadoma wspólnota sięga po spadek po uświadomionym człowieku, jako jego polityczny dziedzic. Dostając spadek od razu zmienia jego substancję. Indywidualizm poprzestał na zrównaniu jednostki z państwem, modernizm ustrojowy podporządkowuje państwo zorganizowanej wspólnocie. Monopartia jest złem, ale złem nieuniknionym, które narzuciły panujące formy życia publicznego. Miejmy nadzieję, że epoka modernizmu ustrojowego, epoka monopartii, zapoczątkowana przewrotem bolszewickim w Rosji, zakończy się eksperymentem niemieckim. Okres bez mała ćwierćwiecza dał nam sposobność obserwowania pączkowania i pełnego rozwoju form przejściowych. Stoimy przed ich przekwitem i zaczynamy dostrzegać kształty nowe.

Zorganizowana wspólnota to niekoniecznie mechanicznie zdyscyplinowany zespół, to narodowy porządek, który sprzęgając określony zespół ludzki w jedną zwartą, uświadomioną całość pozwoli mu, systemem wielorakich instytucji, oddziaływać bezpośrednio na wszystkie dziedziny bytu wspólnoty. Używając porównań, można wyjaśnić zorganizowanie narodu, jako bardzo szeroki quasi-samorząd wspólnoty etnicznej w ramach państwa. Oczywiście zjawisko nazywane dziś autonomią narodową nie będzie nią w nowym ustroju. Pojęcie autonomii kojarzy się zwyczajowo z pojęciem przywileju, wyjątku od jakiejś zasady, obowiązującej powszechnie. Zorganizowanie zaś narodu samo będzie regułą, a każde odstępstwo od niego wyjątkiem. Zorganizowany nar ód zajmie miejsce dzisiejszego państwa, które zmniejszy zakres swych funkcji. Wpływ tej zasadniczej przemiany na organy władzy będzie duży. Być może nastąpi jej rozczepienie w naczelnych ośrodkach dyspozycyjnych. Nie należy doktrynersko wykluczać współistnienia zasady dziedziczności i nawet swoistego „oświeconego absolutyzmu” nowej władzy państwowej z zasadą ludowładztwa nad zorganizowanym narodem. Wracając do porównań, z zastrzeżeniem ich całej względnej przydatności i niedokładności, można by doszukiwać się w powiedzianym pewnych, bardzo dalekich analogii z systemem prezydenckich rządów amerykańskich, lub swoistą monarchię konstytucyjną, z tym jednak, że obok nich będzie współistniała i nad nimi dominowała inna, dziś nienazwana władza narodu.

Przewidywanie, jak ona będzie wyglądała w poszczególnych instytucjach wykracza poza ramy zakreślone przez niniejszy, byłoby bowiem fantazjowaniem jednostki, albo popularyzowaniem konkretnego programu politycznego, na co może za wcześnie. Natomiast będzie rzeczą właściwą zastanowić się nad przypuszczalnymi kierunkami rozwoju politycznej organizacji narodu. Należy spodziewać się, że się narodzi ona, jak legendarny Feniks z popiołów starego regime”u. Historia nie zna budowania z niczego. Największe rewolucje posługiwały się dla siebie zrębami ustrojów, które obalały. Tylko pewne ich szczegóły traciły swe znaczenie na rzecz innych, które oczyszczano z pyłu dotychczasowego zapomnienia i pogardy, ubierano w świetność i stawiano przed innymi. Później dopiero ukazywały się przekształcenia i dobudówki.

Piszący sądzi, że organizacja narodu rozpocznie się od wzrostu znaczenia i stopniowego usamodzielnienia się trzech czynników dzisiejszego ustroju, wykazujących stale pewną niezależność i większe od innych powiązanie z czynną wolą elementów rządzonych. Są nimi: sądownictwo, wychowanie i kontrola publiczna. Sądzenie zawsze było dziedziną, przez którą wspólnota wykazywał a swoją wolę, albo dochodziła swych praw. Wystarczy przypomnieć rol ę parlamentów francuskich okresu Ludwików. Wymiar sprawiedliwości nowszych czasów, pod naporem ogólnej tendencji ustrojowej i świadomych wysiłków rządzących, zaczął wyolbrzymiać u siebie rolę zawodowości i fachowości ze szkodą wyraźną dla czynnika obywatelskiego. Tym samym odchodził od życia, popadał w rutynę i obcy życiu abstrakcyjny formalizm. Przeobrażenia te spot kały się z oporem i krytyką szerokich mas. Zagadnienie legalizmu urosło do naczelnego hasła walki politycznej. Uświadomiony naród nie utrzyma u siebie rozdziału wymiaru sprawiedliwości od własnego sumienia. Będzie musiał oprzeć go na czynniku obywatelskim, jako głównej podstawie orzekającej. Charakter narodowego porządku, wymagający oceny czynów i rzeczy ze stanowiska zmiennego interesu zbiorowości, musi doprowadzić do uznania sądu wyrokującego za źródło prawa.

Rola ustawy zmaleje. Podlegając na równi z innymi zjawiskami wyżej wymienionej ocenie, ulegnie z biegiem czasu kont roli narodowych sądów nie tylko w zakresie swej legalności, ale i celowości. Prawo zaskarżania aktów państwowych o znaczeniu ogólnym, albo ustalania pewnych stanów prawnych takiegoż znaczenia, będzie przysługiwało każdemu obywatelowi, na równi z prawem wnoszenia skarg cywilnych. Inicjatywa ustawodawcza zostanie naprawdę zdemokratyzowana, stając się udziałem każdego członka wspólnoty narodowej, a nie jak dotychczas przygodnego grona zawodowych graczy politycznych. Wyselekcjonowany etycznie czynnik obywatelski, wyrokując w sądach w przedmiocie tych skarg, będzie stanowił nowe ustawy, spełniając rolę dzisiejszej władzy ustawodawczej w sposób bardziej życiowy i mniej demagogiczny. Co najważniejsze, będzie zabierał głos tylko w rzeczach, które opinię publiczną naprawdę obchodzą. Władza państwowa zostanie uwolniona od presji demagogicznego wścibstwa dyletantów, którzy przyswoi wszy sobie miano „reprezentant6w ludu” rządzą się w polityce, jak na własnym folwarku.

Ustrój wspólnoty oprze się na dwóch rodzajach praw: ustawach państwowych i ustawach sądowych (wyrokach). Wypróbowane przez technikę prawniczą sposoby zabezpieczą tak pojętą inicjatywę ustawodawczą od nadużyć ze strony obywateli.

W ten sposób w porządku narodowym sądownictwo może urosnąć do jednego z naczelnych organów wspólnoty, może zastąpić dzisiejsze ciał a parlamentarne, stając się wyrazicielem i wykonawcą woli narodowej i bardziej bezpośrednim i bardziej powszechnym, niż jakikolwiek organ dzisiejszy. Niewątpliwie zmiana roli sądownictwa wywoła głęboką zmianę W jego organizacji, przede wszystkim wyodrębniając je całkowicie z pod jakiegokolwiek bądź merytorycznego, administracyjnego, czy finansowego wpływu państwa i stawiając hierarchicznie wyżej od niego. W samym sądownictwie bez różnicy jego rodzajów szczególnego znaczenia nabierze dziś zlekceważony i odsuwany, wybieralny czynnik obywatelski, a czynnik zawodowy zejdzie do fachowej roli pomocniczej.

Poruszony problem już wyszedł poza ramy rozważań teoretycznych. Został postawiony w Polsce w czasie pierwszych reform sądowych ministra Michałowskiego, jako wyraz zdecydowanej opozycji. Znalazł wówczas zrozumienie w Zrzeszeniu Sędziów i Prokuratorów RP. Jego organ Głos Sądownictwa” w artykułach sędziego apelacyjnego Fleszyńskiego kilkakrotnie poruszał ten temat, stawiając wyraźnie postulat przekazania prezesowi Sądu Najwyższego wszelkich dotychczasowych uprawnień ministra sprawiedliwości w zakresie sądownictwa, włącznie ze sprawami personalnymi, administracyjnymi i finansowymi sądów.

Takim ustrojem nawracalibyśmy w Polsce do sławnej tradycji przedrozbiorowej Rzeczypospolitej, której obcy był wszelki mechanicyzm w rządzeniu ludźmi, a której osiemsetletni dorobek ustawowy spoczywa dotąd żywy, w sześciu tomach Volumina Leguni, podczas gdy dorobek liberalno-elitarnych eksperymentów dwudziestolecia rządów przedwrześniowych z ledwością mieści się w kilkudziesięciu grubych foliałach Dziennika Ustaw. Analogiczną ewolucję do sądownictwa przejdzie zapewne wychowanie, o które walka znajduje bardzo duże zrozumienie w masach.

Chodzi o powiększenie wpływu domu rodzinnego na szkolę i nowe określenie roli wychowawczej zawodowego pedagoga. W dziedzinie wychowania nauczyciel zawodowy nie może być reprezentantem oderwanych doktryn, albo żądań administracji państwowej, a będzie organem rodziny. Samodzielność nauczyciela musi być zawężona do prawa wyboru metod, a nie zasad. Te ostatnie mogą stanowić jedynie niezależne organy, swobodnie wyłonione przez wspólnotę narodową. Zapewne pójd zie to drogą przez rady rodzicielskie przy szkołach niższych i średnich, a przy wyższych zakładach naukowych przez rady naukowe współdziałające z samorządem słuchaczy. Te zespoły wydadzą z siebie władze szkolne, aż do władz naczelnych, ze zwierzchnikiem spraw oświatowych narodowej wspólnoty włącznie. Przejmie on uprawnienia dzisiejszego ministra oświaty, stojąc zarazem ponad rządem. Dziecko w szkole przestanie być doświadczalnym królikiem, student na uniwersytecie przedmiotem ćwiczeń motopompy, a opłacany fachowiec zejdzie do jemu jedynie właściwej roli doradcy i wykonawcy, mądrego przyjaciela i szanowanego opiekuna.

Zarysowuje się także element nowy przyszłego ustroju, którego początków można dopatrywać się w zasadzie kontroli ludowej nad rządami. Kontrola ta przeistoczy się zapewne w wyodrębniony i usamodzielniony człon ustrojowy. Przejmie on czynności instytucji takich, które dziś wykonują kontrolę gospodarczą i polityczną rządów, i tych co stoją na straży porządku publicznego oraz interesu materialnego państwa, i tych także, które bronią jednostki. Nowy człon ustrojowy, działając przez zorganizowane sądy, może stać się pozytywnym współczynnikiem nowego ładu, jego strażnikiem i obrońcą równowagi poszczególnych elementów przyszłego ustroju narodowego.

Złączone kierownictwo tych dziedzin samowładztwa narodowego razem z naczelnikiem państwa może stać się zespołem, rządzącym zorganizowanym narodem bezpośrednio i przez administrację państwową. Rada ministrów zeszłaby do roli fachowego zespołu doradczego przy naczelniku państwa. Najwyższy zespół rządzący zastąpiłby dzisiejszą fikcję władzy ludowej i tyleż samo dla ludzkiej godności bolesną, co niebezpieczną instytucję jawnych i półjawnych dyktatorów.

ZAKOŃCZENIE

W pracy niniejszej piszący poruszył zagadnienia najogólniejsze starając się o zaznaczenie ram, a nie rysowanie szczegółowego obrazu narodowego porządku. Z tego powodu umyślnie pominął sprawę bardzo istotną i szczególnie pociągającą każdego polityka, tzn. zagadnienie głównego czynnika organizacyjnego narodowego ustroju, zespalającego poszczególne części tego ustroju w zwartą, skończoną całość. Piszący nie odstąpi od przyjętej zasady nawet w zakończeniu, które zwykle daje autorowi sposobność i prawo wiązania tematu głównego prac y z przedmiotami leżącymi poza jej zakresem.

Zagadnienie głównego czynnika zespalającego jest sprawą programu politycznego, może daleko planowego, ale zbyt konkretnego w zestawieniu z założeniami ogólnymi. Praca niniejsza pozostawia więc otwartą dyskusję nad wartością i zakresem zastosowania ludowładztwa przez wieloprzymiotnikowe wybory, elitaryzmu, a przede wszystkim pasjonującego i przyszłościowego zagadnienia korporacjonizmu, tak samo, jak pozostawia możność rozpracowania każdego niemal zagadnienia w niej poruszonego. Celem pracy wykonanej było zorientowanie czytelnika w niektórych ideowych kierunkach myślenia ruchu, nazywanego narodowym radykalizmem.

Dla sprawy narodowej znacznie ważniejsze jest ujednolicenie ideowego nurtu myślowego w jego najgłębszych pokładach, niż wypracowywanie szczegółów nawet tak dalece podstawowych, jak czynnik zespalający. Tylko jednakowo rozumiane ideowe problemy ogólne tworzą właściwą podstawę wyjściową do walki nie o narodowe rządy, ale o pełnię władzy dla narodu. Nie wystarcza narodowy skład gabinetu ministrów, potrzebny jest nacjonalistycznie myślący ogół. Zwężanie sprawy narodowej do ciasnych ram form politycznych jest pozostałością ustroju, który odchodzi na wieczny spoczynek historii.

Partia polityczna przebywa ciężki połóg. Nie wiemy, jakie będzie jej polityczne dziecię przyszłości i czy matka nie skona przy porodzie. Jej organizm jest stary i słaby, zniszczony nadużyciami zbyt wesołego życia. Może naprawdę lepiej, żeby umarła. Dziś, w dobie przemian i szukania nowych norm, myśl narodowa ma dostęp wszędzie. Przynależność organizacyjna nie jest miarą przekonań. Jest przypadkiem. Piszącemu być może bliższy jest np. Dubois, niż Seyda. W dorobku i programie każdej partii politycznej znajdzie się coś, co się nada na drodze do narodowego ustroju. Trzeba tylko wiedzieć co to jest i kiedy je stosować. Każda partia polityczna może być tak samo dobrym środkiem realizowania celów narodowej wspólnoty, jak każdy inny. Trzeba to rozumieć i nie dawać więzom organizacyjnym pierwszeństwa przed własnym sumieniem. Umiejętność przystosowania się do warunków się do warunków jest tym samym, co zdolność podporządkowywania sobie życia.

Ustrój narodowy prędzej i skuteczniej może być zrealizowany przez narodowo uświadomionego członka nawet partii klasowej i niższego urzędnika, niż przez walki wyborcze i narodowych ministrów w rządzie. Nie wyrzekając się swoich reprezentacji w zewnętrznym życiu politycznym ruch narodowy sięga po władzę wszędzie tam, gdzie ona istotnie leży. Na tym m.in. polega jego polityczny radykalizm.

Maciej Sieniawski

Tekst ukazał się w “Szczerbcu”, czasopiśmie Narodowego Odrodzenia Polski.
Przedruk całości lub części wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Pismo do nabycia: oraz na Allegro

falanganop


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , ,

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*