life on top s01e01 sister act hd full episode https://anyxvideos.com xxx school girls porno fututa de nu hot sexo con https://www.xnxxflex.com rani hot bangali heroine xvideos-in.com sex cinema bhavana

WT: Nacjonalistyczna Syria na celowniku globalistów

Promuj nasz portal - udostępnij wpis!

Fala rewolucji ogarniająca świat arabski pomimo czynników wyróżniających je w poszczególnych krajach, wydaje się mieć jeden wspólny mianownik – sprzeciw wobec oligarchicznych reżimów wspieranych militarnie lub ekonomicznie przez oś Stany Zjednoczone-Izrael-Arabia Saudyjska. Za pewien wyjątek można uważać Libię, ale tylko do czasu prześledzenia polityki reżimu Kaddafiego po roku 2003, którą cechowało „otwarcie na zachód”, liberalizacja gospodarki i gościnność z której korzystały zagraniczne koncerny naftowe, w tym także amerykańskie. W październiku 2010 roku koncesje dla amerykańskich Chevron i Occidental Petroleum nie zostały jednak przedłużone. Jeśli dodamy do tego rosnącą pozycję Chin w regionie, strategiczne położenie kraju graniczącego z innymi, dysponującymi złożami cennych surowców (Czad, Niger, Sudan/Darfur) oraz niewątpliwą chęć posiadania ze strony Amerykanów oraz ich sprzymierzeńców bardziej obliczalnego partnera niż pułkownik Kaddafi, otrzymamy wielce prawdopodobne przyczyny libijskiej awantury.

Kreatorzy polityki zagranicznej dawno już dostrzegli potencjalne niebezpieczeństwo procesów rewolucyjnych dla interesów wymienionej trójki, więc obserwujemy dyskretne lub bardziej otwarte próby wpłynięcia na rezultaty buntu arabskiej ulicy. Stąd też obecny w zachodnich mediach podział rewolucji na te lepsze i przynajmniej w warstwie werbalnej akceptowalne (Tunezja, Egipt) i te, o których celowo się milczy lub zniekształca ich obraz (Bahrajn, Jemen). Wszystko jednak okazuje się jasne, gdy zwrócimy uwagę na to, kto od lat wspiera rządzących np. w Jemenie, położenie tego kraju w pobliżu szlaku tankowców wiozących ropę do Europy i USA etc. Wróćmy jednak do Syrii, która jest w ostatnich tygodniach świadkiem wystąpień, które na pierwszy rzut oka wydają się być kolejnym ogniwem w łańcuchu arabskich rewolucji.

Od 1963 roku Syrią rządzi partia Baas, której podstawy ideowe wyznaczają nacjonalizm oraz elementy mniej lub bardziej akcentowanego „arabskiego socjalizmu”. Co ciekawe jednym z jej założycieli był syryjski chrześcijanin – Michel Aflak. W ramach baasizmu możemy zaobserwować dwa nurty – klasyczny odwołujący się do nacjonalizmu określonego narodu (syryjskiego, irackiego) i panarabski, podkreślający jedność wszystkich Arabów i nawołujący do połączenia ich krajów w jeden organizm państwowy. Od roku 1971 prezydentem Syrii był Hafiz al-Assad, któremu wyzwanie rzuciło Bractwo Muzułmańskie, odrzucające świecki charakter państwa którego orędownikiem była i jest partia Baas, a także krytykujące wsparcie al-Assada dla chrześcijańskich maronitów w Libanie. Nie bez znaczenia dla oceny prezydenta Syrii przez Bractwo Muzułmańskie był także jego alawityzm – jeden z nurtów na obrzeżach islamu. Alawici, którzy dominują w aparacie władzy od 1971 roku, przez szyitów są uważani za muzułmanów, sunnici (np. Bractwo Muzułmańskie) w większości przypadków traktują ich jak odszczepieńców. Konflikt między baasistami a islamistami, wynikający z różnic ideowych, datuje się w Syrii od końca lat 40-tych. Wraz z przejęciem władzy przez Baas przybrał na sile, a kulminację osiągnął na przełomie lat 70 i 80-tych. Rozpoczęta w 1976 roku przez Bractwo Muzułmańskie kampania terroru przeciwko rządowi nie oszczędzała cywilów, którzy ginęli następnie w akcjach odwetowych podejmowanych przez wojsko. W czerwcu 1980 ma miejsce nieudana próba zamachu na prezydenta Hafia al-Assada po której oddziały wierne bratu prezydenta dokonują masakry więzionych członków Bractwa Muzułmańskiego. W lutym 1982 islamscy rebelianci wywołują bunt i ogłaszają Hamę „wolnym miastem”. Odpowiedź władz jest natychmiastowa – na czele jednostek atakujących miasto staje Rifaat al-Assad, brat prezydenta kraju. Hama zostaje zniszczona, śmierć ponosi kilkanaście tysięcy zwolenników Bractwa, a ono samo zostaje praktycznie rozbite.

Hafiz al-Assad umiera w 2000 roku, a jego następcą na fotelu prezydenta kraju oraz sekretarza generalnego partii Baas zostaje jego syn – Baszar al-Assad. To przeciw niemu występują dziś nagłaśniani w zachodnich mediach „rewolucjoniści”. Jak jednak odnotowują wszyscy nie są to protesty na skalę tych znanych chociażby w placu Tahrir w Kairze. Bierze w nich udział z reguły od kilkuset do maksymalnie kilku tysięcy osób, wśród zatrzymywanych przez policję znajdują się także cudzoziemcy. Dla porównania w masowych marszach poparcia dla prezydenta al-Assada, które miały miejsce w wtorek 29 marca 2011 roku, wzięły udział miliony Syryjczyków (po 1 milionie w miastach Hama i Hims, po 2 miliony w Aleppo i Damaszku). Naturalnie autorytarne reżimy mają swoją specyfikę, mobilizacja zwolenników strony rządzącej jest z reguły wielokrotnie większa, ale czy to wszystko tłumaczy?

Nacjonalistyczna Syria pod rządami Baszara al-Assada to używając języka neokonserwatystów „rozsadnik antyamerykańskiej i antyizraelskiej propagandy w regionie”, jeden z krajów „osi zła”. Co prawda od momentu objęcia fotela prezydenta przez Baracka Obamę stosunki między obu państwami uległy z inicjatywy Syrii pewnemu ociepleniu (16 lutego 2010 roku mianowano pierwszego od 5 lat ambasadora USA w Damaszku), ale mimo wszystko pozostaje ona solą w oku strategów w Waszyngtonie i Tel Awiwie. Al-Assad momentami zręcznie lawiruje, nie tracąc przy tym głównego celu, jakim pozostaje suwerenność i niepodległość swojego kraju. Status wroga nr 1 zapewnia mu orędownictwo sprawy palestyńskiej, wspieranie Hezbollahu w Libanie oraz last nut not least bliskie relacje z Iranem, Wenezuelą oraz innymi dyżurnymi wrogami Imperium Americanum. W ostatnich dniach pojawiły się nowe elementy, które spędzają zapewne spędzają sen z powiek neocons. Jednym z następstw rewolucji w Egipcie jest zbliżenie z Syrią po liście prezydenta Asada do marszałka Mohameda Husseina Tantawiego, przewodniczącego Najwyższej Rady Sił Zbrojnych, która przejęła władzę w państwie po ustąpieniu prezydenta Mubaraka. Biorąc pod uwagę to wydarzenie oraz fakt, iż oba kraje tworzyły kiedyś Zjednoczoną Republikę Arabską, a także deklarację egipskiego ministra spraw zagranicznych Nabila al-Arabiego „otwarcia nowego rozdziału w relacjach z Iranem”, jedynym co pozostaje wiecznemu sojuszowi USA-Izrael to próby zmiany reżimu w Damaszku. Prof. Fawaz Gerges z London School of Economics uważa Syrię za kluczowego gracza w regionie, a jej destabilizacja będzie skutkować destabilizacją sąsiedniego Libanu, co może rozbudzić na nowo religijne waśnie po okresie względnego spokoju i w konsekwencji zamienić region w arenę krwawego konfliktu. W przypadku Syrii warto wspomnieć o tamtejszych chrześcijanach, którzy stanowią blisko 10% populacji i w świeckim modelu państwa, zgodnym z programem partii Baas, w pełni uczestniczą w życiu społecznym i politycznym kraju. Nieprzypadkowo to właśnie tutaj w większości trafiają uciekający z Iraku przed „owocami wyzwolenia” wyznawcy Chrystusa.

Z narodowo-radykalnego punktu widzenia, mając na uwadze położenie zamieszkujących Syrię chrześcijan, rządy Baszara al-Assada to w moim przekonaniu jedyny rozsądny na dzisiaj wybór. Oczywiście pewne obiekcje względem reżimu w Damaszku istnieją (kwestia swobód obywatelskich), ale co ciekawe sam al-Assad podkreśla konieczność reform. Pierwszym krokiem było podjęcie decyzji o zniesieniu obowiązującego od 48 lat stanu wyjątkowego oraz przyjęta we wtorek 29 marca dymisja rządu. Oficjalnie Stany Zjednoczone wykluczają na dziś interwencję w Syrii, ale biorąc pod uwagę niejasną sytuację w Libii wydaje się to logiczne. Szef izraelskiego MSZ Avigdor Lieberman był mniej powściągliwy i w rozmowie ze swoim francuskim odpowiednikiem stwierdził, iż „Zachód powinien z Syrią postąpić tak jak z Libią”. Jeszcze dobitniej sprawę postawił przewodniczący komisji bezpieczeństwa amerykańskiego Senatu Joe Lieberman (cóż za zbieżność nazwisk), który zasugerował bez ogródek, iż Syria powinna być „następna”. W każdym razie portretowanie  w zachodnich mediach prezydenta Syrii  jako „najkrwawszego dyktatora w regionie” już trwa.

W wygłoszonym w środę 30 marca 2011 roku przemówieniu do narodu Baszar al-Assad zaapelował o jedność oraz podkreślił, iż celem „ostatnich wydarzeń” jest rozbicie Syrii jako lidera oporu przeciwko Izraelowi. Zapowiedział przeprowadzenie niezbędnych reform, które ukrócą korupcję oraz umożliwią stworzenie nowych miejsc pracy. Wypada mu życzyć jedynie sukcesów, gdyż beneficjentami jego upadku będą jedynie Stany Zjednoczone, Izrael oraz sponsorująca islamskich ekstremistów Arabia Saudyjska. Czy tego chcemy czy nie, nacjonalistyczna Syria jest dziś liderem walki z hegemonią tych państw w strategicznym regionie Bliskiego Wschodu, a tym samym czołowym przeciwnikiem globalizmu, mającego za cel każdy kraj prowadzący niezależną i zgodną z interesami narodu politykę.

Wojciech Trojanowski

„Naród, by mógł bez przeszkód wzmacniać się i rozwijać musi bowiem istnieć w ramach stworzonego przez siebie państwa, którego jest jedynym suwerenem” (Wytyczne Narodowego Odrodzenia Polski)

Przedruk całości lub części wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji. Wszelkie prawa zastrzeżone.

 


Promuj nasz portal - udostępnij wpis!
Podoba Ci się nasza inicjatywa?
Wesprzyj portal finansowo! Nie musisz wypełniać blankietów i chodzić na pocztę! Wszystko zrobisz w ciągu 3 minut ze swoje internetowego konta bankowego. Przeczytaj nasz apel i zobacz dlaczego potrzebujemy Twojego wsparcia: APEL O WSPARCIE PORTALU.

Tagi: , , , , , , , , , , ,

Podobne wpisy:

Subscribe to Comments RSS Feed in this post

5 Komentarzy

  1. Bardzo dobry artykuł.

  2. Także przychylam się do opinii. Bardzo dobry artykuł.Pozdr

  3. Ameryka, Izrael, Arabia Saudyjska i przyjaciele – pełne ręce roboty i mało czasu. Czy zdążą?

    Zapraszam:

    http://leszekurbanski.eu/?p=215

  4. Poprawka. Alawici nie są uważani przez szeitów za muzułmanów , kiedyś jeśzcze za czasów Hafiza Assada, kilku szeickich szeikhów zorganizowało dla nich szkoły ,żeby przyłączyć ich do szeizmu w celu pomocy im bo byli prześladowani jak i ze względów politycznych, ale mieli tyle swoich własnych wierzeń dziwnych ,że nie dało sie tego pogodzić , tak więc ze względów poliycznych mogli ich popierać żeby im pomóc, ale religijnie odbiegają od Islamu .

Zostaw swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

*
*